Kiedy teraz na to patrzę, myślę sobie: byłaś głupia, Kamila. Naiwna, zaślepiona. A ja przecież widziałam, co się dzieje, po prostu nie chciałam tego zrozumieć. To ja zaprosiłam wilka do własnej zagrody. Sama go wprowadziłam, ufając bez zastrzeżeń.
Zaczęło się niewinnie. Iwona – przyjaciółka z dzieciństwa, dla mnie jak siostra – poprosiła o pomoc w firmie. Miała kłopoty finansowe, biznes ledwo zipał. Nie musiała mnie długo przekonywać. Znałyśmy się od zawsze, ufałam jej. Kto, jak nie przyjaciel, miałby cię wesprzeć? Mój mąż Jarek też był za – powiedział, że to szansa dla nas wszystkich, żeby zrobić coś razem i jeszcze trochę zarobić.
Cieszyłam się, że będziemy przy tym pracować we trójkę. Czułam, że to nas wzmocni jako małżeństwo i przyjaciół. Naprawdę chciałam wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Nie wiedziałam jeszcze, że te inwestycje, te wspólne projekty – staną się moim największym koszmarem.
Wszystko dla naszej inwestycji
Pierwsze oznaki tego koszmaru pojawiły się wcześniej, niż chciałam to przyznać. Kiedy Jarek zaczął coraz częściej zostawać w firmie Iwony, jeszcze wtedy się z tego śmiałam.
– Taki zaangażowany, co? – rzucałam, gdy po raz kolejny wracał późno. Ale gdzieś w środku czułam, że to zaczyna przekraczać granice.
Tamtego dnia usiadłam naprzeciw niego, kiedy zbierał się do wyjścia. Miał na sobie swoją najlepszą koszulę, pachniał drogimi perfumami. Od dawna nie widziałam w nim takiego zapału do pracy. Chciałam zatrzymać go choć na chwilę, przypomnieć mu, że ja też jestem tuż obok.
– Może dziś wieczorem coś razem obejrzymy? – zaproponowałam, z trudem kryjąc zmęczenie.
Jarek spojrzał na mnie tylko przez chwilę, jakby oceniając, czy żartuję. Poprawił kołnierzyk koszuli, unosząc tylko brwi.
– Kamila, wiesz, że Iwona potrzebuje mnie teraz bardziej niż zwykle. Jest mnóstwo rzeczy do zrobienia.
Patrzyłam na niego, czując, jak wzbiera we mnie pierwszy, mały impuls gniewu. Odchrząknęłam, próbując zabrzmieć na luzie:
– W takim tempie, to wkrótce staniesz się jej wspólnikiem – powiedziałam żartobliwie, choć w środku coś mnie zabolało.
Jarek tylko się uśmiechnął i rzucił wymijająco:
– Wszystko dla naszej inwestycji.
Gdy drzwi zamknęły się za nim, poczułam, że coś jest nie tak. Ten uśmiech... Był w nim dystans, jakby nagle znalazła się między nami jakaś ściana. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, próbując przekonać siebie, że przesadzam. Przecież Jarek po prostu pomaga przyjaciółce. Ale uczucie niepokoju już we mnie zostało.
Poczułam ukłucie zazdrości
W końcu nie wytrzymałam. Chciałam się upewnić, że to wszystko jest tylko moją wyobraźnią, tylko jakimś głupim lękiem. Spotkałam się z Iwoną na kawie, udając, że chodzi tylko o rozmowę przyjacielską, a nie o próbę rozwiania moich wątpliwości. Usiadłam naprzeciwko niej i zaczęłam od bezpiecznych tematów – o firmie, o planach na przyszłość.
– Dużo pracy macie ostatnio, co? – zagaiłam, mieszając kawę łyżeczką, jakby w pełnym relaksie.
Iwona tylko przytaknęła.
– Bez Jarka byśmy nie dali rady, on naprawdę ogarnia biznes. Aż sama nie wiem, jak wcześniej funkcjonowałam – powiedziała, z tym swoim nienagannym uśmiechem.
Poczułam ukłucie zazdrości, które przeszło we frustrację. Moje słowa były ostrożne, ale pełne napięcia:
– Tak, widzę, że pochłania mu to całe dnie... i noce – rzuciłam, próbując wybadać, jak na to zareaguje.
Iwona zaśmiała się, jakby nie zauważyła ukrytego zarzutu.
– Oj, Kamila, wiesz przecież, że Jarek chce tylko, żeby wasza inwestycja odniosła sukces. Poza tym... ty chyba nie masz do niego pretensji, że się angażuje?
