Egipt - Klejnot Nilu

Egipt, piramidy fot. ONS
Znacie Egipt? Nic bardziej mylnego. Turyści zachwycają się słynnymi kurortami – Hurghadą i Sharm el Sheikh. Odwiedzają królewskie grobowce. Ale żeby odkryć tajemnice jednej z najstarszych cywilizacji, trzeba się zapuścić w głąb spalonej słońcem ziemi.
/ 17.06.2010 08:30
Egipt, piramidy fot. ONS

Już w trakcie podchodzenia do lądowania widok ziemi spalonej słońcem przyprawia o zawrót głowy. Wielkie połacie piaszczystych gór, na których trudno dostrzec jakiekolwiek ślady życia, wyglądają jak krajobraz z Marsa, a nie Ziemi. To jednak dopiero przedsmak atrakcji, jakie czekają turystę po opuszczeniu klimatyzowanego samolotu. Wejście w ścianę gorącego powietrza natychmiast tamuje oddech, zaburza ostrość widzenia, spowalnia reakcje. Nie trzeba jechać na pustynię, żeby zobaczyć fatamorganę: zielone palmy i strumienie krystalicznej wody. W zimie temperatury w Egipcie wahają się w rozsądnych granicach 20–27 stopni. W letnich miesiącach słupek rtęci szybuje jednak znacznie powyżej 40 stopni Celsjusza. Na pustyni przekracza 50. Tak może wyglądać przedsionek piekła.

Z biegiem rzeki
Większość turystów spragnionych wypoczynku kieruje się więc do kurortów nad Morzem Czerwonym, gdzie upał dzięki morskiej bryzie jest znacznie mniej dokuczliwy niż w głębi lądu. Tu, w luksusowych hotelach Hurghady czy Sharm el Sheikh, można zażywać kąpieli słonecznych i wodnych. Nurkować na jednej z najpiękniejszych raf koralowych na świecie. Wakacje w zamkniętych kurortach nie dają jednak żadnego wyobrażenia o tym, jak naprawdę wygląda Egipt – kraj leżący wzdłuż Nilu, najdłuższej rzeki świata, której leniwe wody przecinają pustynię na przestrzeni 6671 kilometrów. Już w czasach Nerona próbowano odnaleźć źródła Nilu, a szczegółowe zapiski z wyprawy zorganizowanej przez Cezara można odnaleźć w pismach Seneki. Okazało się wtedy, że źródła są co najmniej dwa. Jeden z dopływów, zwany Nilem Błękitnym, bierze początek w Etiopii, drugi – Biały – w Górach Księżycowych Burundi.

Wschodnia strona rzeki zawsze symbolizowała życie. Nawet zmarłych chowano głowami w tę stronę, by w następnym wcieleniu mogli zobaczyć wschód słońca. Zachodni brzeg, gdzie rozciąga się pustynia – był kojarzony ze śmiercią. Tylko koczownicze plemiona Beduinów, którzy oficjalnie trudnią się hodowlą kóz i wyrobem lekarstw z ziół, a pokątnie hand-lem bronią, są w stanie przeżyć na pustyni, gdzie nie ma dróg i źródeł wody. Beduinki karmiące noworodki nacierają piersi zmiażdżonymi ciałami skorpionów, by ich pociechy nabrały odporności i przetrwały z dala od cywilizowanego świata.

W cieniu piramid
Tylko dzięki Nilowi mogła narodzić się jedna z najwspanialszych cywilizacji starożytności. Egipt faraonów w XIV wieku p.n.e. stanowił mocarstwo sięgające od historycznej Nubii aż po Syrię. Niestety, w położonej najbardziej na północy Aleksandrii, która łączyła atmosferę Nowego Jorku, kulturę Paryża i zmysłowe uciechy Rzymu, nie ma już pereł architektury antycznej. Pałacu, gdzie Kleopatra kochała się z Markiem Antoniuszem, czy zbudowanej przez Ptolemeusza I Sotera Biblioteki, która mieściła ponad pół miliona zwojów bezcennych papirusów. Nawet kamień nie został z Musejonu, instytutu naukowego, gdzie Herofilos tworzył podstawy anatomii i fizjologii, Euklides – geometrii, Klaudiusz Ptolemeusz – kartografii, a Eratostenes obliczał obwód Ziemi.

