Książka miesiąca: „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”
Książka wyjątkowa na wskroś przejmująca, napisana prostym językiem, bez korekty i ozdobników. Czysty reportaż zawierający kilkadziesiąt wspomnień kobiet o II wojnie światowej. Tej brudnej, wycieńczającej, zapłakanej, obrzydliwej, a nie heroicznej i z powiewającą na wietrze flagą. Tej wojnie, którą przeżyły sowieckie kobiety.

Wojna oczami kobiet z Ukrainy, Białorusi i Rosji, które wierzyły w potęgę ZSRR. Takiej jej nie znałyśmy. Perspektywa kobieca dopiero od niedawna zaczęła być istotna w narracji wojennej, choć książka Swietłany Aleksijewicz liczy blisko 30 lat. Choć to wybrana przeze mnie książka miesiąca, to w rzeczywistości jej lektura trwała zaledwie 4 dni.
Znamy opowiadania i wspomnienia żeńskich świadków podczas okupacji II wojny światowej, mieszkanek gett żydowskich czy sanitariuszek powstania warszawskiego. To polska perspektywa. A jak wyglądała II wojna światowa oczami kobiet, które walczyły pod sztandarem sierpa i młota z Niemcami, to coś zupełnie odmiennego.
Na podwórzu leży zastrzelony gospodarz. A koło niego siedzi pies. Zobaczył nas i zaczął skomleć. Nie od razu do nas dotarło, że nas przywołuje. Zaprowadził nas do chałupy... poszliśmy za nim. Na progu leżą żona i troje dzieci... Pies usiadł przy nich i płacze. Naprawdę płacze. Jak człowiek.
Książka Aleksijewicz to relacje i wspomnienia kobiet, które pełniły w czasie II wojny światowej różne funkcje:sanitariuszki, pielęgniarki, kucharki, praczki czy nawet wytrawne snajperki. Ich relacje chwytają za serce - niejedna kobieta w podeszłym wieku rozdrapuje rany, przeistacza się w tą młodą dziewczynę z okopów, która dźwigała na barkach marzenie o zwycięstwie i pokonaniu hitlerowskich Niemiec.
Żadna z nich nie wiedziała, co ją czeka
Wychowanie, poczucie patriotyzmu i obowiązku pchnęły je do służby. Zgłaszały się dobrowolnie, podpisując dożywotni pakt ze swoją traumą. Wspominają, jak ze zmęczenia, z braku snu przez kilka dób potrafiły nad operowanym żołnierzem zasnąć na stojąco i utkwić nos w jego ciele. Padały z wycieńczenia. Niektórych niedało się nawet dobudzić amoniakiem.
Widok poszarpanych, rozcżłonkowanych ciał zapisał się w pamięci niektórych z nich tak trwale, że po dziś dzień mają mdłości na widok kawałka czerwonego mięsa.
Nigdy bym nie uwierzyła… Nie wiedziałam o sobie, że mogę spać w marszu. Maszeruje człowiek w kolumnie i śpi... Potrąci idącego przed sobą, ocknie się na sekundę i znowu śpi. Żołnierski sen zawsze jest słodki. Kiedyś ciemności zachwiałam się nie do przodu, tylko w bok, i poszłam na pole, idę i śpię. Dopiero kiedy wpadłam do rowu, wtedy się obudziłam i dalej biegiem za swoimi.
Książka celuje w najwrażliwsze miejsca jak z karabinu. Po jej lekturze można poczuć się jak wielokrotnie postrzelony człowiek, ogłuszony granatem, skrzywdzony widokiem śmierci, sparaliżowany strachem, a także po prostu zmęczonym wręcz na wskroś zmęczeniem tych kobiet.
Budowałyśmy… Budowałyśmy koleje, mosty pontonowe, schrony, tuż obok frontu. Kopałyśmy ziemie nocami, żeby nas nie widziano. Ścinałyśmy las. W moim oddziale były przeważnie dziewczęta, same młodziutkie. Mężczyzn kilku, ze służby kwatermistrozwskiej. Jak wynosiliśmy drzewo? Wszyscy chwytaliśmy za nie i nieśliśmy. Jedno drzewo całą drużyną. Miałyśmy krwawe odciski na rękach, na barkach.
