Stara miłość nie rdzewieje... A może to nieprawda, może to tylko sentyment? Nie wiem, ale gdy go zobaczyłam po ponad 30 latach, moje serce znów mocniej zabiło.
– Wiera – usłyszałam czyjś śpiewny głos za plecami. Mam na imię Weronika i różnie do mnie ludzie mówią. Tak nazywał mnie tylko jeden chłopak… Odwróciłam się i tuż przed sobą ujrzałam mężczyznę w moim wieku. Obca twarz. Ale te oczy… Piwne, z wyraźnie zaznaczonymi brwiami.
– Wieruszka, to ty?
– Jurij? – wyszeptałam, patrząc z niedowierzaniem na swoją pierwszą miłość. Nie poznałabym go, gdyby mnie nie zaczepił. Ile to lat? Trzydzieści? Postarzał się, przytył, z bujnej czupryny pozostały ledwie fragmenty. Ale przecież i ja się zmieniłam, aż dziw, że mnie rozpoznał.
– Jurij, co ty tu robisz?
– Ja obiecał, szto prijadu. Wot zdies – powiedział łamaną polszczyzną, uśmiechając się ciepło.
Powiedział, że zawsze będzie mnie kochał
Poszliśmy na kawę. Jurij wyjaśnił mi, że jest w delegacji. Otwierają jakąś firmę komputerową w kooperacji z Polską. Od miesiąca siedzi w Warszawie, a w wolnej chwili chodzi po mieście, spaceruje. I przygląda się ludziom, bo miał nadzieję, że mnie gdzieś w tłumie znajdzie.
– I naszoł – powiedział.
Jurij… Poznaliśmy się w szkole. Nie wiem, czy pamiętacie, kiedyś pisało się listy do „kolegów” z ZSRR. Ja pisywałam do Jurija i niejakiej Tamary. Latem pojechałam na obóz do Związku Radzieckiego, w ramach współpracy polskich harcerzy z radzieckimi pionierami. Właśnie na tym obozie, na Krymie, zakochaliśmy się w sobie z Jurijem. Chodziliśmy nad morze, trzymając się za ręce i rozmawialiśmy godzinami pod rozgwieżdżonym, krymskim niebem.
Mieliśmy po 15 lat i to było cudowne, wspaniałe uczucie. Potem Jurij przyjechał do Polski, też na obóz. Nie widzieliśmy się rok, ale nasze zauroczenie nie wygasło. Znowu było wspaniale i cudownie, tym razem na mazurskich plażach. Jurij przywiózł mi wtedy pierścionek i powiedział, że zawsze będzie mnie kochał.
Myślę, że to ten jedyny
A potem… No cóż, przyszły lata 90. O spotkaniach i wyjazdach nie było już mowy. Pisaliśmy jednak nadal, zapewniając się wzajemnie o wielkiej miłości. Jurij obiecał, że o mnie nie zapomni, że przyjedzie kiedyś do Polski.
Ale miłość na odległość rzadko da się utrzymać. Ja poznałam chłopaka, potem swojego męża. Pisałam rzadziej, a i listy od Jurija nie przychodziły już tak często. A teraz on siedział naprzeciw mnie i uśmiechał się. Wyrwał mnie ze wspomnień, dotykając mojej dłoni.
– Wieruszka, szto tak dumajesz? – zapytał. – Ty zła, że ja cię znalazł?
– No coś ty, Jurij – Odwzajemniłam jego uścisk. – Wspominam, jak razem wędrowaliśmy po plaży, siedzieliśmy nad morzem… Nigdy potem nie przeżyłam czegoś równie romantycznego.
– No i ja też – powiedział poważniejąc. – No, ja żałuję, że nam nie wyszło. Ale szto zdjełać?
– Może nie było nam pisane – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy, czując, że chciałabym, mimo wszystko, znowu spacerować z nim pod rozgwieżdżonym, krymskim niebem…
I tak się stało. Już dwa lata jesteśmy razem i myślę, że to ten jedyny.
Czytaj także:
„Przed laty stchórzyłem i przez to straciłem miłość życia. Teraz dostałem drugą szansę, choć jest dużo trudniej...”
„Po 30 latach mąż odszedł do miłości życia. Po roku kochanka go rzuciła, a on błagał mnie o wybaczenie, chciał wrócić”
„Ona była ze mną tylko z nudów, a dla mnie była miłością życia. Zostałem z kredytem, którego nie jestem w stanie spłacać”