O tym musisz pamiętać, jeśli planujesz zwiedzić południowe Włochy. Rozmowa z Natalią Rosiak o włoskich ciekawostkach

ciekawostki o włoszech fot. Procida/Natalia Rosiak
Południowe Włochy to region pełen różnorodności, kontrastów, czasem nawet kontrowersji. Jako italofilka z reguły nie pozwalam nikomu mówić o tym kraju złego słowa, niemniej jednak są pewne rzeczy, na które warto zwrócić uwagę, planując podróż. W rozmowie z Natalią Rosiak, autorką książek oraz bloga o Włoszech Italia by Natalia, rozwiewamy wątpliwości i przekazujemy dobre rady.
/ 22.07.2024 12:29
ciekawostki o włoszech fot. Procida/Natalia Rosiak

Włochy to kraj pysznej, gęstej kawy, jakościowych perfum i pięknych widoków. Słoneczne regiony co roku przyciągają tysiące turystów z całego świata. Nie każdy jednak jest zachwycony włoskim podejściem do życia, popołudniową siestą na ulicach i w restauracjach, a także częstymi strajkami i protestami. Z Natalią Rosiak, autorką bloga Italia by Natalia oraz kilku książek o Włoszech, porozmawiałam o tym, na co warto zwrócić uwagę, planując wycieczkę do słonecznej Italii.

Zacznijmy od czegoś, co interesuje chyba wszystkich. Czy to prawda, że picie cappuccino po godzinie 12 to zbrodnia?

Zbrodnia to za dużo powiedziane. Prawdą jest, że Włosi nie piją mleka w godzinach popołudniowych, a na pewno nie wieczornych. O ile w miejscach turystycznych kawa z mlekiem zamówiona około godziny 15 już nie szokuje włoskich kelnerów, to zamówiona wieczorem, a co gorsza do potraw takich jak pizza czy owoce morza, jest kulinarnym faux pas.

W książce pojawia się ciekawy cytat: "To nieprawda, że piękno Neapolu oszałamia natychmiast. [...] Piękno Neapolu narasta z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, w miarę odkrywania tajemnic"1. Przyznam szczerze, że Neapol nie zrobił na mnie dobrego pierwszego wrażenia i zapamiętałam go jako miasto zaśmiecone i odrobinę smutne (nie mówiąc już o tym, że ichniejszy włoski niejednokrotnie karmił mnie wstydem, kiedy "Si, parlo un po' italiano" płynnie zmieniałam na "I'm sorry, do you speak English?"). Zastanawiam się, czy wiele jest takich miejsc we Włoszech, które w pierwszej chwili nie zachwycają, ale z każdym krokiem lubi się je bardziej?  Przychodzi Pani do głowy coś poza Napoli?

Tak, zdecydowanie nie tylko Neapol potrzebuje więcej czasu, by przekonać podróżnika o swoich walorach. Z moich obserwacji wynika, że drugim najbardziej kontrowersyjnym i trudnym w odbiorze miastem jest sycylijska Katania. Zbudowana w dużym stopniu z ciemnego kamienia lawowego sprawia wrażenie ciężkiej, smutnej i brudnej. Oczywiście problemy z czystością też tam występują, ale wszechobecny ciemny kolor potęguje poczucie brudu. Trzeba też znać trochę realia i zasady funkcjonowania miasta.

Przy Sanktuarium Maria Santissima Annunziata al Carmine albo pomiędzy placem katedralnym a portem rano rozkłada się targ, w tym drugim przypadku słynna Pescheria di Catania. W miesiącach letnich im bliżej południa, tym bardziej nieprzyjemny zapach się tam roznosi.

Gdy targ zwija się około godziny 13, sprzedawcy pozostawiają po sobie resztki, śmieci, kartony. To jest normalne na Sycylii, przy czym wtedy często przychodzą jednodniowi turyści i są w szoku. Tymczasem po obiedzie przyjeżdżają służby porządkowe i to sprzątają.

Ten sam schemat pojawia się każdego dnia, także w innych miastach, w tym na słynnym bazarze Ballarò w Palermo. Stolica Sycylii jest kolejnym miastem, które niekoniecznie od pierwszej chwili chwyta za serce.

