„Dla wuja to nie wypada, żeby mój syn mieszkał z kobietą przed ślubem. A jego córka już w drugiej ciąży z drugim mężem…”

Jego córka jest w drugiej ciąży z drugim mężem fot. Adobe Stock, nataliaderiabina
– Bój się Boga! Tak bez ślubu pod jednym dachem? A czy on ją chociaż dobrze zna? – wuj zasypał mnie pytaniami. Nie wierzyłem w to, co mówi. Jego córka też mogła poczekać, sprawdzić, czy naprawdę dobrze jej z Wieśkiem, i dopiero wtedy planować dzieci…
/ 27.09.2021 10:57
Jego córka jest w drugiej ciąży z drugim mężem fot. Adobe Stock, nataliaderiabina

Wujek bywał na kolejnych ślubach swojej córki, która za każdym razem była w ciąży z kolejnym narzeczonym i nie widział w tym niczego niewłaściwego. A teraz ma czelność cenzurować moralność mojego dziecka?!

Właśnie wróciłem z pracy, zdążyłem zamienić z żoną trzy zdania, a tu dzwonek do drzwi. Wchodzi uśmiechnięta kuzynka żony Zosia, która na stałe mieszka na wsi, a do Warszawy wpada głównie po zakupy. Za kuzynką wchodzi młody człowiek ze znużoną miną.

„Czyżby Zosia była w ciąży?” – zdążyłem pomyśleć, widząc jej wystający brzuch.

Najwyraźniej zostałem w tyle za rodzinnymi wydarzeniami.

– Cześć! To Wiesiek, mój narzeczony. Przynieśliśmy zaproszenia na nasz ślub – oświadczyła od progu. – Przyjedziecie, prawda?

Kupiliśmy prezent i, oczywiście, gdy nadszedł ten uroczysty dzień, wsiadłem do samochodu z żoną i synem i pojechaliśmy na ślub.

Potem zaczęło się huczne wesele

Przyjęcie w strażackiej remizie bardzo się udało, grał niezły zespół, stoły uginały się od jedzenia, goście świetnie się bawili. My również nad ranem wracaliśmy do domu w doskonałych nastrojach. Do narodzin dziecka młodzi mieszkali na wsi, później przenieśli się do Warszawy. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, jakie z tego wynikną komplikacje.

Wynajęli mieszkanie w spokojnej dzielnicy i cztery lata minęły bez większych sensacji. Ich synek, Marcin, poszedł do przedszkola, więc oboje mogli pracować. Zosia wyspecjalizowała się w marketingu i coś tam zarabiała. Jednak w sumie dość cienko przędli, bo wynajęte mieszkanie pochłaniało całą jej pensję.

Mimo to byli szczęśliwi. Przynajmniej ja tak uważałem, choć co prawda rzadko się widywaliśmy, więc przez te lata niewiele więcej wiedziałem o ich życiu. któregoś dnia wieczorem zaskoczył mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, bo było już za późno na niespodziewane wizyty.

Żona otwiera, a tu Zosia z jakimś dużo młodszym chłopakiem

– Cześć! To Grzegorz, mój narzeczony. Przyszliśmy z zaproszeniami – powiada od progu.

Skądś już znałem niemal identyczną sytuację. Spojrzałem na jej brzuch i nie pomyliłem się. Wystawał dość znacznie. Żona zaprosiła młodego człowieka do pokoju, a ja wciągnąłem Zosię do kuchni.

– Ślub? Znów? – upewniłem się.

Skinęła głową.

– A pierwszy mąż?

– Żyje i ma się dobrze – uspokoiła mnie z uśmiechem. – Rozstaliśmy się z Wieśkiem. Wiesz, on jest jakiś taki… no... wiejski – stwierdziła.

Zdziwiłem się bardzo. Przecież oboje pochodzili z tej samej miejscowości.

„Gdyby był taki wiejski, jak mówisz, to już dawno sztachetą wybiłby ci z głowy takie numery” – pomyślałem.

– Ten chłopak w pokoju jest wyraźnie młodszy od ciebie – zauważyłem. – Domyślam się, że w przeciwieństwie do Wieśka jest bardzo miejski? – spytałem, nie kryjąc uszczypliwości.

– Tak! – stwierdziła stanowczo. – Poza tym jego tata ma firmę budowlaną w małej miejscowości pod Warszawą. Jego ludzie pracują na wszystkich ważnych budowach w stolicy – wyrecytowała z dumą.

„To się nazywa szczere uczucie” – pomyślałem złośliwie.

