Patryk już od pół roku pracował w Anglii, więc każda z jego raczej rzadkich wizyt w kraju była dla mnie świętem. Wymyślałam rozmaite atrakcje i robiłam wszystko, aby dobrze zapamiętał mnie, swoją superdziewczynę – zadbaną, pachnącą, wartą grzechu. Krótko mówiąc, żeby mu nawet do głowy nie przyszło poderwać jakąś angielską laskę… Dlatego gdy niedawno oznajmił, że przyjedzie tydzień wcześniej, niż planował, po chwili euforycznej radości, przeżyłam leciutki atak paniki.
Dla niego chcę być piękna i gładka
„O rany, to przecież już za dwa dni! – dotarło do mnie. – Nie zdążę się przygotować!”
Na szczęście zaraz odezwała się moja praktyczna natura:
„A więc tak – jutro fryzjer, kosmetyczka i manikiurzystka, depilację oraz peeling zrobię tuż przed przyjazdem Patryczka. Będę wtedy idealnie gładka” – zadecydowałam.
Miałam też zamiar wypróbować nowy przepis na kąpiel upiększającą – w skórkach pomarańczy. Podobno skóra nabierała po niej niesamowitego zapachu!
Autobus z Londynu przyjeżdżał wieczorem w sobotę, Patryka miał odebrać jego brat i przywieźć do domu, gdzie czekałam ja: stęskniona i apetyczna.
Wieczorem posmarowałam się kremem depilującym i pozbyłam włosków, nawet na rękach. Potem zrobiłam pod prysznicem peeling całego ciała i tak przygotowana napuściłam do wanny wodę na aromatyczną kąpiel. Tym razem zamiast płynu wrzuciłam do niej skórki z pomarańczy.
„Czy to podziała na Patryka?” – pomyślałam rozmarzona.
Jakiś czas później zrelaksowana, starannie uczesana i ubrana w kuszącą koszulkę z koronki czekałam na ukochanego.
Nie zawiodłam się!
– Skarbie, jesteś taka słodka, że aż do schrupania – wymruczał Patryk na mój widok już w progu i porzuciwszy bagaże, zabrał się do całowania.
Pieścił ustami moją szyję i dekolt, potem zszedł niżej, do nabrzmiałych piersi…
– Chodźmy do sypialni! – zaproponowałam, cała rozpalona.
Po kilku minutach poczułam, ze moja skóra płonie, ale… wcale nie pożądaniem. Czułam się tak, jakby po moim ciele biegało całe stado mrówek, które gryzły mnie, gdzie popadnie.
– Patryk, przestań, błagam, przestań! – wyjęczałam.
Każdy jego dotyk zaczął mi sprawiać ból. Jakby zamiast delikatnymi dłońmi przesuwał po moim ciele papierem ściernym!
Patryk nie zareagował, więc wytężyłam wszystkie siły i zepchnęłam go z siebie.
– Co się stało, kochanie? – zdumiał się. – Nie bierzesz już tabletek? Mam włożyć prezerwatywę?
Nie zrozumiał sytuacji.
– Boli! – wyszeptałam tylko.
– Co cię boli? – zainteresował się troskliwie.
– Wszystko! Całe ciało! – wyjęczałam. – Pali mnie skóra!
W sypialni panował już mrok, więc Patryk zapalił stojącą przy łóżku nocną lampkę, spojrzał na mnie i aż krzyknął ze zgrozy:
– O rany, wyglądasz, jakbyś wpadła w pokrzywy!
Poderwawszy się z łóżka, przyjrzałam się sobie. Ciało miałam pokryte drobnymi krostkami, które swędziały jak diabli!
– Co to jest? – wydukałam .
– Jakieś uczulenie? Mam nadzieję, że nie na mnie! Słyszałem o takich przypadkach – stwierdził Patryk z niepokojem.
– Jakich?
– Że dziewczyna była uczulona na pot chłopaka i z kochania wyszły nici – wyjaśnił.
– Nie jestem na ciebie uczulona. Przecież kochaliśmy się tysiąc razy… O Boże! – zdenerwowałam się, bo poczułam coś jeszcze.
– Patryk, ja chyba puchnę!
