„Mój facet pachniał drogimi perfumami, ale ukradkiem żył na kredyt. Myślał, że nigdy się nie dowiem”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61
„Już po kilku wiadomościach poczułam, jak robi mi się słabo. Ponaglenia, przypomnienia o płatnościach z czterech różnych banków, informacje o transakcjach opłaconych tzw. płatnościami odroczonymi. Jedna za garnitur, druga za perfumy, a trzecia za... mój pierścionek. Nawet pierścionek kupił na kredyt!”.
/ 26.09.2024 22:00
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Westend61

Wiedziałam, że mężczyźni lubią wyglądać na “kasiastych”, bo wydaje im się, że w ten sposób przyciągną więcej kobiet. Może i jest w tym trochę prawdy: niestety łowczyń fortun nie brakuje, tak samo jak pustych laleczek, które marzą o życiu na czyjś koszt.

Ja patrzyłam na to nieco inaczej: mężczyzna o grubym portfelu imponował mi nie względu na wizję bogatego życia, które mógł mi zapewnić, ale ze względu na przedsiębiorczość, pewność siebie i pomysłowość, które musiał przejawiać.

Byłam silną i niezależną kobietą

Praca odgrywała dużą rolę w moim życiu. Rzadko więc narzekałam na brak pieniędzy i nigdy nie dołączałam się do lamentów moich koleżanek, które czasem jojczyły, że “chciałyby w końcu bogato wyjść za mąż i nie musieć już pracować”. Nie po to kończyłam studia, żeby być utrzymanką swojego męża! Pewnie, czasem miałam dosyć, czasem byłam wykończona, ale na koniec dnia wiedziałam, że wszystko, co mam, zawdzięczam tylko sobie.

Wymagałam dużo od siebie, ale i od innych. Nie potrafiłam więc sobie wyobrazić związku z mężczyzną, który sam nie był pracowity, nie miał ambicji i nie zarabiałby tyle samo co ja – albo i więcej. Nie chodziło tu oczywiście o same pieniądze. Bardziej o to, że chciałam znaleźć kogo, komu nigdy nie zagrażałaby moja niezależność, kogoś, kto by mi kibicował, zamiast próbować wepchnąć mnie w rolę żony i matki czy gospodyni domowej.

Szukałam faceta na poziomie

Oczywiście, i wśród bogatych mężczyzn nie brakowało takich typów. Dlatego szukałam takich, którzy nie zarabiali po to, żeby robić wrażenie na dziewczynach, tylko dla samych siebie. Tylko jak ich rozpoznać? Nie miałam na to pomysłu, poza oklepanymi klasykami: zwracałam uwagę na buty, na zegarek, na garnitur czy perfumy...

Na tej podstawie właśnie zdecydowałam się umówić na randkę z Adrianem, który któregoś dnia zagadał do mnie, gdy siedziałam w ulubionej kawiarni. Był ubrany w markową koszulę, a na nadgarstku miał kosztowny zegarek. Od razu więc zapytałam czym się zajmuje.

– Pracuję w banku, ale to nie jest moja wielka pasja, więc nie chcę tracić czasu na opowiadanie o tym – odpowiedział z uprzejmym uśmiechem.

– Oczywiście – odparłam.

– Wystarcza mi na wygodne życie i to jest najważniejsze – skwitował.

– A mogłabym tylko zapytać, czym się tam dokładnie zajmujesz? Kiedyś interesowałam się ekonomią i nawet rozważałam ten kierunek...

Jestem dyrektorem regionalnym. A ty, czym się zajmujesz? – zmienił szybko temat.

“Wow, dyrektor. A więc musi mieć w sobie dużo ambicji i samozaparcia, skoro tyle osiągnął, a nawet nie pasjonuje go ta działka”, pomyślałam. Szanowałam to: wytrwałość w dążeniu do celu, nawet jeśli finalnie okazuje się, że dana dziedzina nie przyspiesza bicia serca. Nie lubiłam lawirantów, facetów bez celu, takich, którzy to wiecznie szukali siebie. Takie deklaracje mogły ujść na sucho dwudziestolatkowi, ale nie facetowi po trzydziestce. Adrian zrobił więc na mnie wrażenie.

