„Córka wyjechała i zamieszkała z chłopakiem. Kazałem jej zapomnieć o rodzinnym domu, choć cierpiałem i płakałem za nią”

Mężczyzna, który tęskni za córką fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
Wtedy widziałem ją ostatni raz. Bólu po utracie dziecka nie da się z niczym porównać, dwa lata cierpiałem, nie wspominając imienia córki.
/ 02.12.2021 06:00
Mężczyzna, który tęskni za córką fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Jeśli teraz wyjdziesz, możesz już nie wracać – zapowiedziałem, widząc, że Marysia pakuje torbę podróżną.

Popatrzyła na mnie krnąbrnie i wróciła do układania ubrań. Zamierzała wyprowadzić się z domu , żeby zamieszkać z chłopakiem. Wiedziała, jakie poniesie konsekwencje a mimo to chciała to zrobić. Jej milczenie mnie rozwścieczyło. Liczyłem, że się przestraszy i opamięta, porzuci idiotyczne plany. Była jeszcze taka młoda, jej miejsce było w domu, miała tu wszystko. Może za bardzo ją rozpuściłem?

– Tato, choć raz w życiu mnie wysłuchaj – córka dotknęła mojej dłoni. – Kocham Maćka, nie chcę być daleko od niego. Jestem już dorosła, nie muszę cię słuchać, a jednak proszę, żebyś mnie zrozumiał. Nie przestanę być twoją córką i nie przyniosę ci wstydu.

Podniosłem głos i wykrzyczałem, że bardzo się myli. Nie ona będzie o tym decydowała, tylko ja. Jeśli wybierze Maćka, straci dom, nie będę jej uważał za córkę.

– Znowu się kłócą, co za melodramat – do pokoju zajrzała Kasia, młodsza siostra Marysi. Za nią pojawiła się żona.

– Nie denerwuj ojca – powiedziała bezradnie do Marii. – Wiesz, jaki jest, jak się zaweźmie, nie odpuści. Musisz się z nim spierać?

– Tu chodzi o moje wybory. Tata ich nie szanuje, nie chce nawet o nich rozmawiać. Ma być tak, jak on chce, rządzi nami jak dyktator.

– Albo jak dziadek – pisnęła bezczelnie Kasia, pijąc do mojego ojca, który jeszcze do niedawna trzymał rodzinę żelazną ręką. Dopiero niedawno wyzwoliłem się spod jego tyranii. Bywał trudny i trzeba było umieć lawirować, ale to, co kiedyś drażniło, z czasem doceniłem jako dobrą szkołę charakteru. Wyszedłem na ludzi.

Swoich dzieci nie trzymałem tak krótko, ale zadbałem, by w naszym domu obowiązywały zasady. To chyba dobrze? Dzieci potrzebują jasnych wytycznych, wtedy wiedzą, co jest dobre, a co złe.

Aż się zatrząsłem na dźwięk jego imienia

– Nie jestem podobny do dziadka – huknąłem na młodą, rozdrażniony niesprawiedliwym porównaniem. Dzieci są niewdzięczne. Człowiek żyły sobie dla nich wypruwa, a one tak mu dziękują. – Gdybym wychowywał cię tak jak ojciec mnie, nie śmiałabyś odezwać się do mnie w ten sposób.

Zdenerwowałem się, twarz mi poczerwieniała. Marysia nie patrzyła, a jednak wszystko widziała. Rzuciła walizkę i w jednej chwili znalazła się przy mnie.

– Nie denerwuj się, tatusiu, bo ci skoczy ciśnienie – miała minę zalęknionego króliczka, taką samą, jak na fotografii, którą nosiłem w portfelu. To było jej pierwsze oficjalne zdjęcie, do szkolnej legitymacji. Miała wówczas siedem lat i słuchała mnie we wszystkim. Zachowałem je na pamiątkę, nikomu nie pokazywałem, nawet żonie. Nie chciałem wyjść na miękkiego głupca bez charakteru.

