„Była Wiktora zniszczyła mi małżeństwo. Dosłownie wpędziła męża do grobu. Zemściłam się na niej i uwiodłam jej syna”

Kobieta, która uwiodła młodszego mężczyznę fot. Adobe Stock, Nomad_Soul
„Tak, powodowało mną pragnienie zemsty. Chciałam zranić byłą żonę Wiktora; utrzeć jej nosa za te wszystkie lata, gdy mieszała się do naszego małżeństwa. I udało mi się! Mam na nią bata. Teraz ona musi tańczyć tak, jak ja jej zagram”.
/ 02.04.2022 06:46
Kobieta, która uwiodła młodszego mężczyznę fot. Adobe Stock, Nomad_Soul

Patrzyłam na niego z daleka, spod półprzymkniętych powiek. Był taki podobny do ojca! W ciemno mogłabym powiedzieć, że to syn Wiktora, nawet nie wiedząc, że lubi przychodzić do tego klubu.
Siedziałam w prowokującej pozie przy barze i piłam drinka, udając, że ten przystojniak nic a nic mnie nie obchodzi. A potem rzuciłam mu takie wieloznaczne spojrzenie, że po prostu musiał do mnie podejść!

„To zawsze działa!” – pomyślałam z satysfakcją, kiedy wstał z miękkiego fotela w kącie restauracji i znalazł się obok mnie.

– Widzę, że pani jest sama… Czy mogę postawić pani drinka? – zapytał i gdybym przymknęła oczy, mogłabym sądzić, że odezwał się do mnie Wiktor; ten sam głos!

– Czekam na kogoś – uśmiechnęłam się w odpowiedzi przepraszająco.

– Ach tak? – uniósł brew, grzecznie przeprosił i wrócił na swoje miejsce, skąd nadal obserwował mnie dyskretnie.

A ja posiedziałam jeszcze chwilę, po czym udałam, że dzwoni mój telefon. Kiedy się „rozłączyłam”, wstałam od baru i szybkim krokiem wyszłam z klubu. Dogonił mnie na parkingu.

– Pani się spieszy? A może jednak jeden drink w moim towarzystwie?

Nie był nachalny. Był uroczy

– No dobrze – zgodziłam się, jakby wcale mi o to nie chodziło.

Bo właśnie po to przyszłam do tego klubu, aby syn Wiktora mnie poderwał. Piliśmy drinka, rozmawiając niespiesznie o tym i o owym. Był inteligentny, tak jak się spodziewałam. Może nie błyskotliwy jak jego ojciec, ale w końcu jeszcze na to za młody.

„Wyrobi się – oceniłam. – Już ja go oszlifuję. Jak diament”. Nie wiem, na co liczył po tym drinku, lecz ja się po prostu grzecznie pożegnałam. Doskonale wiedziałam, że facet, aby się zakochać, potrzebuje gonić króliczka.

Niech więc mnie goni… Nie musiałam za długo czekać. Mam charakterystyczną rejestrację na samochodzie i po niej właśnie mnie znalazł. Podstępnie, przyznaję. 

– Pani uciekła mi wtedy z klubu, a ja nie wiedziałem, jak inaczej mam panią odszukać. Jeden drink to tak niewiele. Chciałbym panią gdzieś zaprosić…

– Skoro już wiesz, jak się nazywam, to chyba jednak nie jest to najlepszy pomysł, abyśmy się spotykali – przerwałam brutalnie jego wywody, przechodząc od razu na „ty”.

Zamilkł zaskoczony, po czym nagle „zaskoczył”. No wreszcie!

– To… pani? – zapytał bezradnie. – Nie tak sobie panią wyobrażałem.

– A jak?  – uśmiechnęłam się. – Jako wiedźmę z rogami i ogonem?

– Coś w tym rodzaju – przyznał, także z miejsca zmieniając ton na rozbawiony.

Po czym przyjrzał mi się z rozmysłem, bardzo spokojnie, jakby oceniał jeszcze raz wartość swojej „zdobyczy”.

– Zważywszy na okoliczności, naprawdę nie widzę powodu, abyśmy nie mogli się spotkać – stwierdził powoli, ważąc słowa.

– Bardzo proszę…

„To dobrze – pomyślałam. – O to przecież mi chodziło”.

– Co proponujesz? – spytałam.

– Kino w najbliższą sobotę?

– Zadzwoń – odparłam.

Potem podałam mu numer telefonu i odjechałam swoim lśniącym bmw. Patrzył za mną, widziałam to we wstecznym lusterku. To dobrze… W domu odetchnęłam i zrobiłam sobie drinka, wreszcie rozluźniona. Udało się! Podejrzewałam, że się uda. Wiedziałam przecież, jak działam na facetów.
Zawsze jednak istniało jakieś ryzyko, że on się nie złapie na mój haczyk. Jestem przecież od niego o osiem lat starsza.

