„Imponował mi, bo jeździł dobrym samochodem i znał prawdziwe gwiazdy. Gdy zaszłam w ciążę zrozumiałam, że to Piotruś Pan”

Mój facet to piotruś pan fot. Adobe Stock
Zauroczył mnie. Był z innego świata, pewny siebie i fascynujący. Nasza bajka trwała jednak krótko, bo zaszłam w ciążę. No i wtedy się okazało, że mój ukochany to Piotruś Pan…
/ 15.04.2021 14:09
Mój facet to piotruś pan fot. Adobe Stock

Lał deszcz, a ja stałam na przystanku. Miałam całkiem przemoczone tenisówki i trzęsłam się w mokrej bluzie. Nagle zobaczyłam, jak jeden z mijających mnie samochodów zwalnia, a potem kierowca wrzuca wsteczny, by się ze mną zrównać.

– Kamila! Hej! Wsiadaj! – zawołał ktoś z wnętrza czarnego sedana.

Dopiero po chwili rozpoznałam Mateusza, na którego wszyscy mówili Matys. Był starszym bratem mojej koleżanki z liceum. Agnieszka była z niego niesamowicie dumna, bo Matys „robił w show-biznesie”.

Mateusz od dawna mi imponował

Spotkałam go u niej kilka razy. Oczywiście się w nim durzyłam, bo był niesamowicie przystojny, jeździł dobrym samochodem, no i znał osobiście wielkie sławy estrady i telewizji.

– Cześć, Matys – przywitałam się, otwierając drzwi. – O kurczę, masz skórzaną tapicerkę, a ja jestem cała mokra…
– Daj spokój, Kamila! – powiedział. – Wskakuj! To służbowy samochód, wyczyszczą go, nie martw się!

Włączył ogrzewanie i sięgnął na tylne siedzenie, by podać mi swój sweter.
Przebierz się z tych mokrych ciuchów – poradził. – Słowo daję, że nawet nie zerknę – dodał z uśmiechem.

I faktycznie nie zerknął. Uważnie patrzył na drogę, zabawiając mnie opowieścią o tym, jak przez cały dzień użerał się z pewną gwiazdą.

Kiedy wymienił jej nazwisko, byłam pod wrażeniem. Chodziło o piosenkarkę dosłownie z pierwszej ligi. Matys był jej menedżerem. Z werwą opowiadał mi o cieniach i blaskach tej pracy, wioząc mnie pod sam dom.

Miałam wtedy dwadzieścia pięć lat, on trzydzieści cztery. Nie byłam już nastolatką durzącą się w przystojnym bracie koleżanki.

Inaczej wyglądałam, miałam wyższe poczucie własnej wartości. Matys musiał to zauważyć.

Dawniej, kiedy przychodziłam do domu jego rodziców, kompletnie nie poświęcał mi uwagi. Jednak teraz, choć wyglądałam jak zmokła kura, zapytał, czy możemy się jeszcze spotkać.

– O ile się poważnie nie rozchoruję, to z przyjemnością – odpowiedziałam.
– Zresztą i tak będę musiała oddać ci sweter – dodałam.

Fascynował mnie jego świat

Sweter oddałam Matysowi trzy dni później. On z kolei zabrał mnie na kolację w wieży. Nawet nie wiedziałam, że w naszym mieście jest taki lokal.

Podziwiałam panoramę roztaczającą się z okna, przy którym siedzieliśmy, i słuchałam przezabawnych opowieści Matysa o gwiazdach i ich ekstrawagancjach.

– Większość bez makijażu i tych superciuchów wcale nie wygląda jakoś specjalnie – rzucił komentarz. – Mówiąc szczerze, ty wyglądasz lepiej, i to nawet z mokrymi włosami i z żabami w tenisówkach.

Roześmiałam się i powiedziałam, że to na pewno nieprawda, ale musiałam przyznać, że ten komplement zadziałał.

Przypomniałam sobie, jak to było, kiedy się kochałam w tym facecie. Nie chodziło tylko o jego świetny wygląd i intrygującą pracę. On miał w sobie to magiczne „coś”, co sprawiało, że chciałam spędzać z nim czas bez ustanku.

Teraz podobało mi się to, jak na mnie patrzył, jak do mnie mówił i jak mnie traktował. Cóż, po prostu podobało mi się bycie księżniczką.

Spędziliśmy ze sobą trzy kolejne miesiące. Matys zabierał mnie na gale i imprezy na czerwonym dywanie. Kupował mi nawet eleganckie sukienki specjalnie na te okazje. Miałam nadzieję, że przedstawi mnie jakimś celebrytom, ale tego akurat nie zrobił ani razu.

