„Moja siostra jest biedna, a i tak rodzi kolejne dzieciaki. Wysyłam jej pieniądze, a ona jeszcze narzeka”

kobieta która straciła majątek fot. Adobe Stock
„Zawsze chciałam się wyrwać ze wsi i zachwyciłam się mieszkaniem w mieście. To było logiczne, że gdy rodzice zachorowali, to moja siostra miała się nimi zająć. Gdy ja kończyłam studia i pięłam się po kolejnych szczeblach kariery, moja siostra rodziła dzieci niezaradnemu życiowo mężowi. Wysyłałam jej pieniądze: na sanatorium dla mamy, na wyjazdy dla jej dzieciaków… A ona jeszcze narzeka”.
/ 25.01.2022 10:30
kobieta która straciła majątek fot. Adobe Stock

Od dzieciństwa różniłyśmy się z Ewą właściwie we wszystkim. Ona, starsza ode mnie o 2 lata, brunetka z kręconymi włosami po ojcu, śniada cera, ja – eteryczna blondynka. Ona z zacięciem ekonomicznym, ja – artystyczna dusza. No i ona ukochała tę naszą zapyziałą wioskę, a ja koniecznie chciałam się z niej wyrwać.

Po studiach nie wróciłam już na wieś

Ewa musiała przerwać swoją medycynę, bo mama ciężko zachorowała i ktoś musiał być na miejscu. Było jasne, że to będzie ona.

W dużym mieście, do tego studiując na Akademii Sztuk Pięknych czułam się jak ryba w wodzie. Jeszcze na studiach wyszłam za mąż za Krzyśka, urodziła się Anusia, ale więcej dzieci mieć nie chciałam.

Marzyłam, by zostać sławną malarką, jednak szybko z tego zrezygnowałam, za coś trzeba było żyć. Krzysiek robił karierę w wydawnictwie, ja zaczepiłam się w agencji reklamowej jako grafik i błyskawicznie awansowałam. Zaczęły za tym iść naprawdę konkretne pieniądze.

A Ewa...?

Ewa borykała się z troskami dnia codziennego na wsi. Wyszła za mąż za Wieśka, swą pierwszą miłość, chłopaka dobrego, ale kompletnie niezaradnego.

To na jej głowie było wszystko – podupadający na zdrowiu rodzice, myślenie o niewielkiej gospodarce i trójka dzieciaków. Cieszyła się, gdy przyjeżdżałam na wieś na parę dni, objuczona prezentami, ale z czasem coraz częściej łapałam ją na chwili zadumy. Domyślałam się, o co chodzi. Kontrast między nami widać było gołym okiem.
– Widzisz, siostrzyczko, tobie tak się w życiu ułożyło, a mnie inaczej. No cóż, takie jest życie – myślałam w duchu.
– Każda z nas wcześniej dokonała jakiegoś wyboru.

Kiedyś w jakiejś rozmowie Ewie wyrwało się.
– Bo ty miałaś zawsze z górki. Żadnych problemów. Teraz jest tak samo. Nie wiesz, co to znaczy opiekować się chorym, czy wiązać koniec z końcem.
– Proszę cię przestań. Przecież ty marzyłaś, by zostać na wsi. Czy to moja wina, że ja chciałam więcej. No i kto ci kazał mieć tyle dzieci?
Spojrzała na mnie z wyrzutem i żalem i wyrzuciła z siebie.
– Jasne! Bogaty nigdy biednego nie zrozumie, ani syty głodnego.

Chyba zapomniała, jak parę razy wsparłam ją finansowo, opłaciłam leczenie mamy w sanatorium, Ola i Julka też pojechały na kolonie za moje pieniądze. Poza tym wprawdzie zarabiam dużo więcej i lepiej mi się powodzi, ale też i życie w mieście, na takim stanowisku (byłam już dyrektorem artystycznym) wymaga pewnych wcale niemałych nakładów.

A jednak nie czułam się z tym jej żalem dobrze... Zaczęłam rzadziej zaglądać do rodzinnego domu, oddalałyśmy się od siebie.

Nie wiem, jak by dalej wyglądały nasze rodzinne relacje, gdyby nie wydarzenia z ubiegłego roku. Nagle z dnia na dzień straciłam pracę. Do tej pory pięłam się po szczebelkach kariery w jednej firmie, zarabiałam duże pieniądze i oto znalazłam się w sytuacji, której w ogóle nie brałam pod uwagę. Ale ona była faktem. Załamałam się. Leżałam całymi dniami w pokoju, wgapiając się w sufit i zastanawiając się, dlaczego mi się to przytrafiło.

Nie wiem, jak długo by to trwało, gdyby nie kolejny cios – Krzysiek miał atak serca. Musiałam otrzeźwieć i działać. Szpitale, rehabilitacja i jeszcze trzeba było się zająć domem i dzieckiem. A lekarze przestrzegali go, że powinien zdecydowanie zwolnić tempo...

Ta nowa sytuacja zupełnie przestawiła mi priorytety

Teraz najważniejsze było zdrowie i rodzina, a nie praca i pieniądze. Zaczęłam zresztą odczuwać brak tych ostatnich – oszczędności topniały w błyskawicznym tempie. Nie mogłam podjąć żadnej pracy, bo musiałam zająć się Krzyśkiem. Ale nie byłam sama. Ewa zjawiła się, gdy tylko dowiedziała się o mojej sytuacji. Rzuciła wszystko i przyjechała, by mnie wesprzeć. Wiesiek został sam na gospodarce, a ona przeprowadziła mnie za rękę przez najtrudniejszy okres w moim życiu.

Dziś jesteśmy sobie bliższe niż kiedykolwiek. Trzeba było aż dramatycznej sytuacji, bym zrozumiała, co ona myśli i czuje. Dopiero postawiona w podobnym położeniu pojęłam sens jej słów, które wcześniej wydały mi się przesadzone i niesprawiedliwe.

Dziś też wiem, że pieniądze, superpraca, bogactwo to coś, co można stracić w jednej chwili, dlatego nie warto się do nich przywiązywać. Rodzina, miłość – to jest najważniejsze.

Krzysiek powoli wraca do zdrowia, a ja zebrałam się w sobie i rozesłałam swoje CV do najlepszych agencji. Nie musiałam długo czekać.
– W końcu wiadomo, że jesteś najlepsza – powiedziała mi Ewa.

Pracuję i znowu zarabiam nienajgorzej. Ale nie wydaję już tak bezmyślnie tych pieniędzy. Skoro już są, to niech przynajmniej będzie z nich konkretny pożytek.

Zaproponowałam Ewie... spółkę. Tak spółkę. Ja mam pieniądze, ona ziemię i budynki. Wystarczy to połączyć i stworzyć podwaliny pod rodzinny interes – gospodarstwo agroturystyczne na początek, a później może i pensjonat... Ja będę dalej pracować w mieście, zajmę się też promocją, a ona z tą swoją ekonomiczną główką będzie zarządzać interesem na wsi. Musimy to jeszcze dokładnie omówić przy kawie...

Czytaj także:
„Narzeczony lata temu przyłapał żonę na zdradzie. Historia zatoczyła koło ze mną i nawet nie dał mi się wytłumaczyć”
„Uciekłam od męża alkoholika do swojej pierwszej miłości. To był błąd, bo od początku powinnam postawić na siebie”
„Miałem rozwiązać sprawę serii włamań... Zamiast tego zakochałem się w głównej podejrzanej”

Redakcja poleca

REKLAMA