Obiecujące nowości serialowe jesieni, czyli jak znaleźć sposób, by rozciągnąć dobę i je obejrzeć

Nowości serialowe na jesień fot. Adobe Stock, JorgeEduardo
Już od września sporo produkcji serialowych walczy o uwagę widzów. Łatwo pogubić się w prawdziwej obfitości tytułów, dlatego wybrałam kilka tych, które z chęcią obejrzę, które być może obejrzę lub którym dam szansę.
Edyta Liebert / 13.09.2021 21:28
Nowości serialowe na jesień fot. Adobe Stock, JorgeEduardo

Żałuję, że Disney Plus i HBO Max nie pojawią się tej jesieni, bo premiery tych aplikacji są przesuwane na 2022 rok. Niekiedy wybór serialu motywuję tym, na jakiej platformie mogę go obejrzeć: Apple TV+ czy HBO niekiedy potrafią doprowadzić mnie do rozpaczy i kowulsji ;) Świetnie działające Netflix i Amazon Prime warto wykupić jesienią nie tylko dzięki wysokiej jakości obrazu i przepływu, lecz także dzięki tytułom. Na co czekam tej jesieni? 

„Sukcesja”, czyli bardzo brzydki serial

Nie przyznałabym się rodzicom, że oglądam produkcję, w której roi się od przekleństw i wulgaryzmów. Ale taka właśnie jest natura tego serialu. Ten serial jest rewelacyjnie przygotowany, zagrany, przemyślany, ma wywoływać uczucie zawstydzenia i grymas na twarzy. Rodzina Royów, ma informacyjną i rozrywkową władzę nad światem poprzez posiadanie mediowego imperium. Reprezentują sobą zepsucie, obrzydliwość ludzkiej natury, czyli chciwości i pragnienia władzy.

Krewni nawzajem bardzo się krzywdzą, ale też potrafią rozbroić humorem, też wysublimowanym. Sypią żartami, które zapewne klasie średniej nie przyszłyby do głowy. Serial ten zapoczątkował coś zupełnie nowego - jest plugawy, okrutny, krytykancki wobec tego światka, ale jest to też kontynuacja znanej nam pieśni: pasji do podglądactwa socjety, tak jak w „Dynastii” czy „Modzie na sukces”.

Do obsady dołącza Alexander Skarsgard, który wyśmienicie pasuje do obsady. Ogromnym plusem będzie także pojawienie się na ekranie Adrien Brody’ego. Ich postacie również są podłe, konfliktowe, egoistyczne.

„Sukcesja” to trochę Hamlet, trochę Lady Makbet. Do obejrzenia na HBO. 

„You”, czyli chorobliwa miłość

Nie wiem co jest bardziej pociągające w tym serialu: przystojny mężczyzna, czy przepiękna księgarnia („Masz wiadomość”, „Notting Hill” - pamiętacie ten motyw?), a może romantyczna miłość? Nie, to problemy psychiczne, stalking, intryga. Główny bohater to szaleniec, romantyk i zbrodniarz w jednym, który likwiduje wszelkie przeszkody (w tym ludzi) na swojej drodze, jeśli oddalają go od ukochanej. W gruncie rzeczy jego postać jest na wskroś smutna, ale niewiele jest momentów, w których odczuwamy współczucie względem pana księgarza.

 Z rumieńcem na twarzy przyznaję, że lubię od czasu do czasu komedie romantyczne, a tu mamy boleśnie pokazany spaczony obraz miłości, chorej, obsesyjnej, bardzo współczesnej. Jeśli chodzi o realizację serialu, problematyczna jest trochę sylwetka bohatera, którego myśli są nam podawane na tacy. Ja lubię oglądać produkcje zgodnie z zasadą - pokazywać emocje, a nie mówić o nich.

Do zobaczenia na Netflixie. Dam mu szansę.

„New Amsterdam”, czyli bajka o szpitalu 

Wraca z trzecim sezonem głośny serial z fatalną muzyką w tle, bajka o szpitalu idealnym, błyskawicznych diagnozach, leczeniu i cudach na operacyjnych salach. To produkcja, której wielu widzów potrzebowało w dobie szczytu pandemii. Być może trzeci sezon nie pochłonie widzów tak, jak poprzednie sezonu z racji niedoświadczania już tak namacalnie heroizmu służby zdrowia.

