„Kaśka to podła manipulantka. Mści się na mnie za to, że nie dałam się jej owinąć wokół palca”

Kobieta, która jest ofiarą plotek fot. Adobe Stock, Петр Смагин
Miała wszystko, czego może chcieć kobieta – męża, dzieci, dom, poczucie stabilizacji, wakacje za granicą, a ostatnio nawet egzotyczny w naszej miejscowości botoks. Może nie należała do pierwszej ligi lokalnych celebrytek, ale z jakiegoś powodu chciała się dowartościować moim kosztem.
/ 06.02.2022 07:08
Kobieta, która jest ofiarą plotek fot. Adobe Stock, Петр Смагин

Kaśka odziedziczyła po swojej matce skłonność do koloryzowania i tworzenia nieprawdopodobnych historii – wiedziałam to od początku naszej znajomości. Nie rozumiałam tylko, czemu po latach zażyłości postanowiła uderzyć także we mnie.

Miała wszystko, czego może chcieć kobieta – męża, dzieci, dom, poczucie stabilizacji, wakacje za granicą, a ostatnio nawet egzotyczny w naszej miejscowości botoks. Może nie należała do pierwszej ligi lokalnych celebrytek, ale też nie ginęła w tłumie anonimowych mieszkańców. Potrafiła uśmiechać się do swojej ofiary, a gdy tylko straciła ją z oczu, wymyślała na jej temat niestworzone historie.

– Widziałaś jego podkrążone oczy? A zarost na pół twarzy? Podobno od miesięcy nie sypia w domu. Podobno w ich związku kryzys goni kryzys, są już bliscy separacji… – opowiadała o koledze z pracy, choć ten nie należał do wylewnych i wiedziała o nim tylko tyle, co my wszyscy – że ma żonę i dwójkę dzieci.

Kiedy wymyślona separacja okazała się nieuleczalną chorobą taty kolegi, Kaśka swoim zwyczajem odwróciła kota ogonem:

– Myślisz, że facet rozpaczałby tak po śmierci ojca? Nikt mi oczu mydlić nie będzie!

Przyparta do muru potrafiła wyprzeć się wszystkiego, ale za długo się znałyśmy, abym nie wiedziała, że to ona stoi za plotkami o romansie naszej szefowej z prezesem, o wyprowadzaniu przez tego ostatniego bajońskich sum na budowę rezydencji, o uzależnieniu od hazardu rozpieszczonego synka głównej księgowej i wreszcie o skłonności do mężczyzn szefa innego działu.

I choć w końcu okazywało się, że nikt nie miał romansu, problemów z hazardem, homoseksualizmem czy synem, a pieniądze na budowę domu zostały pożyczone pod zastaw firmy żony, to i tak smród pozostawał.

Wstyd przyznać, lecz nigdy wprost nie zarzuciłam Kaśce kłamstwa. Co prawda próbowałam nieśmiało z nią polemizować, lecz robiłam to tak nieporadnie, że równie dobrze mogłam w ogóle nie zabierać głosu.

– Ale ty jesteś naiwna, dziewczyno! – kwitowała próby przeciwstawienia się jej.

Kaśka miała też i drugie oblicze, które poznałam podczas choroby i po śmierci mojego męża. Przez cały ten czas troszczyła się o mnie tak, jakbym była kimś dla niej bardzo bliskim. Podrzucała obiady, mobilizowała do wstania z łóżka, pilnowała, abym zażywała leki nasenne i uspokajające, jeśli trzeba było, spędzała ze mną całe popołudnia, a nawet wieczory kosztem czasu dla bliskich.

Poznałam wtedy inną Kasię – wrażliwą, oddaną i czułą. Sądziłam, że połączyła nas dziwna nic porozumienia.

Że stałyśmy się sobie bliskie jak przyjaciółki, a nie znajome z pracy, którymi dotąd byłyśmy. I kiedy już uległam temu złudzeniu, Kaśce przestały podobać się moje życiowe wybory.

