„Danka wymyśliła prześladowcę, by mnie poderwać. Ja się martwiłem o jej życie, ona bawiła się moim kosztem”

Mężczyzna, którego uwiodła księgowa fot. Adobe Stock, New Africa
„Gospodyni otworzyła mi drzwi w przezroczystym peniuarze. Prześwitywała przez nią seksowna bielizna. Danka przysunęła się i pocałowała mnie w policzki. Rozchyliła szlafroczek i kusząco oparła się o mnie biodrem...”.
/ 28.12.2021 07:17
Mężczyzna, którego uwiodła księgowa fot. Adobe Stock, New Africa

Wstaję, gdy podchodzi do mnie kobieta. Na powitanie całuję w rękę. Uważam, że to do mężczyzny należy zrobienie pierwszego kroku. Dlatego współczesne kobiety mnie przerażają. Takie samodzielne, pewne siebie. Co by im zaszkodziło chociaż czasem poudawać, że są bezbronne i potrzebują silnego męskiego ramienia?

Moja żona Asia była inna. Czuła, wrażliwa. I bardzo mądra. Choć tak naprawdę to do niej zawsze należało ostatnie słowo w każdej sprawie, pozwalała mi wierzyć, że to ja noszę spodnie w naszym związku. Bardzo ją kochałem. Zmarła dziesięć lat temu. Długo nie mogłem się pozbierać. Tak naprawdę to chyba nie pozbierałem się do dziś. I pewnie mój brak obycia sprawił, iż tak długo mi zajęło, zanim połapałem się, że Danka mnie podrywa.

A może otworzymy jeszcze jedną butelkę wina?

Mam własną kancelarię adwokacką, ale społecznie doradzam w biurze porad prawnych. To taka fundacja. Danuta jest tam księgową. Zaczęła pracę przed Wielkanocą. Atrakcyjna, ale zupełnie nie w moim typie. Tleniony blond, karminowe usta, obcisłe wydekoltowane bluzeczki. Byłem mocno zdziwiony, gdy stanęła w drzwiach mojego pokoju.

– Panie Adrianie, mogę na chwileczkę – jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.

– Tak, tak, zapraszam – zerwałem się z krzesła i zacząłem zrzucać papiery z fotela dla gości. – O tu, proszę – trajkotałem, usiłując sobie przypomnieć imię gościa.

– Danuta. Księgowa – wyszło na to, że czyta w moich myślach. – Nic nie szkodzi, rozumiem, nie ma pan pamięci do imion.

Danuta uśmiechnęła się promiennie, usiadła na krześle i założyła nogę na nogę.

– Panie mecenasie, potrzebuje porady. Pomyślałam, że może mógłby pan tak, wie pan, pro publico bono.

– Nie ma sprawy. Jaki ma pani problem?

– Widzi pan, jest taki facet. Mój były. Kulturysta, wielki chłop. Ma na imię Krystian. I on nie może się pogodzić, że nie chcę już z nim być. Wydzwania, pisze SMS-y, dobija się drzwi. Trochę się go boję. Szczególnie, że mam na oku kogoś innego. I chciałabym go zaprosić do siebie. Ale jak Krystian go zobaczy, to może mu zrobić krzywdę… Nie wiem, co robić – Danka teatralnym gestem otarła łzę.

– Proszę nie płakać, no proszę. Wszystko będzie dobrze – sięgnąłem do kieszeni i podałem jej płócienną chustkę do nosa. Spojrzała na nią podejrzliwie. – Proszę się nie martwić, świeżo wyprana.

Danka uśmiechnęła się. Poczułem się jak rycerz, który musi pomóc damie w opałach. Usiadłem za biurkiem i starałem się wyglądać jak najpoważniej.

– Proszę mi dać telefon Krystiana. Postraszę go paragrafami. Na pewno pomoże. Proszę się się nie martwić. Zajmę się wszystkim. I proszę już nie płakać.

Danuta wzięła długopis i na kartce zapisała numer komórki.

– To ja czekam na wieści, panie mecenasie – oznajmiła i sobie poszła.

