„Babcia obwiniała moją mamę za całe zło tego świata. Wszystko przez to, że przypominała jej znienawidzonego męża”

Starsza kobieta w chustce fot. Adobe Stock, Irene Fox
„Moja babcia od zawsze zrzucała winę na swoją córkę, za wszystko, co nie wyszło w jej życiu. I nie tylko. Zrobiła z niej kozła ofiarnego, zupełnie jakby nie dostrzegała, ile cierpienia jej przez to sprawia. Żyła całkowicie pogrążona w goryczy”.
/ 19.04.2024 22:00
Starsza kobieta w chustce fot. Adobe Stock, Irene Fox

Odkąd pamiętam, wyjazdy z mamą i tatą do babci, która mieszkała w mieścinie oddalonej o czterysta kilometrów od nas, były dla mnie koszmarem. Nie dość, że podróż ciągnęła się w nieskończoność, to jeszcze prawie za każdym razem nasza wizyta kończyła się wielką kłótnią.

Nigdy nie brakowało pretekstu do wszczęcia awantury. Seniorka rodu była osobą o niełatwym usposobieniu i zawsze musiało być po jej myśli. A ponieważ z dziadkiem mieszkali w bardzo ciasnym mieszkaniu, to podczas naszych odwiedzin non stop dochodziło do jakichś zgrzytów.

Babcia uwielbiała robić nam na złość

Kiedy zjawialiśmy się u babci, ciasny pokój ledwo mieścił całą naszą ekipę. Jakby tego było mało, stawiała na swoim i za nic miała nasze wizyty, nie rezygnując ze swoich codziennych przyzwyczajeń. Wstawała bladym świtem, o piątej nad ranem, i puszczała na cały regulator swoje ukochane radio, kompletnie nie przejmując się tym, że reszta jeszcze smacznie chrapie. Gdy mama prosiła ją, żeby trochę przyciszyła, to od razu zaczynała się afera, która zawsze kończyła się tym samym zdaniem na odchodne:

Jesteś taka sama jak twój ojciec – to było jej popisowe powiedzonko.

Niedługo po tym, jak moja mama przyszła na świat, babcia wzięła rozwód ze swoim pierwszym mężem. Nie znosiła go ze wszystkich sił i przy każdej okazji nam o tym wspominała, mimo że od tamtych wydarzeń upłynęło już wiele czasu.

Pewnego razu spytałam moją mamę:

– Mamo, a dlaczego babcia wzięła rozwód?

– Z tego co słyszałam, niedługo po tym jak wzięli ślub, wyszło na jaw, że mój ojciec kradł. Wsadzili go za to do więzienia. Podobno też ją zdradzał – odparła mama.

Babcia nigdy nie chciała ujawniać żadnych szczegółów na temat tego, dlaczego jej pierwsze małżeństwo się rozpadło. Ta kwestia stanowiła dla niej tabu i unikała jakichkolwiek rozmów na ten temat. Co gorsza, niechęć do byłego partnera przeniosła na córkę, która przez całe życie swoim wyglądem przypominała jej o tym nieudanym związku. Nikt nie wiedział, co takiego zrobił jej eks mąż, że przez tyle lat żywiła do niego tak silną urazę. Babcia planowała podtrzymywać do niego nienawiść aż do grobowej deski. Nawet mój dziadek, czyli jej drugi mąż, nie miał pojęcia, co zaszło między nimi w przeszłości. 

Niestety, los sprawił, że ja również (ma się rozumieć już jako dorosła kobieta) zakończyłam małżeństwo z moim pierwszym wybrankiem. Zdziwiłam się ogromnie, gdy moja babcia od razu zaczęła kląć na Artura, mimo że specjalnie nie narzekałam na niego, a ona wcześniej mówiła, że go bardzo lubi. Nasze drogi rozeszły się w spokoju, bez kłótni i angażowania w to bliskich. Po prostu obydwoje stwierdziliśmy, że dalsza wspólna egzystencja jest już nie do wytrzymania.

Nasza córeczka miała tylko dziesięć lat i oboje czuliśmy się w obowiązku, by zapewnić jej odpowiednią opiekę. Agatka zasługiwała na to, żebyśmy utrzymywali normalne relacje, choćby ze względu na jej komfort. Zbliżały się święta, dlatego tym razem dziadkowie zostali zaproszeni do domu moich rodziców.

Plan był taki, żeby spędzić ten czas w gronie najbliższych, choć każdy z nas podejrzewał, że babcia jak zwykle będzie się czepiać o byle co. Mieliśmy cichą nadzieję, że przynajmniej podczas Wielkanocy zapanuje rozejm. Agatka bawiła się na dywanie w salonie, a my, dorośli, zasiedliśmy przy stole, popijając kawę. 

