„W zestawie z mężem dostałam jego bezczelną eksmałżonkę. Jędza podrzuca nam ich synka, a sama buja się z facetami”

Zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Samanta chyba uparła się, że będzie utrudniała nam życie. Wpadała do nas niespodziewanie, podrzucała Szymona, kiedy tylko chciała, a przecież my oboje pracowaliśmy. Wiecznie potrzebowała pieniędzy i tak jakoś potrafiła omotać Michała, że ciągle jej pożyczał”.
/ 12.11.2021 14:49
Zmęczona kobieta fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Zamieszkałam z Michałem jeszcze przed ślubem. Wtedy też poznałam jego syna. Mały spędzał u ojca co drugi weekend. Od razu odniosłam wrażenie, ze nikt nie jest z tego tak naprawdę zadowolony. Samanta, była żona Michała, dzwoniła do nich mniej więcej co dwie godziny, sprawdzając, czy przypadkiem Szymkowi nie dzieje się krzywda. Michała każdy jej kolejny telefon denerwował coraz bardziej, aż w końcu zaczynali się kłócić. A mały Szymon był znerwicowany, pyskaty i niegrzeczny.

Gdy porównywałam go z dziećmi mojej siostry, dochodziłam do wniosku, że jest po prostu źle wychowany. Michał usiłował wymuszać na nim pewne rzeczy, naginać go do swoich zasad, co powodowało coraz większe spięcia, bo obaj byli tak samo uparci. W niedzielę około południa następowała zwykle kulminacja i chłopiec z płaczem ogłaszał, że chce wracać do mamy. Po takim weekendzie czułam się potwornie zmęczona; szłam do pracy z myślą, że wreszcie w ciszy i spokoju posiedzę sobie przed komputerem. Gdyby nie to, że tak bardzo kochałam Michała, pewnie nie doszłoby do naszego ślubu.

Długo starałam się nie komentować zachowań małego Szymona ani nie wtrącać się w jego wychowanie, ale w końcu moja cierpliwość się wyczerpała.

– Michał, czy ty nie widzisz, że twoja żona rozpuściła go jak dziadowski bicz?! – wybuchłam któregoś wieczoru.

– Przesadzasz – mruknął Michał.

– Przesadzam? Ja przesadzam?! Widzisz, jak on się zachowuje, jak się do mnie odzywa!

– To tylko dziecko, Joluś, zagubione dziecko. Chciałby mieć mamę i tatę razem.

– Tak – przytaknęłam – ale to, co robi twoja była, przechodzi wszelkie wyobrażenie.

– Niby co ona takiego robi? – Michał odstawił patelnię, na której smażył naleśniki,  i usiadł przy stole.

– Miałam ci nie mówić, ale w końcu chyba lepiej, żebyś wiedział. Wiesz, co mi wczoraj mały powiedział? – zapytałam.

Michał patrzył wyczekująco.

– Mamusia mu powiedziała – ciągnęłam – że jestem cwaną zdz***, która zagięła parol na jego tatusia!

– Cała Samanta.

– Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! – zdenerwowałam się jeszcze bardziej.

– Przestań, Jolu – Michał przyciągnął mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. – Porozmawiam z nią. Naprawdę niewiele więcej mogę zrobić, przecież jej nie uduszę.

Kochałam Michała, a ją dostałam w pakiecie

Już następnego wieczoru pożałowałam tej rozmowy. Michał pokłócił się z Samantą, kiedy przyjechała po Szymona. Zaczęli wywlekać sobie wszystkie brudy, krzyczeli na siebie nawzajem coraz głośniej. Szymek patrzył na rodziców szeroko otwartymi oczami, aż w końcu rozpłakał się i uciekł do łazienki, trzaskając drzwiami. Właściwie to wcale mu się nie dziwiłam, sama byłam przerażona. Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby Michał tak się zachowywał. On zazwyczaj nawet nie podnosił głosu – ani na mnie, ani na Szymka. To chyba Samanta tak na niego działała. W chwili, kiedy zaczęli się wyzywać od wariatów i kretynek, nie wytrzymałam.

– Uspokójcie się natychmiast! – wrzasnęłam tak głośno, jak tylko potrafiłam. – Może pomyślelibyście o swoim synu! On to wszystko słyszy! I płacze… – dodałam już ciszej.