Zadzwoniłem do tego Krystiana jeszcze tego samego popołudnia.

– Halo? – w słuchawce zabrzmiał lekko ochrypiały bas. – Kto mówi?

– Jestem prawnikiem pani Danuty Kozińskiej. Dzwonię, żeby pana ostrzec, że moja klientka nie życzy sobie kontaktów z panem. Proszę do niej nie dzwonić i jej nie nachodzić. W przeciwnym razie będzie zmuszona donieść na pana na policję…

Krystian przerwał mi i zaczął mnie wyzywać. To ja zasypywałem go paragrafami z kodeksu karnego i przytaczałem kary, jakie grożą za złamanie każdego z nich.

– Wal się, papugo – moje pogróżki nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. Rzucił jeszcze parę przekleństw i się rozłączył. Kolejny dyżur miałem w czwartek. Wsunąłem głowę do pokoju księgowych.

– Pozwoli pani na chwileczkę?

Danka rozmawiała przez telefon. Śmiała się. Na mój widok spoważniała.

– Muszę kończyć – rzuciła do słuchawki.

– Chyba niewiele pan wskórał – Danka zakryła twarz dłońmi. – Krystian czekał na mnie przed domem. Groził mi. Powiedział, że jak jeszcze raz napuszczę na niego zasranego papugę, to mi potnie twarz. Panie Adrianie, ja się naprawdę boję…

Danuta zaczęła płakać. Chciałem ją poklepać po ramieniu, ale ona przylgnęła do mnie, i dalej płakała.

– No już, proszę przestać, wszystko będzie dobrze – próbowałam ją oderwać od siebie, bo czułem się nieswojo.

– Panie Adrianie. Bo może jemu trzeba to na piśmie dać. Na policję nie pójdę, ale przecież on się nie połapie. Dostanie do ręki urzędowy papier z zakazem zbliżania się, to może się opamięta. Proszę…

Nie dałem się długo namawiać

– Krystian na pewno będzie dziś znowu wystawał pod moimi drzwiami. Może pan przyjdzie wieczorem z tym pismem? A jak się zjawi, to mu je wręczy? – Danka miała gotowy plan. Przystałem na niego.

Poświęciłem temu pismu prawie godzinę. Starałem się, żeby brzmiało jak najbardziej zawile. Przytoczyłem masę paragrafów i artykułów i cały ten prawniczy bełkot. Postawiłem kilka poważnie wyglądających pieczęci.

– Proszę, zapraszam – gospodyni otworzyła mi drzwi w lekko przezroczystym peniuarze. Prześwitywała przez nią seksowna bielizna. W salonie na stole stały zapalone świece i butelka wina. – Ojej, pani na kogoś czeka, przepraszam, zaraz sobie pójdę – zacząłem przepraszać.

– Ależ skąd! – zaprotestowała.

– Pomyślałam, że pan się tak dla mnie stara, to jakoś się odwdzięczę. Ugotowałam dla pana kolację. Zapraszam. Proszę zdjąć marynarkę, usiąść i się rozgościć.

Pieczeń była bardzo smaczna, deser lodowy również. Wysączyliśmy przy tym całą butelkę niezłego wina. – To może przejdziemy na ty? – Danuta wyciągnęła w moim kierunku kieliszek.

– Danusia.

– Adrian.

Danka przysunęła się i pocałowała mnie delikatnie w oba policzki.

– No dobrze, a co z tym całym Krystianem? – przypomniałem sobie, po co właściwie tu przyszedłem. – Może sprawdzimy, czy się nie pojawił?

Danka podeszła do okna. – Nie widzę go. Poczekajmy jeszcze. Może dla zabicia czasu otworzymy kolejne wino.

Widziałem, jak patrzą na nią inni faceci…

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia.

– Pani… Znaczy Danka, już późno, rano mam rozprawę. Pan Krystian już chyba dziś nie przyjdzie. Może to przełożymy?

