„Gdy po macierzyńskim chciałam wrócić do pracy, wszędzie odbijałam się od ściany. Okazało się, że teściowa maczała w tym palce”

kobieta, która nie może znaleźć pracy fot. iStock by Getty Images, Kathrin Ziegler
„– Dzień dobry, pani Anno. Dzwonię w sprawie pracy na stanowisku kierownika administracji... Bardzo chętnie byśmy panią zatrudnili, ale... – zająknęła się. – Otrzymaliśmy parę informacji, które zmieniły naszą decyzję. Niestety, osoba z pani doświadczeniami chyba nie odnajdzie się na tym stanowisku... – bąknęła nieśmiało”.
/ 26.08.2023 17:30
kobieta, która nie może znaleźć pracy fot. iStock by Getty Images, Kathrin Ziegler

Moja teściowa długo wydawała mi się być naprawdę w porządku osobą. Nigdy nie miałyśmy spięć typowych dla tego typu relacji. Nie krytykowała mojego prowadzenia domu, nie wtrącała się do tego, jak zajmuję się jej synem i nie uważała mnie za swojego wroga. Słuchając opowieści o teściowych z piekła rodem od koleżanek, mogłam śmiało uznać się za szczęściarę. Gdy urodziłam synka, mama mojego męża często mi pomagała i właściwie prawie nie pouczała. 

Wkrótce zdecydowaliśmy, że czas, żebym wróciła do pracy. Myśleliśmy, co zrobić z małym Adasiem: niania, praca na zmianę, babcia? Moja mama nie wchodziła w grę, mieszkała o wiele za daleko, żeby zajmować się wnukiem częściej niż raz na jakiś czas. Nasz budżet nie za bardzo pozwalał na nianię, a to jednak aspekt, na którym nie chcieliśmy oszczędzać... Została nam teściowa. 

– Tak, tak, oczywiście, kochani... Chętnie zajmę się Adasiem. Możecie go do mnie przywozić codziennie rano i zabierać po pracy – powiedziała, ale w jej głosie nie było radości. 

Byłam w szoku, gdy to usłyszałam

Czułam się trochę winna, że obarczamy ją takim problemem i to w tak wielkim wymiarze, ale nasze finanse nie wyglądały obiecująco. Mój powrót do pracy był konieczny. Natychmiast zaczęłam się rozglądać za ofertami. Nasze miasto nie jest zbyt duże, więc i możliwości nie miałam zbyt wiele. Co ważne dla historii, mówiłam otwarcie o tym, gdzie staram się o pracę i jak idą mi kolejne etapy rekrutacji, nie robiłam z tego żadnej tajemnicy. Jak się okazało, niesłusznie...

W jednej firmie byłam już na ostatnim etapie rekrutacji, gdy nagle otrzymałam dziwny telefon: 

– Dzień dobry, pani Anno. Niestety, nie możemy zaoferować pani miejsca w naszym zespole. Nie sądzę, żeby osoba z pani przeszłością dobrze do nas pasowała... – oznajmiła mi chłodno rekruterka.

– Ale z jaką przeszłością...? O czym pani mówi? – byłam skołowana. 

– Przepraszam bardzo, oddzwonię, rozpoczynam właśnie spotkanie – zbyła mnie i, jak można się domyślać, już nie oddzwoniła.

Zachodziłam w głowę, skąd rekruterka wytrzasnęła takie przekonania na mój temat. Mąż próbował mnie uspokoić, ale byłam tą sytuacją poruszona jeszcze przez kilka dni.

– Nie przejmuj się, Ania, pewnie coś jej się pomyliło – tłumaczył spokojnie mąż.

– No ale jak to pomyliło? To przecież poważna sprawa! Nie oskarża się pierwszej osoby z brzegu bez sprawdzenia, do kogo się mówi! – bulwersowałam się.

– Nie martw się, może mają jeden wielki bałagan w aktach. Dobrze, że tam nie pracujesz, to tylko lepiej dla ciebie.

Nie przekonało mnie to, ale siłą rzeczy, musiałam złożyć aplikacje na inne oferty. Trzecia z nich okazała się być szczęśliwa: oferta została mi złożona już po pierwszej rozmowie. Podbudowana i pełna wiary w przyszłość oczekiwałam na telefon z finalnymi szczegółami umowy. W końcu się doczekałam.

– Dzień dobry, pani Anno. Dzwonię w sprawie pracy na stanowisku kierownika administracji... Bardzo chętnie byśmy panią zatrudnili, ale... – zająknęła się. – Otrzymaliśmy parę informacji, które zmieniły naszą decyzję. Niestety, osoba z pani doświadczeniami chyba nie odnajdzie się na tym stanowisku... – bąknęła nieśmiało.

– O czym pani, do diabła, mówi? – zapytałam rozwścieczona. 

– Niestety, nie mogę zdradzić źródła naszych informacji, ale kwestie związane z romansami w pracy traktujemy bardzo poważnie – odparła.

– To chyba jakiś żart! – wybuchłam. – Nigdy w życiu nie zawierałam żadnych romansów w pracy! 

– Pani Anno, jeśli ma pani zastrzeżenia do procesu rekrutacyjnego, uprzejmie proszę o zgłoszenie swoich uwag pisemnie drogą mailową. Niestety, na telefon niczego nie załatwimy.

Ktoś rozpuszczał kłamliwe plotki

Dwa takie przypadki to już za dużo, żeby uznać coś za pomyłkę. Ktoś ewidentnie rozpowiadał o mnie paskudne plotki, żeby utrudnić mi znalezienie pracy! Ale kto to mógł być? W poprzedniej pracy nie miałam żadnych wrogów. Nie miałam także zazdrosnych byłych facetów ani skłóconych przyjaciółek. 

