„Już w dniu ślubu wiedziałam, że kiedyś zdradzę męża. Przyszłego kochanka upatrzyłam sobie na naszym weselu”

kobieta zdradza męża fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Prawie nie schodziliśmy z parkietu coraz ciaśniej przytuleni, coraz bliżej siebie… Już wtedy wiedziałam, że kiedyś się stanie to, co musi się wydarzyć, kiedy ludzie tak bardzo siebie pragną. Gdyby się Filip nie obudził i nie przyszedł, już wtedy bym go zdradziła. W dniu ślubu, z jego najlepszym kumplem i świadkiem. Bez wyrzutów sumienia!”
/ 27.06.2023 20:15
kobieta zdradza męża fot. Adobe Stock, Syda Productions

Złote kolczyki z ametystami dostałam od męża na drugą rocznicę ślubu. Były piękne, nosiłam je codziennie, bo pasowały do moich oczu. Miały mocne zapięcie, a jednak jeden z nich zgubiłam…
Mój mąż ma na imię Filip. Adam to jego najlepszy kolega. Jest moim kochankiem od trzech miesięcy. Filip nie ma o niczym pojęcia. Jest dobry, uczciwy, świata poza mną nie widzi. Taki mąż to skarb!
Adama poznałam w dniu ślubu z Filipem. Ledwo zdążył, choć miał być świadkiem. Mieszkał i pracował za granicą, na szczęście przysłał wcześniej wszystkie potrzebne zaświadczenia i dokumenty, więc mógł prawie z lotniska zdążyć do USC.

Zobaczyłam wysokiego blondyna z czarnymi oczami w oprawie długich rzęs. Zapłonęłam od jednej iskry! On też obejrzał mnie od stóp do głowy, a potem spojrzał na Filipa, puścił oczko i podniósł kciuk do góry, jakby mówił: „Stary, jest w porządku!”.

Nie znoszę takich seksistowskich zachowań, ale jemu natychmiast wybaczyłam, a nawet byłam zadowolona, że tak wyraźnie pokazuje, jak bardzo mu się podobam.

Filip ma słabą głowę, a szampan działa na niego jak usypiacz, więc po trzech kieliszkach zaległ w pokoju dla nowożeńców. Ja zeszłam na dół, żeby się bawić; w końcu wesele, jak nazwa wskazuje, powinno być radosne, szczególnie dla panny młodej!

Adam nie odstępował mnie na krok. Prawie nie schodziliśmy z parkietu coraz ciaśniej przytuleni, coraz bliżej siebie… Już wtedy wiedziałam, że kiedyś się stanie to, co musi się wydarzyć, kiedy ludzie tak bardzo siebie pragną. Gdyby się Filip nie obudził i nie przyszedł, już wtedy bym go zdradziła. W dniu ślubu, z jego najlepszym kumplem i świadkiem. Bez wyrzutów sumienia!

W życiu rzadko się zdarzają chwile prawdziwego szczęścia, więc kiedy już są, trzeba je łapać i trzymać jak najmocniej! Ja w objęciach Adama byłam szczęśliwa jak nigdy z Filipem. Fruwałam, jakby mnie unosiły niewidzialne skrzydła, jakbym się cała wypełniła srebrnymi bąbelkami. Chciałam, żeby ta noc trwała wiecznie!

Niestety, przyszedł ranek i Filip mnie zabrał do sypialni, żeby dopełnić małżeńskiego obowiązku. To nie był nasz pierwszy raz, ale jeszcze nigdy dotąd tak bardzo nie pragnęłam, żeby już skończył i dał mi spokój. Zauważył, że coś jest nie tak i zapytał, co mi jest. Odpowiedziałam, że jestem zmęczona i chce mi się spać. Uwierzył, bo czemu miałby nie uwierzyć? Ja się odwróciłam na bok, on się przytulił do moich pleców i natychmiast zasnął. Nie wiedział, że leżę z otwartymi oczami, a poduszka robi się coraz bardziej mokra.

Nie mogłam o nim zapomnieć, bez niego wszystko było szare

Powinnam była uciec, zostawić w diabły to całe wesele, gdzieś wyjechać i zastanowić się, co dalej, i czego ja naprawdę chcę, bo to głównie chodziło przecież o mnie i o moje szczęście. Ale mnie było żal Filipa, nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiał.