Wprawdzie nie wyglądam na swój wiek, ale też i nie na młódkę. Mam swój styl dojrzałej kobiety z seksapilem. To na szczęście kręci nawet takich młokosów. A wobec tego konkretnego chłopaka miałam bardzo konkretne plany: chciałam go zdobyć i przywiązać do siebie tak, aby nie widział poza mną świata!

Dlaczego? Z zemsty i… tęsknoty

Zemsta była za to, co jego matka zrobiła z moim małżeństwem. Zniszczyła jedynego mężczyznę, którego naprawdę kochałam! Wiktora poznałam szesnaście lat temu, ale bynajmniej nie przeze mnie się rozwiódł.

Był już wolny, kiedy spotkaliśmy się na przyjęciu u moich rodziców. Właśnie zaczął jakieś interesy z moim tatą i tamtego wieczoru zrobił na mnie piorunujące wrażenie! Ja na nim także, chociaż byłam tylko dwudziestoletnią studentką, a on starszy ode mnie o osiemnaście lat…

Ta różnica wieku jednak szybko straciła znaczenie. Byliśmy w sobie zakochani jak nastolatki. Wiktor zyskał aprobatę moich rodziców, co wiele ułatwiło. A jeśli chodzi o mnie, to świata poza nim nie widziałam!

Był dla mnie wszystkim – kochankiem, przyjacielem, a nawet czasami ojcem, gdyż mój prawdziwy tata był zbyt zajęty zarabianiem pieniędzy, aby zajmować się córką. Wiktor kochał mnie całym sercem i zawsze miał dla mnie czas – potrafił nocą wracać nawet pięćset kilometrów po ważnym spotkaniu, aby tylko obudzić się rankiem u mojego boku.

Z nim zwiedziłam Europę i cały świat. Godzinami przesiadywaliśmy w muzeach przed obrazami, które zrobiły na nas największe wrażenie. Słuchaliśmy muzyki i w znanych salach koncertowych, i na ulicy podczas darmowych koncertów, jeśli tylko nas zainteresowała. Wiktor chłonął nowości całym sobą, a ja razem z nim.

Była tylko jedna skaza na naszym idealnym życiu, jedna ciemna chmura wisząca nad naszymi głowami – jego była żona. Z przedziwną zajadłością uznała, że to ja jestem powodem ich rozwodu, że Wiktor musiał mieć ze mną romans, i ukarała go w najbardziej perfidny sposób – zabierając mu ukochanego syna.

Utrudniała kontakty i widzenia, nastawiała chłopca przeciwko tacie i przede wszystkim przeciwko mnie – kobiecie, która ponoć ukradła dziecku ojca! Damian miał wtedy dwanaście lat. Był tak bardzo zależny od matki. Uwierzył jej we wszystko, niczego nie kwestionował.

Przez czternaście lat naszego związku przeżyliśmy z Wiktorem prawdziwe piekło, jeśli chodzi o jego syna. Ja go nigdy nie poznałam, bo matka Damiana sobie tego nie życzyła, a chłopak był jej posłuszny.

Kręciła Wiktorem, jak chciała

Potrafiła go zmusić do odwołania urlopu ze mną tylko dlatego, że właśnie w tym, a nie innym terminie mogła mu dać Damiana na wakacje. A mój ukochany zgadzał się na wszystko. Rozumiałam to.

No i alimenty. Coraz wyższe, na które Wiktor pracował ile sił. Tej modliszce było ciągle mało! Żądała, aby płacił za szkoły, obozy językowe, wyjazdy. Sama także żyła z tych pieniędzy, nie pracując i zasłaniając się słabym zdrowiem.

Ale to ona go przeżyła. Mój mąż zmarł dwa lata temu na zawał serca i uważam, że całkowita odpowiedzialność za to spada na jego pierwszą żonę! A już na pewno jej winą jest to, że ja nie urodziłam mu dzieci.

Bo Wiktor miał uraz. Zawsze powtarzał, że już spłodził jednego syna i co z tego, skoro nie ma do niego żadnych praw. Próbowałam z nim rozmawiać, nawet zajść w ciążę wbrew niemu, lecz nic z tego nie wyszło.

Dlatego czekałam, aż Damian skończy studia i się usamodzielni. Liczyłam na to, że Wiktor wtedy „wyluzuje” i da mi dziecko. Nie zdążył. Zmarł wkrótce po tym, jak jego syn zdał egzamin magisterski. Damian, który akurat był na wakacjach, nie pojawił się nawet na pogrzebie ojca. Matka nie raczyła go o nim zawiadomić.

