„Klaudia zabrała synka i mnie zostawiła. Nie rozumiałem tego. Przecież rodzina była dla mnie sensem życia”

mężczyzna załamany że zostawiła go żona fot. Adobe Stock
„Nigdy nie powiedziała, że jest nieszczęśliwa. Chciała, żebym się tego domyślił. Marzyła o innym życiu - o podróżach, wyjściach... A ja nie miałem ochoty nawet chodzić do kina.”
/ 25.02.2021 11:41
mężczyzna załamany że zostawiła go żona fot. Adobe Stock

Zawsze miałem proste marzenia. Dom, miła żona i fajne dzieciaki. Wierzyłem, że do szczęścia człowiek nie potrzebuje jachtu, willi na Karaibach czy sportowego porsche.

Z Klaudią znaliśmy się od dziecka

Wychowaliśmy się na tym samym podwórku, chodziliśmy do tej samej podstawówki – ona dwie klasy niżej. Potem widywaliśmy się w sklepie, w kościele, w parku. Mijając się, zamienialiśmy kilka zdawkowych zdań i każde szło w swoją stronę. Bliżej poznaliśmy się na weselu sąsiada. Ja bez pary, ona też – posadzono nas koło siebie.

Rozmowa zaczęła się kleić w połowie pierwszej butelki wódki. Okazało się, że Klaudia tryska humorem. Kończyła właśnie studia pielęgniarskie. Zasypywała mnie zabawnymi anegdotkami z zajęć w prosektorium i praktyk w szpitalu. Poprosiłem ją do tańca. Kiedy orkiestra zagrała coś wolniejszego, przyciągnąłem Klaudię do siebie. Była miękka, ciepła i pięknie pachniała.

Pomyślałem, że mógłbym już zawsze budzić się przytulony do niej. Zaczęliśmy się spotykać. Po trzech miesiącach wyjechaliśmy na weekend. I poszliśmy razem do łóżka.

– Kochanie, to kiedy ślub? – powitała mnie rano Klaudia.

Zbaraniałem, a ona zaczęła się śmiać.

– Żartuję. Jest taka scena w „Czterech weselach i pogrzebie”. Nie pamiętasz?

Głupio mi się było przyznać, że nie widziałem tego filmu. A czułem się tym bardziej głupio, bo naprawdę myślałem już o zaręczynach i ślubie. Wyznałem to kilka tygodni później.

Kocham cię i chcę, żebyśmy założyli rodzinę – wyszeptałem jej do ucha w nocy.
– Pogadamy o tym rano, dobra?

Wystraszyłem się, że Klaudia nie chce ślubu. Przynajmniej nie ze mną

Ale rano wyjaśniła mi, że jej zdaniem powinniśmy trochę poczekać.

– Ja dopiero zaczynam pracę. Muszę się dużo nauczyć. Przecież mamy czas. Wiesz, możemy się zaręczyć. Co ty na to?

Odetchnąłem z ulgą. Kilka dni później kupiłem pierścionek. W następny weekend oświadczyłem się. Przez rok świadomość, że Klaudia jest moją narzeczoną, w zupełności mi wystarczała. Ale ciągle mieszkaliśmy osobno. Zacząłem coraz częściej mówić o ślubie.

– Tomek. Ale jak chcesz, to możemy już razem zamieszkać. Nie potrzebujemy do tego ślubu. Mamy XXI wiek – droczyła się ze mną Klaudia. – A nawet możemy pojechać w podróż przedślubną, zamiast poślubnej. Co ty na to?

Roześmiałem się.

– Oj, kto by pomyślał, że ty taka nowoczesna jesteś…

Klaudia poddała się rok później. Zaczęliśmy planować ślub

Klaudia siedziała z nosem w kolorowych folderach. Byłem pewien, że wybiera suknię ślubną. Kiedyś zajrzałem do jednego. To była ulotka biura podróży. Wzruszyłem ramionami i zająłem się swoimi sprawami. Pobraliśmy się w wakacje. Klaudia w kościele popłakała się. Uważałem, że ze wzruszenia. Wcześniej wynajęliśmy małe mieszkanie. Po weselu przeniosłem ją przez próg.

– Mam dla ciebie niespodziankę – zawołałem z pokoju. – Chodź tutaj!