Wszystkie te trzy metropolie mają kilka wspólnych mianowników: są miastami portowymi, nie oferują pięknych plaż w centrum i żyją swoim rytmem, gdzie turystyka nadal jest tylko dodatkiem. I każdemu z nich warto poświęcić więcej niż kilka godzin, bo tylko wtedy można te miasta poczuć i przybliżyć się do odkrycia ich prawdziwego oblicza, gdzie w chaosie ukryte są prawdziwe perły architektury i sztuki, a lokalna kuchnia przyprawia o zawrót głowy.

włochy poradnik

fot. Riwiera Odyseusza pomiędzy Sperlonga a Gaetą/Natalia Rosiak

Gdybym miała podać tylko jedną rzecz, na którą warto uważać we Włoszech, powiedziałabym z pewnością o domowym winie (vino della casa). A może tylko mi się wydaje, że jest dużo mocniejsze i zdradliwe, niż to dostępne w sklepach?

To zależy, czy będziemy je pić w domu znajomych (wtedy jak najbardziej warto uważać na procenty), czy w przeciętnej restauracji lub trattorii, gdzie vino della casa często jest słabsze, a bywa nawet, że jest rozcieńczane wodą. Ja zdecydowanie bardziej radziłabym uważać na naciągaczy i oszustów, których niestety nie brakuje wśród wielu wspaniałych, uczciwych Włochów trudniących się turystyką. Na swoim blogu opublikowałam kilka lat temu artykuł, niedawno zaktualizowany i rozbudowany, w którym omawiam najczęstsze praktyki w oszukiwaniu turystów.

W tym miejscu warto dodać, że nie wszystko co nas negatywnie zaskoczy jest oszustwem. Niestety wiele osób nieznających dobrze Włoch pada ofiarą własnej niewiedzy na temat lokalnych zwyczajów.

Przykładem niech będzie konieczność skasowania na peronie biletu kolejowego zakupionego w kasie lub automacie biletowym. Nieskasowany bilet traktowany jest tak samo, jak brak biletu i konduktor wypisze mandat. Uważać należy także na kradzieże, zarówno dokonywane przez kieszonkowców, jak i kradzieże bagażu pozostawionego w samochodzie.

Myślę, że warto zwrócić uwagę, że Włosi niechętnie przestrzegają zasad ruchu drogowego albo inaczej - podchodzą do nich z dużą dawką luzu. To chyba typowe raczej dla "południowców"? Pamiętam, że w Toskanii to ja byłam tą dziwną turystką, która z przyzwyczajenia próbuje przejść na czerwonym świetle.

Rzeczywiście południe Włoch pod tym względem przoduje, ale we wspomnianej wyżej Toskanii wcale nie jest idealnie. Wprawdzie nie zauważyłam tam przejeżdżania na czerwonym świetle, ale już z zatrzymywaniem się przed przejściem dla pieszych na widok osób chcących przekroczyć jezdnię jest zupełnie inaczej niż u nas w Polsce.

Właściwie jeśli nie podejmie się próby wejścia na pasy, to nikt się nie zatrzyma. Dwa lata temu przydarzyła mi się zaskakująca sytuacja, gdy prowadząc samochód na obrzeżach Sieny zatrzymałam się przed przejściem dla pieszych widząc starszego pana, który stanął przy krawężniku. Pan ten był na tyle miło zaskoczony moją postawą, że zatrzymał się przed maską i zaczął bić mi brawo.

Takie sytuacje, gdy kierowca sam się zatrzymał widząc mnie przy przejściu dla pieszych zdarzyły mi się tylko na samej północy, w Turynie czy w Bergamo.

Osoby odwiedzające Włochy mogą być zaskoczone gadającymi bramkami na autostradzie, "biletem wstępu" do Wenecji czy chociażby koniecznością wykonania odprawy online przed podróżą pociągiem i kasowaniem biletów jeszcze na dworcu. Czy jest coś jeszcze, co w codziennej komunikacji mogłoby zdziwić turystów?

Gadające bramki, które jednocześnie wyświetlają polecenia krok po kroku, to akurat ułatwienie, szczególnie, że są też dostępne inne języki, w tym angielski. W Polsce samodzielnie pobieramy bilet autostradowy, co jest banalnie proste, natomiast w Italii zazwyczaj musimy także samodzielnie zapłacić za przejazd, co dla niektórych może być problematyczne i stresujące.

