Wracałam do domu skonana, ale co się dziwić. Każdy by padał na pysk po czternastu godzinach pracy. Odpocznę w święta… Nie chciało mi się szukać kluczy, więc zadzwoniłam. Usłyszałam jakieś głosy, po chwili drzwi się otworzyły i minęłam się w nich z jakimś wysokim chłopakiem.
– Kto to? – zapytałam Patryka. – Twój kolega? Taki stary?
– Co ty, mama, książkę piszesz? – syn wzruszył ramionami. – Idę się uczyć, mam jutro sprawdzian.
Gdzie te czasy, gdy rzucał mi się na szyję, zanim zdążyłam zdjąć płaszcz?
Ej, a co to za telefony? Skąd się tutaj wzięły?!
Weszłam potem do niego zapytać, czy już jadł kolację, ale nawet mnie nie zauważył, pochylony nad książką ze słuchawkami na uszach. Gdybym najpierw zajrzała do kuchni, nie musiałabym pytać: na stole została brudna patelnia po jajecznicy i szklanka niedopitej herbaty.
Rano, gdy wychodziłam, jeszcze spał…
Koło dziesiątej się okazało, że w biurze wsiąkły rozliczenia, dobrze, że wrzuciłam kopie na mój pendrive! Kierowniczka zwolniła mnie na godzinę i pojechałam do domu, żeby go przywieźć, ale nigdzie nie mogłam tej drobiny znaleźć.
W końcu weszłam do pokoju syna i faktycznie – pendrive leżał na biurku. A tyle razy prosiłam, żeby nie brał moich rzeczy bez pytania! Jeśli się okaże, że zamiast faktur są tam jakieś filmy, to się chyba zastrzelę!
Nagle coś zwróciło moją uwagę.
Z półotwartych drzwi szafy wystawało ucho kolorowej reklamówki. Pociągnęłam za nie i zajrzałam do środka. Było tam… pięć telefonów komórkowych.
– Co to, do licha? – wyrwało mi się.
Jakiś tydzień temu rzuciło mi się w oczy, że Patryk ma nową kurtkę. Wcisnął mi wtedy, że kupił ją na wyprzedaży za kieszonkowe. Był taki przekonujący, że aż poczułam się głupio.
Wieczorem zapytałam o przedmioty, które znalazłam w szafie.
– A ja chciałbym wiedzieć, dlaczego myszkowałaś po moim pokoju? – odparł Patryk zimno.
– Szukałam mojego pendrive`a. I znalazłam. Ciekawe, skąd się wziął u ciebie?
– Podniosłem go z podłogi w przedpokoju, pewnie ci wypadł – odparł i już chciał się wycofać do siebie.
– Zaraz, zaraz! A co to za telefony są u ciebie w szafie?!
– Nie będę się tłumaczyć. To mój pokój, mogę tam trzymać, co chcę – spławiał mnie, jakbym była jego kumpelą!
Coś we mnie pękło i wygarnęłam mu: odpowiadam za niego, mam prawo, a nawet obowiązek kontrolować sytuację! Jeśli dotąd tego nie robiłam, to dlatego, że mu ufałam, ale najwyraźniej pora zweryfikować swoją postawę.
Patryk wyraźnie się przestraszył; wyjaśnił, że sprzęt jest kolegi – to prezenty gwiazdkowe dla jego rodzeństwa.
„Za kogo on mnie ma? – pomyślałam pełna urazy. – Za kompletną idiotkę?!”.
– Jutro, gdy przyjdę z pracy, ma tych rzeczy w domu nie być – oświadczyłam. – Niech kolega je trzyma u siebie.
– Oj, mama – syn nadrabiał miną. – Myślisz, że jestem jakimś gangsterem?
Zrobiło mi się głupio, a Patryk od razu to wyczuł i zaczął się przymilać, tak jakby ta rozmowa była żartem.
Zjedliśmy razem kolację, pogadaliśmy i aż miałam wątpliwości, czy mu przypominać, że reklamówka ma zniknąć, ale zrobiłam to. Nie wierzyłam w to, co mi mówił, i nie zamierzałam odwiedzać jedynego syna w poprawczaku.
Na drugi dzień sprawa wciąż była niezałatwiona, na trzeci nieszczęsne telefony nadal leżały u Patryka w pokoju.
– Skoro nie zamierzasz nic z tym fantem zrobić, ja to załatwię! – złapałam reklamówkę i włożyłam płaszcz.
– Gdzie idziesz? – wystraszył się.
– Na policję – wyjaśniłam. – Ty możesz wierzyć, że nastolatka stać na podobne prezenty, ja nie. Za stara jestem.
– Zwariowałaś? – próbował mi wyrwać torbę. – Chcesz, żeby mnie zamknęli?!
Patryk wygrzebał tę reklamówkę ze śmietnika!
Wybiegłam z domu, ale już na schodach przyszło opamiętanie: faktycznie, nasmrodzę dzieciakowi w papierach. I wywaliłam reklamówkę do śmietnika.
Odwróciłam się – Patryk stał za mną, czekając, aż sobie pójdę.
– Przygotuj się na kontrolę w pokoju – zapowiedziałam. – Dobre czasy się skończyły. I każdy nowy ciuch bez paragonu też tu wyląduje – dodałam.
– Chyba ci odbiło! – krzyknął za mną.
Przez okno widziałam, jak grzebał w kuble, a potem pobiegł gdzieś z nieszczęsną torbą. Bałam się, że nie wróci, było późno, coraz później…
W końcu, trochę po jedenastej, przyszedł, rzucił mi w twarz, że mnie nienawidzi i zamknął się w pokoju.
Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”