„Brat mojego męża wstąpił do sekty. Oddał tym ludziom cały majątek i groził mi, że porwie moją córkę, aby ją nawrócić”

Szwagier chciał wciągnąć moją córkę do sekty fot. Adobe Stock, toya_uz
– Nie pamiętasz już, że wybraliście mnie na duchowego przywódcę Ady? „Kto opuści matkę i ojca swego, będzie podwójnie wynagrodzony” – zimny pot spłynął po plecach. Radek był ojcem chrzestnym Ady, dlatego obrał ją za cel swojej indoktrynacji.
/ 29.09.2021 07:57
Szwagier chciał wciągnąć moją córkę do sekty fot. Adobe Stock, toya_uz

Mój szwagier nigdy nie był osobą zbytnio uduchowioną. Pamiętam, że miałam nawet o to do niego żal. Ale jak już zainteresował się wiarą, to... zaczęłam się go bać!

Już kilka razy sięgałam po telefon, ale w ostatniej chwili stwierdzałam, że nie… Nie dam rady zadzwonić do tego faceta. Za bardzo mnie kiedyś przeraził i nie wiem, czego mogę się dzisiaj po nim spodziewać…

„Trudno, na komunii mojej córki nie będzie jej chrzestnego!” – zadecydowałam ostatecznie.

W końcu Ada go nawet nie pamięta, więc pewnie o niego nie zapyta

A jeśli nawet, to powiem jej, że po śmierci tatusia wujek Radek przestał się do mnie odzywać i nawet nie wiem, gdzie teraz jest. I w zasadzie będzie to prawda. Kiedy rodzi się dziecko i człowiek wybiera mu chrzestnych, to robi to według jakiegoś klucza.

Jedni biorą wtedy najbliższych – siostrę, brata. Inni znowu celują w najbogatszych, licząc na drogie prezenty. Mam na przykład kuzyna, szalenie ekscentrycznego i chyba geja, który ma już kilkunastu chrześniaków, bo wszyscy w rodzinie i wśród znajomych wiedzą, że doskonale zarabia.

Ja, jako jedynaczka, na chrzestną wybrałam swoją ukochaną przyjaciółkę, która wprawdzie do bogatych nie należy, ale dla mnie jest jak siostra. A mój mąż, zgodnie z przewidywaniami, wybrał swojego młodszego brata, Radka. Ada nie miała być naszym jedynym dzieckiem.

Oboje z Dominikiem chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Także dlatego, że mój mąż tęsknił za rodzinnym ciepłem, gdyż dość wcześnie stracił oboje rodziców. Planowaliśmy więc, że zajdę w kolejną ciążę po dwóch, najwyżej trzech latach.

I zaszłam, ale niestety poroniłam

Lekarz, który mnie wtedy prowadził, powiedział, że przyczyną tego była torbiel, którą trzeba natychmiast operować, bo inaczej żadna ciąża się nie utrzyma.

– To prawdziwy cud, że ma pani córkę, bo Ada nie powinna była się urodzić – uświadomił mi.

Zajęci moim zdrowiem i tym, czy będę jeszcze mogła mieć dzieci, nie zauważyliśmy, że z Dominikiem coś się dzieje.

– Boli mnie ząb! – poskarżył mi się któregoś dnia.

– To idź do dentysty – odparłam.

Zbagatelizowałam sprawę, i do dzisiaj mam wyrzuty sumienia. Bo może gdybym go wtedy przypilnowała i poszedłby od razu, to dziś by żył? Ten rak szczęki, który go bowiem zaatakował, rozwija się w ciągu trzech, czterech miesięcy.

Najpierw jest maleńki jak paznokieć i wtedy jeszcze można go opanować. Ale szybko osiąga rozmiary kurzego jaja i atakuje kolejne narządy. Wszystko, co wtedy pozostaje, to leki uśmierzające ból i czekanie. Na śmierć.

Pożegnałam mojego męża, kiedy Ada miała niecałe cztery latka

Nie mogłam uwierzyć w to, że odszedł, miał przecież zaledwie dwadzieścia dziewięć lat!

– Pamiętam, jak w dniu naszego ślubu robił plany na przyszłość i pisał, że kiedy osiągnie trzydziestkę, to będzie miał już szczęśliwą rodzinę, dwoje dzieci i dom – żaliłam się Radkowi.

– Niezbadane są wyroki Pana – stwierdził z powagą brat mojego męża.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

„Od kiedy on jest taki religijny?” – pomyślałam. Pamiętałam przecież, że kiedy miał zostać chrzestnym Ady, to się zaparł, że nie pójdzie do spowiedzi. Nawet nie wiem, czy obaj z Dominikiem jednak czegoś nie zachachmęcili tak, że sami podpisali tę kartkę, którą miał dać księdzu z naszej parafii.

Skąd więc w Radku taka zmiana?

Wkrótce się tego dowiedziałam… Kiedy szwagier odwiedził mnie któregoś dnia bez zapowiedzi, nie przeczuwałam niczego złego. W końcu miał prawo do mnie wpaść, byłam wdową po jego bracie i uważałam go za swoją rodzinę.

Zdumiało mnie jednak, że… przyniósł ze sobą Biblię! Zapytał, czy możemy ją razem poczytać. Byłam tak zaskoczona, że się zgodziłam. Niesłusznie, bo gdybym wiedziała, do czego zmierza, od razu bym go pogoniła.

Ale w końcu przecież jestem praktykującą katoliczką i czytanie Biblii nie jest mi obce, chociaż przyznaję, robiłam to lata temu z moją babcią.