Na pewno warto wspomnieć jeszcze o podwójnych stawkach za paliwo na tych stacjach benzynowych, które oferują serwis. Trzeba zwrócić uwagę, który dystrybutor się wybiera. Często są one podzielone na samoobsługowe z niższą stawką za litr oraz obsługiwane przez pracownika stacji ze stawką wyższą.

podróż do włoch wskazówki

fot. Sardynia/Natalia Rosiak

Myśląc o komunikacji miejskiej, mam dwa wspomnienia: na autobusy często "macha się" jak na nowojorskie taksówki i często można nieprzyjemnie naciąć się na strajki kierowców. Ponownie, mam przeczucie, że to jest cecha raczej południowych Włoch?

Strajki są niestety częste we wszystkich częściach kraju, natomiast co do machania uważam, że zawsze warto, szczególnie, jeśli jest się samemu na przystanku. Tak na wszelki wypadek, gdyby kierowca akurat prowadził zaciekłą rozmowę z żoną bądź matką, tudzież żalił się na rodzinę koledze stojącemu obok.

To niestety nagminne - szczególnie na południu, ale nie tylko - że kierowca nie skupia się wyłącznie na swojej pracy, ale równorzędnie załatwia sprawy osobiste, krzycząc przy tym tak głośno, że cały autobus słyszy. Jest jeszcze jedna niechlubna praktyka - rzadziej spotykana - że kierowca zabiera bilet zanim zdążymy go skasować.

Kiedyś nie rozumiałam, o co chodzi i zakładałam, że w danym miejscu takie mają procedury, aż koleżanka mieszkająca we Włoszech od dawna wytłumaczyła mi, że oni te nieskasowane bilety odsprzedają później na czarnym rynku. Ostatnio taka sytuacja zdarzyła mi się w Dolinie Aosty, stąd nie jest to domena jedynie południowych Włoch.

Warto zwrócić też uwagę na kwestie związane z jedzeniem. Wiele rzeczy może zaskoczyć Polaków, czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Myślę np. o tym, jak bardzo w konsystencji różni się włoskie tiramisu od polskiego albo jak inna jest nasza i ich definicja słowa "al dente". Zgadza się Pani z tym? Co jeszcze mogłaby Pani dodać do tego duetu?

Tiramisu w Polsce często nie jest prawdziwym tiramisu, bo oryginalny krem na bazie surowych żółtek zastępuje się bitą śmietaną, więc trudno się dziwić o różnice w konsystencji. Innym przykładem może być choćby kultowa pizza. W Polsce często jest to pizza z mnóstwem dodatków i sosami, w tym czosnkowym, czego nigdzie we Włoszech w szanującej się pizzerii człowiek nie uświadczy. W ostateczności podadzą keczup na wyraźne życzenie.

Także ilość dodatków jest zazwyczaj znacznie skromniejsza niż u nas. Ciasto włoskiej pizzy jest cieniutkie, chyba że są to specyficzne pizze lokalne, jak np. tradycyjna pizza z Trapani na Sycylii czy palermitańskie sfincione, najbardziej ze wszystkich przypominające polskie pizze domowe, będące de facto ciastem drożdżowym z dodatkami na słono.

Gdybym zapytała Panią, na co warto zwrócić uwagę, jadąc do Włoch po raz pierwszy, co by Pani powiedziała? Jakie ma pani rady dla osób planujących podróż do tego słonecznego kraju pizzy i karczocha? Czego lepiej nie robić albo nie mówić i o czym koniecznie pamiętać?

W odpowiedzi na to pytanie można by napisać cały artykuł, a może nawet książkę, dlatego chciałabym zwrócić uwagę na trzy podstawowe rzeczy. Przede wszystkim mając ograniczony budżet należy omijać sierpień, który jest włoskim szczytem sezonu z najwyższymi cenami. To również termin, w którym jest największy tłok, ponieważ wszyscy Włosi nie będący pracownikami turystyki i gastronomii wyjeżdżają na urlopy, wybierając najczęściej wybrzeże.