– Ktoś robi mi koło pióra! – wykrzykiwałam mężowi.

– Faktycznie, nie brzmi to ciekawie... Zastanów się, może jednak jest ktoś, kto źle ci życzy? – dumał mój ukochany. 

– Nie mam pojęcia! A nawet jeśli... Kto mógłby zrobić coś takiego? Przecież to obrzydliwe!

Nie umieliśmy rozwiązać tej zagadki. Do czasu... 

Pewnego dnia otrzymałam telefon z nieznanego numeru. To była rekruterka z ostatniej firmy, która mnie odrzuciła. 

– Pani Anno, przepraszam, że niepokoję, ale pozwoliłam sobie zadzwonić z prywatnego numeru. Oficjalnie, z ramienia firmy, nie mogę tego pani powiedzieć... Ale przejęłam się pani sytuacją, bo wydaje mi się, że ktoś specjalnie kopie pod panią dołki. Chciałabym pani podać numer osoby, która skontaktowała się z nami z doniesieniami na pani temat – powiedziała nerwowo kobieta.

– Tak, bardzo proszę! To wszystko nieprawda, chciałabym dowiedzieć się, kto robi mi takie świństwo – odparłam.

Rekruterka podała mi numer. Już przy ostatnich cyfrach wiedziałam, że kombinacja brzmi dziwnie znajomo... Po zakończeniu rozmowy, sprawdziłam numer w swoim telefonie. Niestety, moje obawy się potwierdziły. Za wszystkim stała moja teściowa.

Natychmiast poinformowałam o wszystkim męża. Był w szoku, tak samo jak i ja. Postanowiliśmy jednak skonfrontować się z jego mamą na obiedzie, na który miała do nas przyjść dziś po południu. Z początku udawaliśmy, że wszystko jest tak, jak zwykle, ale tuż po posiłku mój mąż przeszedł do ataku.

– Mamo, muszę z tobą porozmawiać. Dostaliśmy informację, że kontaktowałaś się z pracodawcą, u którego Ania starała się o posadę. Nie mamy wątpliwości, podali nam twój numer – nie owijał w bawełnę.

Mama milczała, co jeszcze bardziej potwierdziło jej winę.

Nie wiem, czy kiedyś odzyska moje zaufanie

– Jestem naprawdę zdegustowany twoim zachowaniem. Po co to zrobiłaś? Dlaczego? Nie pomyślałaś o tym, że takie opowieści mogą przykleić się do Ani i roznieść po innych firmach? Dlaczego działasz na naszą szkodę? Czy coś ci zrobiliśmy? – sypał zarzutami mój mąż. – Nigdy nie sądziłem, że jesteś zdolna do czegoś takiego.

W końcu teściowa wybuchła.

– Bo miejsce kobiety jest w domu! Zwłaszcza, gdy dziecko jest jeszcze małe. Jak możesz w ogóle myśleć o powrocie do pracy? Zostawić takie maleństwo bez mamy? W porządku, z babcią, ale matka to jednak matka! – wykrzykiwała wzburzona teściowa.

– I naprawdę uznałaś, że rozpowszechnianie plotek na temat matki swojego wnuka będzie dobrym pomysłem? Nie mogłaś po prostu powiedzieć nam, że nie chcesz zajmować się Adasiem na pełen etat?

– A co by to zmieniło? Przecież byście nie posłuchali! Musiałam jakoś zadziałać. Robiłam to dla dobra mojego wnuczka, który powinien jak najdłużej wychowywać się z matką! 

Nie mogłam tego dłużej słuchać.

– Przepraszam, mamo, ale to my o tym zdecydujemy. Potrzebujemy dwóch posad, żeby poradzić sobie finansowo i zapewnić Adasiowi jak najlepszą przyszłość – odezwałam się po raz pierwszy od rozpoczęcia dyskusji, a w moim głosie wybrzmiewał chłód. – Myślę, że będzie lepiej jak już sobie pójdziesz. Adasiem oczywiście nie będziesz się zajmować. Jutro zaczniemy poszukiwania niani...

Teściowa osłupiała. Nigdy wcześniej nie odezwałam się do niej w ten sposób. Jestem wdzięczna mężowi, że twardo trzymał moją stronę. Po chwili jego matka faktycznie opuściła nasze mieszkanie, ale cały następny dzień wydzwaniała i wypisywała do nas wiadomości z przeprosinami. Nie mieliśmy ochoty z nią rozmawiać. Zachowała się niedopuszczalnie i nie zasłużyła na nasze wybaczenie – przynajmniej jeszcze nie. Na szczęście informacje, które rozsiewała po firmach nigdzie się nie wydostały.

Miesiąc później otrzymałam inną ofertę pracy, jeszcze lepiej płatną niż te poprzednie. Ktoś mógłby powiedzieć, że ta intrygantka wyświadczyła mi przysługę, ale ja tak nie uważam... Musi minąć jeszcze sporo czasu, żebym jej wybaczyła. Miałam ją za jedną z najbliższych mi osób, a okazała się być gorsza niż wszystkie te złośliwe baby, z którymi zmagają się moje koleżanki. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda jej się w pełni odzyskać moje zaufanie.

Czytaj także:
„Teściowa od początku kopała pode mną dołki, bo wymarzyła sobie inną synową. Ale to, co wywinęła ostatnio, to już przesada”
„Teściowa migała się od pomocy przy wnuczce, bo rzekomo była zajęta. Gdy raz wpadłam bez zapowiedzi odkryłam, że kłamie”
„Nigdy nie dogadywałam się z teściową, ale teraz mam na nią haka. W każdej chwili mogę wykorzystać jej brudny sekret do zemsty”

Redakcja poleca

REKLAMA