Konkurs "Mój sposób na dziecko"

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2008-09-10 14:52
Zapraszamy użytkowników naszego portalu do wspólnej zabawy!

Twoje dziecko daje ci popalić? Pewnie masz swoje wyjątkowe i wypróbowane sposoby na nocne pobudki, płacz albo nauczenie posłuszeństwa. Podziel się jednym z nich z innymi rodzicami na forum polki.pl!

Do wygrania 10 zestawów książek z serii "Instrukcja obsługi dziecka".

Każdy zestaw zawiera 3 książki:
- "Bobas. Instrukcja obsługi"
- "Szkrab. Instrukcja obsługi"
- "Jak przechytrzyć dziecko"


Zasady konkursu:
1. Konkurs zostanie przeprowadzony na forum serwisu polki.pl w terminie od 10 do 24 września 2008 r.
2. Prace będą oceniane przez konkursowe jury złożone z Redakcji serwisu www.polki.pl.
3. Nagrody trafią do osób, których prace jury oceni najwyżej.
4. Jury podejmie decyzję dotyczącą zwycięzców 24 września i prześle informacje do osób nagrodzonych na ich prywatne skrzynki na forum z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Wyślemy je pocztą niezwłocznie po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.
5. Prawa autorskie majątkowe do prac nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora tekstów zgodnie z niniejszym Regulaminem.
6. Zgłoszenia muszą być unikalnymi treściami, stworzonymi specjalnie na potrzeby danego konkursu. Teksty, które dostępne są już w internecie, na innych serwisach będą dyskwalifikowane.
7. Wszelkie zgłoszenia nieprawidłowości i naruszenia zasad konkursowych należy zgłaszać na redakcyjną skrzynkę forumową do dnia poprzedzającego rozwiązanie konkursu. Po tym terminie Jury nie będzie takich zgłoszeń brać pod uwagę.
8. Dane do odbioru nagrody należy wysłać na redakcyjną skrzynkę forumową najpóźniej do 8 października 2008 r. W przypadku przekroczenia tego terminu nagrody przepadają!

UWAGA! Zakończyliśmy konkurs "Mój sposób na dziecko"! Oto lista laureatów:

1. kicia11
2. katrina7899
3. jenasiasta
4. laurence
5. Aga_TM
6. Basia 8212
7. cohenna
8. cappucinko
9. tomasam
10. rakastan

Serdecznie gratulujemy!
napisał/a: ~Agnese 2008-09-10 16:02
Nie posiadam jeszcze swoich dzieci, więc na co dzień nie spotykam się z problemami, z jakimi borykają się rodzice. Jednak od czasu do czasu zajmuję się dziećmi znajomych, bądź rodziny i na zamieniam się w opiekunkę. Nie raz zdarzało mi się stawić czoła rozmaitym problemom.
Jeden z najczęstszych problemów jest brak apetytu. Co zrobić, gdy dziecko nie chce jeść? Przede wszystkim staram się urozmaicić posiłek. Kiedy talerz jest wesoły i kolorowy, dziecko chętniej zabiera się do jedzenia. Często z maluchem bawimy się tak, że razem przyrządzamy posiłek, formując z jedzenia zabawne kształty. Dziecko chętniej zje coś, co wygląda apetycznie, a w dodatku będzie dumne ze swojego dzieła. Jedzenie powinno być zróżnicowane. Codzienne podawanie tych samych potraw szybko się nudzi. Warto też np do niezbyt lubianej warzywnej surówki wkroić słodkie owoce, które zachęcą do jedzenia.
Nie wolno jednak zmuszać dziecka do jedzenia. Nikt z nas nie chciałby, żeby przyjemność jedzenia zamieniła się z koszmar. Kiedy dziecko nie ma na coś ochoty, to należy zaproponować mu coś innego.
Ostatnia rzecz dotycząca jedzenia, myślę, że ważna, to fakt, że dziecko lubi jeść posiłek bez pomocy innych i po prostu się przy tym ubrudzić. Dlatego zamiast karmić dziecko i wyzywać je, że się ubrudziło lepiej założyć ubranko, które może pobrudzić i pozwolić mu cieszyć się z posiłku.