– Tatinku, nie złość się, Mania znudzi się Maćkiem i wróci – Kasia przymilnie wzięła mnie pod ramię.
Maciek! Aż mną zatrzęsło. Ten chłopak był przyczyną nierozważnej decyzji mojej Marysi. Nie miałem nic przeciwko niemu, dopóki mieszkała pod moim dachem i mogłem jej strzec, ale Maciek dostał się do Szkoły Morskiej i wyjechał na wybrzeże. Marysia wytrzymała bez niego rok i postanowiła dołączyć. Miała z nim mieszkać w wynajętym pokoju, tak jej śpieszno było do dorosłości.

Wybrzeże? Po moim trupie...

Kategorycznie zabroniłem. Storpedowałem głupie plany, tłumacząc, że zmarnuje sobie życie. Będzie musiała znaleźć pracę i jednocześnie studiować, bo nauka przede wszystkim. Czy jest na to gotowa?
Przytakiwała, obiecywała, a ja swoje wiedziałem. Nie puszczę jej na wybrzeże, pojedzie tam po moim trupie. Ona i ten Maciek w jednym pokoju, łóżku, jak małżeństwo, tylko bez ślubu. Nie ma mowy, inaczej ją wychowałem. Marysia doskonale wie, jakie zasady obowiązują w naszym domu.

Nie mogłem pozwolić, by zmarnowała swoje szanse u boku niedowarzonego młokosa, musiałem postawić ostre weto. Zwykle mnie słuchała, ale tym razem stanęła okoniem. Wykrzyczała, że zawsze ją pouczam, nie interesuje mnie, co ona ma do powiedzenia, nie ufam w jej rozsądek.
Odpowiedziałem krótko.

– Dzieciaki w twoim wieku nie są wyposażone w zdrowy rozsądek, tylko w hormony. Ja w tym domu podejmuję decyzje. Dopóki ze mną mieszkasz, masz mnie słuchać. Zostaniesz w domu i będziesz się dalej uczyć, na chłopców przyjdzie jeszcze czas.

Podrzuciła głową jak narowisty koń.

– Bez dyskusji – osadziłem ją. – Nie mów niczego, czego będziesz potem żałować.

Posłusznie zamilkła, a następnego dnia spakowała swoje rzeczy. Wyprowadziła mnie z równowagi. Kazałem jej wynosić się z domu i nie wracać, dopóki nie zmądrzeje. Wyszła po cichu, żona i Kasia odprowadziły ją, ja zostałem. Wtedy widziałem ją ostatni raz. Bólu po utracie dziecka nie da się z niczym porównać, dwa lata cierpiałem, nie wspominając imienia córki. Przymykałem oczy na to, że matka i siostra ją odwiedzają, ale nigdy nie odwołałem wypowiedzianych w gniewie słów. Nadal uważałem, że postąpiłem właściwie.

Dzięki ojcu miałem dobrą pracę, ale może coś straciłem?

Tkwiłbym nadal w tym przekonaniu, gdyby mój ojciec, a dziadek Marysi nie przypomniał sobie o roli rodzinnego satrapy.

– Jedź i przywieź ją choćby siłą – zarządził, gdy go odwiedziłem. – Dość tego, nie możesz pozwalać na taką samowolę. Gdybym był na twoim miejscu, Marysia nie przeszłaby przez próg, nie mówiąc o podróży na wybrzeże. Słuchasz mnie?

Kiwnąłem mechanicznie głową.

– To rób, jak mówię. Ona jest do ciebie podobna – zachichotał. – Myślisz, że byłeś lepszy w jej wieku?

Też nie rozumiałeś, co jest dla ciebie najlepsze. Żeby nie rzemienny pas, nigdy nie wyszedłbyś na ludzi. Popatrz na siebie, masz fach w ręku, przejąłeś rodzinną firmę, wszyscy cię szanują. 

