„Kumpel męża to niewdzięcznik i krętacz. Miał wyremontować nasz dom, a zabrał pieniądze i zniknął jak kamień w wodę”

Oszukane małżeństwo fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Owszem robota był dobrze zrobiona, ale nigdy nie wierzę, że Kamil pracował po 12 godzin dziennie. Drań zwyczajnie chciał naciągnąć nas na pieniądze. Gdy zobaczył, że nie damy się wpędzić w maliny, wyciągnął inną broń. Zrobił z nas oszustów i skąpców w oczach całej wsi”.
/ 02.03.2022 06:31
Oszukane małżeństwo fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

W zasadzie nie znałam przyjaciół męża z czasów młodości. Poznaliśmy się już w Niemczech, a rodziny w Polsce odwiedzamy tylko w święta, bo ileż można znosić przymawianie się o prezenty albo proszenie o załatwienie pracy kolejnemu koledze szwagra?

A jednak tęskniliśmy do kraju; cóż innego skłoniłoby nas do kupna gospodarstwa na Pomorzu? Zaniedbane zabudowania to był obraz nędzy i rozpaczy, ale działka w urokliwym miejscu nad jeziorem była warta każdych pieniędzy.

Na razie miała służyć do wypoczynku, potem planowaliśmy postawić parę drewnianych domków i zarobić na wakacyjnym wynajmie. Niewykluczone, że z czasem moglibyśmy tam zamieszkać na stałe, na przykład na emeryturze…

Najpierw trzeba było jednak doprowadzić do używalności dom mieszkalny, bo w obecnym stanie nadawał się raczej na magazyn. Nie mieliśmy czasu, by pilnować ekip remontowych, i wtedy właśnie Przemek przypomniał sobie o przyjacielu, który miał dryg do prac budowlanych, a obecnie ponoć był bez zatrudnienia. Zadzwonił do Kamila i zaproponował pracę.

– Będziesz mieszkał w przyczepie kempingowej, którą zostawiliśmy – powiedział. – Roboty jest cała masa, może i na dwa lata. Miejsce cudowne. Możesz łowić rybki albo popływać naszą łodzią, a na weekendy zapraszać żonę z córką. Będziecie mieli wczasy za darmo.

– Nie wczasy mi teraz w głowie, chłopie, tylko spłata długów – obruszył się Kamil. – Powiedz lepiej, ile mogę na tym zarobić.

– Na pewno się dogadamy – zapewnił Przemek, puszczając do mnie oko. – Krzywdy nie będziesz miał.

– Ratujesz mi życie, człowieku – usłyszałam z telefonu ustawionego na opcję głośnomówiącą, żebym mogła uczestniczyć w rozmowie.

Mąż był pewien, że Kamil solidnie wykona robotę

Mąż zaręczał, że Kamil to poważny człowiek: jeżeli podjął się pracy, możemy być pewni, że zjawi się w określonym miejscu o umówionej porze. Wiosną nie mieliśmy czasu i zabawę z remontem przesunęliśmy na początek wakacji.

W pierwszych dniach lipca spotkaliśmy się w przyszłej wiejskiej rezydencji. Kamil sprawiał wrażenie sympatycznego faceta. Rozejrzał się, zapytał, co mamy zamiar zmienić, co zachować, po czym stwierdził, że do zimy zdąży zrobić najważniejsze rzeczy.

Przed wyjazdem do Niemiec kupiliśmy wszystkie potrzebne materiały budowlane i zwinęliśmy się z powrotem, bo przyczepa była za mała, by zapewnić komfort trzem osobom. Pożegnaliśmy Kamila, siedzącego już w wykopie przy fundamentach, i obiecaliśmy zajrzeć pod koniec miesiąca.

– Przyjadę na pewno – uspokajał Przemek przyjaciela. – Przecież nie zostawię cię bez kasy! Notuj godziny pracy, a my wracamy zarabiać na twoją wypłatę. Widzimy się w sierpniu.

Niestety, znów wszystko nam się przesunęło o dobre dwa tygodnie. W końcu udało się wyrwać z kieratu i dotrzeć do rancza, gdzie przywitał nas pełen pretensji Kamil.

– Ludzie, przecież ja tu nie mam za co żyć! Umawialiśmy się, że przyjedziecie na początku miesiąca. Myślisz, Przemo, że żywię się trawą, czy jak?