Im lepiej się czułam, tym gorszy humor miała ona

Zdenerwowała się, kiedy przed upływem roku zmieniłam czarne stroje na ubrania w odcieniach szarości. Niby w trosce o mnie zauważyła, że opinia społeczna może mi tego nie wybaczyć, a ja nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich słów, odparłam, że nie zamierzam rozpaczać na pokaz i nikt nie ma prawa rozliczać mnie z miłości do męża.

Widziałam, że aż zagotowała się, słysząc te słowa, ale wściekła się dopiero, gdy za pieniądze z polisy na życie męża i oszczędności rodziców spłaciłam jedną trzecią kredytu na mieszkanie. Dzień po dobrej nowinie Kaśka przestała przywozić mi obiady i częstować w pracy zdrowymi przekąskami własnej roboty. Początkowo nie odebrałam jej zachowania jako ataku.

Bez względu na wszystko byłam jej wdzięczna za okazane mi wsparcie i sama od jakiegoś czasu sugerowałam, aby przestała mnie żywić. Najwyraźniej więc uznała, że nie zrozumiałam danej mi lekcji, bo wkrótce oznajmiła, że przestanie mnie odwiedzać.

– Wiesz, mam rodzinę – powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Zresztą niedawno dowiedziałam się, że moja koleżanka z podstawówki cierpi na raka. Gdybyś ją widziała! Sama skóra i kości! Mąż alkoholik, córka właśnie dostała się na studia… Jak widzisz ludzie mają większe problemy .

– Oczywiście, rozumiem. Jeśli będę mogła jakoś pomóc… – zaproponowałam niezrażona.

– Poradzimy sobie – uniosła dumnie głowę.

Dziwne, ale odniosłam wrażenie, że dramat koleżanki wyraźnie ją uszczęśliwił, w przeciwieństwie do mojego powolnego stawania na własne nogi, które doprowadzało ją do szewskiej pasji. Nie ukrywam, było mi przykro, gdy porzuciła mnie z dnia na dzień, ale w końcu jesteśmy dorośli…

Kaśka bardzo przeżywała chorobę koleżanki i każdego dnia zasypywała mnie informacjami na jej temat, nie dopuszczając mnie do głosu. Milczałam więc na temat swoich planów, które zaczęłam wprowadzać w czyn. Żeby zabić czymś nadmiar wolnego czasu, zapisałam się na kurs ceramiki i naukę języka angielskiego. Poszłam nawet na zajęcia z tanga, ale okazało się, że nie czuję się na siłach, aby tańczyć z obcymi mężczyznami.

Strach było przy niej o czymś wspomnieć

Za to dałam się namówić nowym znajomym z kursów na kilka wypadów do kawiarni i pubów. Wchodząc do jednego z nich, wpadłam na Kaśkę pędzącą gdzieś z mężem. Wymieniliśmy zdawkowe pozdrowienia, lecz po kilku dniach jedna z koleżanek z pracy zapytała mnie zatroskana, czy wszystko u mnie w porządku.

– Tak, znalazłam sobie hobby – rzuciłam.

– No właśnie – odparła. – To twoje nowe hobby… Nie chcę się wtrącać, ale wszystkich nas martwi, że często sięgasz po alkohol i… Rozumiem, chcesz zabić pustkę, ale czy alkohol i przygody na jedną noc to dobry sposób?

W pierwszej chwili histerycznie się roześmiałam, ale zaraz potem oprzytomniałam i zaczęłam dopytywać koleżankę, od kogo usłyszała te „rewelacje” na mój temat. Wiła się jak piskorz, żeby nie powiedzieć mi prawdy, lecz w połowie naszej rozmowy zdałam sobie sprawę, że doskonale wiem, kto jest mistrzem w tworzeniu podobnych historii.

Powinnam była wtedy wejść do pokoju Kaśki, urządzić jej karczemną awanturę i zażądać wyjaśnień oraz przeprosin, ale tak wstrząsnęły mną te nieprawdopodobne kłamstwa, że uciekłam do łazienki, żeby się wypłakać. Kiedy ochłonęłam, Kaśki nie było już w firmie, potem nastał weekend, który przesiedziałam w czterech ścianach, zastanawiając się, kto jeszcze oprócz pracowników biura uwierzył w te brednie.

