„Byłam owocem jednorazowego skoku w bok. Po śmierci matki trafiłam do domu ojca, którego nie znałam”

smutna nastolatka fot. Getty Images, Johner Images
„Kiedy po raz pierwszy zjawiłam się w domu mojego ojca, było strasznie dziwnie. Tak naprawdę go nie znałam. Bo czy to, że regularnie płacił na mnie alimenty czyniło go moim ojcem? Przecież do tej pory nie chciał mnie znać”.
/ 19.08.2023 06:45
smutna nastolatka fot. Getty Images, Johner Images

Stanęłam przed drzwiami obcego domu i wcale nie poczułam się lepiej. Wolałam już zostać w starym mieszkaniu. Tam wszystko przypominało mi mamę, a czasem zdarzało mi się na chwilę zapomnieć, że jej już nie ma. Że nigdy jej nie zobaczę ani nie usłyszę.

W końcu jednak wmówiłam sobie, że poznam tych ludzi. Dam im szansę. Gdybym wiedziała, co mnie spotka, w życiu nie przekroczyłabym ich progu.

Śmierć mamy mnie załamała

Byłam w szkole, kiedy to się stało. Mama jechała z pracy. Ktoś zajechał jej drogę, więc odbiła w bok, straciła panowanie nad kierownicą i uderzyła w drzewo. Trafiła do szpitala, gdzie miała operację. Cieszyłam się, gdy ta przebiegła bez komplikacji, ale moje szczęście nie trwało długo. Po trzech dniach od wypadku stan mamy diametralnie się pogorszył. Lekarze podobno robili co w ich mocy, ale nie zdołali jej pomóc.

Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Nigdy nie należałam do zbyt towarzyskich osób, a ona była moja najlepszą przyjaciółką. Jedyną. Teraz nie wiedziałam, co dalej. Nie został mi już nikt. Co gorsza, nie miałam jeszcze osiemnastu lat, więc nie mogłam zostać sama w domu. W końcu dowiedziałam się, że mama tuż po wypadku powiadomiła o wszystkim mojego ojca. Na wypadek, gdyby umarła. Chciała, żeby to on zajął się mną po jej śmierci.

O wszystkim powiedziała mi jej przyjaciółka, Agata, a ja nie wierzyłam, że mama naprawdę to zrobiła. Nie chciałam żadnych zmian. Nie zamierzałam na nikogo się otwierać. Chciałam tylko, żeby mama wróciła.

Ojciec był dla mnie obcy

Kiedy po raz pierwszy zjawiłam się w domu mojego ojca, było strasznie dziwnie. Tak naprawdę go nie znałam. Bo czy to, że regularnie płacił na mnie alimenty czyniło go moim ojcem? Przecież do tej pory nie chciał mnie znać. Ani razu nie zadzwonił, nie interesował się, co się ze mną dzieje, jak moja mama sobie radzi. Miał przecież swoją rodzinę, swoje dzieci. A jego żona jakimś cudem wybaczyła mu skok w bok i nieplanowaną ciążę z obcą kobietą.

Nie wnikałam, co było między nimi. Mamy nigdy o niego nie pytałam, bo i ona sama nic o nim nie mówiła. Podobnie jak ona, uznałam więc, że nie istnieje. A teraz stałam w ogromnym holu jego wypasionego domu i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
– Majka, tak? – rzucił, a potem podszedł do mnie sztywnym krokiem i niezgrabnie przytulił. – Tak mi przykro, córeczko.

„Córeczko”. Wzdrygnęłam się, gdy tylko mnie puścił. To tak dziwnie brzmiało w jego ustach.

Jego żona, Ola, nie wyglądała na zachwyconą. Mimo to, przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech i wygadywała jakieś banały o tym, jak to się dobrze stało, że miałam dokąd pójść i że na pewno będzie nam się świetnie razem mieszkać. Poza nią, w holu stała także Beata, młodsza ode mnie o rok córka mojego ojca. Wyglądała na znudzoną, a może nawet trochę obrażoną. Nie zamierzałam się tym przejmować. Mówiłam sobie, że jeszcze parę miesięcy i się stąd wyniosę. Znajdę jakąś pracę na pół etatu i zamieszkam w wynajmowanym pokoju.

Beata traktowała mnie jak wroga

Pierwsze parę dni w domu faceta, który nazywał się moim ojcem, nie było takie złe. Ola okazała się całkiem sympatyczna, choć trzymała się ode mnie raczej na dystans, on natomiast dużo pracował i widywałam go tylko wieczorami. W piątek poznałam jeszcze Oskara, starszego brata Beaty, który wpadał tylko na weekendy. Miał dwadzieścia lat, studiował i prowadził już własne życie, z dala od rodziny. Był naprawdę miły. I chyba jako jedyny naprawdę cieszył się, że mnie widzi.

Po tygodniu właściwie przywykłam trochę do nowego miejsca i tutejszej rutyny. Kiedy więc kolejnego dnia po szkole zostałam sama z Beatą, postanowiłam wyjść z inicjatywą i zapytać, czy nie chciałaby może gdzieś się przejść.

– Odbiło ci? – spojrzała na mnie wrogo.  Co ty sobie myślisz, co?

– Nic. – przyglądałam jej się w zdumieniu. – Wychodzę, więc uznałam, że…

– Zamknij się. – podeszła bliżej.

Była ode mnie wyższa o pół głowy, więc kiedy stanęła tuż przede mną z groźną miną, zrobiło mi się trochę nieswojo.

– Szukasz siostrzyczki? Nie ten adres, przybłędo. To nie twój dom, rozumiesz?! I nie twój tata!

Przełknęłam.

– Dobra – próbowałam się wycofać. – Niepotrzebnie zapytałam.