– Kochanie, ja tam jestem w pracy – tłumaczył. – Jak tylko wejdziemy, ja lecę do garderoby, a ty weź sobie kieliszek szampana, idź coś zjedz i zajmij miejsce. Gdy tylko będę miał wolną sekundkę, to do ciebie przybiegnę.

Niestety, nigdy nie miał tej wolnej sekundki. Po kilku takich spędzonych w sumie samotnie imprezach miałam dosyć. Koktajl z krewetek czy tartinki z pastą z łososia są przepyszne, jednak nie lubiłam ich jeść samotnie, potrącana przez obcych ludzi, z których każdy był skupiony tylko na sobie. Zresztą i tak wkrótce musiałam zrezygnować z tych przyjęć, a na pewno z szampana i wina...

Zaszłam w ciążę, ale Matys nie był zadowolony

Bardzo się bałam powiedzieć Matysowi. Wiedziałam, że obsesyjnie się zabezpieczał, powtarzał, że dzieci chce mieć za pięć, sześć lat. Myślałam, że się wścieknie.

– No cóż – mruknął Matys, gdy usłyszał nowinę. – Prezerwatywy mają jedynie dziewięćdziesiąt osiem procent skuteczności… Ktoś musi być w tych dwóch procentach. Padło na nas, co zrobić.

Jego brak entuzjazmu i jakiejkolwiek radości z tego, że będzie ojcem, mnie ranił, lecz z drugiej strony – przecież mogło być gorzej.

Matys woził mnie do lekarzy i na USG, płacił za moje suplementy diety i ubrania ciążowe oraz dał mi pieniądze na wyprawkę dla dziecka.

Tyle że nigdy nie był ze mną w gabinecie i nie obchodziło go nawet, co kupiłam maleństwu za jego pieniądze. Kiedy byłam w ósmym miesiącu ciąży, musiał wyjechać ze swoją gwiazdą na trzymiesięczne tournée.

O tym, że ma córkę, dowiedział się od mojej mamy przez telefon. Poprosił ją, żeby się mną zajęła i kupowała mi wszystko, czego potrzebuję dla siebie i dziecka, a on za wszystko później odda pieniądze.

Po porodzie wciąż mieszkałam u rodziców

Przez pierwsze tygodnie życia Natalki mieszkałam więc wciąż z rodzicami, marząc o tym, że kiedy Matys wróci, zabierze nas obie do swojego apartamentu w centrum i tam będziemy żyć we trójkę jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina.

– Słonko, ja w kółko wychodzę, wracam o najróżniejszych porach… Tylko bym budził dziecko i stresował ciebie. Lepiej zostań u rodziców, a do mnie będziecie przyjeżdżać, jak będę miał trochę spokojniejszy okres w pracy – zaproponował.

Właściwie to nie miałam nawet możliwości się sprzeciwić.

Nawet nie umiem dokładnie umiejscowić w czasie naszego rozstania. Czy kiedy sama przygotowywałam i obchodziłam jedynie z moją rodziną pierwsze urodziny Natalii, to Matys i ja byliśmy jeszcze parą?

Czy kiedy pojechałam na wakacje nad morze z córką, a Matys obiecywał, że dojedzie do nas na dwa dni, lecz tego nie zrobił, to już byliśmy po rozstaniu?

Nasz związek szybko się zakończył

Prawda była taka, że mój chłopak nie powiedział mi, że z nami koniec, ale też coraz mniej już wskazywało na to, że jesteśmy w związku. Nie był też na pewno ojcem roku.

Kiedy się spotykaliśmy, zawsze od córki ważniejszy był jego telefon.

Ojcostwo Matysa sprowadzało się do wciskania nam kolejnej zabawki i robienia sobie słodkich zdjęć z Natalią. Byłam pewna, że te fotki służą mu potem do pokazywania znajomym z branży i chwalenia się, jaką to ma śliczną córeczkę.

W końcu to ja powiedziałam, że dłużej tak nie mogę. Nie miałam dowodów, ale byłam pewna, że Matys spotyka się z wieloma dziewczynami. Ze mną nie kochał się od miesięcy, traktował mnie wyłącznie jako dodatek do córki.

– Spoko, jeśli tak ci będzie lepiej, to okej – skwitował moją pełną emocji przemowę. – Alimenty będę ci przelewał na konto, no i będę ci pisał, kiedy chcę zabrać gdzieś małą, okej?

„Okej”. Jego ulubione słowo. Dla mnie nic nie było okej, ale co miałam zrobić?