Mówił o warsztacie ślusarskim. Zmusił mnie, żebym zaczął tam z nim pracować, ugiąłem się, chociaż miałem zupełnie inny pomysł na życie. Zyskałem bezpieczeństwo finansowe, mogłem utrzymać rodzinę, ale już nigdy nie dowiem się, czy nie ominęło mnie w życiu coś ważnego, gdybym mógł sam wybierać.

– Masz rację, tato. Już najwyższa pora, żebym pojechał na wybrzeże.

Adres Marysi znałem, żona wielokrotnie go przy mnie powtarzała, jakby chciała, żebym zapamiętał. Zawsze była mądra, mądrzejsza ode mnie. Znalazłem blok, w którym Marysia i ten Maciek wynajmowali mieszkanie. Przysiadłem na ławce, żeby zastanowić się, co dalej, i przyszło mi do głowy, że siedzę za bardzo na widoku. Chciałem spotkać Marysię „przypadkiem” i zobaczyć, jak zareaguje. Pomysł był dobry, ale nim odszedłem spod okien, córka mnie zauważyła.

– Tata? Tatusiu!

Wywiesiła się do połowy z okna i machała rękoma jak szalona. Po chwili była na dole. 

– Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blady – mocno trzymała mnie za ubranie, jakby obawiała się, że zniknę. Nie zamierzałem się wyrywać z łapek mojego Króliczka, dopiero teraz poczułem, jak mi jej brakowało.

– A jednak przyjechałeś. Nie wierzyłam, że mama cię przekona, dobrze, że już ci przeszło, nie lubię być z tobą pogniewana.

Wzięła mnie pod rękę i tak siedzieliśmy, nic nie mówiąc. Odchrząknąłem.

– Jeśli chcesz, możesz wrócić do domu.

Marysia przechyliła przekornie głowę.

– A jeśli nie?

Czego się spodziewałem? Że spakuje manatki, zostawi tego Maćka i ze mną wróci? Ogarnęła mnie fala niedającego się wytłumaczyć wzruszenia. Ojciec miał rację, była do mnie taka podobna, tylko bardziej świadoma swoich praw. A komu to zawdzięczała? Mnie.

– Uparta jesteś, córeczko – powiedziałem. – Wiedz, że nie pochwalam tego, co robisz, ale to twoje życie. Leć, a jeśli opalisz skrzydła, wiesz gdzie wrócić. Będziemy na ciebie czekać, mama i ja.

Marysia przytuliła się i tak siedzieliśmy. Było mi zimno, niewygodnie i nie miałem jak wyjąć chusteczki, żeby wytrzeć spływającą po policzku łzę wyciśniętą przez porywisty podmuch, ale czułem się spokojny i szczęśliwy. Koniec z nieporozumieniami, odzyskałem córkę. Marysia zadrżała na wietrze, wstała i pociągnęła mnie za sobą.

– Choć na górę, Maciek odgrzewa obiad, zjemy, rozgrzejemy się. Zostaniesz u nas kilka dni?

Na to nie byłem gotowy, ale nie chciałem tak od razu stawiać na swoim, może powiem jej to później, a może wcale. Zobaczę. Pomieszkam z młodymi, rozejrzę się, spędzę trochę czasu z Marysią. Jest dorosła, będę musiał się do tego przyzwyczaić i inaczej ją traktować. Nie chcę być jak mój ojciec, na pewno mi się uda. 

Czytaj także:
„Mam nieślubne dziecko z przygodnego romansu. Prawdy nie zna moja żona ani… mąż byłej kochanki”
„Zdradzałam męża, bo potrzebowałam adrenaliny. Gdy śmierć chciała odebrać mi Jacka, zrozumiałam, kogo naprawdę kocham”
„Zakochałem się w Magdzie, ale przespałem się z jej przyjaciółką. Jak ostatni naiwniak dałem się złapać w pułapkę”

Redakcja poleca

REKLAMA