„Mam 40 lat i mieszkam z rodzicami. Kumple się śmieją, że siedzę na garnuszku u mamy, ale dla mnie to jak wieczne Święta”

facet fot. iStock by Getty Images, m-gucci
„Kompletnie nie byłem przygotowany na życie na własną rękę. Sama myśl o tym, że musiałbym ogarnąć te wszystkie domowe obowiązki, od prania przez gotowanie po sprzątanie, napawała mnie lękiem. Kiedy w takim razie znalazłbym czas na swoje hobby?”.
/ 11.12.2024 07:15
facet fot. iStock by Getty Images, m-gucci

Żyję dokładnie tak, jak zawsze chciałem. Wszystko mam poukładane po swojemu. Zarabiam własne pieniądze, ale mogę je wydawać tylko na siebie, ponieważ wszelkie opłaty robią moi rodzice. Nie zaprzątam sobie głowy domowymi obowiązkami – mama świetnie radzi sobie z porządkami i przygotowywaniem posiłków. Gdy mam czas wolny od pracy, oddaję się moim ulubionym zajęciom: gram na konsoli, składam modele lotnicze i śledzę, co dzieje się na giełdzie.

Jest mi dobrze

Kumple uważają, że coś jest nie w porządku, kiedy dorosły człowiek martwi się tylko o to, w którym miejscu ustawi nowy telewizor. Ale według mnie taki styl życia jest po prostu wspaniały.

Właściwie nie mam powodów do narzekań. Mieszkanie pod jednym dachem z rodzicami w przestronnym domu, gdzie panuje rodzinna atmosfera, wydaje się jak wymarzona sytuacja. Moja mama to prawdziwa czarodziejka w kuchni, a od taty można usłyszeć mnóstwo interesujących opowieści o tym, co dzieje się w jego firmie. Wszystko byłoby perfekcyjne, gdyby nie jeden szczegół… dobijam do czterdziestki, wciąż nie wyprowadziłem się na swoje, a koledzy non stop mi to wytykają.

Ostatnio zauważyłem, że coś jest nie tak z mamą.

– Może najwyższa pora, żebyś poszukał własnego kąta? – spytała, stawiając przede mną gorącą zupę. To pytanie sprawiło, że od razu straciłem apetyt.

– No ale po co? Tu mam wszystko, co mi potrzebne — zażartowałem, starając się ukryć, jak bardzo nie chcę żadnych zmian w swoim życiu.

Mama odpowiedziała tylko cichym westchnieniem. Kompletnie nie byłem przygotowany na życie na własną rękę. Sama myśl o tym, że musiałbym ogarnąć te wszystkie domowe obowiązki, od prania przez gotowanie po sprzątanie, napawała mnie lękiem. Kiedy w takim razie znalazłbym czas na swoje hobby?

Mieli ze mnie ubaw

Któregoś piątku zebraliśmy się na wieczorne spotkanie z ekipą z dawnych lat szkolnych. Pojawiło się kilka znajomych twarzy – między innymi Kamil i Ania, których nie widziałem od dłuższego czasu. Wybraliśmy się do pobliskiego pubu. Początkowo panowała świetna, wesoła atmosfera. Aż w końcu rozmowa zeszła na prywatne sprawy.

– Nadal siedzisz u mamy i taty? – zagadnął Robert, który jak zwykle nie mógł powstrzymać się od uszczypliwych uwag.

Nie zdążyłem zareagować, gdy odezwał się rozbawiony Kamil.

– Właśnie tak, nasz Tomek nie opuścił jeszcze rodzinnego gniazdka. Założę się, że mama wciąż się nim opiekuje jak małym chłopcem – rzucił ze śmiechem, który podchwycili pozostali.

Zrobiło mi się gorąco, a policzki oblał rumieniec. „Naprawdę tak mnie widzą?” – przemknęło mi przez głowę, gdy starałem się nie okazać zmieszania.

– Tak naprawdę to… – spróbowałem wyjaśnić, ale nikt nie przestawał się śmiać.

– Przestańcie już. Na pewno ma ku temu jakieś powody, co nie, Tomek? – wtrąciła się Ania, próbując przyjść mi z pomocą, lecz Robert nie zamierzał odpuścić.

– Jasne, „powody”. Bo który normalny chłop nie marzy o mieszkaniu z rodzicami? – dodał z jeszcze większą kpiną w głosie.

Nie odpuszczali

W końcu zebrałem się na odwagę i postanowiłem się bronić.

– Fakt, wciąż mieszkam pod jednym dachem z mamą i tatą. Ale wiecie, co jest najlepsze? Właśnie kupiłem mieszkanie. Za kasę, bez kredytu – powiedziałem mocnym głosem, co sprawiło, że wszyscy nagle ucichli. Oczywiście zmyślałem. Mimo że wydawałem mało, nie udało mi się odłożyć znaczącej kwoty.

