Rudolf II Habsburg był najstarszym synem cesarskiej pary Maksymiliana II Habsburga i Marii Habsburg. Polityka nie pociągała go jednak tak, jak nauka tajemna. W okresie panowania Rudolfa Praga stała się miejscem spotkań najwybitniejszych uczonych i artystów, astronomów i alchemików. Przez dwór przewinęli się m.in. Jan Kepler, Tycho Brahe, John Dee, Michał Sędziwój.
W XVI w. żywiołowo rozwijały się nauki tajemne (hermetyczne), mimo, że były potępiane przez Kościół. Rudolf, jak wielu innych władców Europy m.in. Stefan Batory i Zygmunt III Waza, pragnęło zdobyć kamień filozoficzny, który umożliwiałby transmutację - przekształcanie jednych metali w inne, i gwarantował długowieczność. W praskich laboratoriach, mieszczących się w wieży prochowej i na słynnej Złotej Uliczce, dwustu alchemików i ich asystentów pracowało nad stworzeniem kamienia filozoficznego. Pracę nadzorował cesarz Rudolf i sam nawet przeprowadzał eksperymenty chemiczne.
Według jednego z sekretnych przepisów kamień filozoficzny można było uzyskać dzięki połączeniu dwóch przeciwstawnych pierwiastków, z których składa się materia tzw. pierwiastka "dalekiego" i "bliskiego". Pierwiastkiem dalekim były zioła, ale nie te pospolite - najcenniejszym było ziele lunaria major. Według XVI-wiecznych wierzeń, uśmiercało każdego, kto na nie nadepnie. Lunaria major, zwana inaczej miesięcznicą lub monetą papieża zbierana była zawsze 14 dnia po nowiu, następnie zamykana w glinianym, hermetycznie zakorkowanym naczyniu i zakopywana na kilka miesięcy w ziemi. Następnie podgrzewano ziele w miedzianym naczyniu dla uzyskania soku.
Do przemiany ołowiu w złoto potrzebna była jeszcze słoneczna oliwa i metaliczny proszek. Oliwę otrzymywało się wytapiając złoto tak długo, aż zostawał żużelek, który następnie mieliło się na proszek. Zmieszany z sokiem musiał przez całe lato stać na słońcu. Metaliczny proszek otrzymywało się z przetopionego złota. Uprzednio zawijano je w tkaninę i zakopywano w ziemi. Można to było zrobić wyłącznie siódmego dnia po nowiu. Potem wystarczyło już tylko zalać proszek sokiem z lunaria major i wysuszyć na słońcu, dolać słonecznej oliwy i znów wysuszyć. Na koniec dodać złota, saletry i witriolu. Efektem powinna być szaroczerwona substancja, która dodana do roztopionego metalu nieszlachetnego, zamieniał go w czyste złoto.
Alchemicy, którym udało się otrzymać ową substancję oraz wykazywali się innymi sukcesami, byli sowicie wynagradzani. Ci, którzy nie wykazywali się postępami w pracach - okrutnie karani. Polski alchemik Michał Sędziwój za udana transmutację w 1604 r. został uhonorowany przez cesarza tablica z napisem "Niechaj ktokolwiek inny dokona tego, czego dokonał Polak Sędziwoj". Za sprzeciw alchemicy zostali za karę powieszeni w klatkach na drzewach w Parowie Jeleni i skazani w ten sposób na śmierć głodową.
Z czasem pragnienie zdobycia kamienia filozoficznego stało się obsesja Rudolfa. Poświęcił na jego poszukiwania cały swój majątek. Pogrążając się w świecie magii i na skutek postępującej paranoi, coraz bardziej oddalał się od realnego świata. Każdą swoją decyzje konsultował z astrologami. Ponieważ według jednej z przepowiedni bliski krewny miał go pozbawić tronu (co się faktycznie stało), Rudolf nigdy się nie ożenił i nie miał legalnego potomstwa. Odwrócił się także od Kościoła, unikał ludzi, kazał zamurować okna w korytarzach pozostawiając jedynie wąskie szpary. Na szyi nosił szkatułkę z eliksirem życia.
Otaczał się dziwnymi przedmiotami, mającymi nadprzyrodzona moc takim i jak korzenie mandragory, bezoary, kamienie ze znakami kabalistycznymi oraz takie dziwactwa jak szczeka greckiej syreny, sylwetka diabła zamknięta w krysztale czy "futro spadłe z nieba".
Źródło: Focus Historia nr 11/2010