"Dziewczyna z ekstraklasy" - We-Dwoje.pl recenzuje

Rzadko wybieram się do kina na komedie romantyczne, a jeszcze rzadziej na amerykańskie komedie romantyczne. Po tym, jak w zeszłym tygodniu zachęcona pozytywną recenzją wybrałam się na "Plan B" z Jennifer Lopez, na którym po prostu wyłam z nudów, ostrożnie podeszłam do „Dziewczyny z ekstraklasy”. Zwiastun był śmieszny, lecz czy film okazał się równie zabawny?
/ 21.06.2010 07:49

Rzadko wybieram się do kina na komedie romantyczne, a jeszcze rzadziej na amerykańskie komedie romantyczne. Po tym, jak w zeszłym tygodniu zachęcona pozytywną recenzją wybrałam się na "Plan B" z Jennifer Lopez, na którym po prostu wyłam z nudów, ostrożnie podeszłam do „Dziewczyny z ekstraklasy”. Zwiastun był śmieszny, lecz czy film okazał się równie zabawny?

Powiem tak. Są dwa rodzaje komedii romantycznych – komedie ROMANTYCZNE albo KOMEDIE romantyczne. „Dziewczyna z ekstraklasy” bez wątpienia należy do tej drugiej kategorii.

Głównym bohaterem jest Kirk Kettner – chłopak, który wizualnie przywodzi na myśl klasycznego nerda, a nie kapitana drużyny futbolowej amerykańskiego Highschoolu. A główną bohaterką Molly McCleish – piękna i inteligentna blondynka z wielkim biustem i wąską talią, która może mieć każdego chłopaka na wyciągnięcie ręki (co dobitnie podkreśla scena na lotnisku). Zwykły przeciętniak nie ma co liczyć na randkę z taką dziewczyną, no chyba, że ma ona dosyć facetów ze swojej ligi i poszukuje zwykłego, wrażliwego chłopaka, który da jej poczucie bezpieczeństwa. Tak jest z Molly i Kirkiem. Zraniona przez przystojnego pilota dziewczyna postanawia dać szansę przypadkowo poznanemu, niezbyt urodziwemu pracownikowi obsługi lotniska, a leczący rany po nieudanym związku chłopak nie może przecież przepuścić takiej okazji. Koledzy na pewno by mu na to nie pozwolili!

Skoro jesteśmy już przy kolegach Kirka - wydepilowany na gładko, no wiecie w tych niższych partiach, przystojny Jack (Mike Vogel), żyjący w świecie disneyowskich bajek sympatyczny Devon (Nate Torrence) oraz najbardziej wygadany z tego grona Stainer (T.J. Miller) są jedną z największych ozdób tego filmu. Równie udana jest rodzina głównego bohatera – matka (Debra Jo Rupp – znana głównie z roli Kitty w „Różowych latach 70-tych” – tak samo zabawna jak w serialu), ojciec (Adam LeFevre), brat (Kyle Bornheimer) oraz była dziewczyna Marni (Lindsay Sloane). Pozwolę sobie przy tym podkreślić, że najlepszy był Kyle Bornheimer! W „Dziewczynie z ekstraklasy” pojawia się także Krysten Ritter. I nic w tym dziwnego, kto jeśli nie ona, najlepiej sprawdza się w roli najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki? Choć jest jej mało, zawsze gdy pojawia się na ekranie, wprowadza fajnę energię.

Jak przystało na tego typu filmy schemat jest prosty – on poznaje ją, ona jego, zaczynają się pierwsze randki, żeby nie było za dobrze nadchodzi mała burza po której następuje okres zadumy, a koniec końców on zostaje z nią, ona z nim, i wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Pod tym względem „Dziewczyna z ekstraklasy” jest do bólu przewidywalna, jak każda inna komedia romantyczna. Powodem, dla którego warto wybrać się na nią do kina jest co innego – przezabawni bohaterowie (wszyscy, co do jednego!), cała masa śmiesznych dialogów, świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, duża dawka pozytywnej energii oraz olbrzymie pokłady może nie wybornego, ale całkiem dobrego humoru, który pozostawi Cię w świetnym nastroju przez resztę dnia! Nad tym filmem możnaby się rozwodzić i rozwodzić. Powiem więc krótko. W porównaniu z innymi komediami romantycznymi ten film jest po prostu chodzącą 10! Musisz go zobaczyć!

Fot. Filmweb.pl

Redakcja poleca

REKLAMA