Największy biust świata

Należy do pięćdziesięcioletniej Normy Stitz, jest w stu procentach naturalny i wynosi 127 ZZZ… Tak, tak, to ten sam metryczny system jak 38 B!
/ 17.01.2019 16:21

Należy do pięćdziesięcioletniej Normy Stitz, jest w stu procentach naturalny i wynosi 127 ZZZ… Tak, tak, to ten sam metryczny system jak 38 B!

Urodzona jako Annie Hawkins - Turner nie miała łatwego startu, choć dziś jest potentatem… świata rozrywki dla dorosłych. Ma własną stronę internetową, pozowała do setek erotycznych zdjęć i zbiła na piersiach niemałą fortunę. Zupełnie jakby były ze złota, bo każda waży przeszło 20 kilo!
 

Nie jest w stanie zejść sama ze schodów, położyć się na brzuchu ani na plecach (żeby ciężar nie zmiażdżył arterii), a mimo wszystko ślubowała, że ich nigdy nie zmniejszy. Kiedyś co prawda ją kusiło, bo lekarze przekonywali, że to dla zdrowia, ale wtedy mąż przestał się odzywać na dwa tygodnie i musiała obiecać, że nigdy swoim „dziewczynkom” krzywdy nie zrobi.

W szkole średniej zabroniono jej uczęszczać na WF, a zamiast typowego łączonego stolika z krzesłem musiała dostać dwa oddzielne meble - już w tamtych czasach jej piersi osiągały magiczne 42 DD, a rówieśnicy traktowali ją jak… dwa wielkie cyce. To, jak mówi Norma, było źródłem kompleksów i potwornej nieśmiałości, zwłaszcza w kontaktach z płcią przeciwną.

Dopiero na studiach Norma miała pierwszego chłopaka, ale przez cztery lata platonicznego związku ani razu się przed nim nie rozebrała, ze wstydu. Dopiero, gdy na przestanku autobusowym poznała swojego męża i ponoć zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia (co mógł tak szybko pokochać mąż?) obudziła się w niej pewność siebie i seksualność… chociaż kochać się może tylko leżąc na boku. Zaczęła się rozbierać, sprzedawać zdjęcia, robić pieniądze.
Urodziła dwójkę dzieci, z których żadnego nie karmiła piersią, bo… miała za daleko żeby przysunąć niemowlę do sutka. Niemniej jednak, sława i pieniądze wystarczyły na drogie w Ameryce wykształcenie dla obojga potomków, a sława Normy wciąż bije po oczach z Internetu. A fanów ma sporo, co widać nawet w komentarzach do zdjęć rozebranych, na których trudno dostrzec sutki, bo są hmmm… pod spodem.

 

Biorąc pod uwagę, że jako większość kobiet na świecie, z rozmiarem miseczki nie przekraczającym w najlepszych dniach literki C, powinnam naturalnie marzyć o większych piersiach, próbuję być obiektywna w zrozumieniu dla atutów tego kalibru. Czy to może być naprawdę sexy? Na pewno, skoro przemysł pornograficzny to połknął i nie wypluwa. Jedyne pytanie, które mnie trochę drąży, to dlaczego mężczyzna o największym penisie świata uparcie odmawia sztuce erotycznej i próbuje być prawdziwym aktorem, a kobieta o największych piersiach na Ziemi bez mrugnięcia okiem wystawia je na sprzedaż i obnosi z dumą. Czyżbyśmy były jednak bardziej próżne?

Fot. mirror.co.uk

Redakcja poleca

REKLAMA