Kolejny problem z którym nie raz się spotykałam, to dziecko, które nie chce zasnąć. Maluch, którym zazwyczaj się opiekuję jest tak żywym dzieckiem, że nawet wieczorem rozpiera go energia.
Według mnie najlepszym sposobem na uśpienie dziecka jest wymęczenie go za dnia :) Opiekuję się dzieckiem, kiedy mam wolny dzień, więc staramy się spędzić jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. Kilkugodzinne szaleństwo na placu zabaw albo wycieczka do zoo może naprawdę wykończyć. Co zrobić jednak, kiedy wieczorem, po takich manewrach dziecko nie może zasnąć? Czasami pomaga czytanie bajek. Dziecko samo wybiera bajeczkę, a potem razem ją czytamy. W zasypianiu pomaga również wypicie ciepłego mleka. Dziecko powinno także nauczyć się zasypiać z ulubionym misiem, lalką, a nie z dorosłą osobą. Wtedy, podczas nocnej pobudki, dziecko będzie potrafiło zasnąć bez naszej pomocy.

Opiekowałam się kiedyś maluchem, który bardzo nie lubił wieczornych kąpieli. Dość łatwym i oczywistym rozwiązaniem okazało się użycie płynu do kąpieli, dzięki któremu wanna była pełna piany i oczywiście mnóstwo pływających w wannie zabawek. Po takiej kąpieli ja również byłam zazwyczaj cała w pianie, ale dziecko było czyściutkie i szczęśliwe :)

Co zrobić, gdy dziecko płacze? Przyczyny płaczu mogą być różne. Może to na przykład być głód. Wystarczy nakarmić malucha, aby się uspokoił. Co zrobić jednak, kiedy dziecko płacze bez konkretnego powodu? Czasami dziecko po prostu, chce, abyśmy zwrócili na nie uwagę i zajęli się zabawą z nim. Do tej pory zawsze udawało mi się uspokoić dziecko zabawą. Bardzo pomaga podnoszenie dziecka do góry i tak zwany samolocik, dziecko wtedy jest uradowane.
Maluchy uwielbiają także, kiedy robię im krótkie, śmieszne przedstawienia z pacynkami (a w przypadku ich braku - z kolorowymi skarpetkami).
Pomaga także wspólne śpiewanie piosenek, spacer, wspólne oglądanie bajeczki, albo pyszne łakocie na deser.