Córka widywała swojego tatę coraz rzadziej

Natalia dorastała, widując ojca coraz rzadziej. Nieraz nie odzywał się do nas przez wiele miesięcy, by potem z nagła zjawić się z gigantycznym pluszowym psem i zabrać córkę na pół dnia do minizoo. A potem znowu go długo nie było.

Nie miałam tyle szczęścia, by znaleźć nowego partnera. Natalia była dzieckiem wymagającym dużej uwagi. W przedszkolu nie umiała się koncentrować na zadaniach. W szkole okazało się, że ma dyskalkulię. Do tego zdiagnozowano u niej skoliozę. Biegałam więc z nią między rehabilitacją a korepetycjami i terapią zajęciową. Nie miałam czasu na randki.

Kiedy Natalia miała dwanaście lat, praktycznie nie pamiętała ojca. Nic dziwnego, skoro ostatni raz widziała go przez godzinę, kiedy wpadł na jej dziewiąte urodziny.

Znała jedynie życie ze mną. Od zawsze byłyśmy tylko we dwie. Przyzwyczaiła się, że ma mnie tylko dla siebie, że nie musi z nikim się mną dzielić.

I chyba właśnie dlatego zareagowała taką histerią, kiedy pewnego dnia w moim życiu pojawił się Piotr.

– Naprawdę nie wiem, co ty w nim widzisz – prychnęła Natalia, kiedy Piotr wyszedł od nas po tym, jak pomógł mi przywieźć do domu zakupy.

– Zależy mi na nim – odpowiedziałam.

– I widzę to, że jest ciepłą, dobrą osobą, przy której dobrze się czuję. Chciałabym, żebyście się lepiej poznali, bo Piotr będzie tu przychodził częściej. Pojedziemy gdzieś we trójkę, zrobimy razem coś fajnego. Gdzie byś chciała?

Nie chciała nigdzie. Według niej „Piotr był głupi”. Dlaczego? Sama nie wiedziała. „Po prostu głupi i już”. Dwunastolatka ani myśli rozsądnie argumentować. Wyraża jedynie swoje emocje. W tym przypadku wyłącznie negatywne.

Kiedy poznałam Piotra, nie potrafiła go zaakceptować

Piotr i ja staraliśmy się, jak mogliśmy. Mój wybranek jest nauczycielem akademickim, miał do czynienia z młodymi ludźmi. Ale nie z naburmuszonymi nastolatkami… Nie był w stanie przebić się przez pancerz złości, frustracji i niechęci, jakim otoczyła się Natalia.

Problem w tym, że zamierzałam być z Piotrem na poważnie. Rozmawialiśmy o ślubie i kolejnym dziecku. Uważałam, że Natalia powinna o tym wiedzieć.

– Co?! Ty serio zamierzasz wychodzić za tego przegrywa? On jest żałosny! Ża-łos-ny! I ty też! Oboje jesteście śmieszni! Dziecko?! Ty jesteś za stara na dziecko! I już masz jedno!

Potem nastąpiła seria wrzasków o tym, że już jej nie kocham, a wręcz nienawidzę. Że chcę ją wymazać ze swojego życia, bo teraz będę mieć „lepsze” dziecko.

Ona krzyczała swoje, ja krzyczałam, że bredzi jak idiotka, aż w końcu zażądała numeru do swojego ojca. Zapytałam, po co jej, i dowiedziałam się, że Natalia zamierza z nim zamieszkać.

Dałam jej ten numer. Byłam pewna, że Matys nie odbierze albo po prostu ją spławi. Przeliczyłam się.

Natalia wyjechała z ojcem do Hiszpanii

Umówił się ze mną, że zabierze córkę na cały weekend, żeby poznała jego partnerkę i zobaczyła, czy naprawdę chce z nimi zamieszkać. Natalia miała tak tryumfującą minę, że przez moment chyba naprawdę ją znienawidziłam.

Matys przyjechał po nią najnowszym modelem audi. Widziałam, że to na niej zrobiło wrażenie. Jej tata, taki bogaty, taki światowy! Boże jedyny…

Kazał jej wziąć paszport. Okazało się, że zabiera ją do Hiszpanii. Kiedy wróciła, była dosłownie zakochana w tatusiu. Wszystko przez weekend było super: mieszkanie w luksusowym hotelu, zwiedzanie Barcelony, wycieczka do aquaparku.

– Tata nie chciał chodzić na zjeżdżalnię, więc wszędzie chodziłam z Sandy – opowiadała Natalia.
– Sandy?
– Dziewczyną taty. Naprawdę ma na imię Aleksandra, ale nie znosi, jak ktoś mówi na nią Ola. W branży wszyscy mówią na nią Sandy. Jest makijażystką. Malowała modelki w programie „Top Model”!