Dość powiedzieć, że książka jest sensualna - ona jest naturalistyczna do bólu, ale to jedyny język, jakim można opisać doznania wojenne. Niewiele tu chwały z pomników, chorągwi i sztandarów - wojna w tej książce nie ma dużo wspólnego z glorią i dumą. Miesza się tu żołnierska odwaga z matczynym rozdarciem, instynkt przetrwania z wolą walki.
Nie sposób opisać wprost całą kaskadę emocji zapisanych na kartkach. Od nadziei i wiary w powodzenie wojny, przez wyczekiwanie jej końca, po traumę i żal, że te wspomnienia są wciąż żywe i będą towarzyszyć im do ostatnich dni.
Pamiętam jak jechałyśmy na front… Wielka, kryta ciężarówka, pełna dziewcząt. Noc, ciemno, gałęzie uderzają o brezent, i takie panuje napięcie, aż się na wydawało, że to kule w nas uderzają. .. Wraz z wojną zmieniły się i słowa, i dźwięki… Wojna… Eee, to juz przecież zawsze będzie z nami. Mówi się >>mama>dom
Kontrowersyjne poglądy autorki
W okresie pieriestrojki (1985-1991) książka ukazywała się fragmentami w dwóch rosyjskich czasopismach: „Oktiabr” i „Roman-gazieta” i została opublikowana w dwóch wydawnictwach. Białoruska reporterka czekała na to dwa lata, nim jakiekolwiek pismo opublikuje kobiecy głos. Jej książki ukazały się w 19 krajach świata.
Po dojściu do władzy prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki państwowe białoruskie wydawnictwa zaprzestały wydawania książek Swiatłany Aleksijewicz. Niemniej jednak nadal wydawane były za granicą, np. w Moskwie w 1998 roku.
Europa, według Swiatłany Aleksijewicz, to część świata, w której za najwyższą wartość uważa się ludzkie życie, w odróżnieniu od Wschodu, gdzie pierwszeństwo mają problemy państwa. Obserwujemy to dziś w bardzo jaskrawych barwach.
Autorka jest postacią kontrowersyjną z uwagi na swoje poglądy (m.in. na temat Polaków i zbrodni na Żydach). M.in z powodu zbioru kobiecych wspomnień Aleksijewicz posądzano o skrajny i szkodliwy „pacyfizm, naturalizm oraz podważanie heroicznego obrazu kobiety radzieckiej”.
Noblistka sama określa się jako historyczkę uczuć, bo „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” to nie historia wojny, a człowieka na wojnie - jego przeżyć, emocji i pamięci.
Wojna nie ma ludzkiej twarzy. Ja patrzę na nią oczami kobiet. Kobieta pamięta co innego, inaczej pamięta. Pamięta kolor, zapach, więcej emocji, a mężczyźni czyny, zadania. Mężczyzn od dziecka przygotowuje się do myśli, że może być wojna. Kobiet się tego nie uczy.
W II wojnie światowej walczyły przeciw Niemcom hitlerowskim kobiety – rosyjskie, białoruskie, ukraińskie. Z bronią w ręku. Jako żołnierze pierwszej linii, jako zwiad, jako dywersantki. Rzucały granatami i strzelały, zabijały i ginęły. W tej książce nie ma patetycznych komentarzy. Jest zapis opowieści tych kobiet, które przeżyły…
Ten reportaż wywołuje łzy, łamie serce zmusza do przemyśleń i jednocześnie pozostawia z pewną pustką zwłaszcza w kontekście aktualnych wojennych działań Rosji wobec Ukrainy. To jak posypywanie rany solą.
Książka jest trudna i bardzo bolesna - ale kiedy ją przeczytać, jak nie właśnie teraz?
Przed odejściem pakują mi torbę z pierogami. >>To syberyjskie. Specjalne. Dostaję jeszcze spis z adresami i telefonami. >>Wszystkie się ycieszą. czekają na ciebie. Powiem ci - straszne są wspomnienia, ale ie wspominać - to jeszcze straszniejsze.
Czytaj także:
Książka miesiąca: „Stany ostre. Jak psychiatrzy leczą nasze dzieci”
„Euforia”: prawdziwie straszna czy strasznie prawdziwa?