Nie wiem, czy kiedykolwiek czułam taką złość. Telefon wibrował na blacie, a ja przez chwilę myślałam, że to jakieś spamowe powiadomienie. Ale gdy otworzyłam wiadomość od kuzynki, serce zamarło mi w piersi.
Nic nie wiedziałam o ślubie
To było zdjęcie mojego ojca – Adama, eleganckiego, w ciemnym garniturze, z szerokim uśmiechem – i ona. Młoda, w białej sukni, z ręką opartą na jego ramieniu. „Gratulacje, Adam i Sylwia” – głosił podpis na dole. Sylwia. Ani jej nie znałam, ani wcześniej o niej nie słyszałam. A teraz... Może to jakiś żart? Kuzynka dołączyła wiadomość: „Nie wiedziałaś? Twój tata wziął ślub!”.
Nie, nie wiedziałam. Mój ojciec, którego znałam jako ciepłego, ale powściągliwego człowieka, potrafił podjąć taką decyzję i nawet mnie nie uprzedzić? Byłam jego jedynym dzieckiem, powierniczką, a po śmierci mamy... no właśnie. Przecież to ja go wspierałam, dbałam o dom i o niego. Jak mógł mi to zrobić?
Zadzwoniłam do kuzynki.
– O co tu chodzi? – wyrzuciłam z siebie, ledwo powstrzymując emocje. – Kto to jest?
– Sylwia. Podobno... to teraz twoja macocha.
Ojciec próbował się tłumaczyć
Kiedy zaparkowałam pod domem ojca, czułam, jak serce wali mi jak oszalałe. Klucz, który od zawsze miałam przy sobie, okazał się jak zwykle niezawodny. W kuchni panował idealny porządek – tak jak ojciec lubił. Zapach świeżo zaparzonej kawy zdradzał, że jest w środku. Weszłam do salonu i zobaczyłam go, siedzącego na kanapie. Obok niego ona.
– Jagoda! – Adam podniósł się gwałtownie. Na jego twarzy pojawiła się mieszanka zaskoczenia i zakłopotania. – Nie wiedziałem, że przyjdziesz...
– Jak miałabym wiedzieć, skoro nie miałam pojęcia, że coś planujesz? – syknęłam, wbijając wzrok w Sylwię, która siedziała z ramionami założonymi na piersi, jakby to była jej przestrzeń.
– Jagoda, proszę, wysłuchaj mnie... – zaczął ojciec, ale mu przerwałam.
– Ślub? Z nią? Młodszą ode mnie? I to za moimi plecami? Myślałam, że mamy do siebie zaufanie, tato.
– Nie chciałem cię ranić – powiedział cicho. – Bałem się, jak zareagujesz.
– A co ty o mnie wiesz? – spojrzałam mu w oczy. – Nie przyszło ci do głowy, że może chciałabym wiedzieć, z kim dzielisz życie?
– Sylwia mnie uszczęśliwia – powiedział powoli, jakby każde słowo ważyło tonę.
– Uczyniła cię szczęśliwym? Gratuluję. A mnie zostawiłeś z boku.
Sylwia nagle się odezwała.
– Może powinnaś dać nam szansę, zamiast od razu osądzać?
– Może powinnaś trzymać się od nas z daleka – odpaliłam i wyszłam z trzaskiem drzwi.
Musiałam pogadać z macochą
Z Sylwią umówiłam się kilka dni później w kawiarni na mieście. Wybrała miejsce – eleganckie, ale z pretensjonalnym wystrojem, jakby chciała mi coś udowodnić. Siedziała przy stoliku z idealnie ułożonymi włosami i delikatnym makijażem. Wyglądała jak z magazynu.
– Nie wiem, co chcesz osiągnąć tym spotkaniem – zaczęłam od razu, zajmując miejsce naprzeciw niej.
Uśmiechnęła się lekko, jakby to była gra, w której to ona rozdaje karty. – Myślałam, że porozmawiamy. Ty i ja. Bez emocji.
– Bez emocji? – parsknęłam. – Po tym, co zrobiłaś?