Starałam się nie przewracać oczami. Jednak dobrze pamiętałam, że przecież i mnie ta cała branża kiedyś imponowała. Nie mogłam winić córki za to, że podoba jej się styl życia jej ojca.

Ale i tak przeżyłam szok, kiedy Natalia oznajmiła, że chce pomieszkać przez kilka miesięcy u ojca. Już miała to omówione z nim i Sandy. Nie musiała zmieniać szkoły, Matys miał płacić kierowcy za wożenie jej.

Na kilka miesięcy przeprowadziła się do ojca i jego dziewczyny

Ponadto ta cała Sandy już umeblowała dla niej pokój w przestronnym apartamencie mojego eks. Podobno Natalka sama wybierała meble przez internet. Tatuś obiecał jej też rasowego kotka.

– Pers? – pokręciłam głową z dezaprobatą. – Ma długie włosy, wszędzie je zostawia.

Ciekawe, jak Sandy będzie się podobało odkurzanie codziennie całego domu – dorzuciłam nieco zgryźliwie.

– Sandy nie odkurza. Tata ma sprzątaczkę – wzruszyła ramionami Natalia. No tak, jak mogłam o tym nie pomyśleć?

Przy córce starałam się robić dobrą minę do złej gry. Miała prawo pomieszkać trochę u ojca, liznąć jego stylu życia, nacieszyć się jego pieniędzmi. Nie mogłam jej przecież tego zabronić. Jednak przy Piotrze ryczałam w głos.

– Przez tyle lat robiłam dla niej wszystko! Całe moje życie podporządkowałam jej… A teraz, kiedy chcę zadbać o własne szczęście, ona mnie zostawia… Czy ja nie mam prawa do miłości? I choć odrobiny wdzięczności od własnego dziecka?

Piotr wprowadził się do mnie

Piotr nie bardzo wiedział, jak reagować. Czułam, że bardzo nie podoba mu się zachowanie Natalii, jednak nigdy nie powiedział słowa przeciwko niej. Zachęcał mnie natomiast, żebym spojrzała na to jak na szansę na poprawę relacji z nią.

– Przecież ona wróci – przypomniał mi. – To tylko kilka miesięcy. Zobaczysz, będzie za tobą tęsknić, uświadomi sobie, że z tobą łączy ją prawdziwa więź…

Ona cię kocha, tylko po prostu jest w takim wieku, że musi się buntować i sprawdzać inne ścieżki niż ta, którą ty jej pokazujesz.

Kiedy Matys zabrał naszą córkę, w domu zrobiło się potwornie pusto. – Wprowadź się do mnie, Piotruś – poprosiłam ukochanego.

O dziwo, nie pożałowaliśmy tej decyzji. Ja i Piotr mamy dość bezkonfliktowe charaktery, dla nas obojga ważne są współpraca i kompromisy.

Piotr wstawał przede mną i robił śniadanie, ja wieczorem zawsze nastawiałam zmywarkę albo pralkę.

Wolny czas spędzaliśmy, czytając książki albo wspólnie gotując. Pomimo tęsknoty za Natalią czułam się szczęśliwa. Ona nie.

Serio, on teraz mieszka w naszym domu?! – była wściekła, kiedy powiedziałam jej, że Piotr się do mnie wprowadził. – Ale wyniesie się, kiedy ja wrócę?
– Nie. Piotr się nie wyniesie – oznajmiłam. – Jest moim partnerem i będzie mieszkał ze mną. I z tobą, kiedy wrócisz.
– W takim razie zostaję u taty na zawsze! – wrzasnęła Natalia.

Czuła się tam jak piąte koło u wozu

Tego dnia więcej nie rozmawiałyśmy. Ale potem już tak. I to bardzo często. Najpierw to ja dzwoniłam do córki codziennie, potem ona do mnie.

Po dwóch miesiącach mieszkania u tatusia Natalia zaczęła zauważać rysy na jego idealnym wizerunku.

– Nie, taty nie ma. Sandy też. Jest ze mną pani Weronika, tata jej płaci, żeby ze mną czasem siedziała. Nic nie robię. Oglądam telewizję. Tak, mam odrobione lekcje. Nie, jeszcze nie jadłam kolacji. Mamo…? A ty co robisz?

Akurat wtedy wychodziłam z Piotrem z kina. Kiedy rozmawiałam, weszliśmy do małej pizzerii i usiedliśmy przy kominku. Było mi ciepło i dobrze. Smuciło mnie tylko to, że gdzieś na końcu miasta moja córka siedzi z opiekunką, zamiast zastanawiać się z nami, jaką pizzę by zjadła.