Dotychczas, opiekując się dziećmi spotkałam się z niewieloma problemami. Zdaję sobie sprawę, że to tylko niewielki odsetek tego, co czeka mnie w przyszłości z moimi dziećmi. Jestem jednak pewna, że taka opieka to dobra szkoła przed moim własnym rodzicielstwem.
napisał/a: androsia 2008-09-10 16:36
Gdy moja córeczka budzi się w nocy daję jej do rączki misia, wtula się w niego i znów zasypia.
Ostatnio zaczyna płakać gdy nie dostaje tego co sobie upatrzyła (a często są to niebezpieczne sprzęty np. nóż), najlepszym sposobem jest pokazanie jej czegoś innego na czym skupi swoją uwagę, albo robienie głupich min wtedy śmieje się do rozpuku.
napisał/a: kicia11 2008-09-10 22:00
Jako "matka" wielu dzieci pragnę innym rodzicom przekazać swoją metodę na koszmary senne ich pociech.
Sposób przetestowany wielokrotnie, zakończony sukcesem...
opowiem wam o Natalce i Oliwce, którymi często się opiekuję w nocy. Miały ciągle koszmary budziły się spocone z płaczem i lękiem z powodu potwrów, które widywAŁY W POKOJU ciężko to było wytrzymać, bo właściwie nic nie skutkowało...aż do momentu pojawienia się magicznego napoju.
Powiedziałam maluchom, że zdobędę dla nich Magiczny napój, a można go jedynie zdobyć od wróżki! Naszczęście mialam jej numer, więc dziewczynki ciekawe czekały, aż dodzwonię się do niej i poproszę o magiczny napój.
Poprosiłam...dziewczynki pytały, czekały na przesyłkę, aż w końcu doszła (kupiłam kubeczki, zapakowalam w karton zaadresowałam) i paczka doszła pod same drzwi małych dziewczynek.
Magiczny napój każdego wieczoru stał koło łóżeczek dziewczynek i za każym razem, gdy się budziły z koszmarów to piły go, ponieważ tylko łyk magicznego napoju odganiał potwory z ich pokoju....no i odgonił dzieciaki chrapały z uśmiechami na twarzy
napisał/a: ~jenasiasta 2008-09-11 00:01
Dzieci, jak to dzieci… wolą psocić niż spać, a szczególnie, gdy mają spać po obiedzie. Tak też było z moją trzyletnią chrześniaczką, którą się opiekowałam całe wakacje. Jak przyszła pora na poobiednią drzemkę to Małgosia zabierała się za czytanie bajek. Czytamy jedną, drugą, trzecią… a dziecko zamiast robić się coraz senniejsze to coraz bardziej się ożywia.
Wierci się w łóżeczku i co rusz wymyśla nowe powody, by z niego wyjść. A to, że chce siusiu, a to pić chce. A gdyby tego wszystkiego było mało jej rodzice nauczyli ją, że zasypia i śpi w totalnej ciszy. Zero radia, telewizji czy czegokolwiek. Każdy większy szmer ją rozpraszał i skupiał jej uwagę. Nawet siedząc spory kawałek od łóżeczka, gdy czytałam
gazetę to też ją ciekawiło. Kiedy spostrzegłam jej zainteresowanie przestałam obracać strony, a ona na to podnosi głowę i mówi: „Czytaj, czytaj, bo ja tak lubię jak szeleści i dmucha ci na włosy” - tym tekstem mnie zwaliła z nóg. Mając takiego małego spryciarza przed sobą musiałam i ja coś wymyślić. Jako, że nad łóżeczkiem Gosi była półka zaczepiłam o nią kocyk i zrobiłam spadzisty daszek, a do szczebelków przymocowałam tetrowe pieluszki i w ten oto sposób powstał czarodziejski domek z okienkami oczywiście, żeby się dziecko nie udusiło w śnie i żebym ja widziała czy już usnęła. Pomysł tak przypadł małej do gustu, że co dzień jak tylko skończyła zupkę, od razu wołała, że musimy zbudować jej domek. Tak a propos… to był jej pałac, a ona była królewną „bajecznego snu”. Pomysł był trafny, bo przez to, że Mała niewiele widziała poza wnętrzem swojego domku nie rozpraszała się i choć się trochę wierciła nim usnęła, ale zawsze trochę podrzemała. Najbardziej to dziwili się jej rodzice, gdy pytali czy Małgosia spała po obiedzie i co dzień odpowiadałam im twierdząco, bo im to nie zawsze zasypiała. Później zdradziłam im mój sekret, tak jak i Wam, bo może ktoś też ma taką „Nie śpiącą królewnę” lub królewicza i może także na nich podziała mój sposób. Zatem kolorowych snów :)