Amerykański serial tak mocno odstaje chociażby prawnie od realiów polskich, że aż dziw bierze, że daliśmy się na to nabrać. Daleko mu do legendarnych „Chirurgów”, „Ostrego dyżuru”, ba, nawet „Doktora House'a”. Co prawda wzruszający obrazek ogląda się świetnie, choć werble i perkusja potrafią zniszczyć każdą scenę.

Będę kontynuować oglądanie głównie z ciekawości i chęci dbania o swojego wewnętrznego empatycznego widza, który lubi spłakać się na tzw. momentach. Jeśli mnie zawiedzie, sięgnę po nowych „Peaky Blinders”. Do zobaczenia na Netflix.

https://www.instagram.com/p/CTpaUtXrxTd/?utm_source=ig_web_copy_link

Dom z Papieru, czyli hiszpański temperament

Serial-fenomen o hiszpańskim rodowodzie, który nie miał dużego budżetu, nie był zrealizowany w topowym stylu na marę „Sukcesji”, nie miał wyśmienitej obsady. Netflix dostrzegł w nim magię, a świat go pokochał w 2013 roku.

Ten serial to morze stresu i niepewności - widza trzyma w napięciu pajęczyna domysłów, czy uda się kolejny napad, czy znowu Tokio, Bogota, Nairobi zagrają na nosie władzom Hiszpanii. Liczba sezonów sprawia, że jestem trochę sceptycznie nastawiona do kolejnej odsłony.

Co odróżnia ten serial? Chyba na początku wspomniany właśnie rodowód. Bohaterowie są z krwi i kości, ich relacje są bardzo dobrze nakreślone. Widać wyraźnie w nich hiszpańską krew, emocjonalność. Łatwo zakochać się w tej formie ekspresji, tak jak w ekspresji kolumbijskich telenowel. Oglądam go dla happy endu i za to, że potrafi wciągnąć każde pokolenie.

Niestety brak logiki, łańcucha przyczynowo-skutkowego, zakładanie że widz ma pamięć złotej rybki, ten robinhoodyzm potrafi być irytujący ;) Rozciągnięcie tego serialu na wiele sezonów sprawia, że mamy wrażenie, że to bardzo często odrzewany kotlet.

Sceny z życia małżeńskiego, czyli serial umartwiający

Ostatni, ale tak naprawdę pierwszy na liście, bo już jestem w trakcie jego oglądania i wiem, że dobrnę do samego finału. Seriale traktujące o rozpadach związków pozornie idealnych to już osobna szuflada. Po sukcesie „Od nowa”, HBO proponuje historię małżeńską, która na pierwszy rzut oka stanowi wzorzec pożycia dwóch osób. Już od pierwszych chwil widać, jak Mirze jest niewygodnie i niekomfortowo w tej szufladzie. Kryzys wisi w powietrzu, który będzie powoli zabijał ich związek od środka.

Serial nie jest autorskim pomysłem i twórcy świadomie kopiowali schemat produkcji Bergmana z lat 70. o tym samym tytule. Jednak 50 lat temu rozwody nie były tak powszechne, a kryzysy małżeńskie nie stanowiły tematów wieczornych spotkań. 

Choć nie jestem fanką gry aktorskiej Jessiki Chastain muszę oddać jej honory - rewelacyjnie buduje napięcie, oddaje emocje i nawiązuje elektryzującą więź z widzem. Po seansie odcinka pozostaje w głowie jego ślad. To nie jest serial „przy okazji czegoś”, należy go oglądać uważnie i w skupieniu, by nie przeoczyć subtelnych zawiłości scenariusza i gry postaci. 

Czytaj także: 21 nowości książkowych na jesień dla małych wybrednych czytelnikówTOP 5 kosmetyków września - test redaktorki działu Uroda

Tagi: serial

Redakcja poleca

REKLAMA