Był mną bardzo zainteresowany

Opowiedziałam mu nieco o tym, czym się zajmuję: o swojej firmie reklamowej, o paru sukcesach. Wyglądał, jakby był pod wielkim wrażeniem mojej historii.

– Imponujące, naprawdę – przyznał. – Jesteś zupełnie inna niż większość kobiet, które miałem okazję spotkać.

– Tak? To znaczy? – zaciekawiłam się.

– Wiesz... Nie chcę, żeby to zabrzmiało zarozumiale, ale facet na relatywnie wysokim stanowisku przyciąga naprawdę masę... – zamyślił się.

– Kobiet, które chcą zostać trofeum? – dokończyłam z uśmiechem.

– Tak, można to tak nazwać... – odwzajemnił uśmiech. – Większość z nich nie ma niczego do powiedzenia. Już na pierwszy rzut oka widać, że po prostu chciałyby bogato wyjść za mąż. Dlatego to bardzo przyjemne uczucie spotkać zupełnie inny typ kobiety.
Przegadaliśmy ze sobą kolejną godzinę, a potem jeszcze kolejną. A potem zgodziłam się na randkę z prawdziwego zdarzenia.

Zostaliśmy parą

Już po miesiącu stworzyliśmy stały związek. Adrian zachwycił mnie tak, jak jeszcze żaden mężczyzna przed nim. Był pewny siebie, a jednocześnie troskliwy, zainteresowany mną. Miał na koncie sukcesy i pieniądze, ale nie chwalił się nimi, nie próbował mnie nimi kupić.

– Słuchajcie, to może być... Ten jedyny – oznajmiłam przyjaciółkom po kilku miesiącach naszej relacji.

– Ale... jesteś pewna? Tak szybko? – zapytała mnie Helena.

– Czy to tak szybko? Świetnie nam się razem spędza czas, zakochałam się. Ani ja nie poluję na jego majątek, ani on na mój, a wiemy, że i takie historie się zdarzały... – powiedziałam.

– Ale to nadal dość krótki czas... Możesz jeszcze wszystkiego o nim nie wiedzieć – ostrzegła mnie Agata.

Przyjaciółki były sceptyczne

Byłam nieco zawiedziona ich reakcją. Myślałam, że się ucieszą, że nawet ja, zatwardziała “silna niezależna”, w końcu znalazłam swoją miłość. “Trudno, przecież to nie ich życie, tylko moje”, pomyślałam.

– Ok, miałam to przemilczeć, ale cię zapytam, skoro mówisz, że to poważny związek – odezwała się po chwili milczenia Helena. – Skoro jest dyrektorem i zarabia z pewnością więcej od ciebie, dlaczego wiecznie spędzacie czas w twoim mieszkaniu?

– Mówiłam wam przecież: kilka miesięcy temu przeniósł się z Krakowa i nie zdążył jeszcze wyremontować i umeblować swojego nowego mieszkania. W moim jest po prostu przyjemniej – odpowiedziałam.

Dziewczyny spojrzały po sobie.

– I nie masz podstaw, żeby w to wątpić, tak? – zapytała ostrożnie.

– A dlaczego miałabym mieć? Dajcie spokój, doszukujecie się tu już jakichś teorii spiskowych! Jeśli nie chcecie cieszyć się moim szczęściem to nie, łaski bez! – zniecierpliwiłam się i wyszłam z kawiarni.

Adrian mnie zaskoczył

Gdy wróciłam do domu, nadal byłam wściekła na dziewczyny. Najbardziej jednak wkurzało mnie to, że zasiały we mnie ziarno zwątpienia. Uspokoiłam się dopiero, gdy zobaczyłam kojący uśmiech Adriana czekającego na mnie w domu z kolacją i lampką wina.

– Ciężki dzień? – zapytał troskliwie.

– Tak... – westchnęłam.