napisał/a: katrina7899 2008-09-11 09:36
Ostatnio problemem, z którym się borykałam od dłuższego czasu było nauczyć moje dziecko siusiać na nocniczek oraz w jak najdelikatniejszy sposób pozbyć się smoczka. Oba te problemy udało się nam zażegnać podczas tegorocznych wakacji.
Zacznę od siusiania. Nocniczek już dawno zawitał do łazienki lecz do tej pory malec chodził w pieluszkach. Babcia, która opiekuje się Bartkiem próbowała nauczyć go siusiania do nocniczka. Nawet były efekty. Bartek nie mówił, że chce mu się siusi, to było raczej na zasadzie wyczucia. I albo się udało albo nie. Tak było przez kilka dni. Wielka radość maluszka i nasza rodziców. Ale nagle coś się stało i Bartek stanowczo nie chciał siadać na nocniczek. Prężył się i płakał kiedy pokazywałam mu nocniczek. Byłam bezradna.
Ale nie poddałam się. Zaczęłam wprowadzać swoje metody. Kupiłam malutki nocniczek w sklepie z zabawkami i książeczki, w których były obrazki z siusiającymi dziećmi. Posadziłam misia na nocnik zabawkę i pokazywałam synkowi, że miś również robi siusiu do nocniczka. I co najważniejsze, że zrobił. Po prostu wlałam szybko wodę do nocniczka misia ( trzeba to zrobić szybko, żeby maluch nie zobaczył). Radości nie było końca. Bartek z wielkim zaangażowaniem wylewał siusiu misia do sedesu. Pomyślałam pierwszy krok za mną. Później przeszłam do książeczek. Aż w końcu podczas wyjazdu wakacyjnego nad morze korzystając z ładnej pogody po prostu zdjęłam pieluchę synkowi tłumacząc, że zrobimy tak jak miś. I moje dziecko usiadło na nocniczek obok swojego misia i razem zrobili siusiu. Oczywiście nie obyło się bez mokrych spodenek i majteczek. Ale efekt jest taki, że Bartek już samodzielnie robi siusiu.
Jeśli chodzi o smoczka to tutaj nic nie pomagało ani opowiadania ani delikatne tłumaczenia. Kiedy zbliżała się pora spania Bartek natychmiast potrzebował smoczka. Jeśli mu go nie dawałam tłumacząc np. że się zgubił, marudzeniu nie było końca. Płacz i dziecięcy lament. Postanowiliśmy podjąć radykalną metodę tj. wyrzucenie smoczka. Poszliśmy nad wodę. Powiedzieliśmy synkowi, ze to już najwyższa pora pozbyć się smoczka. Jeśli chce to sam może wyrzucić gryzaczek do wody. I Bartek niewiele się zastanawiając wyrzucił go ( chyba troszkę nie zdając sobie sprawy co zrobił). Widział jak smoczek znika w falach. Żeby dłużej na to nie patrzeć odeszliśmy a tata po cichutku wyjął gryzaka z wody i wyrzucił w bardziej odpowiednie miejsce. Bartek zapomniał. Ale zbliżał się wieczór. Bałam się tej pory bardzo. Bartek oczywiście zaczął prosić o smoczka. Przypomniałam mu zdarzenie. O dziwo dziecko nagle przestało płakać i stwierdziło „nie ma makusia” ( makuś to smoczek). Przytuliło się do podusi i zasnęło. Kamień spadł mi z serca.
Oba sposoby zdały egzamin. Myślę, ze tłumaczenie i mówienie nic nie da. Jeśli chce się dziecku coś wytłumaczyć, nauczyć to najlepiej przez pokazanie odnosząc się do wyobraźni dziecka a później przez pozwolenie aby to dziecko samodzielnie wykonało.
napisał/a: KalinaN 2008-09-11 12:23
Jestem mamą niespełna 2 letniego chłopczyka, bardzo energicznego i upartego. Naszym głównym problemem jest fakt, że Michałek jest niejadkiem. Jeśli byt dużo rzeczy rozprasza jego uwagę to w takiej sytuacji ciężko jest namówić go na zjedzenie zupki. Próbowaliśmy wielu sposobów, wspólne jedzenie z nami przy stole, kupiliśmy kolorowe talerzyki i sztućce dla dzieci - ale niestety nawet to nie pomogło. Dostał swoje małe krzesełko i stoliczek, które sprawdziły się kilka razy. Po tych sposobach, które na niewiele sie zdały, zorientowałam się, że Michał woli jeść z talerza dla dorosłych i tak zupkę zjada właśnie z dużego talerza i dużą łyżką, czasem zdarza się, że nawet sam - co też mu się podoba.

