Sięgnęłam po smycz i narzuciłam płaszcz na ramiona.
– No, chodź, spacerek! – zawołałam, a Aron natychmiast zaczął podskakiwać z entuzjazmem.
– Gdzie się wybierasz? – mruknął Władek, wpatrzony w ekran telewizora.
– Spotykam się z kochankiem!
– Aha, dobra – odpowiedział. – Tylko pamiętaj by kupić mleko, bo nie mamy już do kawy.
Miewałam go dosyć
Przez chwilę przemknęła mi myśl, że szkoda, że nie wdałam się w romans naprawdę, ale szybko przyszła refleksja: „daj spokój Helenko, po co ci kolejny mężczyzna w życiu?. Przecież z tym jednym masz już dość kłopotów”.
– Za chwilę wszystko się odmieni, Aronek – zwróciłam się do psa, spacerując już drogą. – Niedługo pojawi się Tomek z żoną i rozpoczniemy coś nowego. Najwyższy czas, zanim to miejsce zamieni się w jakąś ponurą świątynię zmarłych!
Aron był zbyt pochłonięty wąchaniem wiadomości pozostawionych przez inne czworonogi w żywopłocie, żeby mnie zauważyć. Zastanawiałam się, czy pamięć o Tomku całkiem się w nim zatarła. W końcu kiedy mój syn pakował walizki i ruszał na brytyjskie wyspy, Aron dopiero poznawał świat i głównie zajmował się niszczeniem mebli. Prawda, że chłopak odwiedzał nas co roku, ale te krótkie przyjazdy były zawsze wypełnione po brzegi – sprawy rodzinne, załatwianie formalności, spotkania z dawnymi znajomymi.
Zaczął ostatnio dużo mówić o tym, że chce wrócić. Wszystko przez Klaudię. Widać, że mocno się zakochał, bo zawsze powtarzał, że małżeństwo nie jest dla niego, a jednak jest już po ślubie – mówił też, że zostanie w Irlandii na zawsze, ale za tydzień przyjedzie sprawdzić, czy jego żona polubiłaby nasze okolice na tyle, żeby się tu przeprowadzić.
Nie byłam przygotowana
– No cóż, przekonamy się, jaka jest ta Klaudia – szarpnęłam psa za smycz, bo Aron najwyraźniej uznał, że zamiast spacerować, woli się zatrzymać przy psim sklepie. – W każdym razie skoro dzięki niej Tomasz może do nas wrócić, to już na dzień dobry mam do niej pozytywne nastawienie.
Doszliśmy do zniszczonych zabudowań pozostałych po PGR–ze i musieliśmy się cofnąć. Ten teren jest naprawdę odpychający, choć mój pies ma inne zdanie – wprost przepada za przechadzkami między gruzami i obwąchiwaniem walających się puszek po piwsku. Gdybym tylko miała jego zdolności węchowe, mogłabym się nieźle dorobić, sprzedając pikantne newsy do miejscowej prasy.
Kiedy szłam z powrotem, spostrzegłam w naszym ogródku koguta, który bez skrępowania wykopywał posadzony w zimie czosnek.
– Władek, kogut grasuje nam po ogrodzie! Miałeś załatać tę dziurę w ogrodzeniu!
– Nie mam pojęcia gdzie to jest – odparł mąż, nie odrywając wzroku od transmisji meczu. – Sprawdź może w szufladzie w kuchni.
Mam wrażenie, że czasami coś przeoczam w życiu. Założę się, że gdy wyszłam, kosmici napromieniowali mojego małżonka. Poszłam do ogródka, uzbrojona w patyk. Ten głupi kogut wcale się mnie nie bał! Zdyszana i potargana zamknęłam go w kurniku i poprzysięgłam, że wyląduje w garnku. Niech sobie Władek gada, że dzięki kogutowi kury lepiej się mają… Doskonale wiem, jak jest naprawdę.
Był leniwy
– O matko jedyna! – przywitał mnie, niosąc ciasto do swojego ulubionego fotela. – To znowu ten pies zaciągnął cię w zarośla? Po co za nim tam łazisz? Starczy mu biegania po podwórzu.
Wyrwałam talerz z jego dłoni.
– Ten twój przeklęty kogut zniszczył ogródek. Ani kawałka ciasta nie zobaczysz, zanim nie naprawisz tego płotu!
– Daj spokój, po co te nerwy? Przecież wiesz, że wszystko ogarnę, jak zwykle – zbył mnie machnięciem ręki i, rzucając tęskne spojrzenie na ciasto z makiem, powlókł się przed telewizor.
A jak wieczorem biorę prysznic, rączka słuchawki regularnie odpada. On tylko powtarza, że nie umiem się z tym obchodzić… Ten dom potrzebuje mężczyzny!
Władek miał odebrać syna i synową z lotniska, ale pojechał złą drogą – bo przecież taki as kierownicy jak on nie będzie korzystał z żadnej mapy. Nawet nie raczył do mnie zadzwonić, bo pewnie wstyd mu było przyznać się do wpadki. Siedziałam i wyglądałam przez okno, aż w końcu stwierdziłam, że skoczę na moment do sąsiadki. I właśnie wtedy się zjawili. Ledwo zdążyłam wrócić, bo już chciał gościom serwować deser zamiast normalnego posiłku.