„Jak mogłaś!” – napisałam w końcu do Kaśki, lecz mi nie odpowiedziała. Nie odebrała też żadnego z moich telefonów. Zestresowana przestałam jeść i spać, więc w poniedziałek rano wyglądałam jak cień samej siebie. Szefowa spojrzała na mnie wymownie, lecz słowem się nie odezwała.

Dziewczyny też milczały, mijając mnie w korytarzu, ale czułam, że za moimi plecami plotkowały, dodając kolejne niestworzone historie. Po południu odebrałam mail od jednego z chłopaków z innego działu z prześmiewczym pytaniem… czy jestem chętna na wspólne zapijanie robaczka.

Jeśli mnie zwolnią, to polecisz razem ze mną

Zdobyłam się jedynie na tyle, by obrzucić go stekiem wyzwisk, lecz w środku paliłam się ze wstydu. Resztę roboczego dnia spędziłam przy biurku, nie mając nawet odwagi skorzystać z toalety. Cała drogę do domu przepłakałam, następnego dnia wyczerpana poprosiłam o dzień wolny. Gdy wróciłam do pracy, szefowa zaprosiła mnie na rozmowę do siebie.

– Jestem rozczarowana i zaniepokojona informacjami o tobie – zaczęła i nie dokończyła, bo znowu się rozpłakałam.

Zalewając się łzami, zapewniałam ją, że nic nie jest z prawdą z tego, co o mnie słyszała, i ze szczegółami opowiedziałam jej o mojej relacji z Kaśką, którą szefowa natychmiast wezwała do siebie. Jak można było się spodziewać, Kaśka wszystkiego się wyprała, także historii wymyślanych na temat naszej zwierzchniczki. Zrobiła ze mnie nadpobudliwą wariatkę, a kiedy wyszłyśmy z gabinetu szefowej, ostrzegła:

– Jeśli mnie zwolnią, to i ty polecisz. Zobaczysz umieszczę w internecie takie rzeczy o tobie, że nikt cię już nie zatrudni, więc lepiej trzymaj buzię na kłódkę.

Na razie żadna z nas nie została zwolniona. Wiem, że na razie też przerzuciła się na kogoś innego, jednak plotki na mój temat wyciekły poza biuro. Dowiedziałam się o tym, bo niedawno córka znajomych rodziców zapytała wprost, czy mam problemy z alkoholem. Zaprzeczyłam i najspokojniej jak umiałam wyjaśniłam jej całą sprawę.

Nie jestem pewna, czy mi uwierzyła i drżę na samą myśl, że pomówienia mogły dotrzeć do mamy lub taty albo kogoś z dalszych członków mojej rodziny, tylko bliscy wstydzą się do tego przyznać. Nie wiem, jak powstrzymać brednie na mój temat, nawet boję się myśleć, jakie bzdury naplotła o mnie ludziom Kaśka i co jeszcze jest w stanie wymyślić, żeby mnie zniszczyć.

Nie ma dnia, abym nie zastanawiała się, czy aby Kaśka znowu nie zaczęła tworzyć historii na mój temat. Wiem, że nie powinnam się przejmować, bo mam po swojej stronie szefową, jednak czy ona ochroni mnie przed całym miasteczkiem?

Od czasu tej sprawy żyję w niewyobrażalnym stresie i poczuciu niesprawiedliwości. Jak mam bronić się przed fałszywymi oskarżeniami? Komu i gdzie mam wykrzyczeć prawdę na swój temat? 

Czytaj także:
„Jestem dziadkiem, matką i ojcem w jednym. Córka zostawiła mi na wychowanie wnuczkę, ale ja już nie mam zdrowia”
„Ta zołza przed laty odbiła mi męża. Teraz jej synalek wyciąga łapy do mojej córki. Nigdy na to nie pozwolę”
„Po 30 latach mąż odszedł do miłości życia. Po roku kochanka go rzuciła, a on błagał mnie o wybaczenie, chciał wrócić”

Redakcja poleca

REKLAMA