Wakacje w Rzymie

Morrissey wyjechał, ale pozostał prorokiem we własnym kraju.
/ 18.05.2006 02:57
Steven Patrick Morrissey to instytucja muzyki pop o światowych wpływach i zasługach. W latach 80. jako lider The Smiths był prekursorem i wzorem dla fali britpopowych kapel następnej dekady oraz setek zespołów alternatywnych z całego globu. Ale wielką gwiazdą jest tak naprawdę tylko w ojczyźnie – Wielkiej Brytanii. To w Anglii z największym utęsknieniem czekano na comeback Moza po wielu latach milczenia (w 2004 wrócił znakomitą płytą „You Are The Quarry”).
Również nowy album szybko powędrował na pierwsze miejsce tamtejszej listy bestsellerów płytowych. A bilety na trasę koncertową rozeszły się w 20 minut. Sam Moz, mimo że bardzo angielski w swoim ekscentryzmie (to fan króla dandysów Oscara Wilde’a), jest jednak obieżyświatem. Przez dekadę mieszkał w Kalifornii, a gdy tę zdążył znienawidzić, wyprowadził się do liberalnego Rzymu – tu pod okiem Tony’ego Viscontiego (producent nagrań Davida Bowiego i T. Reksa) nagrał nowy album. To różnorodna płyta – od hałaśliwych glamrockowych piosenek, po melodramatyczne fragmenty. Jedną z ballad napisał rzymianin Ennio Morricone, a motywy włoskie pojawiają się w tekstach i zdjęciach w książeczce (Morrissey na skuterze). Rzym wpłynął na niego także w inny sposób: zamiast wygłaszać zjadliwe tyrady przeciw rządom USA i Wielkiej Brytanii, jak na „You Are The Quarry”, Morrissey znów śpiewa o rzeczach bardzo osobistych.

Piotr Kowalczyk/ Przekrój

Morrissey „Ringleader Of The Tormentors”, Attack