– Co takiego zrobiłam? – zapytała spokojnie, biorąc łyk kawy. – Pokochałam twojego ojca?
– Nie ośmieszaj się – syknęłam, pochylając się nad stolikiem. – Obie wiemy, że chodzi ci o pieniądze.
Uniosła brwi zdziwiona.
– Pieniądze? To ciekawe, bo twój ojciec nigdy nie wspominał, że jest bogaty. Może to twoje obsesje, nie moje?
Zacisnęłam dłonie na filiżance, czując, jak narasta we mnie gniew.
– Myślisz, że uda ci się mnie wygryźć? Prędzej piekło zamarznie.
– Jagoda, naprawdę myślisz, że masz monopol na swojego ojca? – rzuciła lodowato. – Może czas, żebyś spojrzała na niego jak na człowieka.
– Powiem ci jedno. Nigdy nie będę cię traktować jak rodzinę – warknęłam, wstając od stolika.
– To twój wybór – odpowiedziała spokojnie, patrząc na mnie z czymś, co mogło być satysfakcją.
Tego się nie spodziewałam
Ojciec zaprosił mnie na kolację. "Mam coś ważnego do powiedzenia" – oznajmił w rozmowie telefonicznej, tonem, który brzmiał jak prośba o zawieszenie broni. Zgodziłam się, choć z trudem. Miałam nadzieję, że wreszcie przeprosi albo przynajmniej spróbuje to jakoś wyprostować.
Gdy weszłam do jadalni, stół był już nakryty – elegancka zastawa, świece, jakby to była scena z romantycznego filmu. Sylwia siedziała po jednej stronie stołu, a Adam po drugiej, z wyraźnym napięciem na twarzy.
– Jagoda, usiądź – powiedział cicho.
– Po co to wszystko? – spytałam, siadając, choć wcale nie miałam ochoty.
Ojciec odchrząknął.
– Chciałem, żebyś dowiedziała się od nas, a nie z plotek. Sylwia jest w ciąży. Będziemy mieli dziecko.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Serce waliło mi w piersi, a świat zdawał się zwalniać. Wzięłam głęboki wdech, próbując zebrać myśli.
– Ty chyba żartujesz – rzuciłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. – W tym wieku? Myślisz, że to odpowiedzialne?
– Jagoda... – zaczął, ale mu przerwałam.
– Nie mogę w to uwierzyć. – Spojrzałam na Sylwię, która wydawała się aż nazbyt spokojna. – To było twoje wielkie „zaskoczenie”? Planowałaś to od początku?
Pokłóciliśmy się
Sylwia odpowiedziała spokojnym, ale stanowczym głosem:
– To nasze życie. Nie twoje.
– Nie moje? – powtórzyłam, niemal się śmiejąc. – Świetnie. Ale jak to dziecko odbierze mi ojca, to pamiętaj, że to będzie na twoje konto.
– Jagoda, przestań – przerwał ojciec, wyraźnie poirytowany. – To nie jest konkurs.
Wstałam gwałtownie, krzesło zaskrzypiało na podłodze. – Nie jestem częścią tej farsy. Powodzenia z waszą „szczęśliwą rodziną”.
Wyszłam, trzaskając drzwiami, a w uszach dźwięczały mi ich słowa.
Poradziłam się prawnika
Wieczorem wróciłam do mieszkania i usiadłam przy biurku, wpatrując się w pusty ekran laptopa. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Ciąża Sylwii. Dziecko. I co teraz? Nagle dotarło do mnie coś, co ukłuło mnie jak nóż w plecy – ojciec przecież ma majątek. Sporo majątku.
Chwyciłam telefon i wybrałam numer prawnika, z którym kiedyś rozmawiałam w sprawie mieszkania po mamie. Odebrał po dwóch sygnałach.
– Pani Jagodo, jak mogę pomóc?
– To bardziej... hipotetyczne pytanie – zaczęłam, starając się brzmieć spokojnie. – Gdyby ktoś w moim wieku miał ojca, który... założył nową rodzinę, czy to mogłoby wpłynąć na jego testament?
Prawnik milczał przez chwilę.