„Może jednak warto do tego wrócić, może wiara przyniesie mi ukojenie po śmierci Dominika?” – pomyślałam wtedy.

Niestety, na jednym czytaniu się nie skończyło. Radek zaczął wpadać coraz częściej, opowiadać mi o surowych regułach wiary chrześcijańskiej, która powinna opierać się wyłącznie na Biblii i o tym, że ci, którzy nie żyją zgodnie z jej regułami, zostaną potępieni.

– Także katolicy! Bo Kościół katolicki już dawno tonie w grzechu – prawił.

– Radek, no co ty? – protestowałam. – Wiem, że niektórzy ludzie, w tym i księża błądzą, ale przecież nie można z tego powodu podważać całej wiary – broniłam swojego kościoła.

– Ta wiara z gruntu jest nieprawdziwa. Jest grzechem! – rozkręcał się szwagier.

– Nie mów tak. Nie masz do tego prawa. Przecież trzymałeś do chrztu moje dziecko – przypomniałam mu.

– No i to był błąd! – przyznał nagle. – Chrzest jest kompletnie niepotrzebny. Jest tylko zewnętrznym przejawem naszej wewnętrznej przemiany, przyjęcia wiary. Bogu są niepotrzebne takie demonstracje, bo przecież on i tak dobrze wie, co się wewnątrz nas dzieje.

– Wiesz co, nie mam pojęcia, o czym mówisz i już nie chcę tego słuchać – zdenerwowałam się, dając mu do zrozumienia, że powinien opuścić mój dom.

Nie protestował, że go wyrzucam, ale wychodząc zostawił mi jakieś broszurki.

– Poczytaj sobie! – powiedział.

W pierwszym odruchu chciałam je wyrzucić, ale jednak je przejrzałam. I nagle zrozumiałam: „Boże! Radek jest w jakiejś sekcie!”. Od razu usiadłam do komputera i w internecie wyszukałam informacje na temat organizacji podpisanej na broszurach.

Okazało się, że uważają siebie za „jedynych prawdziwych chrześcijan”. Swoją wiarę opierają na Biblii i tylko na Biblii, nakazując czytanie jej codziennie. To jednak jeszcze nic złego…

Na forum dotyczącym sekt, jakiś wyznawca, który od nich uciekł, wyjawił całą prawdę. Napisał, że celem tej podejrzanej organizacji jest werbowanie wyznawców, którzy muszą oddać im cały swój majątek, a jeśli kiedyś zdecydują się odejść, niczego z powrotem nie dostają.

„Sekta nie tylko namawia do oddawania wszystkich dóbr materialnych na rzecz wspólnoty, ale wręcz żąda od swoich wyznawców, aby wracali do rodzinnych domów i wynosili z nich najcenniejsze rzeczy – sprzęt komputerowy, grający, telewizory, biżuterię” – pisał ten człowiek dodając, że normalną praktyką jest także skarżenie najbliższych o… alimenty!

Ale nie pazerność sekty przeraziła mnie najbardziej. Ten dawny wyznawca napisał także, że za granicą jest ona znana z… porywania dzieci! Wychowuje je potem na wiernych członków.

„Moja Ada!” – padł na mnie blady strach

Kiedy kilka dni później Radek znów mnie odwiedził, nawet nie wpuściłam go do mieszkania. Kazałam mu się natychmiast wynosić i zostawić nas w spokoju. Zarówno mnie, jak i moją córkę.

Nie pamiętasz już, że Dominik wybrał mnie na duchowego przywódcę Ady? – zapytał Radek spokojnie, a mnie zimny pot spłynął po plecach.

– Tak, ale w Kościele katolickim, a nie w jakiejś sekcie – odparłam. – A poza tym ja jestem matką Ady i nie pozwolę, abyś wyprowadzał ją na manowce!

– „Kto opuści matkę i ojca swego, będzie podwójnie wynagrodzony” – zacytował mi nagle Radek fragment z Biblii, czym naprawdę mnie przeraził.

– Dzwonię na policję! – zagroziłam mu.

I jak powiedziałam, tak zrobiłam. Zgłosiłam policji wszystkie jego dane i zeznałam, że mi groził porwaniem dziecka.

– On jest w sekcie! – dodałam.

Póki nie skrzywdził pani córki, nic nie możemy zrobić. Ale złożymy mu prewencyjną wizytę – obiecali funkcjonariusze.

Nie wiem, co podziałało – ich wizyta, czy moja niezłomność.

Grunt, że Radek więcej się u mnie nie pojawił

Mimo to jeszcze przez długie miesiące żyłam w strachu, czy nie zobaczę go gdzieś w pobliżu domu lub przedszkola. Długo nie miałam o nim wieści. Dopiero przed kilkoma miesiącami, ciotka powiedziała mi, że… Radek odszedł z sekty.

– Wreszcie oprzytomniał! – cieszyła się.

Ja też odetchnęłam z ulgą, bo to by znaczyło, że Ada jest bezpieczna. Ale jakoś nie miałam ochoty się z nim kontaktować. On pierwszy się odezwał. Przysłał mi na Wielkanoc kartkę z życzeniami, pisząc między wierszami, że przeprasza, i że zrozumiał swój błąd.

Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, że może jednak powinien zostać zaproszony na komunię Ady. W końcu jest jej chrzestnym... Waham się jednak, bo chociaż wiem, że błądzenie jest rzeczą ludzką, a Jezus kazał wybaczać nieskończenie wiele razy, to moim zdaniem ktoś, kto był w sekcie, nie powinien zostać duchowym opiekunem Ady. A przecież taka jest rola chrzestnego ojca. 

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA