Znaliśmy się z Emilką dosłownie od piaskownicy. W chwili, gdy ją zobaczyłem po latach, od razu mi się przypomniało, jak dostałem od niej wiaderkiem w głowę, kiedy zamierzałem jej wyrwać zieloną łopatkę. A ta łopatka była moja, nie chciałem się bawić czerwoną, dziewczyńską.
– Nieprawda – śmiała się, już nie mała, ale dorosła Emilia. – Zielona była moja.
– Jestem pewien, że moja – zaprzeczyłem.
– Nieważne. Chodźmy gdzieś pogadać. Długo siedzieliśmy nad zimną kawą i rozpuszczonymi lodami. Opowiadaliśmy sobie lata, które nam gdzieś uciekły, a dzieliły nas od dzieciństwa i szkoły podstawowej.
Spotkanie po latach rozłąki
Kiedy byliśmy w szóstej klasie, rodzice Emilki się rozwiedli. Jej mama wyjechała do Wrocławia i zabrała ją ze sobą. Początkowo pisaliśmy do siebie listy, dzwoniliśmy, ale z czasem jakoś samo się rozeszło. W liceum pojawili się nowi znajomi, koleżanki, koledzy, przyjaźń z piaskownicy już się nie liczyła. Dziś byłem świeżo po rozstaniu z moją wielką miłością, która okazała się wielką porażką i przespała się z moim kumplem. Dodatkowo powiedziała mi, że do niej nie pasuję, że ona potrzebuje zaradnego faceta z kasą, a potem rzuciła także Wojtka i wyjechała za granicę. Pewnie szukać tego zaradnego i z kasą.
– Krzyżyk jej na drogę – machnęła ręką Emilka. – Pewnie nie była ciebie warta.
Ona o sobie opowiadała niechętnie.
– Kiedy stąd wyjechałam, wszystko się posypało. Mama jeszcze dwukrotnie wyszła za mąż, mam dwie siostry, a każda z nas ma innego ojca – wyznała.
– Żartujesz? – patrzyłem z niedowierzaniem, bo zapamiętałem jej mamę jako poważną, surową panią, której się trochę bałem.
– Nie – pokręciła głową. – Teraz ma jeszcze innego faceta, ale nie brała z nim ślubu. Powiedziała, że już niczyją żoną nie będzie.
– A ty? – chciałem zmienić temat. – Co robisz? Dlaczego wróciłaś?
– Chyba chcę zacząć wszystko od nowa.
Roześmiałem się. Popatrzyła urażona.
– Przepraszam cię, ale jak można zaczynać od nowa w wieku dwudziestu pięciu lat.
– Żebyś wiedział, że można.
– A co robisz, czym się zajmujesz? Jakie studia skończyłaś?
– Żadnych – odezwała się cicho i jakoś niepewnie. – A ty? – zapytała nerwowo.
Miałem wrażenie, że nie chciała mówić o sobie. Trudno. Opowiedziałem jej o swoich studiach informatycznych, o pasji fotografowania. Słuchała w milczeniu. Nagle spojrzała na zegarek i zaczęła się spieszyć.
– Muszę już iść. Przepraszam, naprawdę.
– Ale zobaczymy się jeszcze? – zdziwił mnie jej pośpiech.
Z trudem przekonałem ją, aby dała mi swój numer telefonu.
– Jeśli już wróciłaś, nie pozwolę ci znów zniknąć – śmiałem się. – Jeszcze nie dokończyliśmy wspominać, zadzwonię wieczorem – krzyknąłem, kiedy odchodziła w pośpiechu. Zadzwoniłem, ale nie odebrała. Oddzwoniła do mnie dopiero następnego ranka.
– Nie mogłam rozmawiać, przepraszam.
– Kiedy się zobaczymy?
– Dzisiaj nie mogę.
– Jutro?
– Też nie.
– Taka zapracowana, czym się zajmujesz?
– Wychowuję córkę – usłyszałem po chwili niezręcznego milczenia.
Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie to zaskoczyło, dosłownie odebrało mi głos. Nie pomyślałem ani przez moment, że może mieć męża, dziecko i rodzinę. Tylko dlaczego nie powiedziała mi o tym wczoraj.