Miała rację. To przecież „nasza” inwestycja. Ale jej ton, ta nonszalancja, jaką potraktowała moje pytanie – coś w niej mnie uwierało. Czyżby Iwona wiedziała coś, czego ja nie dostrzegałam?
Weszłam do biura Iwony
W drodze powrotnej zastanawiałam się nad jej słowami. Każde zdanie wydawało mi się teraz pełne podtekstów. Zamiast odpowiedzi, miałam tylko jeszcze więcej pytań.
Wszystko nabrało innego wymiaru pewnego wieczoru, kiedy niespodziewanie wróciłam wcześniej z pracy. Wtedy też zrozumiałam, że moje wątpliwości miały swoje uzasadnienie. Weszłam do biura Iwony – drzwi były lekko uchylone, a ja, nawet nie wiem czemu, przystanęłam, gdy usłyszałam głosy.
To byli oni. Iwona i Jarek, rozmawiający na tyle cicho, że z trudem mogłam ich usłyszeć. Poczułam się jak intruz, podsłuchujący coś, co nigdy nie miało wyjść na jaw.
– Jeszcze chwilę musimy to ciągnąć – szeptał Jarek. – Wiesz, że Kamila jeszcze się nie domyśla. Zawsze ufała ci bezgranicznie.
Serce mi zamarło. Czułam, jak słabnę, a cały świat kręcił się wokół mnie w zwolnionym tempie. Jak mogli mówić o mnie w taki sposób? O mnie, która ich wspierała, ufała, wierzyła...
– Myślisz, że naprawdę niczego się nie domyśla? – odpowiedziała Iwona, jej głos pełen zadowolenia.
Odwróciłam się i wybiegłam, zanim mogłam usłyszeć więcej. Jeszcze tego wieczoru, samotnie w domu, próbowałam pojąć, że prawda, którą odkryłam, była znacznie gorsza, niż mogłam przypuszczać. Oni... oni naprawdę planowali to wszystko razem.
W końcu wykrzyczałam to pytanie
Następnego dnia, kiedy Jarek wrócił do domu, byłam gotowa na konfrontację. Nie pamiętam dokładnie, co mówiłam – jakby słowa same płynęły, od gniewu po rozpacz. W końcu wykrzyczałam pytanie, które paliło mnie od środka:
– Zdradzasz mnie? Ty... i Iwona? To wszystko, co robiliście, to było oszustwo?
Jarek tylko spojrzał na mnie chłodno. W jego twarzy nie było śladu skruchy, tylko coś jakby irytacja, jakby tracił czas na bzdurną rozmowę.
– Tak, Kamila. Może powinnaś zrozumieć, że nie zawsze wszystko kręci się wokół ciebie. – jego głos był ostry. – Iwona potrzebowała partnera w biznesie, a ty, cóż... zawsze byłaś zbyt naiwna, by zrozumieć, jak to naprawdę działa.
Stałam tam, czując, że moje serce rozrywa się na kawałki. Jarek nie tylko mnie zdradził – on mnie poniżył, odebrał wszystko, co miałam. Tego wieczoru już wiedziałam, że nasze małżeństwo, nasze życie – wszystko to było iluzją, którą on i Iwona zniszczyli z premedytacją.
Próbowałam wziąć się w garść. Musiałam. Zdałam sobie sprawę, że teraz jestem tylko ja – bez męża, bez przyjaciółki, bez iluzji. Iwona i Jarek odebrali mi wszystko, co było moją podporą. Ale wiedziałam jedno: nie pozwolę im odebrać mi przyszłości. Postanowiłam odbudować swoje życie, nawet jeśli na gruzach.
Każdy dzień był jak walka, ale wiedziałam, że to jedyne, co mi pozostało. I może kiedyś, być może bardzo daleko w przyszłości, będę w stanie im przebaczyć – ale teraz miałam przed sobą tylko jedno: własne życie, które musiałam zbudować od nowa.
Kamila, 33 lata
Czytaj także:
„Odkładaliśmy pieniądze na dom, ale mój mąż bujał w obłokach. Któregoś dnia odkryłam, co zrobił za moimi plecami”
„Dla rodziców zawsze byłem tym gorszym synem. Przypomnieli sobie o mnie dopiero, gdy się od nich odciąłem”
„Przystojniak z aplikacji okazał się moim szkolnym tyranem. Teraz znów mnie osaczał, ale w zupełnie inny sposób”