Szczególnie niekorzystnym terminem jest 15 sierpnia, czyli Ferragosto. Sierpień to również miesiąc, w którym zazwyczaj występują największe upały. Jeśli można wziąć urlop we wrześniu czy w czerwcu, to polecam te miesiące zamiast lipca i sierpnia. Tym, których ogranicza kalendarz roku szkolnego polecam przełom czerwca i lipca lub ostatni tydzień sierpnia i pierwsze dni września.

Chcąc stołować się w restauracjach należy pamiętać, że Włosi mają swoje określone pory posiłków. Śniadanie je się tutaj bardzo skromne albo w ogóle się nie je, dlatego obiad zaczyna się wcześnie, bo już od 12:30. Restauracje są czynne do 14:30-15:00, przy czym kuchnia nie przyjmuje zamówień już od 14:00-14:30. Następnie lokale są zamykane i otwierane ponownie o 19:00 lub później. Pomiędzy tymi godzinami - poza pojedynczymi wyjątkami, takimi jak np. niektóre słynne pizzerie Neapolu - czynne są wyłącznie miejsca nastawione na turystów, gdzie prawie nigdy nie zje się porządnych potraw.

To często miejsca, gdzie mrożoną pizzę “piecze się” w mikrofalówce, a makaron jest wcześniej przygotowany w jakiejś dużej misce, z której nakłada się na talerz i podgrzewa. Jeśli komuś nie odpowiadają takie warunki, a także słodkie śniadanie, które jest serwowane w większości miejsc noclegowych, szczególnie tych skromnych, to powinien postawić na zakwaterowanie z własną kuchnią.

Urozmaicone śniadanie w formie bufetu jest domeną dobrych hoteli, głównie na północy Włoch. Na południu nawet gdy bufet śniadaniowy jest długi, to zazwyczaj oznacza większy wybór słodkości, a niekoniecznie konkretów i lubianych przez nas warzyw. Włosi warzyw na śniadanie nie jadają. O ile wciąż rośnie świadomość hotelarzy, że turyści z północy Europy czy zza oceanu jedzą inaczej niż oni, to nadal nie wszędzie zmiany są już widoczne.

Kolejną kwestią jest stawianie na kuchnię regionalną. Włoskie regiony bardzo różnią się od siebie, nie tylko krajobrazowo czy architektonicznie, ale też kulinarnie. Dużo uwagi poświęcam tej kwestii m.in. w moich książkach. Jeśli chcemy zjeść pyszną carbonarę, to zamówmy ją w Rzymie i okolicy czy w Abruzji, ale nie w Bari, bo może się okazać, że zaserwują nam makaron z jajecznicą.

W Apulii - podobnie jak wszędzie na wybrzeżu południowych Włoch - królują ryby i owoce morza. W górach i w głębi lądu rządzi mięso i wyroby odzwierzęce oraz warzywa. Szukanie owoców morza we Florencji będzie długie i niekoniecznie zakończy się sukcesem, chyba że trafimy do naprawdę dobrej restauracji.

W zamian warto postawić na makaron pici z mięsnym sosem ragù z dziczyzny albo wołowy, krwisty stek zwany bistecca alla fiorentina czy - w wersji tańszej - flaki wołowe po florencku serwowane w bułce, zwane lampredotto, będące typowym daniem toskańskiego street foodu.

italia by natalia rosiak

fot. Natalia Rosiak: autorka książek o włoskich podróżach/archiwum prywatne

O autorce

Natalia Rosiak - autorka książek oraz jednego z najpopularniejszych blogów podróżniczych w Polsce – italia-by-natalia.pl. Od 2000 roku odkrywa Włochy kawałek po kawałku, coraz bardziej zafascynowana różnorodnością tego kraju. W 2018 roku, po latach łączenia podróżowania i twórczości z działalnością zawodową, porzuciła etat, by spełniać swoje marzenia o życiu, w którym pasja może być pracą.

Opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Luna

________

1Guido Piovene, Podróż po Włoszech

Czytaj także:
Jaką kawę najchętniej piją Włosi?
Włoszki kochają te marki perfum
Na czym polega włoski aperitif?

Redakcja poleca

REKLAMA