Zmrużyła oczy.

– Albo sama się stąd wyniesiesz, albo wykurzę cię szybciej niż myślisz. Zobaczysz.

Starałam się nie zwracać na to uwagi

Po dziwacznej rozmowie z Beatą byłam trochę roztrzęsiona. Szybko jednak wzięłam się w garść. Przekonywałam się, że zostało mi niewiele czasu – parę miesięcy do opuszczenia tego miejsca. Uznałam, że po prostu to przeczekam. Będę ignorować córkę mojego ojca i zwyczajnie schodzić jej z drogi, by nie miała pretekstu, żeby znowu się do mnie doczepić.

Ona jednak nie planowała odpuszczać. Zaraz następnego dnia zrobiła bałagan w kuchni i powiedziała, że to ja. Wieczorem, kiedy Ola i mój ojciec wyszli do kina, zmieniła hasło od wifi i za nic nie chciała podać mi nowego. Przez to nie mogłam znaleźć informacji do referatu, który przygotowywałam. Rano z kolei siedziała w łazience blisko godzinę, mimo że wiedziała, ile jadę stąd do szkoły i że na pewno nie zdążę na pierwszą lekcję.

Takich sytuacji było więcej. Beata robiła wszystko, żeby uprzykrzyć mi życie. Próbowałam jednak nie zwracać na to uwagi. Doszłam do wniosku, że jeśli nie będę reagować, w końcu sobie odpuści. Nawet nie wiedziałam, jak się wtedy pomyliłam.

Wynajęła zbirów, by mnie nastraszyć

To było w piątek. Późnym popołudniem wracałam z dodatkowych zajęć sportowych. Robiło się już ciemno, a mnie uciekł autobus. Nie chciałam czekać na kolejny pół godziny, uznałam więc, że się przejdę. Mimo wszystko, szłam dość szybko, chcąc jak najprędzej dotrzeć do domu mojego ojca.
W pewnym momencie zorientowałam się, że ktoś za mną idzie.

Przyśpieszyłam, on też przyśpieszył. Skręciłam, on też skręcił. W końcu zaczęłam biec. Skręciłam w kolejną uliczkę i na kogoś wpadłam. Wrzasnęłam, gdy zorientowałam się, że to jakiś wysoki, napakowany chłopak w kapturze. Złapał mnie i zatkał mi usta dłonią. Wtedy dotarł do nas ten drugi.

Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Szarpałam się, ale tamten nie puszczał.

– Posłuchaj, dziewczynko – zaczął ten, który mnie gonił. – Nasza przyjaciółka, Beata, się na ciebie skarży.

Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc w to, co słyszę.

Ona nie chce cię w swoim domu – ciągnął. – Więc przestań się, z łaski swojej, narzucać, bo to się źle dla ciebie skończy, jasne?

W panice skinęłam głową na tyle, na ile mogłam.

– Grzeczna dziewczynka. – rzucił na koniec.

Zostawili mnie i jak gdyby nigdy nic odeszli.

Szłam przed siebie, zataczając się i potykając niemal o krok. W głowie mi szumiało, w gardle zaschło, serce wciąż waliło jak oszalałe. Pojęłam, że Beata rzeczywiście kogoś na mnie nasłała. Jakichś kolegów. Pewnie ze szkoły. Nie miałam pojęcia, co mogli mi zrobić, ale nie zamierzałam kusić losu.

W końcu nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Usiadłam więc na schodach pobliskiego budynku. Objęłam się ramionami i tkwiłam tak dłuższą chwilę, dopóki nie usłyszałam znajomego głosu:

– Maja?

Uniosłam głowę. Koło mnie stał Oskar. Później okazało się, że po prostu jechał do rodziców i zobaczył mnie z ulicy.
– Co się stało? – naciskał. Usiadł koło mnie, choć zachował lekki dystans.  Co ty tu w ogóle robisz?

Wtedy opowiedziałam mu wszystko. O tym, jak zachowywała się jego siostra. O tych chłopakach. O tym, że wciąż nie potrafiłam się w tym wszystkim odnaleźć.

– Nie wrócę tam – wyjęczałam przez łzy. – Nigdy.

– Na pewno – rzucił uspokajająco. – Na pewno.

Zaczęłam nowe życie

Nie mieszkam już u mojego ojca. Wyprowadziłam się jeszcze tego samego dnia, po rozmowie z Oskarem. To on zaproponował mi pokój u siebie i swojej dziewczyny, Marty. Z początku czułam się trochę niezręcznie, ale szybko zrozumiałam, że Marta nie ma nic przeciwko temu.

Ojciec też nie protestował. Oskar powiedział mu, co zaszło między mną a Beatą, ale on nie uwierzył. Podobnie jak Ola, która uznała mnie za podłą intrygantkę. Podobno chciałam ich wszystkich skłócić. Mimo to, Oskar nie odwrócił się ode mnie. Nie chciał natomiast więcej rozmawiać ze swoją siostrą.

Kiedy skończyłam osiemnaście lat, Marta załatwiła mi pracę u znajomej, na pół etatu w herbaciarni. Teraz wynajmuję kawalerkę w bloku obok nich. I, choć wciąż tęsknię za mamą, nie czuję się już, jakbym była sama.

Czytaj także:
„Jestem matką chrzestną dziecka mojej przyjaciółki i... jego przybraną babcią. Nie sądziłam, że kochanka odnajdę w jego dziadku”
„Przez 46 lat żyłam w kłamstwie. Rodzina ukrywała prawdę o mojej biologicznej matce, do czasu, aż znalazłam jej grób”
„Po śmierci Marka teściowie kazali mi oddać wszystko, co nam dali. Żeby ich spłacić, musiałam się zadłużyć”

Redakcja poleca

REKLAMA