– Muszę kończyć, mamo. Pani Weronika mnie woła na kolację. Pozdrów Piotrka – burknęła i nie do końca wyczułam, czy to miała być ironia.

Kolejne dwa tygodnie później Natalia zadzwoniła do mnie z płaczem. Ojca i jego partnerki znowu nie było, a pani Weronika musiała nagle wyjść.

– Tata nie odbiera telefonu, a Sandy jest w Portugalii na pokazach – łkało moje dziecko. – Mamo, ja nie chcę tu siedzieć sama! Przyjedź po mnie!
Tyle że ja nie mogłam przyjechać. Akurat śpieszyłam się na lotnisko po gościa zarządu, potem miałam go zameldować w hotelu i zawieźć na firmową kolację. Powiedziałam to córce.

– Ale ja tu nie wytrzymam! – zaczęła płakać. – Chcę do domu! Tu nie jest mój dom! To dom taty i Sandy! Oni mnie mają gdzieś! Nie kupili mi nawet tego obiecanego kota! – nakręcała się coraz bardziej.

– Słyszałam, jak Sandy pytała w nocy tatę, kiedy mnie wreszcie odeśle do ciebie, bo ona chce odzyskać swoje normalne życie. Niby jest dla mnie miła, ale tylko czeka, aż się stąd wyniosę!

A tacie jest wszystko jedno, bo i tak nigdy go nie ma… Mamo, zabierz mnie stąd!

Po raz kolejny jej wytłumaczyłam, że nie mogę po nią pojechać. I nagle Natalia zapytała cichutkim głosikiem: – A Piotr by nie mógł…?

Piotr mógł. Na moją prośbę pojechał pod wskazany adres i zabrał Natalię oraz jej rzeczy. Napisałam wiadomość do Matysa i dodałam, że klucze może odebrać, jak będzie miał wolną chwilę.

Kiedy wróciłam do domu późno w nocy, Natalia już spała w swoim łóżku. Piotr natomiast zasnął na kanapie. Dookoła leżały pudełka po pizzy, puszki po napojach i rozłożone karty do gry.

– Była w okropnym stanie, kiedy ją przywiozłem – powiedział zaspanym głosem. – No to zamówiłem pizzę i zapytałem, czy macie w domu talię kart. Miałaś jedną w szufladzie.

Nauczyłem Natalię grać w remika. Raz mnie ograła.

Nasze relacje wreszcie się poukładały

Westchnęłam z ulgą, bo to mi wyglądało na koniec etapu zazdrości córki o mojego partnera. I miałam rację. Natalia zaczęła doceniać spokój i ciepło bijące od Piotra. Kiedy poświęcał jej uwagę, cała promieniała.

Zrozumiałam, że ona właśnie tego potrzebowała, a Piotr był świetny w okazywaniu ludziom życzliwości.

Matys dopiero po dwóch miesiącach znalazł chwilę, by odebrać klucze do swojego mieszkania. Przy okazji odwiedził też córkę. Zabrał ją na sushi.

Kiedy potem zapytałam, jak było, Natalia stwierdziła, że nie lubi surowej ryby, a ojciec przez cały czas rozmawiał przez telefon albo szukał czegoś w internecie.

– A ty i Piotr co robiliście? – zainteresowała się nieoczekiwanie.
– Ja gotowałem zupę, a mama… – Piotr zawiesił głos. – No, idź zobacz, czego mama tam szukała w internecie.

Pokazałam jej, co znalazłam, i odpowiedział mi dziki pisk.

Kolejnego dnia we trójkę pojechaliśmy po Iryska, kociaka, dla którego ktoś szukał domu. Nierasowego, za to krótkowłosego.

Wcale nie chciałam mieć rasowego persa. Wolę Iryska – powiedziała mi wieczorem Natalia, kiedy Piotr poszedł do łazienki. – I wiesz co, mamo? Nie chcę już więcej mieszkać u taty. Milion razy bardziej wolę Piotra niż jego.

Darowałam sobie kazanie pod tytułem: „Nie mów tak, przecież to twój ojciec”. Po prostu ją przytuliłam. Chwilę później Piotr przykrył nas kocem. Świat wrócił na swoje miejsce.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Rok mieszkałam z teściami. Teściowa wtrącała się we wszystko
Znaliśmy się 2 lata, ale on nie chciał przedstawić mnie rodzinie
Być kochanką to jak żywić się resztkami i odpadkami z cudzego stołu

Redakcja poleca

REKLAMA