Podczas gdy ona troskliwie zmienia mu opatrunki, on zaczyna rozdrapywać jej rany. I choć powrót do przeszłości (wojna w byłej Jugosławii) boli sto razy bardziej niż oparzone ramię, ponownie przeżyte cierpienie pozwala Hannie zacząć żyć na nowo.
Sarah Polley przejmująco pokazała stan zamrożenia, w jakim tkwi dziewczyna, która pod wpływem wojennej traumy nie chce niczego brać ani dawać, a przede wszystkim czuć – nie tylko emocji, ale nawet zapachu perfum czy smaku potraw. Tylko że w tym życiu mamy niewiele więcej – jak sugeruje Isabel Coixet – ponad bliskość z innym człowiekiem albo smak lodów z mascarpone. Te ostatnie pracowicie przyrządza Simon (świetny Javier Camara), niedoceniany przez załogę kucharz marzyciel, który pichci fantazyjne dania i na przerdzewiałej platformie uparcie próbuje uprawiać bazylię.
W „Życiu ukrytym w słowach” nie ma patosu, a emocje ukryte są w obrazach, takich jak ten pokazujący smagane zimnym deszczem doniczki z kruchą bazylią. Isabel Coixet zrobiła wszystko, żeby oczyścić swój film z sentymentalnych łatwizn, żeby o niewyobrażalnym koszmarze, przez jaki przeszła Hanna, opowiedzieć dyskretnie. Właściwie ubrała historię dziewczyny w nieco bajkowy kostium, umieszczając ją w mającej niewiele wspólnego z rzeczywistością scenerii platformy wiertniczej, po której spaceruje gęś i na której zapalony ekolog mierzy ilość fal uderzających w metalową konstrukcję.
Nikt tego nigdy nie zmierzył, ale nawet najbardziej kruchy człowiek może znieść dużo, dużo więcej.
Małgorzata Sadowska/ Przekrój
„Życie ukryte w słowach”, reż. Isabel Coixet, Hiszpania 2005, Monolith Plus