Busem przez świat - rozmowa z uczestnikami wyprawy

Kiedyś Maryla Rodowicz śpiewała "Wsiąść do pociągu byle jakiego...", tę hipisowską tęsknotę podchwyciło pięciu studentów z Wrocławia. Kupili starego busa, który byle jaki był tylko do momentu, kiedy zabrali się za jego odnawianie. A później do niego wsiedli i pojechali... busem przez świat.
Marta Kosakowska / 03.02.2011 07:55

Kiedyś Maryla Rodowicz śpiewała "Wsiąść do pociągu byle jakiego...", tę nieco hippisowską tęsknotę podchwyciło pięciu studentów z Wrocławia. Kupili starego busa, który byle jaki był tylko do momentu, kiedy zabrali się za jego odnawianie. A później do niego wsiedli i pojechali... busem przez świat.

 

Rozmowa z uczestnikami wyprawy Busem przez świat

Zrobiliście coś o czym, wiele osób marzy, ale niewiele ma odwagę tak po prostu wziąć się za realizację tego marzenia: pewnego dnia postanowiliście kupić starego busa i wyruszyć nim w podróż dookoła Europy. Zastanawiam się, jak to nazwać... odwagą, determinacją czy... szaleństwem?

Myślę, że wybuchową mieszanką wszystkich trzech! Ale faktycznie, przed wyjazdem, kiedy mówiliśmy znajomym, co planujemy to albo nam nie dowierzali albo pukali się w głowę i mówili, że nic z tego nie wyjdzie i auto nam się rozsypie już w Czechach. Dopiero kiedy kupiliśmy busa i zaczęliśmy spędzać przy nim praktycznie codziennie po parę godzin do wszystkich dotarło, że naprawdę chcemy to zrobić. Zarówno przed wyprawą jak i po powrocie od wielu osób usłyszeliśmy, że też zawsze o tym marzyli, tylko nie mieli odwagi tych marzeń zrealizować i pośrednio spełniliśmy także ich marzenie.

Wasza inicjatywna cieszy się sporą popularnością w Internecie i nie tylko. Ostatnio stojąc na światłach we Wrocławiu, zauważyłam waszego busa przejeżdżającego tuż przede mną i usłyszałam, jak ktoś obok mnie krzyknął „Patrz, to Busem przez świat!”. Odczuwacie skutki popularności?

Sami jesteśmy zaskoczeni tym, jak bardzo nasz bus stał się rozpoznawalny. Zaczęło się od tego że stworzyliśmy w internecie fotobloga BusemPrzezSwiat.pl, żeby nasze rodziny i znajomi wiedzieli, co się z nami dzieje, gdzie jesteśmy i żeby mogli zobaczyć parę zdjęć z podróży. Po powrocie zebraliśmy te materiały i złożyliśmy film, który wylądował na youtube. I zaczęło się. Ktoś podesłał link do filmu swoim znajomym, oni swoim itd. Potem wylądowaliśmy na demotywatorach i na wykopie. Odwiedziny na naszej stronie skoczyły do tego stopnia, że firma hostingowa zablokowała nasze konto ponieważ "był za duży ruch". Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do nas inna firma, oferując miejsce na swoim serwerze za darmo, z czego z chęcią skorzystaliśmy.

Bardzo często na ulicy machają do nas ludzie, którzy poznają busa, robią sobie zdjęcia itd. Parę dni temu, gdy przejeżdżaliśmy przez Wrocław w mijającym nas aucie otworzyła się szyba i usłyszeliśmy "Chłopaaaki! Pokazaliście że można! Kupiliśmy parę dni temu ogórka i jedziemy z wami!". Zdarza się nawet, że będąc gdzieś na imprezie obcy ludzie zaczynają opowiadać o "studentach w kolorowym busie" i dowiadujemy się bardzo ciekawych rzeczy o naszej wyprawie - że było nas siedmiu a nie pięciu, że w Holandii ktoś nas okradł, albo że wcale jeszcze nie wróciliśmy tylko dalej jedziemy przez świat.

Popularność przyniosła również sponsorów kolejnych wypraw?

