Szukajac chłopaka...

napisał/a: No Good 2008-10-14 00:28
No Name poznał ja w hostelu...w kuchni...gdy przyrządzał sobie kurczaka..w sumie to odgrzewał...a kurczak był juz dawno zrobiony w jednej z knajp-restauracji w pnurym zakątku ponurego miasta...gdzie tylko odwazni lub szukajacy przygód zapuszczali się w tą boczną uliczke...

Podeszła do niego wysoka, trochę przy ości, ciemnowłosa dziewczyna, z ostrym makijażem wokół oczu... Już od pierwszych chwil No Name wiedział, że dziewczyna crashed out* jakis czas temu i teraz ledwo trzymając sie na nogach próbuje nieudolnie odkręcic kran a by napić się wody...

Nie wiadomo jak się znalazła w hostelu... nigdy wczesniej jej nie widział, ale zdając sobie sprawe w jakim jest stanie, No Good fachowo się nią zajął...

Obudziła sie dopiero o 11:35 nastepnego dnia... wreszcie mogła mówic normalnie, bez bełkotu szaleńca... No Good przenocował ją u siebie...

Jak się tu znalazła? Dlaczego naćpana? Na te pytania chciał No Good znaleźć odpowiedzi....jedna ona nic nie pamietała z poprzedniej nocy...totalna amnezja...
Jedyne co ustalił No Good sprawdzając jej rzeczy, że posiadjąc bilet z G*****w do D*****e musiał jakoś przyjechać z G. i tam nalezy szukać rozwiązania...niestety żadnych docs., nic co by pomogło jej wrócic do domu...bo sama nie wiedziała gdzie jest jej dom...bynajmniej pierwszy raz była w G. celem odwiedzenia jej chłopaka...i nie wie jak to miasto wygląda i nie pamieta adresu...bo on ja przywiózł do siebie prosto z lotniska, potem poszli do pubu...potem juz nic nie pamieta...

No Good dał jej jeszcze czas aby doszła do siebie...z tego co zdażył się zorientować, to ktoś ją specjalnie musiał "podtruć" mocna mieszanką...bo domowe metody "ratowania" dziewczyny...nie przyniosły tak dobrego efektu jak zwykle...a okazało sie, ze ona narkotyki, to tylko zna z filmów... Ktos definitywnie musiał jej podrzucic...tylko dlaczego? i co sie stało z jej chłopakiem...

Niebawem przyszły odpowiedzi.... g. 16:00, dziewczyna poczuła się już lepiej..No Good wyjaśnił jej mniej więcej co mogło się stac, i że ma w sobie pewne substancje, które spowodowały to, że tripowała wczoraj..i znalazła sie w tej kuchni...

Usiedli przy stole, przy herbacie... Gdy zrozumiała co sie stało...posmutniała...zaczęła wyjasnienia... Przyjachała do G. do swojego chłopaka...chciała go odwiedzic i wyjaśnić pare spraw...bo jej zależało na nim..i to bardzo...a ostatnio on stawał się bardzo szorstki...i nawet ublizał jej w mailach...stwierdzając, że nie jest pociągajaca itp. że tu w G. jest pełno sexi dziewczyn i dlaczego ma się z nia zadawać....ale ona nie brała tego do serca...chciała mu udowodnic, ix mimo, że sa piekniejsze dziewczyny, to ona ma coś, co moze mu się podobbac, jej serduszko bijace dla tego chłopaka...postanowiła go odwiedzic, i dac mu wiersz, który napisała od serca...o tym jak bardzo go kocha...a teraz jest w obcym miejscu, sama...nie wie gdzie jest jej chłopak, nie wie co się stało...

Pamietała do niego numer, znała na pamięć... ale gdy No Name dzwonił, nikt nie odbierał...az w końcu się rozłaczył do tego czasu tylko poczta głosowa działała... Jej numer telefonu, który zgubiła ostatniej nocy tez nikt nie odbierał...

