„Bałam się, że laptop przejmie nade mną kontrolę, ale nie miałam wyboru. Albo się przemogę, albo zgniję z samotności”

Szczęśliwa babcia fot. Adobe Stock, fizkes
„Pewnie, że z emocji trzęsły mi się ręce. Dotykałam klawiatury tak delikatnie, jakbym się bała, że wybuchnie. Gdy wyskakiwały jakieś okienka, szczególnie po angielsku, zamierało mi serce ze strachu, że właśnie zniszczyłam sprzęt, ale to wszystko powoli mijało”.
/ 19.03.2023 15:15
Szczęśliwa babcia fot. Adobe Stock, fizkes

Wszystko, co wywraca stary świat do góry nogami, co nas zmusza do zmiany przyzwyczajeń i każe uczyć się na nowo rzeczy i spraw niby dobrze znanych, jest bardzo trudne, szczególnie dla ludzi starszych i samotnych.

Mam sześćdziesiąt siedem lat. Jestem wdową, moja córka i wnuki mieszkają daleko i mam z nimi głównie telefoniczny kontakt. Wprawdzie jakiś czas temu podarowali mi laptopa, twierdząc, że to będzie moje okno na świat, ale tak się nie stało, bo ja niestety jestem technicznym antytalentem i wszystkie guziki, przewody, migające światełka i tak dalej budzą we mnie wręcz paniczny strach, więc mam starą pralkę, telewizor prosty w obsłudze, żelazko sprzed dwudziestu lat.

Pamiętam, ile się namęczyłam z komórką! Kupiłam najzwyklejszą, bez różnych udziwnień, taką tylko do dzwonienia, a i tak prawie jej nie używam. Jedyne, czego mnie nauczył wnuk podczas ostatniej wizyty u mnie, to odbieranie esemesów. Niestety, już wysłać wiadomości nie potrafię, bo mi się wydaje, że ta komórka mną rządzi i kontroluje, co chcę powiedzieć i napisać.

Bałam się tego ustrojstwa

Moja córka się denerwuje i mówi, że ze mną jest gorzej, niż z małym dzieckiem, które się na coś uparło i nie daje się przekonać, że to, co musi zrobić, jest dla jego dobra. W duchu przyznaję jej rację, ale nic na to nie poradzę; jest, jak jest, i trudno!

Już mówiłam, że niekiedy nasze spokojne, ułożone sprawy nagle coś wywraca do góry nogami i że jesteśmy wobec tego bezradni. Mnie to wszystko dotknęło w sposób szczególny, bo okazało się, że znajoma, z którą się ostatnio kontaktowałam, zachorowała. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba!

Mieszkam wprawdzie sama, ale nie byłam i nie jestem typem samotnika, wręcz przeciwnie – lubię rozmawiać z ludźmi, chodzić na spacery, zaglądać do sklepów i galerii handlowych, siedzieć na parkowej ławeczce i obserwować przechodniów. Nagle to wszystko się skończyło. Zostały mi cztery ściany i ekran telewizora. Nie wiedziałam, jak sobie poradzić.
I wtedy zadzwonił mój wnuk.

– Babciu, czas się przeprosić z laptopem i sprawdzić, jak on działa. Chcesz, pomogę, wprawdzie tylko przez telefon, ale wszystko ci wytłumaczę tak, jakbym był tuż obok. Tylko się zdecyduj…

Dopiero następnego dnia zdecydowałam się wyjąć tę płaską, srebrną paczkę z szafy. Leżała na stole i jakby mówiła: „Przyzwyczajaj się do mnie, jestem tutaj. Nie gryzę, nie kopię, dotknij mnie i poczuj, że możemy się zakolegować. Spróbuj…”.

Czas wziąć byka za rogi

Następnego dnia sama zadzwoniłam do wnuka i powiedziałam, że jestem gotowa na pierwszą lekcję. Okazało się, że laptop już jest skonfigurowany i że krok po kroku mogę poznawać jego funkcje i tajemnice.

Zabrzmi to dziwnie, ale nie chciałam przerwać rozmowy (na szczęście Jacek ma nielimitowane minuty w swojej komórce i mógł oddzwonić), tak mnie wciągnęła ta nauka.
Pewnie, że się bałam. Miałam wrażenie, że zaraz coś zepsuję, zniszczę i będzie po wszystkim, a jednocześnie bardzo chciałam, żeby ten mój laptop działał, bo podobało mi się, że z nim pokój nabrał takiego nowoczesnego charakteru i wyglądał inaczej niż zwykle, dużo fajniej!

Pewnie, że z emocji trzęsły mi się ręce. Dotykałam klawiatury tak delikatnie, jakbym się bała, że wybuchnie. Gdy wyskakiwały jakieś okienka, szczególnie po angielsku, zamierało mi serce ze strachu, że właśnie zniszczyłam sprzęt, ale to wszystko powoli mijało.

Wreszcie przyszedł taki dzień, że powiedziałam swojemu laptopowi: „Słuchaj, ja tu rządzę i to ty masz mnie słuchać, nie odwrotnie. Jeszcze za dobrze cię nie znam, ale to się szybko zmieni, więc nie wykorzystuj mojej niewiedzy, bo się zniechęcę i wrócisz do szafy”.

Nie wiem, czy to podziałało, czy ja się zmieniłam, ale po skończonej kwarantannie i wielogodzinnych korepetycjach u wnuka (jaki on cierpliwy i kochany!) mogę już z nim pogadać na Skypie i nie być skazaną tylko na telewizor.

Muszę dodać, że ten ostatni też chyba wymienię na lepszy i nowocześniejszy. Być może pomyślę też o nowej pralce, bo ta moja żre za dużo prądu i już naprawdę kiepsko pierze, więc jej wymiana jest konieczna. Zdumiewające jest, że przymusowa izolacja i samotność w moim przypadku okazały się tak inspirujące i tak mnie zmieniły. Nie mogę powiedzieć, że jestem inną osobą, ale na pewno inaczej się czuję.

Jestem pewniejsza, zrozumiałam, że ode mnie zależy, jak działa maszyna, a nie odwrotnie, i że prawie wszystkiego można się nauczyć, jeśli tylko chce się wykorzystać nawet pozornie niesprzyjające okoliczności. Człowiek jest mądry i ciekawy. Problem polega na tym, aby pamiętał, że to on kształtuje rzeczywistość, a nie odwrotnie, a przynajmniej tak powinno być. Ja sama się o tym przekonałam.

Czytaj także:
„Mąż mnie zdradzał, a ja trwałam przy nim ze względu na dzieci. Dopiero na 20. rocznicę wręczyłam mu pozew rozwodowy”
„Mąż mnie zdradził i stwierdził, że >>każdy facet tak robi<<. Nie mogę na niego patrzeć, ale muszę pamiętać o dzieciach”
„Mąż mnie ograniczał. Nie chciałam tkwić na kanapie w wieku 30 lat. Rzuciłam wszystko i zamieszkałam nad morzem”

Redakcja poleca

REKLAMA