Uwielbiali ją
Szczerze mówiąc, moja synowa to naprawdę miła osoba, chociaż kompletnie nie spodziewałam się, że mój syn zwiąże się z kimś takim. Dawniej podobały mu się zupełnie inne dziewczyny. Wygląda jednak na to, że ma dobre serce, bo nasz pies Aron od razu się w niej zakochał i nie spuszczał z niej wzroku. Po jedzeniu razem z Tomkiem poszli zwiedzić naszą działkę.
– Widać, że im wszystko pasuje – stwierdził Władek. – To ty ciągle musisz na coś ponarzekać.
– Poczekaj tylko, jak zobaczą co narobiłeś w tej szopie – odpowiedziałam, zauważając w jego oczach dokładnie takie samo rozbawienie, jakie przed chwilą malowało się na pyszczku Arona.
Zaciekawiona ruszyłam ich śladem i dobiegły mnie tylko entuzjastyczne głosy: „Patrz jaka ogromna jabłonka! A spójrz na tę różę! Wyobraź sobie, jak cudownie będzie wyglądać w pełnym rozkwicie”. I tak to się toczy. Aron dreptał tuż za nimi, wymachując ogonem, jakby lada moment spodziewał się, że niebo zacznie zrzucać parówki.
Wieczorem, gdy szykowaliśmy się do snu, Klaudia wyszła z łazienki ze słuchawką od prysznica w ręce i bezradnie spojrzała na Władka. On od razu podniósł się z kanapy i sięgnął po swoją skrzynkę z narzędziami.
– No nie wierzę… – mruknęłam pod nosem.
Ignorowali mnie
Byłam pewna, że obecność dzieci sprawi, iż dom znów będzie tętnił życiem. Faktycznie, tak się stało, choć wszystko potoczyło się inaczej niż planowałam. „Przestań, Helenko – skarciłam się w duchu. – Oni ledwo co wrócili, a ty już zaczynasz… Dlaczego ciągle doszukujesz się kłopotów, nawet gdy ich nie ma?”.
Czułam się jak domowy automat, który tylko sprząta i gotuje. A teraz nawet nie mogłam się odprężyć podczas przechadzki z Aronem, bo ten zdrajca ciągle kręcił się przy Klaudii. Nawet dziki kot, który zamieszkał tu pewnego lata i dotąd unikał jakiegokolwiek kontaktu, nagle zaczął się pojawiać za każdym razem, gdy ona była w pobliżu.
– Ale słodziutki z ciebie zwierzaczek, taki mięciutki – szeptała delikatnie, drapiąc go za uchem, a zwierzak błyskawicznie reagował taką samą miną jak inni domowi pupile. – Jakie mu dałaś imię?
– Po prostu Kot – odparłam, bo przecież nie ma sensu wymyślać nazwy dla zwierzaka, który pojawił się znikąd i pewnie niedługo zniknie.
– Od teraz jesteś Silver – oznajmiła. – Twoja sierść ma taki śliczny, srebrzysty kolor…
Próbowałam sobie wyobrazić, co będzie, gdy dzieciaki zdecydują się wrócić na stałe pod nasz dach. Zastanawiałam się, czy kiedyś przestaną mnie denerwować te wszystkie szczegóły, czy może będę się nimi wkurzać do ostatnich dni? No i czemu tylko ja mam z tym problem? W końcu mój Władek to prosty człowiek ze wsi, który zawsze nabijał się z podobnych pomysłów, a teraz ze spokojem przyjmuje to wszystko i nawet się uśmiecha.
Oswoiła go
Kiedy zobaczyłam scenę przy kurniku, to jak powiedziałby Tomek – po prostu szczena mi opadła. Szłam akurat od sąsiadki i już z oddali dostrzegłam, że Klaudia stoi przy wejściu do zagrody. Od razu ruszyłam pędem w tamtą stronę. Przecież na dwa dni przed ich wyjazdem nie mogłam dopuścić do tego, żeby ten agresywny kogut ją zaatakował!
Ten brutal mógłby nawet pozbawić ją wzroku, gdyby wskoczył na jej głowę i zaczął atakować dziobem! Kiedy wpadłam zdyszana do środka, nie wierzyłam w to, co widzę: dziewczyna stała naprzeciwko tego strasznego ptaka.
– Jesteś naprawdę wyjątkowym kogutem, masz przepiękne upierzenie i taki dostojny ogon… Niczym prawdziwy władca!
On stanął w miejscu i spoglądał, po czym zaczął drapać łapą w ziemi, udając że szuka czegoś do jedzenia, ale było jasne, że czuje się zakłopotany.
– Ludwik – stwierdziła Klaudia. – To będzie twoje imię.
Na myśl przyszedł mi Ludwik XVI i jego los. Szybko jednak odrzuciłam te ponure skojarzenia, bo sytuacja zrobiła się nieznośna. Zaczynam mieć wątpliwości co do wspólnego mieszkania z młodymi. Wcześniej wydawało mi się to dobrym pomysłem – doskwierała mi samotność. Teraz jest jeszcze gorzej, bo nawet we własnych czterech ścianach nie czuję się już panią domu.
Mariola, 58 lat
Czytaj także:
„Matka nie akceptowała mojego narzeczonego i obrzydzała mi ślub. Gdy nagle zmieniła zdanie, wyczułam, o co chodzi”
„Tylko raz postawiłam na swoim i dostałam pozew o rozwód. Mąż nie akceptuje tego, że zrobiło się ciasno w naszym łóżku”
„Żona ubzdurała sobie, że jesteśmy milionerami. Wciągnęła nas w taką spiralę długów, że aż kręci mi się w głowie”