Oczywiście przyjąłem zaproszenie na drugi ślub Zosi, który miał się odbyć w centrum Warszawy. Teść kuzynki zafundował jedynakowi huczne wesele w drogiej restauracji. Wszedłem na salę, w której rozbrzmiewała głośna muzyka i rozejrzałem się wokół.

Wśród gości z pewnym zdziwieniem zauważyłem pierwszego męża Zosi

Był w towarzystwie zgrabnej blondynki w – a jakże – zaawansowanej ciąży. Wymieniliśmy z żoną znaczące spojrzenia.

– Czy ty widzisz to co ja? – Krysia patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

Potwierdziłem gestem głowy i podszedłem do Wieśka.

– Witaj, Wiesiu – mówię. – Bawisz się na weselu byłej żony? – spytałem, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

– Uhmm – wymamrotał i roześmiał się szczerze. – Marcinek nalegał, żebym przyszedł – wyjaśnił, wskazując na synka z pierwszego małżeństwa.

Zupełnie nie zwrócił uwagi na moją zaskoczoną minę. Sytuacja nie była dla niego krępująca w najmniejszym stopniu.

– Chodź, poznasz moją narzeczoną – zaproponował.

„Aha, jest więc nawet przyszła żona pierwszego męża Zosi” – powtórzyłem w myślach, żeby nie pogubić się w tych koligacjach.

Znów czułem, że nie nadążam za faktami. Już miałem zająć miejsce przy stole obok mojej Krysi, a tu nagle czuję, że ktoś po przyjacielsku klepie mnie po plecach. Odwracam się.

Stoi za mną wujek żony i uśmiecha się szeroko

– Kopę lat! Widujemy się tylko na ślubach i pogrzebach – zarechotał. – Chociaż nie, ostatnio na twojego syna wpadłem na ulicy – przypomniał sobie. – Wydoroślał. Pogadaliśmy, mówił o swoich planach… Co tam u niego? – pyta. – Wynajął już mieszkanie z tą swoją żoną czy raczej nie-żoną?

Przytaknąłem, a wuj na to:

Bój się Boga! Tak bez ślubu pod jednym dachem? A czy on ją chociaż dobrze zna? – wuj zasypał mnie pytaniami.

Wytrzeszczyłem na niego oczy.

„Przekroczył siedemdziesiąt lat, więc pewnie i poglądy na życie odziedziczył z pierwszej połowy ubiegłego wieku” – pomyślałem.

Przecież już od dawna młodzi ludzie decydują się razem mieszkać, bez uprzedniego zgłaszania tego faktu w jakiejkolwiek instytucji świeckiej bądź religijnej. pytanie leciwego wuja zaskoczyło mnie tym bardziej, że jako człowiek wykształcony i oczytany, zawsze nadążał za nowinkami i wydawał mi się bardzo nowoczesny.

A tu masz babo placek, wstąpił w niego strażnik moralności

Oczywiście cudzej moralności, bo o własnej miał dobre zdanie. Westchnąłem ciężko.

– Nie wiem, jak dobrze się znają… Pomieszkają razem i przekonają się, czy naprawdę chcą spędzić ze sobą całe życie – odpowiedziałem i od razu pomyślałem o Zosi.

Przecież dziewczyna też mogła poczekać, sprawdzić, czy naprawdę dobrze jej z Wieśkiem, i dopiero wtedy planować dzieci… A ona już na łapu capu, jeden mąż za drugim. Wuj spojrzał na mnie z niesmakiem i zmienił temat.

Mój syn przestał go interesować, choć obawiam się, że w jego oczach zasłużył na pogardę.

„Stary zgred” – pomyślałem i machnąłem ręką.

Wujaszek jest wdowcem od wielu lat. Po nagłej śmierci żony, został w jednym mieszkaniu z córką. Daria ma 35 lat i nigdy nie widziałem jej z żadnym chłopakiem… Dziewczyna po prostu krąży z domu do pracy, z pracy do domu, po drodze zakupy i zupełnie nie ma czasu dla siebie.

Gdyby mieszkała sama, pewnie już dawno ułożyłaby sobie życie. A tak tkwi przy niedołężniejącym ojcu, starając się zapewnić mu jak najlepszą opiekę.

Wuj oczywiście nie widzi nic złego w tym, że córka marnuje sobie życie z jego powodu

Podejrzewam nawet, że w jego oczach Daria jest nadal małą dziewczynką i staruszek jest święcie przekonany, że to on opiekuje się niezaradnym dzieckiem, a nie odwrotnie… Właściwie, może nie powinienem się dziwić? Każdy w końcu żyje jak chce, i Daria, i mój Jacek, i Zosia, która nie od razu dobrze wybrała. Pewnie znów nie nadążam za rzeczywistością i zbyt wiele spraw mnie zaskakuje.

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA