Pewnie niejednokrotnie szukałaś recenzji kosmetyku, książki czy filmu na YouTube. Obecnie blogerzy i vlogerzy to najsilniejsza grupa influencerów, kasująca potężne sumy za opiniowanie produktów. Wyszło na jaw, że nie są to tylko drobne kosmetyki. Warner Bros kupił za kilkaset tysięcy dolarów recenzje gry "Śródziemie: Cień Mordoru".
Sprawa ujrzała światło dziennie i od razu w świecie internetu zawrzało. Każdy, kto regularnie odwiedza kanały lub blogi lub sam prowadzi takie strony wie, że treści autorskie i twórcze to coś zupełnie innego, niż treści sponsorowane. Wielkie koncerny, firmy i spółki dobijają się do najgorętszych nazwisk YouTube'a, by reklamować swój produkt. Tym razem sukces wyglądał aż podejrzanie.
Brak negatywnych stron, doskonała grafika...
Gra "Śródziemie: Cień Mordoru" to przygodowa gra akcji osadzona w uniwersum Władcy pierścieni, stworzona przez Monolith Productions, a wydana przez Warner Bros. Jak sprzedać grę? Wystarczy zapłacić odpowiednim osobom za ich recenzje, które będą zawierać same superlatywy na temat nowości. Warner Bros. płaciło tysiące dolarów wpływowym YouTuberom (kojarzycie kanał PewDiePie?) za pozytywne opinie na temat gry "Śródziemie: Cień Mordoru". Nie byłoby jakiegokolwiek problemu, gdyby twórcy treści zamieszczali informacje na temat tego, że wyprodukowany materiał był sponsorowany. Teraz pretensje mają oszukani klienci, a sprawie przygląda się... amerykańska Federalna Komisja Handlowa.
Świat oszalał na punkcie gry Pokemon Go
Umowa Warner Bros z influencerami polegała na opublikowaniu przez nich przynajmniej jednego tweeta lub posta na Facebooku, w którym napiszą pozytywnie o grze, a także wyprodukować filmy przedstawiające tytuł w pozytywnym świetle. W filmach zawarte musiała pojawić się także zachęta do kliknięcia w link w opisie wideo, który odsyłał na stronę wspomnianej gry.
Konsekwencje dla spryciarzy
Mając na uwadze fakt, że wszystkie produkcje wokół "Śródziemia..." obejrzano łącznie ponad 5,5 miliona razy, nie można nie wyciągnąć wniosków odnośnie kapitalnego sukcesu marki dzięki zatajonej informacji o tym, że to treść reklamowa. Warner Bros podobno radził twórcom, by umieszczali oni informacje o tym, że materiał jest sponsorowany, w sekcji "pokaż więcej" pod filmem. Gdy taki materiał zostaje udostępniony, podpis, że to treść reklamowa znika. Zatem Warner Bros może pogratulować sobie sukcesu marketingowego i zasięgu, ale poniesie karę za mylącą użytkowników konstrukcję reklamy.
Dlaczego lepiej nie pobierać aplikacji Prisma?