„Kiedyś zmieniałem jej pieluchy, a dziś jest obiektem mego pożądania. Pokochałem o 20 lat młodszą córkę kumpla”

Mężczyzna, który pokochał młodszą fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Zakochałem się w Sandrze, i to z wzajemnością. W wyobrażeniu przyjaciela to było niemal kazirodztwo, ale nic na to nie mogłem poradzić. Miłość do niej spadła na mnie tak niespodziewanie, tak długo z nią walczyłem… Ale przegrałem”.
/ 11.04.2022 07:23
Mężczyzna, który pokochał młodszą fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Dobra, raz kozie śmierć! – pomyślałem i dolawszy sobie whisky, ze szklanką w ręce podszedłem do Marcina.

– Co tam, stary? Dobrze się bawisz? – zapytał mój najlepszy przyjaciel i stuknął się ze mną szkłem. – No, za nas! – podniósł swojego drinka do ust.

– Raczej za was – uśmiechnąłem się, pokrywając tym napięcie. – Fajnie, że wreszcie żenisz się z Gretą. To świetna babka.

– Sandra też ją lubi – rozjaśnił się. – Widziałeś ją? Wygląda jak Karolina, prawda?

Przytaknąłem, bo co miałem odpowiedzieć. Dla mnie Sandra, córka przyjaciela, którą po śmierci jej matki wychowywał sam, wyglądała po prostu… no, jak Sandra. Prawie nie znałem Karoliny. Prawdę powiedziawszy, Marcin też niezbyt dobrze ją znał. Wpadli, kiedy mieli po osiemnaście lat, co mógł o niej wiedzieć?

A teraz jego nowa miłość życia stała pod oknem z kieliszkiem białego wina w dłoni, rozmawiała z dorosłą pasierbicą i patrzyła na nas przez całą długość pokoju. Tyle czasu minęło… Znajomi mieli już dzieci na studiach i niektórzy nawet wnuki, Marcin był samotnym ojcem, bo Karolina zginęła w wypadku niecały rok po urodzeniu córki, a ja byłem w towarzystwie etatowym starym kawalerem.

Wszyscy ciągle mnie pytali, kiedy wreszcie sobie kogoś znajdę, a ja uważałem związek za zbyt poważną rzecz, by wiązać się z kimś na siłę. Ale od pół roku już wiedziałem, że chcę być z pewną osobą.

Ona też mnie kochała, to nie był prosty związek

Ukrywaliśmy się, zanim „wyjdziemy z szafy”, chcieliśmy się upewnić, że to coś poważnego. Bo mieliśmy świadomość, że wieść o tym, że jesteśmy razem, wstrząśnie naszymi bliskimi. Ta osoba bała się reakcji rodziny, zwłaszcza swojego ojca; ja już nie miałem rodziców, ale obawiałem się, co zrobi Marcin.

Był najbliższym mi człowiekiem, lata przyjaźni sprawiły, że musiałem liczyć się z jego zdaniem. Nie było innej opcji, on musiał ten związek zaakceptować. A ja nie wiedziałem, jak mu o tym powiedzieć…

Obserwowałem z daleka, jak Greta rozmawia o czymś z Sandrą. Wiedziałem, że się lubią, chociaż miłość życia Marcina wkroczyła do życia młodej ledwie dwa lata wcześniej. Kiedy Sandra była maleńka, koło mojego kumpla nie było żadnej kobiety. Nie dziwiło mnie to.

Żadna nie miała ochoty angażować się w związek z dwudziestoletnim samotnym ojcem, który ledwie dawał sobie z wszystkim radę. Rodzice Marcina oznajmili, że skoro „nie uważał, jak robił, to ma robić, jak uważa”. W praktyce oznaczało to, że przyjaciel został sam z rocznym dzieckiem. To były naprawdę ciężkie czasy.