Michał zamilkł momentalnie i, co ogromnie mnie zaskoczyło, po prostu odwrócił się i wyszedł do pokoju. Natomiast Samanta spojrzała na mnie takim wzrokiem, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, już leżałabym martwa.

– Nie życzę sobie, żebyś się wtrącała! – wysyczała nienawistnie.

Ręce mi opadły. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Michał po prostu wyszedł, a Samanta miała pretensje do mnie… Zanim zdążyłam się odezwać – ubrała Szymona i wyszła, ciągnąc zapłakanego syna za sobą. Byłam wściekła, nie chciałam nawet gadać z Michałem. Za to następnego dnia pożaliłam się swojej siostrze.

– Oni są oboje powaleni – oceniła po swojemu Gośka. – Nie będziesz miała z nimi łatwego życia – zawyrokowała.

– Przecież ja nie jestem z nimi, tylko z Michałem – obruszyłam się.

– Jasne! Widziałaś wczoraj, jak to twoje „tylko z Michałem“ wygląda.

Kilka dni boczyłam się na Michała, jednak w końcu musieliśmy się pogodzić. Zażądałam, żeby mi obiecał, że podobna sytuacja nigdy już się nie powtórzy. Wraz z upływem czasu miałam wrażenie, że wszystko zaczyna się pomału układać. Szymek chyba nawet mnie polubił, a na pewno się do mnie przyzwyczaił. Wzięliśmy z Michałem ślub, dwa tygodnie później mieliśmy zaplanowany wyjazd do Chorwacji. Samanta jak zwykle przywiozła małego w piątek wieczorem, a w niedzielę po południu zadzwoniła, żeby poinformować nas, że jest ze swoim nowym facetem w Paryżu i wraca za dziesięć dni. W związku z tym musimy zająć się Szymonem.

– Sam, o czym ty mówisz, przecież my jutro z samego rana wylatujemy do Chorwacji! – wykrztusił do telefonu Michał.

W odpowiedzi usłyszał, że możemy przecież zabrać Szymka ze sobą… Nie mogłam uwierzyć, ze ktoś może być tak perfidny. Bo byłam pewna, że zrobiła to specjalnie. Mieliśmy do wyboru: albo zabrać małego ze sobą, albo zrezygnować z wyjazdu. Wybraliśmy pierwszą opcję, ale podróż poślubna w towarzystwie małego chłopca to nie jest najlepszy pomysł. Po powrocie Michał znowu pokłócił się z Samantą. W sumie nie dziwię mu się, sama byłam na nią wściekła. Dobrze tylko, że nie kłócili się przy mnie. Nie zwracali jednak uwagi na obecność syna.

– Wiesz, Jolu? – powiedział mi mały, kiedy przyjechał do nas na weekend. – A tata znowu nakrzyczał na mamę. I przez to mama potem w nocy płakała.

Współczułam Szymkowi, ale nie potrafiłam współczuć Samancie. Sama przecież sprowokowała Michała. Zresztą nie była wcale zakrzyczaną bidulką – niejeden raz słyszałam, jak wyzywała byłego męża.

Wolałabym, żebyśmy sami wychowywali Szymka

Od tego czasu Samanta chyba uparła się, że będzie utrudniała nam życie. Wpadała do nas niespodziewanie, podrzucała Szymona, kiedy tylko chciała, a sama Bóg wie, gdzie i z kim się prowadziła. Z reszta Michał wielokrotnie wspominał o jej ciągotach do facetów. Chciała mieć spokój od dziecka, żeby się zabawiać... Jakby tego było mało, wiecznie potrzebowała pieniędzy i tak jakoś potrafiła omotać Michała, że ciągle jej pożyczał. Oczywiście nigdy nie oddawała mu długów, a oprócz tego Michał płacił jej przecież wysokie alimenty…

– Michał, ona cię, a właściwie to nas oboje, wykorzystuje. Nie możesz się tak na wszystko godzić – przekonywałam męża, ale niewiele z tego wynikało.