– Jeśli testament nie został zaktualizowany, wszystko zależy od przepisów dziedziczenia ustawowego. Nowy współmałżonek i dzieci mogą mieć prawo do części spadku.
Poczułam, jak moje dłonie zaciskają się w pięści.
– A jeśli ktoś chce temu zapobiec?
– To delikatna sprawa – odparł dyplomatycznie. – Najlepiej porozmawiać z zainteresowanym.
Zainteresowanym. Świetnie. Rozłączyłam się i zamknęłam laptopa.
Musiałam działać
Kolejnego dnia wpadłam do domu ojca bez zapowiedzi. Siedział w fotelu, czytając gazetę, ale na mój widok od razu odłożył ją na bok.
– Jagoda, co się stało?
– Musimy porozmawiać – zaczęłam ostro. – O testamencie.
Zmarszczył brwi.
– Nie sądzę, żeby to była odpowiednia chwila.
– Odpowiednia chwila? – parsknęłam. – Kiedy niby miałbyś mi o tym powiedzieć? Gdy Sylwia i jej dziecko dostaną wszystko, a ja zostanę z niczym?
Ojciec wstał powoli, jakby próbował zachować spokój.
– Jagoda, przestań. To nie jest tak, jak myślisz.
– A jak? Przepisałeś już coś na nią? – warknęłam. – Bo jeśli tak, to chcę wiedzieć!
– Sylwia jest moją żoną. A to dziecko... to też moje dziecko. Nie możesz oczekiwać, że je pominę.
Zrobiłam krok w jego stronę.
– A ja? Co ze mną? Po śmierci mamy to ja byłam twoją rodziną. A teraz nagle wszystko oddajesz im?
Adam spojrzał na mnie ciężkim wzrokiem.
– Nie oddaję wszystkiego. Staram się być sprawiedliwy.
– Sprawiedliwy? – prychnęłam. – Wiesz co, tato? Wcale nie jesteś sprawiedliwy. Jesteś ślepy.
Wyszłam, trzaskając drzwiami. Serce waliło mi jak oszalałe, a w głowie huczały jego słowa: „To też moje dziecko”. Nie potrafiłam ich zaakceptować.
Nie wierzyłam tej babie
Spotkałam się z Sylwią jeszcze raz jakiś tydzień później. Chciałam wyjaśnień, choć tak naprawdę miałam ochotę tylko na konfrontację. Zaprosiła mnie do salonu, a ja rozejrzałam się po wnętrzu, które wyglądało jak wyrwane z katalogu – wszystko nowe, świeże, zupełnie nie pasujące do mojego ojca.
– Czego chcesz, Jagoda? – zapytała bezpośrednio, siadając na kanapie.
– Prawdy – odpowiedziałam ostro. – Chcę wiedzieć, co naprawdę widzisz w moim ojcu. Bo nie wmówisz mi, że chodzi tylko o miłość.
Sylwia westchnęła i przez chwilę milczała, jakby zbierała myśli. – Wiesz co? Może cię to zdziwi, ale tak, chodzi o miłość. I o to, że mnie akceptuje taką, jaka jestem.
– Akceptuje? – prychnęłam. – Akceptuje to, że odbierasz mi rodzinę?
Spojrzała na mnie chłodno. – To nie ja zabieram ci ojca, tylko twoja złość. Nie pozwalasz sobie nawet pomyśleć, że mogę go kochać.
– Bo nie wierzę, że możesz – odparłam ostro.
Sylwia pokręciła głową.
– Twój ojciec zasługuje na szczęście. Może czas to zaakceptować, zanim stracisz wszystko, co ci zostało.
Milczałam. Po raz pierwszy nie miałam odpowiedzi.
Jagoda, 32 lata
Czytaj także: „Rodzeństwo miało mnie za egoistkę, bo nie chciałam zająć się starym ojcem. Już zapomnieli, co nam zrobił”
„Rodzice nie tolerowali mojego męża, bo nie klękał na widok krzyża. Łapali się za głowę, bo w piątki jadł schabowe”
„Testament rodziców zmienił moje życie. Nieźle mnie urządzili i musiałam podzielić się spadkiem z obcą babą”