Jak na razie więcej patronów niż sponsorów. Ale faktycznie znalazła się jedna firma, która chce sponsorować wyjazd dookoła Polski. Mamy nadzieję, że na kolejne zagraniczne wyprawy znajdzie się jakieś wsparcie - na nowe opony, sprzęt wyprawowy czy chociażby namiot, który straciliśmy podczas pierwszej wyprawy.

Nie da się nie zauważyć, że wybraliście się na wyprawę w wyłącznie męskim gronie. To przypadek czy pierwiastek kobiecy został z góry wykluczony?

Długo zastanawialiśmy się nad tym przed wyprawą, ale ostatecznie doszliśmy do wniosku, że spartańskie warunki, jakie będą panować podczas takiej niskobudżetowej wyprawy będą zbyt ciężkie dla kobiet. Brak prysznica, byle jakie jedzenie, noclegi na dziko itd.

Spróbujmy podsumować wyprawę "w pigułce" i w kilku zdaniach zebrać najważniejsze informacje:


Plan: Przejechać 10 tysięcy kilometrów w miesiąc.
Cel: Przemierzyć kontynent europejski i zobaczyć miejsca dotychczas znane
tylko z książek i filmów.
Sprzęt: Kultowy, ale sponiewierany VW bus, kupiony za grosze.
Trasa: Ze Świdnicy do Pragi po piątego członka ekipy. Potem przez Alpy do Włoch i w stronę morza. Stamtąd ciągle wzdłuż wybrzeża przez Francję i Hiszpanię do Gibraltaru. Przeprawa do Maroka. Powrót przez Portugalię drugą stroną kontynentu aż do Beneluxu. Po drodze przejechać 17 państw i przeżyć jak najwięcej.
Ekipa: Pięciu studentów, których łączy ciekawość świata i nieustająca potrzebą bycia w drodze.

Trasa wyprawy:

Ostateczna trasa różniła się sporo od tej zaplanowanej. Na początku, po przejechaniu testowego 1000 km po Polsce odwiedziliśmy Pragę, żeby zabrać Krzyśka a potem przez Austrię i Liechtenstein dotarliśmy do Szwajcarii. Wielkim wyzwaniem okazały się Alpy - planowaliśmy maksymalnie w 2 dni dojechać do włoskiego wybrzeża, a przez problemy w górach ze skrzynią biegów zajęło nam to tydzień! Potem wszystko szło według planów - Monako, Francja. Pominęliśmy położoną wysoko w górach Andorę z obawy o stan auta i od razu wjechaliśmy do Hiszpanii. Przez Hiszpanię, w której straciliśmy większość bagaży dotarliśmy do Gibraltaru, skąd mieliśmy w planach przeprawę promem do afrykańskiego Maroka, jednak zatrzymanie nas przez Brytyjską policję na pół dnia pokrzyżowało nam plany i nie zdążyliśmy na prom. Z Gibraltaru udaliśmy się w drogę powrotną na północ i przez Portugalię, Francję i Niemcy wróciliśmy do Polski. W planach były jeszcze Holandia, Belgia i Luksemburg, ale mieliśmy duże opóźnienie i problemy z autem, więc do kraju wróciliśmy krótszą drogą. W sumie przejechaliśmy ponad 8.000 km i odwiedziliśmy 12 państw.

Najprzyjemniejszy moment wyprawy:


Z chęcią wrócilibyśmy do Portugalii i żałujemy, że nie udało nam się tam dłużej posiedzieć - wspaniałe plaże i tropikalny klimat - spokojnie można by tam zostać jeszcze na miesiąc i na pewno, by nam się nie znudziło. Bardzo pozytywne wspomnienia zostały nam z Hiszpanii - świetni ludzie, bezstresowo nastawieni do życia, corrida, również piękne plaże, zwłaszcza Costa Brava, gdzie nawet udało nam się zanurkować i podziwiać podwodny świat. Mieszane uczucie pozostawiła Barcelona - piękne miasto, do którego przydałoby się wrócić, żeby spędzić tam jeszcze więcej czasu. Ale to właśnie tam ktoś nas okradł, pozostawiając nas w klapkach i bez zapasowych ubrań.

