Mikołajki leżące nad dwoma jeziorami, z których jedno łączy się ze Śniardwami (największym w Polsce), są idealną bazą dla żeglarzy i wodniaków oraz wszystkich marzących o wielkiej mazurskiej przygodzie. Swą nazwę zawdzięczają świętemu Mikołajowi, opiekunowi żeglarzy i przejść wodnych. Mikołajki najpierw były skromną rybacką wsią, której nazwa po raz pierwszy pojawiła się na kartach historii w 1444 roku, kiedy wielki mistrz zakonu krzyżackiego Konrad von Erlichshausen nadał okoliczne ziemie niejakiemu Wawrzyńcowi Prusowi.
Ich mieszkańcy od zawsze żyli z jezior, żeglowali i łowili ryby, a o ich zmaganiach opowiada legenda o Królu Sielaw – wielkiej rybie w złotej koronie na głowie. Gdy pojawili się ludzie i na jeziorach zaroiło się od łodzi rybackich, rozpoczął on wojnę z rybakami. Wywracał łodzie i rozrywał sieci, aż przestraszeni rybacy przestali wypływać na połowy i głód zaczął zaglądać do ich domów. Na szczęście żona jednego z rybaków dowiedziała się, że Króla Sielaw można pokonać, łapiąc go w sieć utkaną z żelaznych oczek.
Kiedy to się udało, w zamian za darowanie życia, władca jezior obiecał mikołajskim rybakom obfite połowy w swoim królestwie. Mieszkańcy przystali na to, ale by mieć go zawsze na oku, przytwierdzili go żelaznym łańcuchem do przęsła mostu...
Króla Sielaw spotykamy w Mikołajkach i dziś, bo podczas inaugurujących letni sezon Dni Mikołajek (w tym roku między 25 a 27 czerwca) odbywa się wodowanie drewnianej ryby, którą następnie przywiązuje się do mostu i zostawia tam aż do jesieni.
Warto wiedzieć
Gdzie spać? Najtańsze noclegi w domkach letniskowych (od 30–40 zł od osoby) i w pokojach gościnnych (od 40–50 zł od osoby).
Co jeść? Koniecznie trzeba spróbować sandacza (10 zł), siei lub szczupaka w marynacie (9 zł) oraz smażonych stynek w leżącej przy rynku restauracji Malajkino. Bywalcy polecają też tutejszą domową szarlotkę na gorąco (15 zł).