– Ależ ona wygląda zupełnie jak Artur – oznajmiła nagle babcia, jakby to była jakaś zbrodnia.

– W końcu to jej ojciec, więc chyba nic w tym nadzwyczajnego – odpowiedziałam.

Babcia popatrzyła na mnie jednak bardzo przenikliwie i od razu dopowiedziała:

– Aśka, powiedz szczerze – wycelowała we mnie palcem. – Ty nadal go kochasz.

Ta uwaga totalnie mnie zszokowała. Każdy gapił się na mnie jak sroka w gnat.

– Babciu, to, że nie obgaduję ojca Agatki, wcale nie oznacza, że nadal go kocham. Jak to sobie wyobrażasz, że do końca moich dni będę na niego pluć jadem? Spójrz, ty non stop wypominasz mamie, że jest podobna do taty i sądzisz, że łatwo jej się z tym żyje? – zirytowałam się.

Zobaczyłam, jak mamie napływają łzy do oczu. Nie chciałam jej dołować, ale pomyślałam, że chyba najwyższa pora, by uzmysłowić staruszce, że jest podła i przez tę swoją patologiczną zawiść zrujnowała życie własnej córce.

Obwiniała córkę za to, co zrobił ojciec

Mama miała problemy z nerwami i kiedyś leczyła się na depresję, chodziła nawet do psychologa... Ale dla babci to wszystko było banalnie proste – jeśli nie należysz do rodziny, automatycznie jesteś zły i należy cię znienawidzić.

– A co wy tam możecie wiedzieć? – warknęła babcia. Mama nie wytrzymała, wstała od stołu i poszła do swojej sypialni.

Tata chciał za nią pobiec, ale go powstrzymałam, mówiąc, że lepiej będzie, jak ja tam pójdę.

– Mamusiu... – położyłam dłoń na jej plecach, głaszcząc delikatnie. – Nie przejmuj się tym, przecież wiesz, jaka babcia potrafi być.

– Tak, wiem – odpowiedziała mama. – Ale to i tak wciąż sprawia mi przykrość. Za każdym razem, gdy na nią patrzę, odnoszę wrażenie, że ona mnie nienawidzi. Naprawdę.

– Co ty mówisz? Wiesz, ona po prostu ma w sobie dużo goryczy. Nie czuje satysfakcji z tego, jak potoczyło się jej życie, ale jestem przekonana, że cię kocha. Po prostu nie potrafi tego pokazać. Zapewne sama została tak wychowana.

– Chciałabym mieć taką pewność – odparła smutno. Usiadła obok mnie, spuszczając głowę. – Ale bardzo często wydaje mi się, że ona uważa, iż to ja zrujnowałam jej życie. Kiedy mój ojciec wylądował w więzieniu za kradzieże, zanim jeszcze przyszłam na świat, ale podobno już wtedy się rozstali – zaczęła opowieść. – Z tego, co mówiła mi ciocia, tata dostał przepustkę i chyba właśnie podczas tego wyjścia zostałam poczęta, bo gdy wrócił za kratki, po kilku tygodniach wyszło na jaw, że mama spodziewa się dziecka. Chyba nie planowała tej ciąży, podobnie jak nie widziała przyszłości u boku złodzieja.

– To absolutnie nie twoja wina! – zaprotestowałam z oburzeniem.

– Nie wiesz, jak to wtedy wyglądało – pogrążyła się w zadumie. – Wszyscy uważali mnie za bękarta, bo od urodzenia nie miałam ojca. Po wyjściu z pudła odwiedził mnie może z dwa razy, a potem przepadł jak kamień w wodę. W szkole każdy wiedział, czyje nazwisko noszę – westchnęła ciężko. – Niestety ojciec miał nieciekawą sławę w okolicy. Wśród rówieśników byłam córką złodziejaszka, w domu znienawidzonego męża mojej matki, a dla krewnych po prostu zwykłym bękartem. Ojciec zmarł, gdy miałam dwanaście lat, ale wtedy wcale nie poczułam ulgi. I tak rzadko go widywałam. O jego śmierci dowiedziałam się od kogoś w szkole, ktoś rzucił, że ten złodziej już nie żyje – otarła łzy spływające po twarzy.

Ściskając ją z całej siły, wyszeptałam:

– Nie ma sensu ronić łez, mamusiu. To już zamknięty rozdział.

– Uważaj, żeby babcia nie zaraziła cię złymi emocjami – niespodziewanie rzuciła mama. – Artur i ty już nie jesteście razem, ale nie zapominaj, że to ojciec twojego dziecka. I zawsze nim będzie.