Niezapomniany moment podróży:

Na pewno nie zapomnimy korridy i emocji z nią związanych - wtedy, w tym małym miasteczku pod Walencją zobaczyliśmy prawdziwych Hiszpanów i prawdziwą Hiszpanię - to jak potrafią świętować i jak ważna jest dla nich tradycja. Nie zapomnimy też momentu kiedy w Barcelonie, wróciliśmy do busa i okazało się, że ktoś ukradł nam wszystkie bagaże - a byliśmy dopiero w połowie podróży. Jednak szybko okazało się, że wcale nie to jest najważniejsze i nie potrzebujemy tych bagaży, żeby dobrze się bawić i kontynuować podróż.

Najbardziej niebezpieczny moment wyprawy:

Areszt na Gibraltarze. Kiedy spędziliśmy kilka godzin na przesłuchaniach i przeszukiwaniach, powiedzieli nam, że jeśli nie powiemy sami gdzie są narkotyki, to pójdziemy siedzieć i oznajmili, że mamy prawo do lekarza, adwokata i telefonu do ambasady. Jednak kiedy po paru godzinach okazało się że wcale nie przewozimy narkotyków zostaliśmy bezproblemowo wypuszczeni i miło pożegnani. A aresztowali nas na parkingu, kiedy wychodziliśmy z busa, bo "poczuli zapach narkotyków z tego samochodu".

Pamiątki z podróży:

Bardzo dużo zdjęć i filmów, a także parę rzeczy, które wrzucaliśmy do skrzynki z przodu busa - muszle z różnych plaż na całym kontynencie, górski kryształ ze Szwajcarskich Alp - prezent od Davida, flaga Katalonii od Gosi z Walencji, parę butelek wina z Francji i Hiszpanii, koszulka Barcelony, naklejona na busa gibraltarska małpa i kilka innych pamiątek.

Spostrzeżenia, wnioski, porady dla potencjalnych naśladowców?

Wbrew temu, co było nam wielokrotnie mówione przed wyjazdem, za granicą nie ma problemu ze spaniem na dziko. Nikt nigdy nie przegonił nas z żadnej plaży czy innego miejsca. Wcale nie trzeba wydawać olbrzymich pieniędzy na autostrady - całą Europę da się przejechać po darmowych drogach - no, i tak jest o wiele ciekawiej. Warto być otwartym na ludzi, zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże albo zaprosi na kolację. No, i nie poddawać się, uparcie dążyć do celu - z każdej sytuacji znajdzie się wyjście, a każdy problem można jakoś rozwiązać.

Podkreślacie, że wyprawa była niskobudżetowa, ile konkretnie was kosztowała ta przygoda życia?

2000 - 3000 zł na osobę za całą podróż - razem z kupnem i przygotowaniem samochodu.

Wiem, że planujecie już kolejne wyprawy, dokąd tym razem?

Projekt nosi nazwę "Busem przez świat", a że na Europie świat się nie kończy, to oczywiście planujemy kolejne wyprawy. W tym roku najpierw robimy rajd dookoła Polski – około 3 tysiące kilometrów. Tym razem nie jedziemy sami - po drodze, na niektórych etapach może towarzyszyć nawet kilkadziesiąt busów. Zaraz potem wyjeżdżamy "Busami na Wschód" - w planach mamy Litwę, Białoruś, Ukrainę, Mołdawię, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Grecję, Albanię, Macedonię, Serbię, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Chorwację, Słowenię, Węgry i Słowację. W sumie 17 państw w 2 miesiące.

A w ramach następnych wypraw jeszcze dalej - są już plany wypraw do Azji i Afryki - rozważamy na przykład trasę do Tybetu i z powrotem.

Powodzenia!

 

Filmy z wyprawy Busem przez świat

Busem przez świat - Intro

Busem przez świat - Intro
Busem przez świat - Część 1.

Busem przez świat - Część 1.
usem przez świat - Część 2.

Busem przez świat - Część 2.

Filmy i zdjęcia: busemprzezswiat.pl

Portal We-Dwoje.pl objął patronatem medialnym inicjatywę Busem przez świat. Na łamach naszego portalu będziemy na bieżąco informować naszych Czytelników o kolejnych poczynaniach pomysłodawców projektu. Więcej infomacji na stronie internetowej BusemPrzezSwiat.pl.

Redakcja poleca

REKLAMA