– Super. Mam się już pakować, czy…

Klaudia weszła do pokoju i przerwała w pół zdania. Widziałem, że ją zatkało. Promieniałem z dumy. Na ten nowiutki, wielki telewizor oszczędzałem prawie rok.

– Piękny, prawda. Będziemy siedzieć na kanapie i oglądać seriale, mecze. A za jakiś czas kreskówki. Będziemy mieć cudowne życie.

Pół roku później Klaudia zaszła w ciążę. Płakała, jak mi to mówiła

Ja też się popłakałem. Zaczynało się spełniać nasze wielkie marzenie! Będziemy mieć rodzinę! Przez następnych osiem miesięcy rozpieszczałem ją. Spełniałem wszystkie jej zachcianki. Ganiałem po nocy do sklepu po śledzie czy parówki. W pracy zebrałem się na odwagę i poprosiłem o podwyżkę. I ją dostałem!

Znalazłem dwupokojowe mieszkanie w bloku z windą. Wyszykowałem je w tajemnicy przed żoną. Urządziłem piękny pokoik dziecinny. Norbert urodził się kilka tygodni za wcześnie. Ale na szczęście zdrowy i silny. Wziąłem urlop. Ze szpitala zabrałem żonę i syna do naszego nowego domu.

Ten pierwszy miesiąc był magiczny. Zdarzało nam się, że stawialiśmy sobie fotele przy łóżku synka i pół nocy patrzyliśmy, jak śpi. Wydawało mi się, że tak wygląda szczęście. Norbert rósł jak na drożdżach. Klaudia wróciła do pracy, gdy skończył rok. Uważałem, że to za wcześnie, ale musiałem się z nią zgodzić, że z jednej pensji będzie nam się ciężko utrzymać.

Klaudia na prywatnych nocnych dyżurach mogła całkiem nieźle dorobić. W noce, które pracowała, brałem syna do łóżka. Czasem budziłem się z jego małą rączką na twarzy. W te noce brakowało mi żony. Ale lubiłem też ten moment, kiedy o szóstej rano cała zmarznięta wsuwała się pod kołdrę i przytulała do nas. Ogrzewałem jej ręce i stopy i szeptałem czułe słówka, aż zasnęła.

W ciągu dnia małym zajmowała się moja mama. Prosto po pracy gnałem po niego do rodziców. A potem do domu. Kolacja, bajka i do łóżka. Kiedy Norbert podrósł, zaczęliśmy chodzić do zoo. Nasz synek potrafił ponad godzinę stać przy wybiegu słoni i gapić się na nie z rozdziawioną buzią. Siadałem wtedy z Klaudią na ławce i mieliśmy chwilę dla siebie. Opowiadaliśmy sobie o pracy, znajomych, planowaliśmy kolejny weekend, spieraliśmy się o wakacje.

Ja zawsze chciałem jechać na Mazury, uczyć Norberta łowić ryby. Klaudia mówiła o plaży, słońcu. Tłumaczyłem jej, że Bałtyk jest zimny, a na Mazurach, nawet jak pada, jest co robić.

Ani razu się nie pokłóciliśmy. Nie było żadnej awantury

Nawet przez myśl przez te wszystkie miesiące mi nie przeszło, że moja żona nie jest szczęśliwa. To był wtorek. Klaudia miała wolne. Zjedliśmy śniadanie.

– Będziecie się dziś świetnie bawić, gdy tatuś będzie ciężko pracował, co? – rzuciłem na pożegnanie.

Klaudia pocałowała mnie w policzek. Norbert pomachał mi rączką lepką od owsianki. Ledwie wyszedłem, zacząłem za nimi tęsknić. Do domu wróciłem o w pół do szóstej. Wpadłem do mieszkania, pogwizdując wesoło. W ręku niosłem pudełko ulubionych babeczek żony i synka. W mieszkaniu było cicho. Norbert nie wybiegł się przywitać. Przy szafie stała spakowana walizka.

– Klaudia… Co tu się dzieje – zacząłem szukać żony.

Siedziała w kuchni na taborecie. Na stole leżały jej klucze do mieszkania.