Myślałam także o Adamie, że przecież go nie znam, nie wiem nawet, czy jest sam, czy w związku, czy w ogóle chciałby ze mną być.

Leżałam w jednej pozycji, aż zdrętwiałam i postanowiłam wstać. Ogarnęłam się, zmieniłam sukienkę na „poprawinową” i cichutko zamknęłam za sobą drzwi.

Gdyby Adam był na dole, poszłabym z nim na koniec świata. Ale go nie było. Nigdzie. Ani w sali tanecznej, ani w jadalni, ani na zewnątrz. W końcu kogoś zapytałam, gdzie jest nasz świadek.

– Zmył się – usłyszałam. – Przygruchał sobie fajną laskę i gdzieś pojechali.

Dla mnie wesele już się skończyło, chociaż goście się bawili jeszcze dzień i następną noc. Było mi wszystko jedno, uśmiechałam się, całowałam z Filipem na „gorzko, gorzko”, tańczyłam z mężem, teściem, kuzynami. Każdy mi mówił, że jestem śliczna, i że Filip ma szczęście. Było mi to obojętne.
Z Adamem już się nie spotkałam, bo wrócił do Berlina. Przysłał SMS-a, że dziękuje za wszystko i czeka na następną okazję.

Nie mogłam o nim zapomnieć…

Filip jest wspaniałym facetem, dałby mi gwiazdkę z nieba, gdybym poprosiła, jest czuły, wyrozumiały, mądry, zaradny, ale co z tego, kiedy nie ma między nami ognia! Wszystko jest letnie, bezpieczne, przewidywalne, nudne… A Filip twierdzi, że takie powinno być małżeństwo.

– Dom musi mieć fundament, ściany i dach – mówi. – Nie może się chwiać przy byle jakim wietrze. Rodzina potrzebuje stabilnego miejsca, żeby było się gdzie schować, żeby dzieci czuły się bezpiecznie.

– Nie chcę jeszcze dzieci – odpowiadam.

– Mamy na to czas!

– Ja bym chciał już – przekonuje mnie mój mąż. – Na co czekać?

Filip tak właśnie pojmuje życie: spokój, zdrowie, wspólny obiad w niedzielę, spacer, oglądanie telewizji i seks dwa razy w tygodniu. To mu wystarcza.

Gdyby nie Adam, może i mnie by to wystarczyło, ale przy nim pojęłam, że związek bez odrobiny szaleństwa jest jak rosół bez przypraw: mdły i nie da się go przełknąć!

Wiosną Filip odebrał wiadomość.

– Adam przyjeżdża na dłużej – ucieszył się. – Fajnie, nie? Chyba go polubiłaś?

Od tej chwili żyję w innym wymiarze!

Wszystko nagle stało się ładniejsze, bardziej kolorowe i ciekawe. Odżyłam, schudłam, zaczęłam znowu o siebie dbać. Co najdziwniejsze, stałam się dużo milsza dla Filipa, jakbym podświadomie chciała mu wynagrodzić to, co się miało stać.

Bo ja od razu wiedziałam, że pójdę z Adamem na całość, że nic mnie nie zatrzyma. W dniu jego przyjazdu zrobiłam dobrą kolację z alkoholem, wyszykowałam się jak na bal. Wiedziałam, że mogę się podobać.

W sobotni wieczór usłyszałam samochód męża. Już wrócił? Był jeszcze przystojniejszy. Tak mnie do niego ciągnęło, że kiedy Filip wyszedł do łazienki, powiedziałam bez wstępów:

– Zorganizuj coś, bo nie wytrzymam.

Doskonale zrozumiał, o co mi chodzi. I nie musiałam długo czekać, bo już po tygodniu zadzwonił do mnie, żebym się wymiksowała na cały weekend.

Zabieram cię w plener – powiedział.

– Wykombinuj coś w domu.

Kazałam więc mojej przyjaciółce zadzwonić do Filipa i nakłamać, że jest w depresji po ostatniej nieudanej miłości, i że muszę ją pocieszyć i podtrzymać na duchu.

– Pojedziemy do znajomej leśniczówki, będziemy do rana gadały pod gwiazdami, napijemy się wina i wrócimy – bujała jak nakręcona. – Zgadzasz się?

