Downton Abbey to science-fiction

Downton Abbey fot. serwis prasowy
Wywiad z Joanne Froggatt, odtwórczyni roli pokojówki Anny o pracy na planie serialu. Premierowe odcinki drugiego sezonu „Downton Abbey” będzie można oglądać od 4 lutego w TVN Style.
/ 02.02.2012 16:00
Downton Abbey fot. serwis prasowy
- Bohaterka, w którą się wcielasz zdobyła sympatię milionów widzów. Nikt nie odbiera Anny negatywnie, skąd taka reakcja?
Joanne Froggatt:
Anna jest cudowna. Szczera, miła, moralna, jest kobietą o pięknym wnętrzu, ale jednocześnie nieugiętą, potrafiącą walczyć o swoje przekonania. Nie znosi oszustów, nie przebacza zbyt łatwo. Potrafi się bawić, ale wie, co jest właściwe, a co nie. Anna to osoba jaką ja i podejrzewam wielu widzów chciałoby mieć za przyjaciela.

- Wszyscy kibicują jej związkowi z lokajem – Batesem…
Joanne Froggatt:
Ludziom podoba się ten wątek ponieważ nie jest on łatwy. Anna i Bates przeżywają wiele wzlotów i upadków – tak jak wielu widzów. To czyni ich związek autentycznym. Poza tym dzięki formule mieliśmy dużo czasu na rozwój tej relacji. Widzowie obserwowali jak więź między tą parą się tworzy, zacieśnia, przechodzi kolejne etapy. Związek Anny i Batesa opiera się na emocjach, szacunku i wsparciu jakie obydwoje sobie dają, nie na atrakcyjności fizycznej tej dwójki. Gołym okiem widać, że ta dwójka jest dla siebie stworzona i to na pewno także podoba się publiczności. Takich relacji w telewizji, w kinie nie ma teraz wiele.  

- Zatem możemy spodziewać się happy endu?
Joanne Froggatt:
Oczywiście życzę im jak najlepiej i byłoby cudownie gdyby mogli odejść z Downton, kupić gospodarstwo, założyć rodzinę, ale…. Wciąż czeka ich sporo przeżyć!

- Skąd, Twoim zdaniem, taka popularność „Downton Abbey”?
Joanne Froggatt:
Czasy przedstawione w serialu są tak odmienne od obecnych, że aż ciekawe. Wtedy nie było mowy o seksie przed ślubem. Nawet w trakcie narzeczeństwa nie respektowano czulszych gestów między zakochanymi. Dzisiaj żyjemy zdecydowanie szybciej, świat jest tak różny, że czasami wydaje mi się, że młodsi widzowie oglądając nasz serial mogą go odbierać jak produkcję science-fiction. Wydaje mi się, że pokazanie świata sprzed ery komputerów, telefonów i tempa, które mamy dziś jest całkiem przyjemnym powrotem do podstaw. Pokazujemy, co tak naprawdę jest ważne, że mając wsparcie bliskich osób jesteśmy w stanie poradzić sobie niemal ze wszystkim, niepotrzebna do tego jest technologia czy pieniądze. Kiedy czytałam scenariusz po raz pierwszy, nie mogłam go odłożyć. Pochłonął mnie jak najbardziej wciągająca powieść! Już po kilku pierwszych stronach wiedziałam, że zrobię wszystko, by zagrać w tym serialu. To właśnie historia, którą opowiadamy jest siłą serialu. Mamy tu 18 różnych postaci i każda z nich jest interesująca. Każdy znajdzie tu coś dla siebie – jedni za bardziej ciekawe uznają perypetie rodziny Crawley, inni z zapartym tchem śledzą życie służby.
Tagi: Telewizja

Redakcja poleca

REKLAMA