Kiedy wpadłam na to, żeby się zemścić? Rok po odejściu Wiktora. Uznałam, że to jedyny sposób, aby dziecko, które pragnęłam urodzić, miało chociaż trochę jego genów. Tak, bo zamierzałam nie tylko poderwać Damiana, ale mieć z nim dziecko. On nie mógł wiedzieć, że wpadł w moje sidła.
A wpadł w nie tak łatwo!

Znałam go przecież na wylot z opowieści Wiktora

Wiedziałam, co lubi, jak reaguje na różne sytuacje. Przyciągałam go do siebie tak, jak magnes przyciąga żelazne opiłki. I rozkochałam go w sobie, najzupełniej świadomie grając na jego uczuciach.

Kiedy po raz pierwszy poszliśmy do łóżka, chłonęłam Damiana wszystkimi zmysłami, jego gładką skórę, jego zapach. Wiedziałam, że jego matka  będzie chciała stanąć nam na drodze, lecz już się jej tak bardzo nie bałam. Czułam, że syn potrafi się jej przeciwstawić i zawalczyć o swoją miłość, bo przecież nie miała na niego żadnego haka, w przeciwieństwie do jego ojca.

Czym mu mogła zagrozić? Tym, że przestanie go kochać? Co za bzdury! Wiadomo, że wtedy ukarałaby samą siebie! Dlatego kiedy Damian zaczął mi opowiadać, jak bardzo się wściekła, gdy usłyszała, z kim się spotyka, niby mu współczułam, ale wewnętrznie śmiałam się w głos. Im bardziej ona szalała, tym bardziej ja rosłam w siłę.

A klamka zapadła, kiedy matka Damiana, chcąc mnie przegonić z życia swojego syna… zaatakowała mnie na ulicy! Rzuciła się na mnie z pięściami, wyzywając najgorszymi słowami, a kiedy uciekłam do pobliskiego sklepu, zdemolowała mi samochód.

Urwała lusterka i porysowała lakier pilnikiem do paznokci, który wyjęła z torebki. Wszystko nagrała miejska kamera nastawiona na obserwowanie  parkingu i całego placu. Matce Damiana zostały postawione poważne zarzuty.

Ja od nich wspaniałomyślnie odstąpiłam, udowadniając jej synowi, że nie jestem wredna i pamiętliwa. Jego wdzięczność nie miała granic, a malująca się w oczach miłość była bezbrzeżna.

Dzisiaj mam półtorarocznego synka, Olafa

Jest cudny, po prostu wykapany Wiktor! Ile razy biorę go w ramiona i patrzę w jego wielkie orzechowe oczy, widzę w nich mojego ukochanego męża. Wiem, że byłby szczęśliwy, mając ze mną tak piękne dziecko.

Za Damiana nie wyszłam, choć błagał, bym zgodziła się na ślub. Nie potrafiłabym aż tak zapętlić mu życia… Nie chcę też, by mój syn dorastał w fałszywym przekonaniu o miłości swoich rodziców.
Jednak przeciwnie niż matka Damiana, nie zabraniam mu kontaktów z synkiem.

Mały potrzebuje taty, tak jak on kiedyś tęsknił za Wiktorem. Widują się więc często, lecz ja nie daję Damianowi żadnych nadziei na związek. Daję mu wolność. Chcę, by był szczęśliwy – Wiktor by sobie tego życzył.

Dopięłam więc swego tak czy owak, i mam chłopczyka z genami ukochanego męża. Mały jest także moim batem na matkę Damiana. Teraz ja jestem górą, ja mam argumenty w ręku – jej ukochanego wnuka. Teraz ona musi tańczyć tak, jak ja jej zagram.

Czekałam na to tyle lat, aż wreszcie ją zmusiłam do tego, aby się ze mną liczyła i mnie szanowała. Jeśli nie naprawdę, to przynajmniej, zachowując pozory uprzejmości – musi udawać, by nie ranić własnego syna.

Bo Damian bardzo kocha Olafa, często zabiera go na weekendy do domu matki… Sądziłam jednak, że da mi to większą satysfakcję. Ale tak nie jest. Moje manipulacje, moja zemsta nie zwrócą mi Wiktora.

Czytaj także:
„Ewa ma to, o czym zawsze marzyłam: nadzianego męża i kupę kasy. Teraz chce to porzucić, bo zachciało jej się >>miłości<<”
„Wynajęta pielęgniarka ostrzyła sobie zęby na majątek starszego sąsiada. Ale ja byłam czujna, wykiwałam wredną harpię”
„Lata temu odbiłem kumplowi dziewczynę. Może i zniszczyłem mu życie, ale przynajmniej mam szczęśliwą rodzinę”

Redakcja poleca

REKLAMA