Michał od czasu do czasu wybuchał i strasznie się wtedy kłócili, ale na co dzień, nie wiem właściwie z jakiego powodu, robił wszystko, czego chciała Samanta. A ona była coraz bardziej perfidna, jakby chciała mi udowodnić, że nadal jest najważniejsza w jego życiu. Sama już nie wiem, ile razy pokrzyżowała nam plany na sobotę. Zdarzało się, że byliśmy umówieni ze znajomymi do kina czy na kolację, czasem byliśmy już wyszykowani i gotowi do wyjścia, gdy rozlegał się dzwonek do drzwi, a za nimi stał... Szymon. Potrafiła przywieźć go pod dom i wysadzić. Czasem zastanawiałam się, co by było, gdyby dom akurat był pusty, ale pewnie myślała, że jak się świeci światło, to ktoś jest. Zresztą może czekała za rogiem i sprawdzała, czy jesteśmy.

– Wiesz, Michał – powiedziałam kiedyś mężowi – myślę, że łatwiej byłoby, gdybyśmy sami wychowywali Szymka, zamiast dzielić opiekę nad nim z twoją byłą.

– Pewnie masz rację – przytaknął z westchnieniem – tylko że Szymek potrzebuje matki, kocha ją, a ona kocha jego.

Pomyślałam, że Samanta kocha tylko siebie, ale nie chciałam mówić tego głośno. Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, prosiłam Michała, aby jak najdłużej nikomu o tym nie wspominał. Podświadomie bałam się, że kiedy Samanta się dowie, będzie nam jeszcze bardziej dokuczać.

– Zobaczysz, rodzice będą mieli żal, jeśli będziemy to przed nimi ukrywać – mruczał niezadowolony Michał

– Chociaż przez jakiś czas…

– Ale swoim powiedziałaś.

– Moi nie wygadają się przed twoim synem – zauważyłam przytomnie.

– Zachowujesz się, jakby Sam była jakimś potworem – wzruszył ramionami.

– Chwilami mam wrażenie, że tak właśnie jest – warknęłam.

Może to było głupie z mojej strony, ale naprawdę chciałam, żeby była żona mojego męża jak najdłużej nie wiedziała o ciąży. Uważałam, że Michał powinien mnie zrozumieć. Zanim jednak wydała się ciążowa tajemnica, niespodziewanie pojawiła się zupełnie inna sprawa. Samanta przyjechała którejś niedzieli po Szymona, lecz zamiast jak zwykle zabrać małego i wyjść albo rozpocząć litanię pretensji do Michała – zwróciła się do niego dziwnie grzecznie.

– Muszę ci coś powiedzieć – i zanim którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, zakomunikowała nam: – Wyjeżdżam do Paryża.

– Na długo? – spytał Michał.

– Jeszcze nie wiem, może na kilka lat, a może na zawsze. Ludwik dostał tam świetną propozycję pracy. Wychodzę za niego za mąż – ogłosiła to takim tonem, jakby wydawała się co najmniej za księcia Monako.

– Nie zgadzam się, żebyś wywiozła Szymka – w głosie Michała zabrzmiała charakterystyczna nuta, zwiastująca awanturę.

– Mój drogi, wcale nie zamierzam go wywozić – stwierdziła spokojnie Samanta. – Szymon zostanie z tobą.

Popatrzyliśmy po sobie zaskoczeni. Zamierza ot tak – wyjechać i zostawić syna?!

– No dlaczego nic nie mówicie? – Samanta najwyraźniej zaczęła się denerwować.

– Najlepiej będzie jeśli porozmawiacie sobie sami, ja pójdę się wykąpać – oświadczyłam im, choć gdy mówiłam te słowa, przez chwilę miałam wrażenie, że Michał chciałby mnie zatrzymać, ale nic nie zrobił.

Dopiero przy Stasiu znów poczuł się potrzebny

Długo rozmawiali, ale nie podsłuchiwałam. Przeciwnie, starałam się nic nie słyszeć. Wzięłam prysznic, a potem poszłam z Szymonem układać klocki w sypialni. Mały chyba wiedział, o czym rozmawiają rodzice, bo w pewnym momencie powiedział:

– Mama powiedziała tacie, że wyjeżdża.

– Mówiła ci? – spytałam.

– Mówiła.

– I co ty na to?

Szymon wzruszył ramionami.

– Będę mieszkał z wami – stwierdził spokojnie. – Chyba że ty się nie zgodzisz.

– Dlaczego miałabym się nie zgodzić? – spojrzałam na niego zdziwiona.

– Mama tak powiedziała.

Ona naprawdę była wredna!