No Name zaczął się martwic, powiedział jej, że trzeba powiadomić rodziców jej, co się stało...ale ona sie wstydziła i prosiła aby tego nie robic, chciała tylko odnaleźc swojego chłopaka... Nikomu innemu nie mówić co sie stało...No Name przystał na jej warunki, rozumiał co to znaczy nie informowac rodziców o paru niefortunnych przygodach, aby ich niepotrzebnie niepokoic, w końcu jest juz bezpieczna...teraz tylko trzeba odnaleźć jej rzeczy, chłopaka...i może wracać do domu...

Poszukiwania rozpoczęły się wieczorem, No Name wziął ja do G., pojechali do tej obskurnej knajpy w zaułku..tam pracowali kumple No Name..którzy oprócz gotowania pysznych potraw...zajmowali sie równiez mniej doniosłymi czynnościami...można powiedziec, że działali w branzy zaopatrzeniowej...cokolwiek się chciało, oni mogli załatwić na cito... No Name miał opis pubu...sam nie za bardzo wiedział co to za pub, ale chłopacy "z kuchni" nie mieli watpliwości...to był M****y...

No Name ustalił też, z opisu tego co widziała z samochodu jadąc z lotniska, że jej chłopka prawdopodobnie mieszka we wschodniej dzielnicy... Teraz kwestia, kto zaopatruje ten teren w substancje lub dealuje w M*****y... Odpowiedzi też przyszły szybko...

g. 22:30... Pub M****y... No Name wraz ze znajomym z poprzedniej knajpki rozmawia z barmanem. ten rozpoznaje dziewczynę...poznaje też towarzystwo, które tu bawiło... Jego wyjasnienia były szokujace:

Otóż, okazało się, że dziewczyna przyjechała tu z chłopakiem...ale już od wejścia była w stanie wskazującym na odurzenie środkami chem. Usiedli na sofie..całowali sie, nawet znalazł się rachunek ile i co zamawiali...i był to niezły mix... Później zjawiła się inna dziewczyna...
razem wzięli kolezankę No Name do samochodu, gdyż była w stanie nie-funkcjonujacym...zawieźli gdzieś..(Jak się okazało na dworzec autobusowy i kupili bilet do D.). Wrócili po 40 min. i bawili sie razem...no i się całowali...

Teraz wszytko się ułożyło w całość. Jej chłopak chciał się jej pozbyć. Był na tyle wielkim zakłamanym tchórzem aby powiedziec wprost: nie, nie chcę z Toba być...zdradzam Cię czy cokolwiek... Po prostu, wpompował w nią więcej drugsów niz ustawa przewiduje i razem z kochanką wywieźli pół-przytomna na dworzec autobusowy, kupili bilet na pierwszy lepszy autobus, wsadzili ja i tak zostawili...bez dokumentów...telefonu...które zostały w kurtce...w szatni...Na szczęście, szatniarze byli na tyle uczciwi że nie okradali kieszeni...jak to bywa w polskich klubach...i kurtka ta nadal była w M*****y, udało się więc odzyskać jej dokumenty, telefon....trochę kasy..

Pozostało tylko pytanie, co z chłopakiem...juz wiedzieli, że to był podstep...dziewczyna płakał..nie mogła się pozbierać, trzeba było ją uspokajać...histeria...(nad-wrazliwośc emocjonalna to normale po takiej dawce prochów). Wszyscy wrócili do knajpy numer 1 w ciemnym zaułku, aby zastanowić się co robić dalej, dziewczyna miała bilet powrotny zabookowany dopiero na nastepny dzień.No Name zadeklarował się, że nie musi szukać noclegu, może u niego w Hostelu nocowac...w D. a potem ją zawiezie na lotnisko w G..