– A co ja mam do gadania? – zapytał Filip. – Już przecież postanowiłyście…

– Wiesz, jaka jest Kaśka! – udawałam potem niezadowoloną. – Strach pomyśleć, co może zrobić, kiedy jej odbije, a teraz ma zły okres, więc lepiej jej nie zostawiać samej. Nie martw się, wrócę najszybciej jak się da!

Pożegnałam Filipa gorącym całusem. Serce we mnie śpiewało jak ptak!

Dwa i pół dnia i dwie noce nie przestawaliśmy się kochać. To naprawdę było szaleństwo, jednak tylko miłosne i fizyczne, bo psychicznie nadawaliśmy na innych falach.

Dosyć szybko zaczęło mi przeszkadzać, że Adam ciągle gada o swoich podbojach. Jakby nie miał nic innego do powiedzenia, jakby tylko to go obchodziło!

W końcu zapytałam:

– O mnie też tak będziesz opowiadał następnej kobiecie? To cię rajcuje?

– Owszem – roześmiał się. – Czemu nie? Babki lubią słuchać o swoich poprzedniczkach!

– Ja nie lubię, więc wyhamuj. Mam dosyć.

– Ale ja nie mam dość – stwierdził. – Więc będzie po mojemu. Sama chciałaś! Ja nie jestem jak twój mąż, nie słucham bab! Robię, co mi się podoba.

Fizycznie było nam wspaniale, ale tylko tyle mnie z nim łączyło

Byłam zadowolona, że wracamy. Czułam się jak po sutym obiedzie; na razie miałam dosyć jedzenia.

Brak kolczyka zauważyłam dopiero w domu; właściwie nie ja, tylko Filip.

– Gdzieś posiałaś swój ametyst – powiedział. – Nie kojarzysz, gdzie to mogło być?

– Pojęcia nie mam. Szkoda wielka, musiał mi się odpiąć i wypadł. Poproszę Kaśkę, może ona coś poradzi.

– Nieźle się musiałaś szamotać – roześmiał się mąż. – Prosiłem jubilera o mocne zapięcie. Dawał głowę, że nie puści.

Po paru dniach Filip oznajmił, że wybiera się z kolegami na ryby. Miał być Adam i jeszcze paru chłopaków.

– Żadnych kobiet! Tylko las, woda i spławik… Po prostu raj! – cieszył się.

Mieli wrócić w niedzielę wieczorem, ale już w sobotnie popołudnie zobaczyłam podjeżdżający samochód.

– Coś się stało? – zapytałam zaskoczona, kiedy stanął w drzwiach.

– Chyba tak – odpowiedział i wyciągnął rękę, a potem otworzył zaciśniętą pięść.

Na dłoni leżał mój ametystowy kolczyk.

– Skąd to masz? – zapytałam głupio, licząc jeszcze na jakiś cud.

Znalazłem w śpiworze Adama – mówił cicho i wolno. – Też zapytałem, skąd on się tam wziął i Adam mi szczerze wyjaśnił, jak i kiedy tam trafił. Na początku nie bardzo chciał rozmawiać, ale mu trochę na siłę pomogłem, więc nie zaprzeczaj…

– Filip! – zaczęłam płakać. – Ja ci wszystko wyjaśnię, tylko mnie spokojnie posłuchaj… Błagam, daj mi szansę!

– Nie – usłyszałam. – Wyprowadzam się. Już nie chcę z tobą być. Nie mogę.

Dobrze znam swojego męża. Wiedziałam, że go nie zatrzymam, że już postanowił. Spakował się i odszedł.

Była sobie raz głupia Laura, która miała męża Filipa, ale było jej mało i do pary zaprosiła jeszcze kochanka. Kochanek wyjechał bez pożegnania, mąż nie chce jej znać, wszystko się tej Laurze poplątało i rozsypało. Nic nie jest kompletne z wyjątkiem kolczyków z ametystami, ale akurat ich Laura już na pewno nigdy nie założy!

Czytaj także:
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”
„Kochanek działa na mnie jak wizyta w SPA. Romans sprawia, że jestem lepszą żoną, matką, szefową. Nie czuję się winna”
„W domu czeka na mnie mąż, a na wakacjach kochanek. Moje podwójne życie trwa 5 lat, ale chyba nikogo nie krzywdzę?”

Redakcja poleca

REKLAMA