– Jasne, mamo, rozumiem – odrzekłam.

Czyżby miała jednak jakieś uczucia?

Zagadkowa historia z życia mojej babci nie dawała mi spokoju. Gdy tylko nadarzyła się okazja, a dziadek zniknął za drzwiami łazienki, postanowiłam ją wypytać o to, co zaszło między nią a jej pierwszym małżonkiem. Chciałam wiedzieć, dlaczego wciąż nie może o tym zapomnieć.

– Daj spokój, nie ma sensu do tego wracać – starała się uciąć temat, ale ja byłam nieustępliwa.

Powiedziałam jej, że nadszedł czas, by w końcu szczerze porozmawiać. Zagroziłam nawet, że nie opuszczę jej pokoju, dopóki nie usłyszę prawdy. Nie zraził mnie fakt, że dziadek akurat wrócił. Postanowiłam twardo trwać przy swoim, licząc na to, że babcia w końcu ustąpi.

– Wybacz mi, dziadku, ale chyba się stąd nie ruszę aż do rana – rzekłam, na co on odpowiedział smętnym uśmiechem, sugerując, że najwyższa pora przycisnąć babunię.

– Aj, dziecko – westchnęła staruszka. – No dobra, powiem, niech ci będzie. Od początku nie chciałam poślubić Henryka – wyznała. – Marzyłam o wstąpieniu do zakonu… I to wszystko. Ale rodzice zmusili mnie do tego małżeństwa, mimo że proboszcz przekonywał ich, że mam powołanie.

– Naprawdę chciałaś zostać zakonnicą? – byłam w szoku, choć tak naprawdę świetnie mi to do babci pasowało. Owszem, kościół stanowił całe jej życie, ale skoro tak było, to dlaczego zdecydowała się na ponowny ślub?

– Tak, ale pieniędzy wtedy brakowało, więc najprostszym wyjściem było wypchnąć mnie przed ołtarz – odparła zirytowana. – A później zostałam sama z dzieckiem. Masz w ogóle pojęcie, jak to wyglądało kiedyś dla takich kobiet? Szkoda o tym nawet gadać!

– Babciu – zwróciłam się do niej delikatnie. – Wiesz, to chyba nie nasza wina, że sprawy tak się ułożyły. Byłyście zdane tylko na siebie, a ty non stop jej uświadamiałaś, jak bardzo przypomina faceta, którego szczerze nie znosiłaś.

– A co ty tam możesz wiedzieć?! – warknęła zaraz. – Przecież ja kocham tę moją dziewuchę! Nie mam obowiązku jej tego w kółko powtarzać!

– Wiesz, myślę, że od czasu do czasu warto byłoby to robić, nie uważasz? Rozumiem, że ona już jest dorosła, ale nadal potrzebuje wiedzieć, że ją akceptujesz. Życie jej nie oszczędzało, podobnie jak ciebie.

Babcia powiedziała, że koniec tematu, bo rozbolała ją głowa. Dałam więc spokój z kontynuowaniem rozmowy. Zdziwił mnie jednak niecodzienny widok, gdy obudziłam się następnego dnia rano. Moja mama i babcia siedziały razem w kuchni przy stole. Obie płakały. Nie chciałam im przeszkadzać, więc tylko przyglądałam się z oddali. Szlochały, aż w końcu mocno się przytuliły. Zdawałam sobie sprawę, że pojedyncza rozmowa nie naprawi wszystkiego od razu, ale był to promyk nadziei na lepsze jutro.

Kto wie, może babcia u schyłku życia zdecydowała się naprawić relacje? Jak to mówią – lepiej późno niż wcale. Ja z kolei obiecałam sobie, że nigdy nie będę oczerniać ojca mojej córki w jej obecności. Między mną a Arturem po prostu nie wyszło, ale to nie powód, by psuć spokój naszej pociechy. Dziecko powinno zawsze czuć, że ma oboje rodziców, nawet jeśli nie mieszkają oni pod jednym dachem.

Czytaj także:
„Wredny wujek prawie zepsuł przyjęcie komunijne mojej córki. Miał muchy w nosie, pluł rosołem i na wszystko narzekał”
„Narzeczony naciskał na ślub, a potem zostawił mnie przed ołtarzem. Wszystkim wmówił, że zaręczyny to tylko mój wymysł”
„Mam 54 lata i mąż mnie zostawił dla młodszej. Teraz mieszkam z mamą i uważam, że jestem za stara na nowe życie”

Redakcja poleca

REKLAMA