– To mam nadzieję, że uda mi się trochę go poprawić – szepnął, po czym wsunął mi w dłoń... pudełko z pierścionkiem.

– Ale... co to? Jak to? – wyrzucałam z siebie nieskładne zdania.

Wyjdź za mnie – powiedział miękko.

Nie spodziewałam się tego. Tak, byliśmy sobie bardzo bliscy i naprawdę uważałam, że może wyjść z tego coś więcej, ale nie byłam gotowa na oświadczyny.

– To naprawdę cudowne, ale... Znamy się tak krótko... Proszę, daj mi pomyśleć – udało mi się w końcu wydusić.

Na chwilę zamilkł, jakby analizując sytuację.

– Dobrze – odparł w końcu.

Miałam wątpliwości

Biłam się z myślami przez kolejne dwa dni. Z jednej strony naprawdę chciałam się zgodzić i zacząć być może najbardziej romantyczną i piękną przygodę swojego życia. Ale z drugiej... Słowa dziewczyn wciąż dźwięczały mi w głowie. Jeszcze nigdy w niczym się nie pomyliły. Gdy mówiły, że jakiś facet nie jest dla mnie odpowiedni, zawsze miały rację. Dlatego tak ciężko było mi pozbyć się wątpliwości. Postanowiłam więc nadużyć zaufania ukochanego tylko po to, żeby udowodnić im, że tym razem się mylą.

Gdy więc wrócił z pracy i poszedł pod prysznic, zabrałam się za przeszukiwanie jego teczki. Czułam się z tym okropnie, ale za wszelką cenę chciałam się upewnić, że mój osąd nie jest zaślepiony czarem Adriana, że ukochany naprawdę niczego przede mną nie ukrywa.

Co było w teczce? Oczywiście, markowy portfel, butla drogich perfum, które tak na nim kochałam, skórzany notes... “Co ja wyprawiam?! Niby co tu znajdę?”, pomyślałam z goryczą i poczuciem winy. Aż nagle... w dłonie wpadł mi identyfikator stanowiący jednocześnie przepustkę do biura. A na niej imię i nazwisko mojego ukochanego, zdjęcie oraz nazwa stanowiska. Kasjer. “Nie, to musi być jakaś pomyłka. Może zaczynał od tego stanowiska i nigdy nie zmienili mu identyfikatora...? Może zapomniał?”. Po głowie zaczęły mi krążyć tysiące myśli.

On nie miał nic

Rzuciłam się więc do stolika, na którym leżał jego telefon. Nie był zabezpieczony kodem ani hasłem. Zajrzałam do jego skrzynki smsowej i mailowej. Już po kilku wiadomościach poczułam, jak robi mi się słabo. Ponaglenia, przypomnienia o płatnościach z czterech różnych banków, informacje o transakcjach opłaconych tzw. płatnościami odroczonymi. Jedna za garnitur, druga za perfumy, a trzecia za... mój pierścionek. Nawet pierścionek kupił na kredyt!

Nie mogłam w to uwierzyć. Czułam, jak zalewa mnie fala gorąca, a wraz z nią wymieszane ze sobą wściekłość, frustracja, zawód i potworna rozpacz. Jak mogłam się tak pomylić? Jak mogłam się nie zorientować?, myślałam. Gdzieś z tyłu głowy zaczęła mi się jednak tlić jeszcze jedna myśl, choć moja świadomość chyba jeszcze nie była na nią gotowa: czy właśnie cudem uniknęłam małżeństwa ze zwykłym kłamcą i naciągaczem?

Joanna, 32 lata

Czytaj także: „Przez dzieci i wnuki straciłam męża. Nie miałam czasu o niego dbać, więc na starość ktoś inny gotuje mu rosołek”
„Córka chce dostawać 800 zł kieszonkowego jak koleżanki. Obraża się, że przez nas mówią, że jest biedna”
„Uciekłam na wieś i wpadłam w ramiona muskularnego rolnika. Zmieniłam szpilki na gumiaki i wcale mi to nie przeszkadza”

Redakcja poleca

REKLAMA