„Jeśli tym razem mi się nie uda, to chyba się zabiję... Bo ile jest warte takie życie?”

Mężczyzna ma mysli samobójcze fot. Adobe Stock
„Czuję ogromną pustkę w swoim życiu. Nigdy w życiu nie spotkałem się z żadną dziewczyną. Nie miałem pojęcia, o czym z nimi rozmawiać, jak się zachować. Bałem się, że powiem coś nie tak, zacznę się jąkać i wyjdę na głupka”.
/ 29.03.2021 21:39
Mężczyzna ma mysli samobójcze fot. Adobe Stock

Niedawno stuknęła mi trzydziestka. W zasadzie jestem ustawiony w życiu. Mam całkiem niezłą pracę, własne mieszkanie, dobry samochód. Do szczęścia brakuje mi właściwie tylko jednego – drugiej połówki.

Chciałbym się ożenić, założyć rodzinę. Niestety, do tej pory mi się to nie udało. A wszystko przez moją nieśmiałość do kobiet. Jak mam odezwać się do dziewczyny, to język staje mi w gardle, i czerwienię się jak burak. Już w szkole miałem kłopoty w kontaktach z płcią przeciwną. Chłopaki biegali na randki, zmieniali panienki jak rękawiczki, chwalili się miłosnymi podbojami. „Ta jest niezła”, „Ta to dopiero petarda”, „A tamta? Zapomnij, dla tamtej szkoda czasu” – chichotali po kątach. A ja? Stałem z boku, słuchałem i aż skręcało mnie z zazdrości, bo nie miałem o czym opowiadać.

W marzeniach to jestem supermanem i macho

Nigdy w życiu nie spotkałem się z żadną dziewczyną. Nie miałem pojęcia, o czym z nimi rozmawiać, jak się zachować. Bałem się, że powiem coś nie tak, zacznę się jąkać i wyjdę na głupka. W drugiej klasie liceum zakochałam się w Agnieszce. Wzdychałem do niej po nocach, prawie płakałem w poduszkę z tęsknoty. W myślach wyobrażałem sobie, że zapraszam ją na randkę, całuję… Obiecywałem sobie, że rano zbiorę się w sobie, i do niej zagadam. Miałem spore szanse na powodzenie, bo mój najlepszy kumpel, Marek, twierdził, że Aga patrzy na mnie łaskawym wzrokiem.

Jeszcze przed wejściem do szkoły byłem gotowy stawić czoła wyzwaniu. Ale gdy tylko ukochana pojawiała się na horyzoncie, natychmiast się wycofywałem. Robiłem w tył zwrot i uciekałem na drugi koniec korytarza. Potem byłem wściekły na siebie, ale następnego dnia sytuacja się powtarzała. Skończyło się tak, jak się skończyć musiało. Agnieszka straciła cierpliwość i zaczęła się spotykać z mięśniakiem z równoległej klasy. Chłopak po prostu do niej podszedł i zaproponował wypad na imprezę. Niby proste, ale dla mnie mur nie do przeskoczenia.

Na początku łudziłem się jeszcze, że moja nieśmiałość jest przejściowa, że gdy dojrzeję, zmężnieję, to zamienię się w prawdziwego donżuana. Nic z tego. Mijały kolejne lata, a ja ciągle byłem sam. To pewnie dlatego udało mi się skończyć studia z wyróżnieniem i znaleźć świetną pracę. Nie radziłem sobie z dziewczynami, unikałem imprez, więc całymi dniami siedziałem z nosem w książkach. Wolałem to, niż zdradzić się ze swoją nieśmiałością i narazić na kpiny.

Zmarnowałem wiele szans na interesujące znajomości. Potem odkryłem portale randkowe! Zalogowałem się chyba na wszystkich. Całymi nocami rozmawiałem z dziewczynami na czacie. I, ku mojej ogromnej radości, świetnie mi szło. Żadnych zahamowań, żadnego strachu, rumieńca na twarzy, choć tematy bywały czasem, delikatnie mówiąc, intymne.