– Tomek. Ja nie mogę dłużej tak żyć. Duszę się. Nie tak to sobie wyobrażałam. Norbert jest u mojej mamy. Zostałam, żeby powiedzieć ci, że odchodzę. Opieką nad Norbertem się podzielimy. Wiem, że go kochasz i jesteś świetnym ojcem. Nie będę wam ograniczać kontaktu. Ale nie możemy dalej być razem. Przepraszam.

Wstała, wzięła walizkę i wyszła. Nawet nie drgnąłem. Dużo czasu minęło, zanim dotarło do mnie, co się stało. Wstałem, podszedłem do lodówki i sięgnąłem po wódkę. Upiłem się jak świnia. I zacząłem demolować mieszkanie. O czwartej nad ranem zacząłem wydzwaniać do rodziców i rodzeństwa Klaudii.

– Powiedz, kim jest ten s…syn, do którego odeszła, to się z nim rozmówię – bełkotałem. – A jak się spróbuje zbliżyć do mojego syna, to go zabiję.

Kląłem, straszyłem, płakałem. Zasnąłem na podłodze. Rano nie poszedłem do pracy. Szefowi powiedziałem prawdę – że żona mnie rzuciła. Zrozumiał.

Przez następne tygodnie zachowywałem się jak paranoik

Próbowałem wyśledzić prawdę. Nie miałem wątpliwości, że Klaudia rzuciła mnie, bo kogoś poznała. Sam nie wiedziałem, co zrobię, jak go znajdę. Czy chcę mu obić gębę? Czy dowiedzieć się, w czym jest lepszy ode mnie? Budziłem się w nocy zapłakany i chory z tęsknoty.

Obiecywałem sobie, że zrobię wszystko, żeby odzyskać żonę i syna. Ale były dni, gdy górę brała wściekłość i urażona męska duma. Wtedy wyobrażałem sobie, że zabiorę Norberta do siebie, a jej, choćby błagała, zamknę drzwi przed nosem. Syna i żonę zobaczyłem po miesiącu.

– Uspokoiłeś się? Bo Norbert tęskni. Ale nie mogłam dopuścić, żeby cię widział w takim stanie – głos Klaudii w słuchawce był suchy i rzeczowy.

Nie zanosiło się na to, że chce przeprosić i do mnie wrócić. Bardzo chciałem ich zobaczyć, więc zapewniłem ją, że już mi przeszło. Przeprosiłem. Spotkaliśmy się w zoo. Norbert rzucił mi się na szyję. Opowiadał mi bez ładu i składu, co robił, co oglądał, kogo spotkał przez ostatni miesiąc. Pobawiliśmy się piłką. Pobujałem go na huśtawce. A potem poszliśmy do słoni. Jak kiedyś usiedliśmy z Klaudią na ławce.

– Dlaczego nie mówiłaś, że nie jesteś szczęśliwa. Przecież ja cię kocham. I ty mnie też kochałaś, prawda? – spytałem.
– Tomek. Czasem to nie wystarcza. Sama miłość. Zastanów się, ja my żyliśmy. Nie byliśmy ani razu w kinie czy teatrze. Nie zabrałeś mnie na kolację czy koncert. Nie wyjechaliśmy na weekend. Nie jeździmy na rowerach, rolkach, łyżwach. Nigdy nie byłam za granicą. Nie potrzebujesz tego, rozumiem. Ale ja jestem inna…
– Ale Klaudia. Nigdy nie powiedziałaś, że chcesz robić którąkolwiek z tych rzeczy – zacząłem protestować.

Bo chciałam, żebyś się domyślił. Włączałam kanał podróżniczy, mówiłam „patrz, wieża Eiffla, na żywo musi robić niesamowite wrażenie”. A ty nawet nie podnosiłeś wzroku znad gazety. Rozrzucałam na stole w kuchni ulotki reklamowe toru łyżwiarskiego czy ścianki wspinaczkowej. Wyrzucałeś je do śmieci. Zostawiałam na stoliku pisma otwarte na recenzji nowego filmu. I jeszcze mówiłam: „a wiesz, że w naszym kinie są tanie środy? Dwa bilety w cenie jednego. Jutro jest środa..”. A ty odkładałeś pismo na półkę i pytałeś, czy mam dyżur. Pamiętasz, wspomniałam ci, że mąż mojej koleżanki pracy zafundował jej na urodziny skok ze spadochronem. A ty mruknąłeś „jak to dobrze, że wolisz dostać nową bluzeczkę”.