– Masz męża? – zapytałem.
– Nie – zaprzeczyła natychmiast. – Mam tylko córkę. Wychowuję ją sama, dlatego nie mam wolnego czasu.
– W takim razie zapraszam was obie na lody – sam nie wiedziałem, dlaczego to mówię. Dzieci to nie była moja bajka, jakoś niekoniecznie za nimi przepadałem. Chyba jednak chciałem utrzymać kontakt z Emilią.
Majka była urocza, ale trochę mnie drażniła
Jeszcze tego samego dnia poznałem małą Maję. Nie była już taka mała, miała sześć lat i wielkie zielone oczy, takie same jak jej mama. I tylko tyle miała z Emilki, no może jeszcze temperament. Ani chwili nie usiedziała spokojnie. Łatwo mogłem sobie wyobrazić, że rzuca wiaderkiem w chłopca w piaskownicy.
– A jej tata? – zapytałem nieśmiało. Chciałem wiedzieć, gdzie jest partner Emilki. Chyba już wtedy gdzieś z tyłu głowy budziła mi się myśl, że moglibyśmy być parą. Tylko co miałoby być z Mają?
– Nie jesteśmy już razem i nie chcę o nim rozmawiać – powiedziała cicho. – Kiedyś ci wszystko opowiem, ale nie dziś.
Po tygodniu dowiedziałem się, że Emilia wynajmuje malutką kawalerkę, w której mieszka z córeczką. Nie pracuje, bo nie ma z kim zostawiać dziecka. Finansowo pomagają jej ojciec i dziadkowie.
– A ojciec Majki? – zapytałem. – Przecież powinien płacić alimenty.
– Czasem płaci – skrzywiła się Emilka. – Ale chce, żebyśmy do niego wróciły.
– A ty?
– Za nic w świecie! – pokręciła głową.
Trochę trwało, zanim zdobyła się na to, żeby opowiedzieć mi o Marku. O tym, jak się nad nią znęcał, jak ją bił, straszył i wyganiał z dzieckiem na ulicę, jak nocowała z małą u koleżanki albo na strychu.
– Uciekłam od niego i przyjechałam tu. Chciałam być od niego daleko, żebym nie musiała go oglądać, żeby Majka nie musiała się bać.
– Dlaczego nie zamieszkałaś u ojca?
– Żartujesz? Mój ojciec ma rodzinę, troje dzieci i żonę, która mnie nie cierpi.
Nie chciałem pytać, co na to jej mama, siostry, babcia. Było mi jej żal. Mieszkała w wynajętym mieszkaniu, nie miała wykształcenia, pracy, pieniędzy, nikogo, kto by jej pomógł. I małe dziecko pod opieką.
– Emilka, a może wprowadziłabyś się do mnie? – zaproponowałem niespodziewanie nawet dla samego siebie.
– To chyba nie jest dobry pomysł – pokręciła głową z powątpiewaniem.
– To jest bardzo dobry pomysł – odpowiedziałem natychmiast. Miałem duże mieszkanie po babci. Kiedy skończyłem studia, babcia przeprowadziła się do domu moich rodziców, ja dostałem własne mieszkanie. Teraz mogłem pomóc Emilce, miałem dużo miejsca.
Początkowo się opierała. Nawet kiedy już wydawało mi się, że ją przekonałem, jeszcze powtarzała, że to nie jest dobry pomysł. W końcu wprowadziły się do mnie właściwie pod przymusem, bo właściciel wymówił mieszkanie i musiały szybko się wynieść. A znalezienie lokum w dobrej cenie, jeśli się nie ma pracy i wychowuje dziecko, graniczy z cudem.
– Tylko na trochę, Mikołaj – tłumaczyła Emilka. – Postaram się szybko coś znaleźć.
Nie było łatwo, ale stworzyliśmy rodzinę
W ten sposób zamieszkaliśmy we troje. Moja mama z dezaprobatą kręciła głową.
– Oszalałeś, synu? – pytała. – Kto to widział, żeby brać sobie na głowę dziewczynę z cudzym dzieckiem.