Jednak dziewczyna, w rozpaczy...chciała się spotkac jeszcze ze swoim chłopakiem, mimo iż zrobiłmjej cos takiego, chciała poznac przycczyne: dlaczego? Dla no Name to było nie istotne dlaczego...wiedział jedno, że jest on nieodpowiedzialny...i najlepiej dla niej aby wogóle zerwała jakikolwiek kontakt, co nie byloby łatwe, bo on zerwał go wczoraj całkowicie i nie odbiera telefonów, a że mieszkają w innych państwach...to widywac się tez nie będą przypadkiem...

Ale dziewczyna nalegała aby pomóc jej go odszukać. To zadanie było trudne, bo chłopak przyjechał po nia taksówka, nie samochodem swoim, nie zna nazwy ulicy a east end (dennistown) jest ogromny i jezdżenie po ulicach nic im nie da...mogliby chociaz natknąc się na jego samochód, ale...czym on jeździ i czy wogóle ma takowy? nikt nie znał odpowiedzi....
No Name zrobiło się przykro dziewczyny, jej desperacji w tym aby jeszcze spojrzeć na swojego chłopaka, powiedziec mu co jej zrobił i jak ja to boli...nie wiadomo czy bardziej bolała serce, czy żoładek od wymiotowania...ale chyba serce...

No Name porosił ja o passy do swojego konta mailowego... chciał sprawdzic korespondencję...z niej cos ustalić gdzie mieszka... Poszedł do pokoju managera i mail po mailu analizował ich zawartośc, od razu wiedział, że już od 3 miesięcy chłopak przestał ja nagle szanować, zaczął najpierw ubliżać, potem oskarżać o zdrady...a potem jeszcze bardziej ubliżać...

Przełomem w tym "śledztwie" był mail w którym jej chłopak opisywał swoja pracę..okazało się, że robił w lokalnej fabryce g*****u, co nie było wielkim zaskoczeniem, bo każdy immigrant bez podstwa języka tam ląduje i robi shifty po 12h na nocki i dniówki... no Name znał tamtejsza atmosfere, wiedział że ta fabryka skupia największa chołotę jaka może poruszac się po ulicach G. Nawet stwierdził, że jej chłopak tam pasuje jak ulał...

g. 1:00, No Name ustalił po "znajomościach" że jej chłopka na 100% tam pracuje. Pojechali tam. Do samochodu podszedł jeden z kolegów jej chłopaka... dał im kartkę papieru z adresem...bo bywał u niego na współnych imprezach "z mocnym towarem". Wrócił szybko do pracy...a No Name odjechał...

g. 1:30. No Name wziął ze sobą jeszcze dwóch kolegów w razie kłopotów, barczystego australijczyka i lokalnego chłopka, który znał okolice...podjechali pod wskazany adres...stary blok robotniczy...typowy dla tej dzielnicy... wszedzie brud...w bramach 13latki popalające zioło, jeszcze 3 lata temu No Name to dziwiło gdy pierwszy raz tu przyjechał, to nie był ten kraj o którym uczył się z podręczników...ze rozmawia się tylko o pogodzie a ludzie sa dystyngowani...może by rzec, ze wręcz przeciwnie...pijanstwo trzy razy wieksze niż w najgorszej zapijaczonej polskiej wsi...narkotyki na kazdym kroku, 16latki w ciązy... bezrobocie, brak perspektyw...ale co zrobic...on nie przyjechał tu aby się udzielac socjalnie....

Gdy weszli do mieszkania jej chłopaka..on był wtedy z inną... No Name na ich naleganie razem z kolegami zostawili ich samych...wrócili do samochodu...Dochodziły ich ostre słowa dziewczyny, chłopka i jego kochanki, która jak sie okazało mówiła po rosyjsku czy w podobnym jezyku...Nikt nie wchodził w szczegóły...

