Pamięta Pani swoje pierwsze perfumy?
Małgorzata Kożuchowska: Pamiętam. To były perfumy od Lilu. Nie ma już tego zapachu już na rynku. Często korzystałam też z próbek, które ktoś przywiózł z Zachodu, no bo umówmy się - u nas była raczej tylko konwaliowa woda kwiatowa i bez (śmiech). Więc jak dotarły do mnie takie zapachy prawdziwych perfum, to byłam oczarowana samym faktem, że coś takiego istnieje na świecie. To był ten etap, kiedy powiedziałam mamie, że będę pracowała w drogerii i nic innego nie wchodzi w grę.
Jaki zapach miały te pierwsze perfumy?
Teraz już nawet nie pamiętam. Ale one miał w sobie coś słodkiego i wydaje mi się, że były dosyć ciężkie.
A dziś, jakie zapachy Pani wybiera?
Preferuje zapachy, które na pierwszy rzut oka nie są przeznaczone dla blondynek. Blondynki są raczej kojarzone z eterycznymi, lotnymi zapachami, a ja wolę piżmo, trochę wschodnie nuty. Właśnie takim zapachem jest EVE Alluring od AVON.
AVON prezentuje dwa nowe zapachy: EVE Alluring i EVE Confidence. Który Pani lubi najbardziej?
Moim pierwszym wyborem jest AVON EVE Alluring. Na co dzień świetny jest Confidence, energetyczny, intrygujący, dodający pewności siebie. W mojej ocenie zapach jest elementem stylizacji. I jak każdy jej element zależny jest od pory roku, nastroju, pory dnia, samopoczucia i tego, jak chcemy się w danej sytuacji czuć.
Zapachy AVON EVE Alluring i AVON EVE Confidence, cena od 59,99 zł
Zapachy dostępne są u Konsultantek i na avon.pl
Zapachy dostępne są u Konsultantek i na avon.pl
Dobiera Pani perfumy do okazji?
Większość kobiet nie ogranicza się do jednego zapachu. Ja dobieram perfum także do ról. Każda z postaci, którą gram, pachnie inaczej. Gdy dostaję nową propozycję, to zastanawiam się, czym ta kobieta mogłaby pachnieć, jaką aurę wokół siebie roztacza i wtedy staram się znaleźć ten jeden właściwy zapach, z którym się potem w trakcie pracy nad nią nie rozstaje.
Gdyby była Pani zapachem, to jaki ten zapach musiałby być?
Powiem jaki chciałabym, żeby był:) A więc tajemniczy, wyrafinowany, ekscytujący, sensualny. I żeby szybko nie przemijał (śmiech)
Pewnie ma Pani mnóstwo perfum. Potrafi je Pani policzyć?
Jasne. Pewne zapachy są nam potrzebne na jakimś etapie życia, a potem już o nich zapominamy i szukamy czegoś nowego, tzw. nowej aury. Ale są takie zapachy, do których wracam po latach. I nawet jeśli robię sobie od nich przerwę, to potem gdzieś za nimi tęsknię, bo przypominają mi o pewnych przeżyciach, kojrzą mi się z miejscami, chwilami, czasem rozmowami lub spotkaniem.
A jakie kosmetyki znajdziemy w Pani torebce?
Krem pod oczy, krem nawilżający, szminka, albo nawet dwie, perfumy i krem do rąk. Nie noszę ze sobą wielkich toreb z kosmetykami.
Jak wyglądała Wasza współpraca na planie? Jak współpracuje się z przyjaciółką, przyjacielem?
Marcin Tyszka: Jest to bardzo miłe, ale wymaga też dużo większego spięcia. Jak pracuje się po prostu z kimś mniej znanym, to spotkacie się na planie, robisz te zdjęcia i do widzenia. A tutaj Małgosia zaufała moim zdolnościom reżyserskim, a to było coś nowego. Poza tym po tej całej sesji na pewno nie raz się jeszcze spotkamy, bo się przyjaźnimy i tym bardziej chcę mieć pewność, że ta współpraca będzie fajna i że efekt spodoba się Małgosi.
Czyli był stres?
Raczej nie. W przypadku tej sesji z Gosią efekt końcowy był dla mnie bardzo ważny, bo gdyby Gośce się to nie spodobało, to ja bym, kurczę, chyba nie spał ze 2 tygodnie!
A jak było u Pani? Jak współpracowało się z tak znanym fotografem i przyjacielem zarazem?
Małgorzata Kożuchowska: Marcin, miło mi to słyszeć. Tym bardziej, że faktycznie bywa tak, że można się z kimś przyjaźnić, ale w pracy to nie procentuje. U nas jest dokładnie odwrotnie. Kiedy wiem, że mam sesję z Marcinem, to czuje się bezpieczna i idę do tej pracy z przyjemnością. Prywatnie nie spotykamy się za często. Oboje z Marcinem jesteśmy bardzo zajęci. Marcin często pracuje przy zagranicznych sesjach modowych, ja całe dnie spędzam na planie, więc czasu prywatnego, na towarzyskie spotkania jest niewiele. Tym bardziej wspaniale gdy mamy szansę się spotkać. Praca przenika się z prywatnością, jest sympatycznie i energetycznie. To chyba zresztą widoczne jest w zdjęciach, które razem robimy. Myślę, że można wyczuć, że bardzo dobrze czujemy się ze sobą.
Jak pracowaliście podczas sesji dla AVONu? Było ciężko?
Marcin Tyszka: Właśnie nie. Ja ustawiałem światło i nawet nie musiałem nic powtarzać. Robiłem 10 klatek i miałem idealne zdjęcia. Ale rzeczywiście, zrobienie filmu było wyzwaniem. Małgosia była trochę zdziwiona, bo ja pracuję tylko z dziennym światłem, my tam nie ustawialiśmy żadnych dodatkowych lamp. I dopiero potem gdy zobaczyła na monitorze efekt końcowy, była pozytywnie zdziwiona. Przy okazji udało się też złapać parę takich ujęć, gdzie nagle spadło ramiączko, a to podwinęła się sukienka... To dodało sensualności temu filmowi. Nie ma tu nic udawanego. Małgosia nie miała tu żadnej roli, którą musiała odegrać. Po prostu - jak widziałem piękne światło, to tam robiliśmy zdjęcia. Można powiedzieć, że pracowaliśmy w pogoni za słońcem, by mieć piękne zdjęcia.
Małgorzata Kożuchowska: Tak, to miało w sobie niebywały urok. Byliśmy zachwyceni miejscem, mieliśmy wspaniałą pogodę, pracowaliśmy razem i to wszystko było inspiracją.
W której edycji "Vogue" widziałby Pan Panią Małgosię?
W każdym! To jest kwestia tego, że "Vogue" lubi albo super modelki, albo super osobowości i Małgosia jest i super osobowością i wygląda świetnie!
W „Vogue'u” którego kraju widziałby Pan Panią Małgosię?
W każdym! To jest kwestia tego, że „Vogue” lubi albo super modelki, albo super osobowości i Małgosia jest i super osobowością i wygląda świetnie!
Fot. Materiały prasowe