Widziałam wszystkie filmy Smarzowskiego. Na ten czekam chyba z największą niecierpliwością. Mam nadzieję, że będzie mocny i prawdziwy.
Inne filmowe premiery jesienią 2016!
Trochę historii
Wołyń to kraina historyczna w dorzeczu górnego Bugu oraz dopływów Dniepru, obecnie część Ukrainy. Po zakończeniu I wojny światowej teren ten został prawnie przyłączony do Polski. Dominującą ludnością w województwie byli Ukraińcy, stanowiący ponad 2/3 ludności. Teren był ogromnie zacofany cywilizacyjnie, co wynikało z wcześniejszej rosyjskiej polityki. Na Wołyniu stosunki między Polakami i Ukraińcami zaraz po I wojnie światowej nie były aż tak zantagonizowane, gdyż oba narody w równym stopniu były uciskane przez zaborcę, więc siłą rzeczy to ich zbliżało i bardziej jednoczyło. Po ataku III Rzeszy na ZSRR w roku 1941 Wołyń został zajęty przez wojska niemieckie. Niemcy wraz z kolaborantami ukraińskimi wymordowali ok. 150 tysięcy Żydów i Polaków. I o tym właśnie jest ten film. O rzezi wołyńskiej.
O filmie
Akcja filmu rozpoczyna się wiosną 1939 roku w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Główna bohaterka Zosia Głowacka ma 17 lat i jest zakochana w swoim rówieśniku, Ukraińcu. Ojciec postanawia wydać ją jednak za bogatego polskiego gospodarza, wdowca z dwójką dzieci. Wkrótce wybucha wojna i dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a później niemiecki atak na ZSRR. Zosia mimo woli staje się uczestniczką tragicznych wydarzeń wywołanych wzrastającą falą ukraińskiego nacjonalizmu. Kulminacja ataków nadchodzi latem 1943 roku. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić siebie i swoje dzieci.
To co w tej historii oburza najbardziej i wydaje się aż nieprawdopodobne, to to, że to wszystko potrafili zrobić sobie ludzie, który po kilka czy kilkanaście lat żyli obok siebie. Byli najzwyczajniej w świecie sąsiadami.
fot. materiały prasowe
W głównych rolach zobaczymy Michalinę Łabacz, Arkadiusza Jakubika, Adriana Zarembę, Jacka Braciaka, Tomasza Sapryka i Izabelę Kunę. Premiera już 7-go października.
Mam tylko nadzieję, że Polacy po tym filmie nie podpadną w jeszcze większe samouwielbienie, a raczej samoumartwianie się nad "okrutnym losem" polskiego narodu. Ten film powinien raczej skłonić nas do refleksji co robić, aby już nigdy nie dopuścić do podobnych zdarzeń i aby zacząć kontrolować wybuchy agresji i nienawiści. Dla zrównoważenia, chętnie obejrzałabym film o Żołnierzach Wyklętych, ale nie taki pokroju "Historii Roja". Tylko prawdziwy. Pamiętajmy, tyle samo zła, które zostało nam wyrządzone, my wyrządziliśmy innym. I z taką myślą oglądajmy ten film.
Całkiem niedawno natknęłam się na cytat Jana Hartmana. Jako końcowy komentarz, pasuje tu idealnie.
Bo przecież nie ma tu żadnej sprzeczności – nawet mordercy czasami zabijają innych morderców i to właśnie za to, że są mordercami. (...) Pamięć jest potrzebna. Potrzebna jest refleksja i sprawiedliwa ocena, oddająca zasłużonym ich zasługi, a zbrodniarzom – słowa potępienia. Bo bez potępienia zła, również pośród swoich, nie ma pamięci – jest tylko propaganda kłamstwa. Nie neguję naszego prawa do stronniczości. Ale czym innym jest "nasz punkt widzenia", a czym innym kłamstwa, zatajanie prawdy i agresja wobec tych, którzy upominają się o pamięć i cześć ofiar.