– Wow, serio? Super wiadomość! – na twarzy Ani pojawił się szeroki uśmiech. Robert też nie krył zdziwienia.

– Nadszedł moment na wprowadzenie zmian. Jestem podekscytowany tym nowym etapem – skłamałem po raz kolejny, czując, jak to kłamstwo coraz bardziej mnie przytłacza.

Spędziliśmy kolejne godziny na luźnych pogawędkach, ale coś ciągle mnie gryzło w środku. Gdy tak siedziałem, ukrywając prawdę przed kumplami, zrozumiałem, że może faktycznie przyszła pora na konkretne działanie i wprowadzenie tych wszystkich zmian.

Kiedy na spotkaniu znajomych skłamałem o kupnie własnego lokum, zrozumiałem, że muszę wreszcie wziąć się do roboty. Czułem, że sam powinienem zrobić ten krok, zanim ktoś mi to zasugeruje.

Podjąłem decyzję

Byłem świadomy, że to nie będzie prosta sprawa i pewnie stracę wszystkie zaoszczędzone pieniądze na spłatę kredytu, ale czułem się gotowy na taką zmianę.

– Mamo, tato, chciałbym wam o czymś powiedzieć – odezwałem się przy kolacji.

– O co chodzi? – mama spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

– Podjąłem decyzję o zakupie mieszkania – powiedziałem, próbując nie okazać zdenerwowania.

W pomieszczeniu momentalnie zapadła cisza. Rodzice popatrzyli na siebie ze zdumieniem, a ojciec pierwszy przerwał milczenie.

– Zastanowiłeś się nad tym porządnie? Może lepiej nie spieszyć się z taką decyzją? Wiesz w ogóle jakie są teraz ceny mieszkań? – spytał z wyraźnym niepokojem w głosie.

Mama również nie potrafiła ukryć zaskoczenia.

– Tak znienacka ogłaszasz takie plany, synku? Na pewno czujesz, że dasz radę podjąć się czegoś takiego? – wtrąciła.

– Wiem, że się martwicie, ale przemyślałem to dokładnie – starałem się ich przekonać, mimo że sam czułem niepewność. Co prawda nie sprawdziłem jeszcze dokładnie cen, ale byłem pewien, że bank mi pomoże.

– Myślałam, że odpowiada ci mieszkanie z nami — powiedziała mama, choć sama niedawno zachęcała mnie do wprowadzenia zmian w życiu.

Chciałem im pokazać

Z początku byłem naprawdę dobrej myśli, ale im więcej liczb sprawdzałem, tym bardziej czułem, jak opada mi nastrój. Te dwadzieścia tysięcy, które udało mi się odłożyć przez kilka ostatnich lat, zawsze wydawało mi się niezłą sumką. Ale kiedy teraz spojrzałem na nie przez pryzmat kupna własnych czterech kątów, ta kwota już nie robiła takiego wrażenia.

Kiedy zobaczyłem, ile banki wymagają na wkład własny, poczułem, jak robi mi się słabo. Okazało się, że muszę mieć aż dwadzieścia procent ceny mieszkania. Szybko policzyłem w głowie i wyszło mi, że nawet na najmniejszą kawalerkę potrzebuję dwa razy więcej pieniędzy, niż udało mi się odłożyć.

– Co ja sobie myślałem? – mruknąłem pod nosem, coraz bardziej zdenerwowany całą sytuacją.

Niestety, kolejne przeczytane artykuły tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że przy moich zarobkach większość rozwiązań odpada. Gdy dodałem do tego wszystkie ukryte koszty, poczułem się kompletnie bezsilny.

Siedziałem do późna w nocy, aż w końcu położyłem zmęczoną głowę na blacie. Moje pragnienie samodzielności rozbiło się o barierę pieniędzy. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Myślałem, że mieszkam z rodzicami, bo tak chcę, a nie dlatego, że muszę. Niestety, prawda okazała się bolesna – moje obecne fundusze to kropla w morzu potrzeb. Starczyłoby mi ledwo na malutki skrawek kawalerki.

Pewnie będę zmuszony zostać pod rodzicielskim dachem jeszcze przez parę lat, ale przynajmniej zacznę oszczędniej żyć… Tylko jak ja to wszystko wytłumaczę kolegom na następnym spotkaniu?

Adam, 40 lat

Czytaj także:
„Pół życia czekałam na oświadczyny. Po 40-tce zamiast brylantów, dostałam sowitego kopa w 4 litery”
„Jako samotna matka muszę oszczędzać nawet na świetle w lodówce. Nie sądziłam, że aż tak wpłynie to na moją córkę”
„W świątecznym prezencie od ukochanego dostałam krem na zmarszczki. To był cios poniżej pasa, który popamięta na długo”

Redakcja poleca

REKLAMA