Danka głęboko westchnęła. Rozchyliła szlafroczek i kusząco oparła się o mnie biodrem. Byłem już lekko wstawiony. Odruchowo wsunąłem rękę po cienką tkaninę. Dotknąłem jej brzucha. A potem zsunąłem rękę niżej. Danka znowu westchnęła, ale tym razem jakoś inaczej. Opamiętałem się. Zerwałem się z krzesła.

– Przepraszam, nie chciałem. Przepraszam, za dużo wypiłem. Ja już lepiej pójdę. Bardzo przepraszam.
Zerwałem się i wybiegłem.

– Adrian, no co ty?! Zaczekaj! – głos Danki usłyszałem już na klatce schodowej.

Dopiero następnego dnia rano, gdy zacząłem analizować wydarzenia poprzedniego wieczoru połapałem się, o co chodziło. Danka mnie po prostu podrywała. Ale nawet do głowy mi nie przyszło, że cała sprawa z Krystianem była tylko pretekstem, żeby mnie zaczepić. Byłem mile połechtany, że taka kobieta się mną zainteresowała. Niby nie była w moim typie, ale miałem oczy. I widziałem, jak jest atrakcyjna. I jak na nią patrzą inni faceci. Zbierałem się cały dzień, żeby do niej zadzwonić.

– Danka? Chciałem przeprosić za moje zachowanie. Znaczy za to, że tak uciekłem. To było niegrzeczne. Może na zgodę dasz się zaprosić na kolację? Do restauracji, nie mam pojęcia o gotowaniu. No i przyniosę papiery, bo wczoraj o nich zapomniałem.

Umówiliśmy się na dwudziestą. Byłem w restauracji kwadrans przed czasem, Denerwowałem się. Danka spóźniła się tylko dziesięć minut. Wyglądała bardzo pięknie. Miała na sobie skromną, ale bardzo seksowną czarną sukienkę. Wieczór minął bardzo szybko. Świetnie nam się rozmawiało. Danka nie była wcale pusta lalą. Dużo czytała i uwielbiała operę. Obiecałem, że zdobędę dla nas bilety na najbliższą premierę w Teatrze Wielkim. Zanim wsiadła do taksówki, odważyłem się i ją pocałowałem.

– Może pojedziesz ze mną? – zapytała. –  No chyba że się boisz, że ten Krystian…

– To była pierwsza randka… – zauważyłem onieśmielony.

– Daj spokój. Jeszcze się nie połapałeś? Krystian nie istnieje. Ten facet, z którym rozmawiałeś, to mój kuzyn. On studiuje aktorstwo. Wybacz, po prostu nie miałam pojęcia, jak cię podejść. Dziewczyny mówiły, że jesteś nie do wyjęcia.

– Nie do czego? – zapytałem, ale Danka zatrzasnęła drzwi taksówki i odjechała.

Do domu wracałem na piechotę. Nie byłem pewny, co myśleć. Czy powinienem być zadowolony, że Danka zadała sobie tyle trudu, żeby mnie poderwać? Czy wściekły, że dałem się tak łatwo nabrać.
Na ławce na podwórku zobaczyłem znajomą postać.

– Zaraz, a skąd ty wiesz, gdzie mieszkam? – zacząłem, ale Danka nie dała mi dokończyć.

– Pracuję w księgowości, głuptasie. My wiemy wszystko… A co do twoich zasad. To teoretycznie nasza pierwsza randka się skończyła. A teraz zaczyna się druga.

Danka przylgnęła do mnie całym ciałem i zaczęła mnie całować. Wszystkie wątpliwości, jakie miałem na temat naszego związku jeszcze kwadrans temu, nagle wyparowały. Otworzyłem drzwi na klatkę, złapałem Dankę na ręce i zaniosłem do mieszkania.

Czytaj także:
„Przed laty wybrałam niewłaściwego mężczyznę. Mój mąż zrobił dziecko innej, bo ja nie mogłam zajść w ciążę”
„Przyłapałam męża na zdradzie i wyrzuciłam z domu. Gdy zażądałam rozwodu stwierdził, że i tak słaba ze mnie służąca”
„Ukochany zostawił mnie, gdy wylądowałam na wózku i to po wypadku, który spowodował z głupoty”

Redakcja poleca

REKLAMA