Nie chciało mi się tłumaczyć, że to tylko tak, po przyjacielsku, bo sam już nie byłem pewien, czy rzeczywiście tak jest.
Czułem, że coraz bardziej zbliżamy się do siebie z Emilią. Tylko Maja często wyprowadzała mnie z równowagi. Nie miałem dotychczas do czynienia z małymi dziećmi. Denerwowały mnie wiecznie porozrzucane zabawki, marudzenie przy jedzeniu i to, że ciągle skakała po mieszkaniu, śpiewała i co chwila czegoś potrzebowała. We własnym domu nie miałem chwili spokoju. Starałem się jednak tłumić irytację. Ze względu na Emilię, której nie chciałem robić przykrości. Kochała swoją córeczkę jak nikogo na świecie, widziałem to wyraźnie. Poza tym bardzo się starała, aby Majka nie przeszkadzała mi w niczym, wiecznie ją uspokajała i uciszała.
Następnego dnia po tym, jak po raz pierwszy przespaliśmy się ze sobą, widziałem, że coś jest nie tak. Na moje pytanie, czy wszystko w porządku, usłyszałem:
– Wszystko zepsuliśmy. Przepraszam, niedługo się wyprowadzimy.
– Oszalałaś? – gapiłem się na nią jak głupi.
– Dlaczego?
– Nie mogę fundować Majce następnych zawirowań.
– O czym ty mówisz?
– Nic nie rozumiesz! – zdenerwowała się. – Maja się do ciebie przywiąże, pokocha cię, a potem co będzie?
– A niby co ma być?
– Przecież ona nie jest twoją córką! Nawet jej nie lubisz!
Zatkało mnie na te słowa. Owszem, Majka czasem mnie irytowała, miałem wrażenie, że mi przeszkadza, ale nigdy nie powiedziałbym, że jej nie lubię. Nagle zdałem sobie sprawę, że bardzo się do niej przywiązałem.
– To nieprawda! Bardzo lubię… – zawahałem się. – Bardzo kocham was obie. Nie wyprowadzaj… – znowu chwila wahania. – Nie wyprowadzajcie się ode mnie, nie zostawiajcie mnie samego – poprosiłem.
Emilka uśmiechnęła się smutno. Chyba nie była do końca przekonana.
– Zastanowię się – obiecała. – I chyba lepiej, żebyśmy przestali udawać, że ja śpię u siebie, a ty z Majką – dodałem.
Wieczorem zapytałem małą wprost: – Maja, co powiedziałabyś na to, żeby mama spała w moim pokoju? – widziałem, że Emilka drgnęła nerwowo i rzuciła mi ostre spojrzenie. Majka natomiast przyglądała mi się przez chwilę uważnie, w końcu zapytała:
– Z tobą?
– Tak, ze mną.
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
– Dobrze, będę miała całe łóżko dla siebie.
Roześmieliśmy się oboje, a Emilka wyraźnie się rozluźniła. Od tej chwili wszystko toczyło się jakoś łatwiej, z górki. Zaczęliśmy żyć jak rodzina. Zaproponowałem Emilce, że w sumie mogę jej pomagać w opiece na Majką. Nie znam się na dzieciach, ale to już duża dziewczynka, mogę ją odprowadzać czasem do przedszkola albo z niego odbierać. Bo gdyby Majka poszła do przedszkola, Emilka mogłaby znaleźć sobie pracę, choćby na część etatu, ale miałaby swoje pieniądze.
Odkąd Emilia poszła do pracy, a Maja do przedszkola, oboje z Majką staraliśmy się ze wszystkich sił.
– Żeby mama była z nas zadowolona – twierdziła Majka, sprzątając swoje zabawki albo pomagając mi układać naczynia w zmywarce. Czułem, że coraz bardziej przywiązuję się do tego krasnala. Już nie tylko akceptowałem ją ze względu na Emilkę, już traktowałem ją jak własną córkę. Kiedy pewnego dnia pojawił się jej ojciec i zażyczył sobie spaceru z córką, poczułem ukłucie zazdrości.
– Skąd masz nasz adres? – Emilka niby usiłowała się postawić, ale widziałem, że się go boi. W odpowiedzi roześmiał się głośno.