Od kilku tygodni pracujemy nad siusianiem do nocniczka. Prawda jest taka, że nocniczek był już od dawna, ale mały nie bardzo chciał z niego korzystać. Aby zachęcić go do siusiania na nocnik, zaproponowałam, mu że kiedy się wysika sam zaniesie nocniczek do toalety i spuści wodę. Pomysł się spodobał i często się sprawdza.

Naszym największym sukcesem było nauczenie dziecka, aby sam zasypiał. I tak bez specjalnych sposobów czy pomysłów. Kładzie się sam razem z misiem, ja daje mu buziaka, przykrywam kocykiem i po chwili mały śpi. Jeśli się zdarza, że płacze, wtedy wchodzę na chwilkę, mówię mu, że teraz jest pora spania, przytulam,całuje i znowu wychodzę.
napisał/a: ~GosiaInuszka 2008-09-11 12:37
Kamila jest prawie pełnoletnia, Julia ma sześć i pół lat, a Malwinka 15 miesięcy. Każda jest inna i wyjątkowa, dlatego nie mam jednego wypróbowanego sposobu na nocne pobudki, płacz czy nauczenie posłuszeństwa. Do każdej dziewczynki podchodziliśmy z Mężem i podchodzimy bardzo indywidualnie, a problemy staramy się rozwiązywać twórczo i z poczuciem humoru. Chociaż pewne zasady są stałe i niezmienne. Ale po kolei...
Gdy Kamila była mała spała bardzo mocno i rzadko budziła się w środku nocy. Kiedy już się to zdarzyło, sama, nie budząc nikogo, przychodziła do naszego łóżka, kładła się i spała z nami. Najczęściej dopiero rano odkrywaliśmy jej obecność. Na pytanie: "Co się stało?", najczęściej odpowiadała: "Już nie pamiętam". Z Julią jest inaczej, śpi niespokojnie, często budzi się i woła ze swego pokoju. Trzeba do niej pójść, położyć się, pogłaskać, a często, aby odgonić złe sny opowiedzieć co miłego zdarzyło się niedawno ( "Pamiętasz, jak znalazłyśmy Kamili czarną kamizelkę, namalowałyśmy na buzi wąsy i koci pyszczek, zawiązałyśmy kitki i zrobiłyśmy zdjęcie na konkurs "Hello Kitty". A gdy go rozwiązano, okazało się, że nasze zdjęcie spodobało się i wygrałaś dwie bajeczki, które tak lubisz oglądać"), albo co fajnego czeka nas niebawem ( Wiesz, jutro jest sobota, pójdziemy na zajęcia baletowe, tak bardzo lubisz tańczyć jak 12 Księżniczek"). Malwinka śpi w swoim łóżeczku w naszej sypialni, do niedawna budziła się po prostu z głodu i musiałam ją nakarmić, teraz czasem rano chce pić i mąż, wychodząc do pracy, daje jej wodę lub herbatkę. Oczywiście przy ząbkowaniu też bywają nocne pobudki. Na dolne ząbki wystarczył żel i przytulenie, ale gdy wychodzą te na górze często trzeba podać czopek przeciwbólowy, pokołysać na rączkach, pośpiewać kołysankę. Jak będzie dalej czas pokaże.
Jeżeli zaś chodzi o płacz i naukę posłuszeństwa w naszym domu obowiązują pewne zasady dotyczące wszystkich:
Po pierwsze: płaczem niczego nie można wymusić.
Po drugie: posłuszne zachowanie jest zawsze nagradzane ( buziakiem, przytuleniem, uwagą, zabawą, rozmową, wspólnym czytaniem itp.).
Po trzecie: każdy ma prawo mieć "zły dzień", ale za niewłaściwe zachowanie musi przeprosić.
