Recenzja książki "Urania"

Urania
Meksyk udręczony...czyli co się dziś nosi w Sztokholmie. „Urania” to jedno z najnowszych (z roku 2006) dzieł noblisty i pewnie dobrze oddaje jego obecną pisarską formę
/ 03.11.2008 14:46
Urania

Le Clézio po raz kolejny zajmuje się dobrze sobie znanym Meksykiem, dając coś pomiędzy obrazkiem rodzajowym z wątkami krytyki społecznej a filozoficzną powiastką o wielokulturowym posmaku.
Nie ulega kwestii, że całkiem ładnie jest to napisane (choć zdarzają się też fragmenty wysoce pretensjonalne), ale poza garścią smutnych oczywistości niewiele z tej historii wynika. Mamy tu zatartą przedkolumbijską tajemniczą wspaniałość, przeraźliwą nędzę i brutalność feudalnego kapitalizmu, skazane na porażkę działania rewolucyjne i krótkie dzieje utopijnej wspólnoty próbującej znaleźć dla siebie miejsce poza prawem i obyczajem współczesnego świata. To właśnie Campos, przedziwna osada, którą fascynuje się główny bohater – francuski geograf z misją badawczą w Meksyku – zdaje się ilustrować zarówno bezwyjściowość sytuacji, jak i przeciwną rozsądkowi nadzieję na powrót do bytowania w harmonii i pokoju.
Domyślam się, że wielu czytelników może być książką Le Clézia poruszonych, lecz mnie „Urania” pozostawiła obojętnym – za co, oczywiście, solennie- przepraszam. A że mnóstwo jest w tej książce wpatrywania się w niebo, gwiazd i gwiazdozbiorów, wypada się wytłumaczyć z aż czterech „Przekrojowych” gwiazdek, którymi ją opatruję. Po prawdzie, powinny być trzy (czyli „może być”), ale cztery to tyle, co „warto”, a warto- zobaczyć-, co się obecnie podoba szwedzkim akademikom, choćby i po to, by nie robić sobie wielkich nadziei na przyszłość.

Jean-Marie G. Le Clézio „Urania”, przeł. Zofia Kozimor, PIW, Warszawa 2008, s. 240, 34,90 zł

Redakcja poleca

REKLAMA