– To żaden problem – warknął. – Myślałaś, że schowasz się przede mną za plecami jakieś nowego fagasa? Mylisz się moja droga, Majka to moja córka – wyciągnął rękę, usiłując schwycić małą, ale ta odskoczyła gwałtownie i z wrzaskiem zamknęła się w łazience.
– Jak ona się zachowuje?! – zdenerwował się. – Masz ją natychmiast zawołać!
– Przecież ona się ciebie boi – szepnęła Emilka cichutko.
– Bo jej głupot nagadałaś!
– Myślę, że powinien pan już wyjść – wtrąciłem się, bo miałem dość tych przepychanek.
– Ty się nie wtrącaj – warknął do mnie.
– Jest pan w moim mieszkaniu. Proszę wyjść albo wzywam policję – wyjąłem telefon.
Chce mówić do mnie „tato”
Chyba ta policja podziałała na niego otrzeźwiająco, bo przecież wyglądał tak, że jednym ciosem mógłby nie tylko Emilkę, ale i mnie rozgnieść na ścianie. Jednak nagle zrezygnował z kłótni.
– Nie myśl sobie, że odpuszczę kontakty z córką – pogroził palcem w stronę Emilki i wyszedł, trzaskając drzwiami tak mocno, że omal nie wypadły z futryny. Obie moje dziewczyny bardzo długo płakały po tej wizycie. Zacząłem się zastanawiać, jakie kroki należałoby podjąć, żeby je uchronić od takich przeżyć. Pewnie nie będzie to łatwe, bo jakby nie patrzeć, to był jednak ojciec Majki.
Następnego dnia Maja, cały czas jeszcze wystraszona, nie chciała iść do przedszkola.
– Ja z nią zostanę – zdecydowałem. Cały dzień spędziliśmy razem, a ona nie odstępowała mnie na krok. W końcu niespodziewanie zapytała:
– Mikołaj, czy mogę mówić do ciebie tato?
Patrzyłem zaskoczony, nie wiedziałem co odpowiedzieć. W mojej głowie zdziwienie kotłowało się z chyba jednak wzruszeniem, w końcu ten dzieciak był mi naprawdę bliski.
– Ale przecież ty Majeczko, już masz swojego tatę – wyjąkałem w końcu.
Mała zdecydowanie pokręciła głową.
– Nie cierpię go, nie znoszę, nie chcę – powtarzała. – To ty jesteś moim tatą, tamtego się boję – w zielonych oczkach zakręciły się łzy. Przytuliłem dziewczynkę.
– Nie płacz, dla mnie ty też jesteś córeczką. Jeśli mama pozwoli, możesz mówić do mnie jak chcesz – powiedziałem łagodnie.
Wieczorem Emilia też się popłakała ze wzruszenia, ale pozwoliła.
– Nie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł – powiedziała, gdy zostaliśmy już sami. Ja jednak byłem już pewien, że dobry, bardzo dobry. Dwa dni później kupiłem pierścionek i oświadczyłem się Emilce.
– Chcę żebyś została moją żoną, a Majka moją córką – powiedziałem. Emilia płakała, a Maja skakała i tańczyła wokół nas.
Dwa miesiące temu wzięliśmy z Emilką ślub. W podróż poślubną pojechaliśmy we troje. Moi znajomi się z nas śmiali, Babcia Emilki zaproponowała, żebyśmy zostawili u niej małą, że się nią zaopiekuje, ale my tego nie chcieliśmy. Majka nie lubi zostawać bez nas, nadal boi się ojca, choć ten już dawno się nie pokazywał. Mimo to woleliśmy ją zabrać ze sobą.
Zdecydowałem, że pójdę do prawnika po poradę, co zrobić z ojcem Majki, jak sobie poradzić z jego niechcianymi i właściwie nic nie wnoszącymi wizytami. Tym bardziej że chciałbym adoptować Majkę. Zależy mi na tym, by nie tylko w zaciszu domu, ale także oficjalnie była moją córką.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja synowa to znana ginekolożka, która ma problemy z własną płodnością
Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa, ale i tak nie mam spokoju
Próbowałam żyć w chorym trójkącie - ja, Adam i jego matka