Zwyczaj znoszenia do domów zielonych gałęzi iglastych drzew znany był w Europie od VII wieku. Może w ciemne, zimowe dni żywa zieleń igieł dawała wytchnienie i skłaniała do weselszych, pełnych nadziei myśli w oczekiwaniu na wiosnę? Tak robiono nie tylko na terenie Niemiec, ale i w Skandynawii i na ziemiach polskich. W Polsce, zwłaszcza na południu, zaczęto przygotowywać z gałązek „podłaźniki”. Nad stołem wigilijnym wieszano duży stroik, oplecione na obręczach zielone gałęzie ozdobione wiszącymi na wstążkach ciastkami, orzechami, łańcuchami i różnymi papierowymi lub słomianymi ozdobami. Czasem był to ucięty czubek świerku lub jodły. Specjalną ozdobą były „światy”, czyli przestrzenne formy o kulistym kształcie wycinane z opłatków i klejone lub składane. Mogły być białe, ale czasem opłatki barwiono. Dekoracje przygotowywały zazwyczaj dziewczęta. Pod taką dekoracją spędzano całe święta, składano sobie życzenia. Po świętach nie wyrzucano go, tak, jak dziś wyrzucamy suche drzewka choinkowe. Podłaźnik (lub podłaźniczka) był starannie kruszony, dodawano te okruchy zwierzętom do karmy albo zakopywano na polu dla zapewnienia sobie urodzaju.
Zwyczaj ubierania choinki rozpowszechnił się w naszej części świata stosunkowo niedawno. Liczy sobie około dwieście lat i najpierw upowszechnił się w miastach. Żywe drzewko sprowadzone do domu w środku zimy miało symbolizować wiecznie odradzające się życie. Dlatego tak starannie je zdobiono. Każdy element miał swoją własną symbolikę. Jabłka i inne owoce zapewniały zdrowie i urodę, orzechy, koniecznie zawinięte w sreberko przynosiły dobrobyt i siłę, łańcuchy wzmacniały rodzinne więzi, gwiazda betlejemska na szczycie pomagała w powrotach do domu, dzwoneczki niosły radość i dobre nowiny a światełka (świece, potem lampki elektryczne) broniły przed ciemnościami i złem. Ozdoby ze słomy oznaczały zasobność i dobre plony w nadchodzącym roku.
Najstarsze informacje o choince pochodzą z Alzacji, z kazań XV i XVI-wiecznych, w których krytykowano ten pogański zwyczaj. Ale urok choinki przetrzymał wszystko. W połowie minionego wieku bez roziskrzonego i migocącego lampkami drzewka nie liczyły się ani kolacja wigilijna, ani Nowy Rok. Choinka, obok sylwetki Mikołaja w czerwonym stroju stała się najczęściej wykorzystywanym motywem zdobniczym w grudniu i styczniu. Niemal wszystkie miasta ścigają się w wysokości postawionej na głównym placu choinki i liczbie zawieszonych na niej bombek lub lampek.
Ubierzmy, jak każdego roku swoją choinkę, żywą lub sztuczną. Ale nie zapomnijmy udekorować innych części domu i stołu świątecznego stroikami z szyszek, gałązek, ozdobionych według gustu i zasobności kieszeni. A może spróbujmy przygotować „podłaźniczkę”, pod którą potrawy wigilijne będą smakować, jak nigdy dotąd?
źródło: mwmedia