A oprócz tego, według mnie, najlepszym sposobem na dzieci jest: morze bezgranicznej miłości ( kocham Cię bo jesteś), własny "dobry" przykład ( ja nie używam brzydkich wyrazów i oczekuję, że Ty również nie będziesz), po 100kroć konsekwencja (Stop! Piekarnik - kys!)i niezgłębione pokłady cierpliwości( prawo zabrania picia alkoholu przed ukończeniem osiemnastu lat i dlatego nie zgadzam się, abyś piła piwo). No i idealnie jest jak Rodzice mówią "jednym głosem". Pozdrawiam serdecznie.
napisał/a: leniutka 2008-09-11 14:28
Mój dumny 2 letni staż jako mamy i co się z tym wiąże obserwacja jak inne mamy (i tatusiowie) radzą sobie ze swoimi pociechami, podpowiada mi że gdybym w jednym zdaniu chciała zamknąć poradę dla rodziców to byłoby to: kochać swoje dziecko (to oczywiste) ale nie wystarczy kochać. Trzeba jeszcze o tym dziecku mówić i pokazywać we wszystkim co robimy, że tak jest i jak ważną jest dla nas osóbką.
Kochać, to znaczy przutulać, mówić o tym i najważniejsze - być z dzieckiem. Bez utartej obawy, że "rozpuścimy" swoje dziecko i "wlezie nam na głowę". Dziecko "rozpuszczone" to dla mnie dziecko pozbawione autentycznej uwagi rodziców. Często mamy skarżą się na swoje "marudę". A na ogół jest tak, że ono po prostu domaga się uwagi i ciepła mamy. Spróbujcie dać mu jej zdwojoną dawkę gdy mały maruda znów zacznie uprzykrzać wam dzień. To naprawdę działa.
Wszystko to sprawy oczywiste, ale często spędzając czas z moją Lenką na placu zabaw - w piaskownicy na przykład, obserwuję relacje: mama i jej maluszek. Posłuchajcie tego czasem (może i siebie): "zostaw", "oddaj" "nie ruszaj" "nie siadaj" "uważaj" ... Same zakazy i nakazy... Co dają one oprócz tego że dziecko będzie miało czyste rączki, czyste ubranko i poważanie innych mam jako "grzeczne dziecko"? Jeszcze naukę o otaczającym świecie jako miejscu mało przyjaznym, często wrogim, mało ciekawym, obwarowanym setką szlabanów...
Nie mówię: pozwalajcie dzieciom na wszystko. W końcu jesteśmy po to aby chronić swoje dziecko, ale nie przesadzajcie dziewczyny... Brudne rączki, czy plama na spodenkach od mokrego piasku to jeszcze nie koniec świata, a jeśli bieganie za bawiącym się na placu zbaw dzieckiem z łyżeczką danonka czy bananem jest mało skuteczne, to dziecko prawdopodonie nie padnie Wam tam z głodu i nie dopadnie je anemia, tylko gdy już się porządnie wygania i na dobre zgłodnieje, bez obawy... same upomni się o swoje:)
Wyluzjcie trochę dziewczyny. Może czasami warto się odprężyć i po prostu pobyć ze swoim dzieckiem... Tak naprawdę. Czas płynie zdecydowanie za szybko... a 2 lata ma się tylko raz w życiu:)
napisał/a: ~marielu 2008-09-11 14:41
Mój starszy synek już nie płacze w nocy jak nie może zasnąć , zwiedza pokoje, kuchnie, 10 razy robi siusiu i myje dłuuugo ręce za każdym razem. Kiedy widzę że ma kłopot z zaśnięciem , wstaje kładę się obok w jego łóżku , szeptem mówię "nie mogę zasnąć...podrap mnie po plecach albo co...." no i trollisko mnie albo głaszcze albo drapie ale że szybko mu się to nudzi , odwraca się na bok i zasypia jak suseł :D
Młodszy to śpioch , nocne pobudki są mu obce (odpukać by nie zapeszyć) ale bywa płaczliwy gdy mu się coś nie udaje , właśnie uczy się chodzić a także upadać tak by się nie potłuc. Kiedy przychodzi "czas rozpaczy" zawsze zaczynamy śpiewać, wtedy nasz maluszek zaczyna "śpiewać" z nami i zapomina o porażkach i łzach.