– Stary, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię mam – powiedział nagle, zupełnie jakby wiedział, o czym rozmyślam. – Gdyby nie ty, nie dałbym rady wychować Sandry… Pamiętasz, jak cię prosiłem, żebyś ją adoptował, gdyby coś mi się stało?

Kiwnąłem głową, bo jak mogłem zapomnieć rozhisteryzowanego Marcina, który musiał iść na operację wycięcia guza i potwornie się bał, że umrze w szpitalu albo że wykończy go nowotwór. Sandra miała wtedy sześć lat.

Jej dziadek był bardzo chory, babcia nie podjęła się dodatkowej opieki nad wnuczką. To ja zamieszkałem u kumpla i byłem zastępczym ojcem dla dziewczynki. Na szczęście, guz okazał się łagodny, Marcin wyzdrowiał. Ale od tego czasu co jakiś czas mnie pytał, czy na pewno przejmę opiekę nad małą, gdyby coś złego mu się stało.

– Dobrze, że już nie muszę się o to martwić – prychnął śmiechem, patrząc z rozczuleniem na swoją narzeczoną i córkę.

– Niech się martwi jakiś inny facet! Właśnie, wiesz, że kogoś ma? To znaczy, nie powiedziała mi tego wprost, ciągle mi mówi, że mam się nie mieszać w jej prywatne sprawy, ale wiem, kiedy ktoś jest w jej życiu. I na tym kolesiu naprawdę jej zależy. Coś czuję, że niedługo będziemy siedzieli w ławce dla rodziców na jej ślubie, he he!

Wiedziałem, że to był TEN moment

– No właśnie, stary… – nabrałem tchu. – Widzisz, chodzi o to, że… no, ten facet, z którym umawia się Sandra… to ja.

Marcin najpierw zdębiał, potem zmrużył oczy, aż wreszcie… wybuchnął śmiechem. Cóż, nie takiej reakcji się spodziewałem. Klepnął mnie w ramię i powiedział:

– Wiem oczywiście, że ona do ciebie dzwoni, jak coś się dzieje! – nadal był w świetnym humorze. – Jesteś dla niej superwujkiem. Ale mi chodzi o prawdziwego faceta. Ona ma kogoś na poważnie.

– Tak. I to jestem ja – patrzyłem przyjacielowi w oczy i czekałem, aż to do niego dotrze. – Od pół roku spotykamy się jako para. Nie planowaliśmy tego, tak się zło...

Nim zdążyłem dokończyć zdanie, Marcin złapał mnie za marynarkę i wypchnął z pokoju, a potem z sieni prosto na dwór. Zrobił to tak szybko, że nikt z gości na jego zaręczynowej imprezie chyba się nie zorientował.

– Co ty pieprzysz?! – przycisnął mnie do ściany. – Dzieli was dwadzieścia lat, Sandra jest jak twoja córka! Karmiłeś ją, a ona na ciebie pluła! Siedziałeś siedem godzin w szpitalu, jak złamała rękę! O czym ty gadasz, do cholery?

Musiałem go uspokoić. Nerwy nie służyły ani mnie, ani jemu. Powtórzyłem więc, że zakochałem się w Sandrze, i to z wzajemnością. I przypomniałem mu, że ona nie jest już małą dziewczynką, ma dwadzieścia cztery lata. Oczywiście Marcin nie mógł tego zaakceptować. W jego wyobrażeniu to było niemal kazirodztwo. Był w szoku, zapytał – co mnie strasznie zabolało i uraziło – czy czułem do niej pociąg, kiedy była dzieckiem.

– Czyś ty oszalał?! – teraz ja na niego krzyczałem. – To prawda, że zajmowałem się nią, jak była dzieckiem, i wtedy była po prostu twoją córką, a ja kochałem ją jak własną. Ale to było dwie dekady temu, na litość boską! Nie widzisz w niej kobiety, a ona nią jest! Dorosła i sama dokonuje swoich wyborów.

