Nieścisłości w wierze
napisał/a:
sorrow
2008-08-08 21:39
Nic nowego seru, zapomniałeś zacytować moje zdanie do końca, czyli zabrakło "albo zaczniesz zyć według własnego widzimisię" - czyli to co wolisz.
tajla, dając ci oczywiście prawo takiego wyboru i do wolnej woli powiedz mi jedno... i bez obrazy, bo pytan zupełnie na poważnie i bez złych zamiarów. Nie wydaje ci się, że to jakieś wszystko powykręcane jest? Chodzenie do kościoła jak się poczuje potrzebę i to nietrzymanie się zasad. Jakby pozycja na której stoi Bóg i człowiek odwrócona do góry nogami. Jakby człowiek mówił do Boga "przyjdę do ciebie jak mi się zechce". Albo pokazywanie Bogu gdzie się pomylił w swoich przykazaniach? Wiem... pewnie powiesz, że nie Bogu, tylko Kościołowi, ale wtedy znowu wrócimy do akceptowania pewnych zasad i bycie katolikiem, albo ich nieakceptowanie i nim nie bycie.
Czasem widzę takie opinie jak na przykład "nie uważam seksu za grzech, bo nawet księża uprawiają go z dziewczynami". Jest różnica pomiędzy odrzucaniem zasad, a grzeszeniem. W pierwszym przypadku to sprzeciw "z premedytacją", a w drugim to upadek, po którym można się jeszcze podnieść.
tajla, dając ci oczywiście prawo takiego wyboru i do wolnej woli powiedz mi jedno... i bez obrazy, bo pytan zupełnie na poważnie i bez złych zamiarów. Nie wydaje ci się, że to jakieś wszystko powykręcane jest? Chodzenie do kościoła jak się poczuje potrzebę i to nietrzymanie się zasad. Jakby pozycja na której stoi Bóg i człowiek odwrócona do góry nogami. Jakby człowiek mówił do Boga "przyjdę do ciebie jak mi się zechce". Albo pokazywanie Bogu gdzie się pomylił w swoich przykazaniach? Wiem... pewnie powiesz, że nie Bogu, tylko Kościołowi, ale wtedy znowu wrócimy do akceptowania pewnych zasad i bycie katolikiem, albo ich nieakceptowanie i nim nie bycie.
Czasem widzę takie opinie jak na przykład "nie uważam seksu za grzech, bo nawet księża uprawiają go z dziewczynami". Jest różnica pomiędzy odrzucaniem zasad, a grzeszeniem. W pierwszym przypadku to sprzeciw "z premedytacją", a w drugim to upadek, po którym można się jeszcze podnieść.
napisał/a:
cinkapooh
2008-08-08 22:15
Ja tam sądzę, że jest generalnie jeden Bóg, ale jakieś grupy ludzi pozakładały swoje religie i powymyślały odrębne nazwy dla tego jednego Boga.
napisał/a:
josia
2008-08-08 22:29
no nie do końca... Bo jeśli kapłan prawosławny uprawiałby seks z kobietą, która nie jest jego żoną - też by grzeszył. Czyli tak samo jak ksiądz katolicki. Tylko różnica jest taka, że prawosławny może mieć żonę, a katolicki nie.
no, też tak uważam :)
i spodobało mi się tłumaczenie sorrow'a (?? to się odmienia? ;) ) - te różne religie są różnymi drogami... i może doprowadzą nas one do celu - do zbawienia, a może nie. Możemy jedynie obserwować i wybrać tę, która naszym zdaniem jest najlepsza.
no nie do końca tak jest... nie zawsze droga łatwiejsza okazuje się być tą lepszą....
napisał/a:
seru
2008-08-09 10:41
I właśnie o to mi chodzi. Przepraszam że nie dopisałem że chodzi mi o seks z żoną. To było w domyśle. O takie nieścisłości mi chodzi. Jakbym sie urodził prawosławny i bym postanowił zostać kapłanem to moge się bzykać z żoną. Natomiast jakbym sie urodził katolikiem i pragnął bym kochać jedną jedyną kobietę to nie moge bo to grzech ciężki... Nie musicie mi wyjaśniać że prawosławni mogą a katolicy nie. Ja to wiem. Chodzi mi tu o nieścisłości. Dlaczego tak jest? A jest całkowicie bez sensu i z całej gadaniny wynika że jaką wiarę przyjąłem (a raczej moi rodzice) to bycie dobrym człowiekiem całkiem inaczej wygląda. A każdy wie że to nieprawda. Więc o co chodzi w tym całym zbawieniu? Że mam sobie wybrać drogę i jeżeli okaże się dobra to trafie do raju... A czy nie sądzicie że wybór drogi należy od tego jak zostaliśmy wychowani? Załóżmy że są dwie drogi do zbawienia:
1- katolicyzm
2- muzułmanizm
Jeżeli bym sie urodził gdzieś w Maroku czy Afganistanie miałbym pogląd przekazany z pokolenia na pokolenie, bym propagował wycinanie kobietom łechtaczki, bym chodził sobie na świętą wojne zabijał niewiernych i bym miał 2 żony które nie mogłyby twarzy pokazywać. Logiczne że bym nie dorósł sobie w środowisku muzułmańskim i stwierdził że wydaje mi się że to wszystko jest złe i dobrą drogą jest katolicyzm.