I jeszcze taki konkretny szczególny przypadek. Gdy pojawił się na świecie młodszy brat, starszy bardzo się martwił że przestaniemy go kochać. Do znudzenia powtarzaliśmy mu już nawet jak byłam w ciąży że "miłość jest jak powietrze i starczy dla wszystkich" . Nie wiem czy pomogło ale syn nie jest zazdrosny o młodszego brata i bardzo bardzo go kocha i umie się o niego zatroszczyć . Dziś rano przed szkołą , przytulałam starszego syna i zapytałam " a kochasz ty mnie jeszcze misiek? " a mój syn pogłaskał mnie po buzi i rzekł " Mamo, jasne że cię kocham, miłość jest jak powietrze , starczy dla wszystkich , z tym że powietrze zatruwają spaliny a miłości nie". Mój mądrala :)
mariatom
napisał/a: mariatom 2008-09-11 15:41
Moja trzymiesięczna córeczka bardzo lubi być noszona na rękach. Nie chcę tego robić zbyt często z obawy na mój kręgosłup, więc żeby nie płakała grzechoczę jej zabawkami i zaczynam robić śmieszne miny, ona wtedy się tym interesuje i zaczyna się śmiać ze mną:)
laurence
napisał/a: laurence 2008-09-11 16:33
Sprawdzonym przeze mnie sposobem na moje dziewczynki (6 i 3 lata) jest stary, dobrze wszystkim znany system nagród i kar. I tak jak dobrze działał on na nasze mamy a nawet babcie tak sprawdza się także dziś u mnie w domu.
Nagrodą może być cokolwiek co moje dziecko lubi a do czego nie ma swobodnego dostępu (inaczej nie byłaby to atrakcyjna nagroda ;) ) W ogóle uważam, że warto wprowadzać pewne ograniczenia, od których potem mogę w razie potrzeby odstąpić aby mieć dla dziecka zachętę do „bycia grzecznym” Np.: słodycze jemy raz w tygodniu, albo: „Mama wybiera książeczkę którą czytamy przed snem” lub: „Zaraz po dobranocce kładziemy się spać”. I dlatego, kiedy chcę coś od dziecka wyegzekwować to mogę „w drodze wyjątku” obiecać, że odstąpię od zasady i wtedy mam w ręku „mocny argument” np.: Wyjątkowo dostaniesz dziś coś słodkiego jeżeli… albo: Sama wybierzesz dziś książeczkę do poczytania jeśli… itd.
Są jeszcze inne nagrody – niespodzianki, ale nie są to w naszym przypadku żadne drogie zabawki, słodycze ani komputer czy telewizor. Czasem jest to obietnica wspólnego wyjścia na plac zabaw, pieczenia ciasteczek albo odwiedzin u cioci, do której obie moje córki uwielbiają jeździć…
A kary? Kary nie są surowe ale za to nieodwołalne. W żadnym wypadku klaps (który absolutnie się u mnie nie sprawdził, ponieważ najczęściej był przyjmowany z kamienną miną, bez płaczu i jakiegokolwiek sprzeciwu … a we mnie powodował jedynie frustrację i poczucie, że można było problem załatwić inaczej…) Zauważyłam zresztą, że kar nie muszę zbyt często wymyślać i stosować bo tak naprawdę nie są one potrzebne, jeśli zachęta jest trafna. Są chwile, kiedy moje dziecko się złości albo ma napad gniewu i wtedy daję mu jakiś czas na wyładowanie się. Mówię zazwyczaj, że każdy ma prawo się złościć, nawet mama i tata się czasem złoszczą ale to nie znaczy, że można niszczyć zabawki albo robić komuś krzywdę. W pokoju dzieci umieściliśmy specjalny worek (takie niby- siedzisko poduszka) do rzucania, bicia, kopania i wyładowywania swej agresji kiedy zachodzi taka potrzeba. Ale jak się często okazuje wystarczy dziecko przytulić, zapewnić, że i tak je kocham, porozmawiać, zapytać o co tak naprawdę chodzi – i okazuje się, że to nie agresja jest przyczyną ale bezradność albo poczucie jakiegoś zagrożenia.
Największym, jak dotychczas problemem, który przez wiele dni spędzał mi sen z powiek był poranny płacz mojej starszej córki przy odprowadzaniu do przedszkola. Właściwie od pierwszego dnia płakała. Każdego dnia rano pytała jaki jest dzień i czy dziś tez musi iść do przedszkola. Kiedy mówiłam, że tak, zaczynało się marudzenie, płacz, wymyślanie powodów dla których nie pójdzie, zmyślone choroby i bóle brzucha… Byłam tym bardzo zmęczona i właściwie to zastanawiałam się czy „odpuścić” jej, tym bardziej, że miałam możliwość zostawienia jej pod opieką babci. Ale nie chciałam tego robić, zależało mi, żeby poznała smak zabawy z innymi dziećmi, nauczyła się funkcjonować w grupie, nowego słownictwa, zabaw itd. I wtedy system nagród sprawdził się znakomicie. W domu, podczas ubierania mówiłam: jeśli nie będziesz płakać to weźmiemy do plecaka „kręcącą się” spódniczkę i założymy ją w przedszkolu. W przedszkolu, zakładając spódniczkę mówiłam: jeśli nie będziesz płakać aż do obiadu to przyjdę po ciebie zaraz po obiedzie albo: jeśli cały dzień nie będziesz płakać to przygotuję ci w domu jakąś niespodziankę. Po pewnym czasie to zaczęło działać, córka czekała na poranną zachętę, była ciekawa co za każdym razem wymyślę:D A po pewnym czasie nie było to już potrzebne, bo okazało się, że przedszkole jest całkiem przyjemne. Zdałam sobie z tego sprawę pewnego sobotniego poranka, kiedy tradycyjnie córka zapytała jaki jest dzień… Odpowiedziałam, że sobota i nie idziemy do przedszkola. A ona na to: No nie, i znowu musze czekać do poniedziałku! :)