Tłumaczyłem mu, że Sandra i ja długo walczyliśmy z tym uczuciem. Wiedzieliśmy, że wszyscy będą co najmniej zdumieni, inni oburzeni, chociaż prawda była taka, że dwadzieścia lat różnicy między nami nie jest jakąś przepaścią nie do pokonania. No i, na Boga, nie jesteśmy spokrewnieni.

– I tak jesteś chory! – warknął Marcin. – Nigdy nie zaakceptuję tego… nawet nie wiem, jak to nazwać… Nigdy!

Odwrócił się gwałtownie i chciał wejść z powrotem do domu, ale wtedy w drzwiach pojawiła się Greta.

– Czego nie zaakceptujesz, kochanie? – zapytała zaniepokojonym głosem.

– Ja wiem, czego…

Zza jej pleców wyłoniła się Sandra.

– Tato… chciałam ci powiedzieć, ale nie wiedziałam jak… No cóż, byłam pewna, że właśnie tak zareagujesz…

Zobaczyłem łzy w jej oczach i podszedłem, by ją przytulić. W przelocie złapałem pełne wsparcia spojrzenie Grety. Domyśliłem się, że Sandra jej o wszystkim powiedziała. Całe szczęście, że Greta tam była. I że teraz była narzeczoną Marcina.

Właśnie Greta wytłumaczyła mu, ze zrozumieniem dla jego emocji i czułością, że ja i jego córka nie robimy niczego złego. Że chcemy być razem, a on, jako ojciec, nie powinien się sprzeciwiać szczęściu córki.

Rozmawialiśmy jeszcze długo po wyjściu gości. W końcu do przyjaciela dotarło, że wcale go nie zdradziłem. I że Sandra nie popełnia błędu, a jeśli nawet, to jako dorosła kobieta ma prawo do własnych pomyłek.

Kiedy się żegnaliśmy, Marcin był już spokojny

Dziewczyny umawiały się na następne spotkanie, a on nagle popatrzył na mnie i powiedział:

– Sorry, że tak zareagowałem, stary. Nie chodzi o to, że jesteś złym facetem dla Sandry. Wiem, że zrobisz wszystko, żeby ją uszczęśliwić. Chodzi chyba o to, że przez dwadzieścia cztery lata byłem dla niej najważniejszym mężczyzną w życiu, a od kilku miesięcy widzę, że jest ktoś inny. I chyba byłbym wściekły na każdego jej chłopaka, że mi ją zabiera, kimkolwiek by był…

Rozumiałem go. I jego szok, i oburzenie tak samo. Miłość do Sandry spadła na mnie tak niespodziewanie, tak długo z nią walczyłem… Ale przegrałem.

– Teraz masz Gretę – zauważyłem. – To dla niej teraz jesteś najważniejszym mężczyzną w życiu. A mnie daj się zaopiekować Sandrą.

– Dobra, stary. Wiem, że umiesz to zrobić – wreszcie twarz mu się rozjaśniła.

– Daję ci moje błogosławieństwo. Ale pamiętaj: zabiję cię, jeśli ją skrzywdzisz.

– Jasne – zgodziłem się. – Naprawdę byłbym rozczarowany, gdybyś tego nie powiedział.

Uściskaliśmy się „na misia”. A nasze dziewczyny tylko pokiwały głowami, jakby od początku wiedziały, że tak to się skończy. A może i wiedziały. Kobiety są od nas, facetów, dużo mądrzejsze.

Czytaj także:
„Choć mąż znęcał się tylko nade mną, to córce zniszczył życie. Powiedziałam: dość! Nie będę dłużej klęczeć przed tyranem”
„Przespałam się z przypadkowym gościem. Myślałam, że już go nie spotkam, ale okazał się kolegą mojego nowego faceta”
„Robert był przystojny, ale to Stasia pragnęło moje ciało. Sięgałam po najlepsze zagrywki, żeby w końcu go posiąść”

Redakcja poleca

REKLAMA