– A powiedziała ci też może, co ma zamiar zrobić, jeśli się nie zgodzę?

– Powiedziała, że jeszcze nie wie.

„Idiotka – przebiegło mi przez myśl. – Szkoda, że nie powiedziała dzieciakowi, że jak się nie zgodzę, to go odda do domu dziecka!”.

– A ty chciałbyś mieszkać z nami? – zapytałam Szymona.

– Mogę mieszkać – mruknął, a po chwili zapytał: – A nie byłabyś zła, gdybym z wami zamieszkał?

– Nie, absolutnie nie byłabym zła – odpowiedziałam mocnym głosem bez chwili wahania. – Przecież już się polubiliśmy, prawda?

Pokiwał głową. Kiedy Michał wsunął się do mnie do łóżka, nawet nie udawałam, że śpię. Długą chwilę przyglądał mi się uważnie, aż w końcu to ja przerwałam ciszę.

– No i co ustaliliście?

Zamiast odpowiedzi zapytał podobnie jak wcześniej jego syn:

– Bardzo byś była zła, gdyby Szymek zamieszkał z nami?

– Za kogo ty mnie masz, Michał?! – zdenerwowałam się. – Przecież to twój syn! Powiedz, co ustaliliście – powtórzyłam

– Tu nie ma nic do ustalania. Sam wyjeżdża i tyle. Podjęła już decyzję.

– Ale nie chce zabrać małego?

– Ten jej Ludwik się nie zgadza. Zresztą nie jestem pewien, czy ona sama tego chce.

– Tak naprawdę to szkoda Szymka – zauważyłam. – Będzie za nią tęsknił. Jakakolwiek by była, to zawsze matka, jest z nią związany. Wiesz, nie mówmy mu na razie o ciąży, dość ma już stresu.

Michał nie powiedział ani słowa

Myślał chyba tak samo jak ja. Miesiąc później Samanta wyjechała do Paryża, zostawiając nam syna. Dotykając czasem swojego brzucha, zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę w stanie ją zrozumieć. Początki naszego życia rodzinnego we trójkę były bardzo trudne. Szymon tęsknił za matką, choć starał się udawać twardziela. Godzinami siedział w kącie i w milczeniu stawiał coraz bardziej skomplikowane budowle z ukochanych klocków. Nawet kiedy któreś z nas – lub oboje – próbowaliśmy mu towarzyszyć, mało się odzywał. Każde słowo trzeba było z niego wyciągać.

Ten sam problem pojawił się również w szkole. Samanta dzwoniła nawet dość często, jednak u małego powodowało to jeszcze większe rozdrażnienie. Kiedy po pewnym czasie prawie się przyzwyczaił i sytuacja zaczęła się wyraźnie poprawiać, wyszła sprawa mojej ciąży i wszystko zaczęło się od początku. Zaczęliśmy się poważnie zastanawiać, czy nie jest potrzebna pomoc psychologa. Niespodziewanie najlepszą terapią okazały się narodziny Stasia. Szymon od pierwszego dnia tak zachwycił się braciszkiem, że zapomniał o wszystkich problemach.

– Michał, poczekajmy jeszcze z tym psychologiem – powiedziałam z nadzieją w głosie. – Mam pewien pomysł.

Od początku angażowałam Szymka w opiekę nad braciszkiem tak często, jak tylko się dało. W kółko powtarzałam:

– Szymek, podaj pieluszkę, butelkę, chusteczki, pogrzechocz grzechotką, pokołysz wózek – i okazało się, że to działa!

Szymek zmienił się z dnia na dzień. Znowu zaczął być zadowolonym, uśmiechniętym dzieckiem, znów poczuł się potrzebny. Michał i ja mamy nadzieję, że obejdzie się już bez psychologa i terapii.

Czytaj także:
„Mąż wyrzucił mnie z domu, bo puściłam się z młodym akwizytorem. Szukałam atencji, bo mąż był obojętny na moje wdzięki”
„Narzeczony zostawił moją córkę, bo zaszła w ciążę. Umawiali się, że nigdy nie będą mieć dzieci...”
„Mąż po 5 latach małżeństwa zostawił mnie dla ciężarnej kochanki. Później sama wpadłam w sidła żonatego i zostałam kochanką”

Redakcja poleca

REKLAMA