Jasne, że pamiętałem te ulotki. I pisemka. Jestem pedantem. Irytowały mnie. Sprzątałem je i byłem z siebie dumny, że się powstrzymałem od komentarzy. I nie wyszedłem na zrzędę. Skok ze spadochronem? Pamiętam tę rozmowę. Cieszyłem się, że Klaudia, tak jak ja, uważa takie pomysły za fanaberie. Byłem przekonany, że moja żona o wszystkim myśli jak ja.

– Wiesz, jak zaraz po ślubie weszliśmy do mieszkania, byłam pewna, że zaraz polecimy w podróż poślubną. Przecież widziałam, że przeglądałeś te katalogi z wycieczkami na Cypr i do Egiptu. Też miałam dla ciebie niespodziankę. Kupiłam sobie szałowy kostium kąpielowy i wielki słomkowy kapelusz. A ty wyjechałeś z tym telewizorem. Miałam ochotę wyrzucić go przez okno i uciec gdzie pieprz rośnie.
– Boże, Klaudia… Nie miałem pojęcia. Naprawdę. Ale dlaczego nic nigdy nie powiedziałaś wprost? Wiadomo, że faceci są słabi w odczytywaniu dyskretnych aluzji. Nam trzeba kawę na ławę…

– Ale co by to zmieniło? Zabrałbyś mnie do Paryża? Zapisał się na kurs wspinaczkowy? Przecież dla ciebie nawet wyjście do kina to strata czasu i energii. Ja wiem, że są kobiety, które byłyby zachwycone, że ich mężom wystarczasz do szczęścia ty, wasze dziecko i wasze cztery ściany. Ale to nie ja! To nigdy nie byłam ja! Nie wiem, dlaczego tego nie widziałeś. Zakochałam się w tobie, nie przeczę. I jak każda zakochana kobieta wierzyłam, że cię zmienię. Że sprawię, że będziesz taki, jak ja chcę. Ale to mrzonki. Człowieka nie da się zmienić. Powinnam to wiedzieć. Oszczędziłabym bólu tobie, Norbertowi i sobie. Przepraszam.

Klaudia wstała i zawołała Norberta.

– Pożegnaj się z tatą, musimy wracać.

Synek wtulił się we mnie.

– Tatusiu, dlaczego nie możesz iść z nami?

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Pocałowałem go tylko w główkę.

– Możesz go zabrać na cały przyszły weekend. Zadzwoń, to się umówimy. Pa.

Klaudia wzięła Norberta za rękę i ruszyła do wyjścia. Synek odwrócił się i pomachał mi. Odmachałem. Wróciłem do domu. Pełen energii do działania. Teraz, kiedy już wiem, o co chodzi, chwycę byka za rogi.

Zacząłem szukać ofert wycieczek do ciepłych krajów. Przecież mogę wziąć pożyczkę

Nienawidzę samolotów, ale jakoś się przemęczę. Sprawdziłem też ceny rowerów. I takich wózków, w których ciągnie się dzieci. Norbert będzie zachwycony! Tak się nakręciłem, że chciałem od razu dzwonić do Klaudii i zapewnić ją, że wszystko zrozumiałem, że się zmienię, że już zaklepałem nam wycieczkę. Zamarłem z telefonem w ręku. Popatrzyłem na moją ukochaną kanapę, mój cudowny telewizor.

Dotarło do mnie to, co powiedziała Klaudia. Że natury człowieka nie da się zmienić. Nie lubiłem przygód. Do szczęścia nie potrzebowałem adrenaliny. Co z tego, że się zmobilizuję raz czy drugi. Poświęcę. Na tym nie da się zbudować szczęśliwej rodziny. Im szybciej się z tym pogodzę, tym lepiej. 

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Zięć wysłał moja córkę na wojnę, bo tam zarabiała najlepiej
Karma wraca. Ukochany zostawił mnie w ciąży, a potem zrobił to samo mojej przyjaciółce
Zakochałam się w zajętym mężczyźnie i walczyłam o niego 10 lat
Jacek miał 10 lat i nie chciał uwierzyć, że jego mama nie żyje

Redakcja poleca

REKLAMA