15min. zapłakana..wróciła do samochodu...No Name odwiózł kolegów i potem ja do siebie...nie rozmawiali...ona wpatrzona w dal...zapłakana...No Name nie miał nigdy takiej sytuacji...postanowił, ze nie bedzie gadał...bo jeszcze będzie gorzej...

4:00 w nocy, zajechali do D.
Dziewczyna nie mogła zasnąć, w sumie No Name też, niewygodnie mu było na podłodze...a swoje łóżko odstapił nowej kolezance...aby sie wyspała przed podróżą do domu...pozatym musiała wypoczywać po takiej dawce drugów...No Name wiedzaił, że jeszcze może tak przez 5 dni ja trzymac...

poszedł do kuchni, wyciągnął butelke whisky...zrobił sobie drinka i usiadł zamyslony..zastanawial się, jak to możliwe...że mozna tak kochać kogos kto tak nie szanuje...czy on po takich mailach zdecydowałby sie odwiedzić partnera? Jak mozna postapić w tak okrutny czy nieodpowiedzialny sposób... nigdy nie znalazł odpowiedzi...Miał tylko nadzieje, że oni sie nie zejda znowu...gdy tylko on zadzwoni, że mu źle i samotnie...

Narkotyki...główny aktor tego przedstawienia... No Name stracił tak swoja dziewczynę...ale to zupełnie inna historia... czasami musiał brac dopalacz..gdy pracował na zmywaku i juz nie wyrabiał...wszyscy jechali na amfie i kokainie...grzybach halucynkach itp. Tak było w pierwszej kuchni w jakiej pracował, tak było w drugiej...trzeciej..i znowu w pierwszej...do której wrócił...godzina 20...praca pełną parą, szef kuchni wciaga kreske, potem druga...hells kitchen..goraco jak w piekarniku...haj szybko przychodzi...standard, szef kuchni rozbiera się do naga i rzuca wszedzie garnkami... Inna sytuacja: Właściciel restauracji zwraca uwagę szefowi kuchni, aby za głośno nie kurwił bo słychać w restauracji...na to ten bierze go za fraki będąc na haju...pomagaja mu inni, rozbieraja go do naga...i próbuja zgwałcic... Nikt nie traci przez to pracy...bo kogo on zatrudni..takich samych? No Name bedąc w tym środowisku sam popadł w to bagno...tylko, ze nie uzywał tak często jak oni... Jego dziewczyna odkryła rak u niego w kieszeni kokaine...nie było żadnego "ale"...to był gwóźdź do trumny.. w którą powili ich zwiazek wpadał..zaczęło sie od wysmiewania No Name, że za******la na zmywaku... spotykanie z innymi chłopakami...opowiesci typu: "zobacz na Jurka/waldka itd. i bierz z nich przykład nieudaczniku"...potrzebny był tylko pretekst...no i sie znalazł...
Czyja wina...niewiadomo...

Wracając do historii, juz switało... No Name kończył drinka... zamyslony..o samotności...o tym co się stało... Podeszła do niega ta dziewczyna...nie spała..połozyła swoja dłoń na jego ramieniu i powiedziała: dziekuje, jestes dobrym człowiekiem...

Ale gdyby No Name był dobrym człowiekiem w rzeczywistości...to nie byłby samotny...ale w sumie jej chłopak nie był dobry i miał nie tylko ta dziewczyne, nadal zakochana ale zrozpaczona...jak i druga, która była dla niego gotowa pozbyć się w tak haniebny sposób pierwszej... Może to wszystko to jest wypadkowa losu.... Sorrow powiedziałby, że dobro przyciąga dobro... Może i tak...może i nie...

"Nie ma sprawy" - odpowiedział No Name.


No Good.


__________________
*crash - stan po ustapieniu "haju"
napisał/a: Fragma_88 2008-10-16 16:17
Fajne ale co to właściwie jest? Twoja wymyślona historyjka?
Na pierwszy rzut oka odpycha ilość i długość wersów ale... całkiem fajne i wciąga:)