– Michał, pośpiesz się, bo się spóźnimy na tramwaj – powiedziałam do wnuka. Ociągał się z ubieraniem w szkolnej szatni tak bardzo, że prawie wszyscy już wyszli przed nim. – Michał, czy ty mnie słyszysz? – upomniałam go po raz kolejny, zastanawiając się, co się z nim dzieje.
Nagle zapomniał, do czego służy zamek przy kurtce?
– Zapnij się, zawiąż szalik i wychodzimy – zapowiedziałam stanowczo.
No, żebym ja musiała pouczać trzynastolatka! Michał rzucił mi szybkie, ale jakby spłoszone spojrzenie. I niby potem ruszył w stronę drzwi, ale zaraz się cofnął, jakby czegoś zapomniał.
– A ty dokąd? Nie w tym kierunku idziemy – zagrodziłam mu drogę.
Widząc, że nie ustąpię, zrezygnowany poszedł do drzwi. Wyszliśmy na ulicę i ruszyliśmy w stronę przystanku. Niby normalnie, ale Michał jakby cały czas krył się za mną.
Co się dzieje? Może wstydzi się, że idzie z babcią?
Nic dziwnego, już w ostatnich klasach podstawówki wracał sam do domu, a teraz jest w gimnazjum, a babcia go odwozi i przywozi. Wszystko dlatego, że ta szkoła jest tak daleko od domu, trzeba do niej jechać z przesiadką, i synowa poprosiła mnie, abym jednak jeździła z Misiem. Dla jego bezpieczeństwa i jej spokoju. – Inaczej ciągle będę się zamartwiała, czy dotarł na lekcje – powiedziała.
W tramwaju na szczęście wnuczek się rozluźnił i znowu był sobą, zapomniałam więc o jego dziwnym zachowaniu. Ale na drugi dzień… Michał do szkoły wlókł się noga za nogą. Musiałam go popędzać , bo bałam się, że się spóźni na pierwszą lekcję.
Do szatni wszedł niechętnie i tylko zobaczył kolegów, to zamiast im powiedzieć cześć, spuścił głowę. Wyraźnie coś tutaj się działo, tylko jeszcze nie wiedziałam co.
Koledzy chichotali za jego plecami
– Miłego dnia – powiedziałam wnukowi ze sztuczną wesołością.
Zamiast rzucić „cześć”, spojrzał na mnie ponuro, a potem ze złością porwał teczkę i pobiegł do klasy.
– Będę po ciebie punktualnie – zawołałam jeszcze za wnukiem.
Nawet się nie obejrzał. Za to jego koledzy zachichotali.
– Punktualnie… tramwajem – usłyszałam ich rozbawione głosy.
„No tak, tramwajem. Co w tym dziwnego?” – pomyślałam.
Tego dnia po lekcjach Michał ubrał się szybko, za co go pochwaliłam.
– Widzisz, jak chcesz, to potrafisz – stwierdziłam.
–To już nie ma znaczenia – odparł mi tak dorosłym tonem, jakby miał z osiemdziesiąt lat.
– Co nie ma znaczenia, kochany?
Znowu wzruszył ramionami i pomaszerował do drzwi tak szybko, że ledwo za nim nadążyłam. „Co się dzieje z tym dzieckiem?” – pomyślałam z niepokojem. Wtedy znowu do mnie dotarły słowa jednego z kolegów wnuczka wypowiedziane z ironią za moimi plecami:
– Mówił, że jego stary ma nowe bmw, a jeździ tramwajem, głupek!
Po co Michał kłamał?
Nie mamy nowego bmw ani nawet starego.
Zapytałam o to wnuka, jak tylko doszliśmy do domu. Popatrzył na mnie a potem… się rozpłakał. Dawno nie widziałam go płaczącego jak małe dziecko, więc patrzyłam na to z niepokojem, a nawet przestrachem.
– Bo oni się ze mnie śmieją! Mówią, że jestem cieniasem, że ich rodzice płacą za moją szkołę, bo ja mam stypendium. A oni wszyscy są bogaci i stać ich na czesne.
– Ach, więc o to chodzi…
– Tak o to! O te, że jesteśmy biedakami! Kumple śmieją się z moich ubrań, że są niemarkowe. I z tego, że nie mamy auta. Mówią, że to obciach jeździć tramwajem, i nie chcą się ze mną zadawać – wnuk się nagle rozgadał, wyraźnie szukając we mnie pomocy.
Myślałam, że wstydzi się babci, ale to coś innego
Fakt, w naszej rodzinie się nie przelewa. Mojego syna i jego żony nie stać by było na opłacenie czesnego w prywatnej szkole. Michaś dostał się do niej tylko dlatego, że wygrał w podstawówce dwie olimpiady. Wtedy zadzwonił do nas sam dyrektor prywatnej szkoły, pytając rodziców Michasia, czy by nie chcieli posłać go do właśnie do nich.
– Oczywiście, ale problem w tym, że nie mamy na to pieniędzy – odparł mój syn szczerze.
– Tak uzdolniony chłopiec dostałby od nas stypendium – usłyszał wtedy.
– Dlaczego oni to robią? – nie mogłam wyjść ze zdziwienia.
– Chodzi o podniesienie wyników szkoły, poziomu. Inteligentne dziecko biorące udział w olimpiadach jest na wagę złota. Zdobywa dla szkoły punkty i ta szybuje w górę w rankingach –wyjaśniła mi synowa.
„Jakie to szczęście, że takie szkoły fundują stypendia – pomyślałam wtedy. – Tylko czy on się odnajdzie wśród tamtych bogatych dzieci?”.
Dzisiaj już nie jestem wcale przekonana, że ta szkoła to takie wielkie szczęście. Michaś, mój kochany normalny wnuczek, znalazł się bowiem wśród dzieci bogatych rodziców. I ze swoimi niemarkowymi rzeczami ani trochę tam nie pasuje. Dlatego to pogodne zawsze dziecko stało się nagle takie skryte i zamknięte w sobie.
I jeszcze to kłamstwo z samochodem… Zmyślił sobie bmw, aby lepiej wyglądać w oczach kolegów.
Ale jak widać, kłamstwo ma krótkie nogi, i kiedy wszystko się wydało, stał się obiektem jeszcze większych drwin i bolesnych docinków.
Może jednak syn i synowa popełnili błąd, wysyłając swojego jedynaka do prywatnego gimnazjum?
Dzieci potrafią być okrutne…
Czytaj także:
„Moje dzieci i wnuki to banda sępów, nie zasłużyli na spadek po mnie. Ale ja mam już spadkobiercę. Za chwilę się urodzi”
„Od 3 lat żyję z poczuciem winy. Moja ukochana żona przeze mnie nie żyje. Przez 20 lat byliśmy dla siebie całym światem”
„Jej mąż odziedziczył fortunę. Z rodziną nie podzielił się niczym, wszystko wydał na imprezy, panienki i modne auta”