A co jeśli Bóg nie jest wcale taki miłosierny, jeżeli faktycznie za zabijanie niewiernych trafia się do raju? Wtedy jako urodzony katolik też nie miałbym szans. Bo jakoś nie wyobrażam sobie iść teraz na wojne i zabijać ludzi w imię Bog. Obrzezać kobietę- to też nie dla mnie.
Lepiej jak zostanę takim małym ateistą. Wierzyć że Bóg tam gdzieś jest. Nie stawać po stronie księży którzy doją społeczeństwo a sami na plebanii gwałcą dzieci, ani też po stronie całej reszty wyzwań. Żyć tak żeby nie krzywdzić innych i tyle. Tylko że nie wiele jest wiar które dopuszczają zbawienia takich ludzi. Bo przecież trzeba albo sie spowiadać, albo raz w życiu przeżyć wyprawę do Mekki czy obchodzić Szabat etc.
napisał/a:
tajla
2008-08-09 11:31
o jeny . az mnie to rozbawiło.
religia jest trudna. trudna ja zrozumieć.
I trudn ao niej dyskutowac.
Z jednej strony masz racje. Mozna by tak powiedziec
wiesz Boze dzis mi sie nie chce isc do koscioła nie czuje takiej potrzeby
Ale.... czy jesli pojde do koscioła bo : kurcze no , dzis niedziela , trzeba isc, ale mi sie nie chce . Siedze w tym kosciele i zamiast słuchac kazania, byc blisko Boga , mysle co zrobie na obiad albo o czyms innym jest oK?
Ja wole pomodlic sie w domu , ale szczerze , niz isc do kosciola BO trzeba .
Owszem mało mam takich momentow ale czasami zdarza mi sie ze poprostu czuje takie zmeczenie, wyczerpanie i lenistwo ze nie ide ,nie chce robic cos wbrew sobie. Mysle ze Bogu bardziej spodoba sie to ze pomodle sie szczerze i głeboko tak jak umiem w domu niz pojde do koscioła bo jest niedziela
ale ja zawsze chce isc do niego. tylko ...czy jesli przyjde w swoim domu to ...juz jest roznica ?
Mowi sie ze ide do koscioła czyli do Domu Boga.
moze stad to przekonanie ze w niedziele isc trzeba
Ilu moich znajomych mowi
Dzis niedziela wiec musze isc
Nie ze chce , musze.
Ja to tak pojmuje . Może błednie.
Rozmawiłam kiedys o tym z zakonikiem. wcale nie powiedział że grzesze. wrecz przeciwnie. Ze moje myslenie jest dobre. Ze lepiej jesli pomodle sie w domu , niz bede w kosciele , tylko ciałem.
To samo dotyczy sie rozanca.
Kolezanka powiedziała ze mam grzech iz nie odmawiam codzienie.
A ile jest takich osob co ida do koscioła bo dzien swety trzeba swecic a po mszy wbili by człowiekowi noz w plecy ?
ato nie wiedziałam ze moze miec zone....
napisał/a:
Arwen1
2008-08-10 11:48
Ja również...Widać, jeszcze trochę tu poczytam i się wiele dowiem :D
napisał/a:
sorrow
2008-08-10 16:50
Może i nie ma. Może to tak jak iść do starej matki na obiad, podczas gdy ty zabiegana, zmęczona, zajęta innymi sprawami i po prostu nie chce ci się iść. Po co iść, skoro będziesz tam siedziała jak roślina... może lepiej po prostu zadzwonić wieczorem i trochę pogadać :)?
