„Mama po śmierci ojca zgasła jak wypalona zapałka. Myślałem, że czas uleczy jej rany, ale tęsknota odebrała jej wszystko”

Kobieta, która straciła męża fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
„Początkowo uważałem, że to po prostu smutek po stracie ukochanej osoby, z którą przeżyło się ponad pół wieku. Z czasem zrozumiałem, że to coś więcej. Moi rodzice należeli do tych par, w których małżonkowie umierają jedno po drugim”.
/ 16.05.2022 14:17
Kobieta, która straciła męża fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

Naturalnie ja też przeżyłem śmierć taty, jednak moja mama zupełnie zapadła się w sobie.

– Komu ja jestem jeszcze potrzebna? – westchnęła moja mama, patrząc ze smutkiem w przestrzeń. – Nikomu.

– Mamo, jak możesz tak mówić?! – oburzyłem się. – Jesteś potrzebna mnie, mojej żonie, moim dzieciom… 

– Twoje dzieci już na studiach. Żyją swoimi sprawami, nie mają czasu myśleć o takiej starej babie jak ja.

– Mamo, przestań, proszę.

– Wiem, co mówię – upierała się.

I tak było od miesiąca, od śmierci taty. Wcześniej mama była bardzo żywotną osobą jak na swoje 75 lat. Ale w ciągu dwóch miesięcy – od chwili zdiagnozowania u taty ostatniego stadium raka jelita grubego, aż do dnia kiedy zmarł – zmieniła się diametralnie.

Może dziecko ja ożywi

Początkowo uważałem, że to po prostu smutek po stracie ukochanej osoby, z którą przeżyło się ponad pół wieku. Z czasem zrozumiałem, że to coś więcej. Że to po prostu brak chęci do życia, które straciło dla niej sens.

– No i co ja mam zrobić z tą moją mamą? – zapytałem żonę.

– A co możesz zrobić? – odbiła piłeczkę Małgosia.

– Właśnie nie wiem… Jej by się przydało jakieś dziecko.

– Jakie dziecko? O czym ty mówisz? – spojrzała na mnie zdumiona. 

– Gdyby znowu została babcią, miałaby zajęcie, jakiś sens życia.

– Wybacz, kochanie, ale ja mam 45 lat i nie zamierzam ponownie zostać matką. A Jola i Aleksander mają jeszcze co najmniej kilka lat na myślenie o dzieciakach. Powinny najpierw pokończyć studia! – fuknęła Gosia.

Cóż, oczywiście moja żona miała rację. Jak zwykle zresztą. Musiałem zatem wymyślić coś innego. Postanowiłem więc „zaktywizować” mamę, pchnąć w nią ducha życia. Zacząłem od prób zapisania jej na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Powiedziała, że się nad tym zastanowi. A gdy zacząłem nalegać, by podjęła decyzję, oświadczyła, że jednak to nie dla niej.

Potem namawiałem ją na to, żeby spisała dzieje naszej rodziny w formie pamiętnika. Pamiętałem, że od dawna miała na to ochotę, i co rusz przymierzała się do tematu. Jednak gdy jej to przypomniałem, uśmiechnęła się tylko blado i powiedziała:

– Już za późno na to, synku.

– Mamuś, no co ty opowiadasz?! – zdenerwowałem się. – Masz na to jeszcze co najmniej kilkanaście lat!

– Nie sądzę. Zresztą, nie o to chodzi, ile jeszcze będę żyła. Ojciec miał lepszą pamięć. Bez niego nie dam rady.

Opadły mi ręce. Moja żona, gdy opowiedziałem jej tę rozmowę, poradziła mi, żebym zaczął aktywizowanie mamy od jakichś mniejszych wyzwań. Dlatego pomyślałem o gotowaniu. Mama zawsze była świetną kucharką, ale od chwili śmierci taty jadła tylko kanapki. Bo, jak mówiła, „dla samej siebie szkoda fatygi”.

Powiedziałem jej więc, że oboje z Małgosią jesteśmy bardzo zapracowani, i przydałoby się nam, żeby ktoś do nas wpadł i ugotował. Tym razem mama się zgodziła na mój pomysł, choć bez entuzjazmu.
Odtąd wpadała do nas dwa razy w tygodniu, żeby zrobić nam obiad. I tak przez miesiąc.

Aż któregoś dnia, chociaż byliśmy umówieni – nie przyszła. Zadzwoniłem do niej, nie odbierała telefonu. Zaniepokojony pojechałem do jej mieszkania. Drzwi były zamknięte od środka, ale zobaczyłem, że okno jest lekko uchylone. Udało mi się wdrapać na balkon, to było tylko pierwsze piętro.

Otworzyłem szerzej okno i wszedłem do środka.

Mama leżała na kanapie i wyglądała, jakby spała. Ale ja nie próbowałem jej obudzić. Wiedziałem, że to nie sen, tylko śmierć. Bo na jej twarzy, po raz pierwszy od kilku miesięcy, zobaczyłem uśmiech.
Kilka dni później pochowaliśmy mamę obok taty. Przez kolejne tygodnie chodziłem strasznie przygnębiony i nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Wreszcie Gosia zapytała:

– Pewnie masz pretensje do siebie, że nie udało ci się przywrócić mamie chęci życia?

– No bo mi się nie udało…

– A może nie było takiej możliwości?

– Nie wierzę! Po prostu nie wpadłem na odpowiednio dobry pomysł. A może za późno cię posłuchałem? Gdybym od razu zaczął od mniejszych rzeczy, od tych obiadów…

Żona podeszła do mnie i położyła mi dłonie na ramionach.

– Kochanie, to też mogłoby nic nie dać – powiedziała. – Bo połowa mamy i tak już umarła w chwili śmierci twojego taty. A druga połowa, bez względu na wszystko, i tak nie potrafiłaby żyć samodzielnie. Tata był całym sensem jej życia.

Być może żona mnie tylko pocieszała. Ale mogła mieć rację. I moi rodzice należeli do tych par, w których małżonkowie umierają jeden po drugim. Tak jakby się umówili na to, że jeśli jedno z nich wyruszy w drogę na tamten świat, to drugie nie da mu tam żyć samotnie.

Czytaj także:
„Zostałam zgwałcona na imprezie firmowej. Wszyscy uważają, że sama tego chciałam. Jak mam powiedzieć o tym mężowi?”
„Kocham męża i kochanka, który wrócił do mojego życia po 6 latach. Po tamtym rozstaniu wypłakałam morze łez”
„Sąsiadka zagięła parol na mojego naiwnego męża. Młoda wdowa kusi go swoimi wdziękami, a on leci jak mucha do miodu”

Redakcja poleca

REKLAMA