– Jedziemy do szpitala – zadecydował natychmiast.
W szpitalu, na izbie przyjęć, kłębił się dziki tłum.
– Ojej, tutaj jest czekania na kilka godzin – jęknęłam.
Czułam się naprawdę fatalnie. Pod sukienką, którą miałam na sobie, skóra paliła mnie żywym ogniem. Nie mogłam nawet przytulić się do mojego ukochanego, bo mnie to zwyczajnie bolało. Patryk trzymał mnie tylko za rękę i tak siedzieliśmy sztywno na twardej ławce, czekając na wezwanie do gabinetu.
– Ma pani zapalenie mieszków włosowych, i to na całym ciele – stwierdziła lekarka po obejrzeniu mnie. – Jakim cudem się pani tak urządziła?
– Nie wiem – wydukałam.
Pani doktor zmierzyła mnie przenikliwym wzrokiem.
– Używała pani ostatnio jakiegoś nowego balsamu do ciała czy czegoś w tym rodzaju?
– Tylko kremu do depilacji.
A potem zrobiłam peeling…
– Zrobiła pani depilację, a zaraz potem peeling? Oj, dziewczyno, dziewczyno! Przecież nie można stosować peelingu na skórę ani tuż przed zabiegiem usuwania włosków, ani po! Mieszki włosowe są wtedy otwarte i szczególnie wrażliwe na podrażnienie.
Ależ ze mnie idiotka!
– Chociaż… Nie jestem wprawdzie dermatologiem, ale na moje oko w grę wchodzi jeszcze jakiś alergen. Ta opuchlizna… Może jednak po tym wszystkim zastosowała pani nowy balsam? – lekarka nie dawała za wygraną.
– Dodałam do kąpieli skórki pomarańczy – przyznałam się.
– Skórki? – zrobiła wielkie oczy. – Oczywiście wcześniej porządnie wyparzone?
Zrobiłam zdziwioną minę, więc lekarka pokiwała tylko głową.
– Skąd pomysł, żeby kąpać się w skórkach pomarańczy? Przecież to sama chemia!
– Chemia? – jęknęłam. – Ale ja czytałam w gazecie…
– W gazecie! W Internecie!
– prychnęła. – Już sami nie wiedzą, co wymyślać! Tylko nasze babki mogły bezkarnie myć sobie włosy w zdrowej deszczówce albo kąpać się w skórkach pomarańczy. Dzisiaj woda deszczowa zbiera
z atmosfery wszystkie zanieczyszczenia, zanim spadnie na ziemię. A pomarańcze pokrywane są chemikaliami, żeby się nie zepsuły w transporcie i żeby nie zaatakowały ich robaki…
Nie ma tego złego, co by na dobre…
– Ja chciałam być piękna dla ciebie! – szepnęłam ze łzami w oczach do Patryka, który wszedł ze mną do gabinetu i teraz słuchał wszystkiego ze zgrozą.
– Dla mnie zawsze jesteś piękna – zapowiedział od razu, tłumiąc odruch, by mnie przytulić.
– Proszę kupić sobie wapno i tę maść – pani doktor wypisywała receptę. – Smarować nią zaognione miejsca kilka razy dziennie, a jak to nie pomoże do poniedziałku, pójść do dermatologa.
Podjechaliśmy po lekarstwa do dyżurującej apteki, na drugi koniec miasta. Wstawał świt…
„Nie ma co, zafundowałam nam obojgu bardzo romantyczną noc!” – pomyślałam załamana.
W dodatku maść okazała się tłusta i śmierdząca. Jednak Patrykowi to nie przeszkadzało. Smarował mnie nią z wyraźną troską, zapewniając:
– Kochanie, nie przejmuj się! To minie… Będzie dobrze.
Kiedy się trochę uspokoiłam, powiedział nagle:
– A może ja bym już wrócił do kraju? Wiesz, brat twierdzi, że znajdzie mi tutaj pracę… I moglibyśmy znowu zamieszkać razem. Tak za tobą tęsknię!
Z radości zaniemówiłam. No i kto by pomyślał, że śmierdząca maść okaże się bardziej kusząca niż najlepsze perfumy?