Tej książki się nie czyta, ją się połyka. I to jedyna wada powieści Ewy Grocholskiej. Bo zamiast powoli delektować się przygodami głównych bohaterek, bez namysłu chłoniemy ich perypetie w kilka godzin. Z trudem przewracamy ostatnią kartkę, ponieważ wiemy, że tym samym kończy się nasza paryska przygoda w towarzystwie dwóch szalonych studentek poznańskiej ASP.
A jest czego żałować. Bo zręcznie nakreślona przez Ewę Grocholską fabuła wciąga bez reszty już od samego początku. Akcja tej powieści osadzona jest w drugiej połowie lat 70-tych, gdy zachód jawił się jako kraina mlekiem i miodem płynąca, pozostająca daleko poza zasięgiem komunistycznego wschodu. Wtedy każdy Polak marzył o tym, by choć raz wyrwać się poza granice PRL-u. A gdy już komuś się to udało, chciał się tym nacieszyć dowoli. Tak jak Aga i Ewka. Gdy dziewczynom wydano międzynarodową kartę studenta, jasnym stało się, że nie zamierzają spędzić wakacji w kraju. Głodne wrażeń wyruszyły do Paryża, lecz gdy rozpoczęły pracę pokojówek jeszcze jaśniejszym stało się, że nie zagrzeją w niej zbyt długo miejsca. Paryż jest zbyt piękny, żeby tracić czas na słanie łóżek!
Mając dwadzieścia kilka lat człowiek nie myśli o tym, co złego może mu się przytrafić. Spoglądając na świat przez różowe okulary żyje chwilą. Aga i Ewka nie są wyjątkiem. Może dlatego tak łatwo je pokochać. Naiwność będąca prawem młodości sprawia, że dziewczyny są mistrzyniami wpadania w przeróżne tarapty, jak również spadania na cztery łapy. Zezowate szczęście nie opuszcza ich od dnia przyjazdu do Paryża, aż po dzień powrotu do Polski. Szaleństwa Majki Skowron w porównaniu z wyczynami Agi i Ewki to pestka. Nie sposób przewidzieć, co się za chwilę stanie. Jaki nowy pomysł strzeli im do głowy i dokąd je zaprowadzi. Poznając ciemne i jasne strony Paryża dziewczyny przeżywają przygodę swojego życia, a my razem z nimi dajemy ponieść się magii tego miejsca. Słuchając opowieści kloszarda Napoleona odkrywamy Paryż, jakiego nie znają przeciętni turyści. Przesiadując z Agą i Ewką w paryskich knajpkach zaznajamiamy się z lokalnymi zwyczajami (chodzi mi to, jak kelnerzy traktują „obcych”). Zakochujemy się w Place du Tertre i Montmarte. Merde! Mamy w końcu nieziemską ochotę skosztować chrupiącej bagietki przegryzanej serem i popić ją dobrym francuskim winem!
Ta tryskająca optymizmem książka to nie tylko opowieść o dwóch postrzelonych studentkach z Poznania. To też lekcja historii dla młodszych czytelników niezaznajomionych z absurdami komunistycznej rzeczywistości, a dla trochę starszych - powrót do beztroskich młodzieńczych lat. Bo to, że ktoś dorastał w tych czasach i nie miał dostępu do internetu, nie oznacza, że nie miał co robić. W „Paryskiej pokojówce” nie mogło oczywiście zabraknąć wątku romantycznego. W końcu akcja tej książki rozgrywa się w najromantyczniejszym mieście świata! Na szczęście nie przesłania on fabuły. Pozostawia nutkę niedopowiedzenia, przyprawia o miłe dreszcze na skórze.
„Paryska pokojówka” to szalenie zabawna opowieść o dwóch Polkach i ich niezwykłych paryskich przygodach. To książka, którą koniecznie musisz przeczytać. Jest lekka, przyjemna, pozostawia w naprawdę wyśmienitym nastroju!