Ja po prostu sutuacji, które są łatwiejsze unikam jak ognia. Jeśli coś nie jest nie do końca jasne i nie wiadomo jak postąpić zauważyłem, że to co trudniejsze jest zazwyczaj właściwe.
napisał/a:
seru
2008-08-10 19:05
Lepiej wyważyć drzwi niż nacisnąć na klamkę?
napisał/a:
tajla
2008-08-10 20:35
ale to nie tak
Gdybym powiedziala
wiesz Boze , mam lenia, pomodle sie w domu
bo wówczas faktycznie jest to wyjscie łatwiejsze.mowie przede wszystkim o sytuacji gdy Nie czuje ze chce isc do koscioła , nie czuje takowej potrzeby by isc tam imoc sie pomodlic. Dla mnie to w tym przypadku nie jest pojscie na łatiwizne.
Wiem ze powinnam takowa potrzebe aby isc do koscioła czuc w kazda niedziele. powinnam sie tez modlic rano i wieczorem.
Niestety ,nie przestrzegam tego , wiec grzesze.
Ja ogolnie wole np. isc do koscioła gdy nie ma mszy, jest cisza, jestem sama. Wowczas mam wrazenie ze jestem blizej Bogamoja modlitwa jest głebsza.
Poza tym nie zawsze dobrze sie czuje w kosciele w tłumie ludzi (
tak , gdy jestem wykończona nie ide do mamy. tylko jest telefon. Mama to rozumie, bo wie ze padam ze zmeczenia. To ludzkie. A ze nie zaniedbuje mamy to jest ok
Mysle ze prawda jest gdzies w połowie.
Ale ja wiem ze jestem szczera wobec siebie.
Poza tym isc do mamy gdy zwyczajnie mi sie nie chce to cos zupełnie innego. (i bynajmniej nie tkwie tam jak roslina)
A isc do koscioła wbrew sobie , jeszcze co innego.
Tu chodzi o wiare.
O jej odczucie.
Powiesz a w przypadku mamy chodi o miłosc.
Ale to ze mi sie nie che isc nie znaczy ze jej nie kocham.
Sa osoby co zawsze czuja potrzebe pojscia do koscioła.
Ja nie zawsze.
No cos, bede skazana na potepienie.
stane prze Sw. Piotrem i on powie
Ty do piekła. Zamiast isc do koscioła , modliłas sie w domu .
napisał/a:
sorrow
2008-08-11 00:26
Hmm :) ... wątpię... tak źle to nie będzie. Grzeszysz jak napisałaś, więc upadasz, a potem się podnosisz, bo w końcu do tego kościoła idziesz. Gorzej by było gdybyś powiedziała "ja uważam, że do kościoła wogóle nie trzeba chodzić i to wcale nie grzech". No.. wtedy to byś ze św. Piotrem miała przeprawę.
Kto to wie jak będzie? Każdy (no może to przesada) stara się być dobrym człowiekiem. Niektórzy tylko wierzą w jakiegoś boga i im to wystarcza, bo mają w tej wierze dośc dużo swobody odnośnie tego co i kiedy robią. Niektórzy stają się członkami związków wyznaniowych... jedni przestrzegają ich zasad, a inni zaczynają mieć z tym problemy, bo nie odpowiada im to, albo tamto... to uznają, tego nie. Potem to wszystko sie miesza... wiara ze związkiem wyznaniowym i robią się dyskusje długie na kilka stron. No... nam tu jeszcze trochę brakuje do tej długości... pewnie ktoś tu cos jeszcze doda :).
napisał/a:
tajla
2008-08-11 21:58
a i tak kazdy bedzie rozliczny jak jest powiedziane przed Bogiem
no tak źle nie jest
Czasem mam wyrzuty sumienia , ale to wówczas gdy mi sie nie che. Mysle sobie ze powinnam isc, przezwyciezyc swojego lenia , ale tłumacze sobie to tym ze pomodle sie w domu .
sorrow, jak spotkamy sie w niebie ,usiadziemy na ławce i powiem Ci co mi Bog powiedzial
no tak źle nie jest
Czasem mam wyrzuty sumienia , ale to wówczas gdy mi sie nie che. Mysle sobie ze powinnam isc, przezwyciezyc swojego lenia , ale tłumacze sobie to tym ze pomodle sie w domu .
sorrow, jak spotkamy sie w niebie ,usiadziemy na ławce i powiem Ci co mi Bog powiedzial
napisał/a:
seru
2008-08-12 21:25
A jak Boga nie ma? Jak jesteśmy dziełem przypadku fizyki? I nagle przycisk off i koniec. Finito. Żadnego nieba, piekła, duchów.
Mały offtopic. Co byście Wy, jako ludzie wierzący zrobili, gdybyście się dowiedzieli na 100% że udało się uzyskać kontakt z cywilizacją pozaziemską? Byłby to koniec waszej wiary? Byście szukali wytłumaczenia w Biblii?