Co ty mówisz, jakie zastępstwo? To nie tak…

Dziewczyny zwierzały mi się z problemów, opowiadały całe swoje życie, a ja im doradzałem, pocieszałem. Trzy czwarte z nich już po kilku dniach chciało się ze mną koniecznie umówić. I wtedy czar pryskał. Moja pewność siebie gdzieś się ulatniała. Znowu pojawiał się niepokój, że sobie nie poradzę, ośmieszę się. Wykręcałem się więc od tych spotkań jak piskorz. Tłumaczyłem, że mam mnóstwo pracy, że właśnie wyjeżdżam w delegację lub do chorych rodziców.

Początkowo przyjmowały te moje wykręty do wiadomości, ale potem zrywały kontakt. Pisały, że je zwodzę, oszukuję. Jedna to mi nawet zarzuciła, że boję się konfrontacji, że pewnie jestem starym, obleśnym dziadem, który podszywa się pod atrakcyjnego, młodego mężczyznę. I żebym poszedł do diabła. Nawet nie próbowałem zaprzeczać, bo co jej miałem odpowiedzieć? Że jestem nieśmiały?

Któregoś razu postanowiłem się przełamać i jednak spotkać z dziewczyną w realu. Miała na imię Klaudia i była, jak mi się wydawało, kobietą mojego życia. Mieliśmy te same zainteresowania, lubiliśmy te same, filmy, książki. Wystarczyło, że zaczynała pisać zdanie, a ja już kończyłem myśl. Tak mi zawróciła w głowie, tak mnie oczarowała, że wylogowałem się ze wszystkich portali, i czatowałem tylko z nią. Pół roku rozmawialiśmy, zanim umówiliśmy się w kawiarni. Specjalnie przyszedłem pół godziny wcześniej, żeby to ona musiała odnaleźć mnie w tłumie, i podejść do stolika.

Bałem się tego spotkania jak diabli, ale odpędzałem złe myśli. Tłumaczyłem sobie, że nie ma się czego obawiać, że przecież zdążyliśmy się dobrze poznać na czacie, i randka przebiegnie gładko. Niestety, spotkanie okazało się totalną katastrofą. Mówiła właściwie tylko ona. Ja milczałem lub wydobywałem z siebie dźwięki przypominające chrząkanie lub mruczenie: aha, hmm, uhu… Im dłużej to trwało, tym większy zawód i rozczarowanie widziałem na jej twarzy coraz.

W końcu nie wytrzymała. Wstała od stolika i spojrzała na mnie złym wzrokiem.

– Wiesz co, powiedz swojemu koledze, że nie lubię takich idiotycznych zagrywek!

Zdębiałem.

– No, co się tak głupio gapisz? Nie dość, że nie przychodzi na spotkanie sam, to jeszcze przysyła na zastępstwo mało ogarniętego kumpla. Przekaż mu, że potraktowałam to jak policzek, lekceważenie i nie chcę go widzieć ani słyszeć – wysyczała przez zęby, a potem odwróciła się na pięcie i sobie poszła. Poczułem się jak robak wdeptany w ziemię.

Nawet za nią nie pobiegłem, bo i po co. I tak bym przecież nie wydusił z siebie nawet słowa. Po tym przykrym wydarzeniu byłem tak załamany, że przez kilka miesięcy nie logowałem się na żadnym portalu randkowym. Od pewnego czasu znowu siedzę na czacie. Tym razem z Eweliną. To bardzo sympatyczna i miła dziewczyna. Czuję, że nasza internetowa znajomość mogłaby się przerodzić w coś poważniejszego. Chciałbym się z nią umówić, ale boję się, że znowu nie dam rady. Zapomnę języka w gębie albo w ogóle nie pójdę, żeby tak jak ostatnio, nie zrobić z siebie idioty. Jak przełamać w sobie nieśmiałość do kobiet? Samotność coraz bardziej mi doskwiera…

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja synowa to znana ginekolożka, która ma problemy z własną płodnością
Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa, ale i tak nie mam spokoju
Próbowałam żyć w chorym trójkącie - ja, Adam i jego matka

Redakcja poleca

REKLAMA