Nie byłam pewna, czy to męskie żarty czy przejaw zwykłego chamstwa, więc się nie odzywałam. Przemek, którego trudno wytrącić z równowagi, rzucił dowcipem dla rozładowania nastroju, ale jego kolega wyraźnie wstał rano lewą nogą, w dodatku zapominając, kto tu jest pracodawcą.

– Przyniosę wykaz godzin i pędzę się umyć, a ty przygotuj forsę – zwrócił się Kamil jak do podwładnego.

– Muszę wyskoczyć do domu, pozałatwiać kilka spraw.

Wszedł do przyczepy, wyłaniając się po chwili z ręcznikiem w jednej ręce i pomiętym kajetem w drugiej. Trzeba przyznać, że w czasie naszej nieobecności Kamil się nie lenił: fundamenty wokół domu zostały wzmocnione i zaizolowane, wstawiono też nowe okna, które zamówiliśmy przed wyjazdem. 

– Mówiłem ci – powiedział Przemek z dumą – że to dobry fachowiec.

Może i dobry, ale cham i prostak, pomyślałam w duchu. Zerknęłam na godziny pracy, które zapisał. Wychodziło, że facet tyrał po dziesięć, dwanaście godzin dziennie.

– Nigdy w to nie uwierzę – mruknęłam. – Aż dziwne, że nie liczył od razu całej doby!

Ten niewdzięcznik uważa, że dostał za mało pieniędzy

Odwalił kawał dobrej roboty– mruknął tylko Przemek, przeliczając plik banknotów.

– A za mieszkanie i prąd mu nie odliczysz?– spytałam oburzona. – W biznesie nie ma sentymentów, kochanie. Każdy szacuje swój wkład.

Mąż pomyślał chwilę, po czym część banknotów zwinął w rulon i schował do kieszeni. Dobrze, że okazał zdrowy rozsądek – przed nami moc wydatków, nie ma co szastać pieniędzmi!

– To zaliczka? – niepewnie spytał Kamil, kiedy dostał wynagrodzenie.

– Jaja sobie robisz? – podniósł głos, kiedy Przemek zapewnił go, że to całość kwoty. – Wychodzi jakieś dwa euro za godzinę. Też masz taką stawkę w pracy?

Przemkowi zrobiło się przykro i już, już sięgał do kieszeni, ale przytrzymałam go za rękę.

– Jak możesz porównywać wypłatę w Niemczech do zarobków w Polsce? – zapytałam ostrym tonem. – Przecież tu życie jest tańsze! Zarobiłeś godziwe pieniądze, poza tym korzystałeś z naszej przyczepy i zużywałeś prąd, który też kosztuje!

Zatkało go. Tak właśnie trzeba z ludźmi, inaczej by człowieka pożarli.

– Gdybym nie był pod kreską – powiedział do Przemka, ignorując moją obecność – rzuciłbym ci w gębę te pieniądze, wiesz?

Ale jakoś nie rzucił, tylko wsiadł do samochodu i odjechał.

– Przeżre kasę i wróci, nie przejmuj się, kochanie – powiedziałam mężowi.

Ale nie wrócił i musieliśmy się martwić, jak wszystko zabezpieczyć, żeby tubylcy nie rozkradli, ledwo wyjedziemy. Natyraliśmy się jak dzikie osły, potem nie mogliśmy znaleźć nikogo zaufanego. Idzie zima, a my z robotami w lesie…

A dziś zadzwoniła teściowa i zapytała, czy to prawda, że Przemek oszukał Kamila z zapłatą… Ponoć w miasteczku aż huczy! Nie dość, że nieuczciwy, to jeszcze intrygant! Jak się ma takich przyjaciół, to już wroga nie potrzeba!

Czytaj także:
„Teściowa doprowadza mnie do szału. Wpada bez zapowiedzi, myszkuje po kątach, wytyka mi błędy. A mój mąż jej broni”
„Biologiczna matka urodziła mnie w wieku 15 lat i porzuciła jeszcze w szpitalu. Teraz wróciła i błaga o wybaczenie”
„Teściowa mojej córki odbiła mi męża. Teraz to nawet mi go szkoda, bo przy tej babie nie będzie miał życia”

Redakcja poleca

REKLAMA