Nie ostało się też wiele ze wspaniałych grobowców królów w Gizie, gdzie 30 tysięcy robotników wzniosło w ciągu 80 lat trzy piramidy: Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. To pod nimi chowano władców Egiptu. Nim doszło do pochówku, przez 40 dni ich zwłoki czyszczono z wnętrzności za pomocą oliwy palmowej, ziół i węglanu sodu, a następnie balsamowano. Dopiero potem umieszczano je w sarkofagach pod piramidami, do których wiodły tajne przejścia. W ostatniej drodze faraonowi towarzyszyły balsamowane zwłoki zwierząt, dziesiątki skrzyń z ubraniami i klejnotami. Wejście ryglowano granitowymi blokami. Średnia waga bloków wahała się od 5 do 70 ton, choć używano też 200-tonowych brył. Do dziś nie wiadomo, jak starożytnym Egipcjanom udawało się transportować te kolosy z odległych o dziesiątki kilometrów kamieniołomów. Właściwego wejścia do grobowca bronił Sfinks – opiekuńcze bóstwo z ciałem lwa i twarzą faraona Chefrena, które miało siłę zwierzęcia i mądrość człowieka. Inne wejścia prowadziły korytarzami donikąd. Kto wszedł do takiego labiryntu, zostawał w nim na zawsze.

Ślub, proszę
W nieco lepszym stanie są grobowce w Dolinie Królów, w tym najsłynniejszy Tutenchamona, odkryty w 1922 roku przez Howarda Cartera dosłownie w ostatnim dniu wykopalisk. Niestety, mimo zabezpieczeń, rabusie splądrowali ich wnętrza doszczętnie. Do dziś ostały się tylko freski na ścianach.

Podobnie w Luksorze, gdzie w starożytności mieściła się stolica kraju – Teby. W Karnaku, największym zespole świątyń, które powstawały na przestrzeni 1300 lat, wciąż jednak stoi kolos Amenhotepa IV zwanego Echnatonem, któremu towarzyszy posąg najpiękniejszej królowej starożytnego Egiptu, Nefretete (czyli „pięknej, która przybyła”). Jej imię zostało niemal zupełnie wymazane z pamięci potomnych po tym, jak wraz z mężem ogłosiła kult jednego boga słońca Atona w miejsce wielu bogów. Najbardziej obleganym miejscem w Karnaku jest jednak posąg skarabeusza. Jego obejście gwarantuje podobno spełnienie różnych życzeń: dobre zamążpójście, bogactwo lub rozwód. Są więc tacy, którzy robią ich dziesiątki, by załatwić kilka spraw za jednym zamachem.

Jak w kopcu mrówek
Nil daje też życie współczesnym Egipcjanom. Potomkom Arabów, którzy docierali tu z głębi Afryki, by potem uderzyć na Hiszpanię. To z pól położonych po obu brzegach Nilu chłopi od wieków dostarczają warzyw i owoców na potrzeby całego kraju. Używają nawet tych samych narzędzi co starożytni fellachowie. Takich jak szaduf – żuraw służący im już od trzech tysięcy lat. Pływają na niemal takich samych łodziach, zwanych felukami, jakimi po Nilu żeglowała Kleopatra. To właśnie jedna z najsłynniejszych królowych starożytnego Egiptu rozpropagowała żeglugę po rzece. Jej rejs z Cezarem, którego chciała uwieść na bajecznej feluce z purpurowymi żaglami tkanymi złotymi nićmi, trwał dwa tygodnie. Asystowało im 400 innych łodzi wiozących zapasy jedzenia oraz służbę W kilku metropoliach, takich jak Kair czy Asuan, żyje 93 procent całej ludności kraju.

W samym Kairze mieszka 20 milionów ludzi. Nikt jednak nie jest w stanie podać dokładnej liczby. Przejście z jednej strony ulicy na drugą w godzinach szczytu graniczy z cudem. Warto jednak dotrzeć do kairskiego muzeum starożytności, w którym, niczym w gigantycznym magazynie, znajdują się nieprzeliczalne zabytki i mumie królów. Stąd już tylko kilka kroków do najsłynniejszego bazaru założonego w XIII wieku przez sułtana Al-Aszrafa Chalila, gdzie wśród wąskich uliczek nad straganami z ubraniami unoszą się zapachy imbiru, cynamonu, szafranu, olejków eterycznych i wodnej fajki sziszy. Można tu kupić naturalną chnę, którą dawne Egipcjanki farbowały dłonie i paznokcie, oraz doskonałą czerwoną herbatę – karkade, która schłodzona z cytryną i lodem wyśmienicie gasi pragnienie.

Wrota piekieł
Najpiękniejszym miastem Egiptu jest jednak Asuan, zwany bramą Czarnej Afryki. Tu znajduje się wspaniały Old Cataract Hotel, gdzie Agatha Christie przyjeżdżała przez 16 lat ze swoim mężem archeologiem i pisała kryminały, w tym „Śmierć na Nilu”. Tu jest też kurort, w którym zakopani w gorącym i suchym piachu ludzie leczą reumatyzm. Kolonialna atmosfera panująca w hotelach Asuanu daje poczucie, jakby czas stanął w miejscu. Jesteśmy tylko my, spalona ziemia i bezlitosne słońce. Dalej jest już tylko piekło.

Magda Łuków

Redakcja poleca

REKLAMA